ROZDZIAŁ 3.2

15.5K 1K 67
                                    

Kiedy się przebudziłam, nie od razu zauważyłam, że coś jest nie tak. Jak co wieczór, przekręciłam się na prawy bok, ale zamiast nowego, chłodnego kawałka pościeli, przywaliłam nosem w oparcie. Zdezorientowana otworzyłam oczy. Nie byłam u siebie. Inny dom, inne zapachy, inne łóżko... Zaniepokojona, a jednocześnie zaciekawiona, podniosłam się i zaczęłam krążyć po małym salonie. Był skromnie urządzony – kanapa, na której spałam, a nieopodal stał telewizor. Pod oknem mały stoliczek i dwa fotele. Obróciłam się na pięcie i dostrzegłam kuchnię, która była oddzielona od salonu wyspą kuchenną. Kierując się do korytarza, zauważyłam, że mam bose stopy, więc samodzielnie tu nie dotarłam, bo ja nie przejęłabym się niezdjętymi butami. Od małego holu, w prawo, znajdowały się jakieś drzwi. Zanim do nich doszłam, zauważyłam jeszcze inne, za którymi była prawdopodobnie łazienka, a ja czułam, że poprzedniego wieczoru za dużo wypiłam i mam naglącą potrzebę.

Nie do końca przebudzona, złapałam za klamkę i weszłam do środka. Czując tępe pulsowanie z tyłu głowy, usiadłam na toalecie i próbowałam sobie coś przypomnieć, ale jakiś szum zakłócał mi myślenie. Krzywiąc się, zauważyłam, że ktoś korzysta z prysznica i zamarłam, kiedy zza zasłony i oparów od gorącej wody wyłonił się Dante. Woda strużkami ściekała z jego twarzy i ramion. Na chwile obydwoje zamarliśmy, po czym on z powrotem wszedł pod prysznic, a ja siedziałam z tępym wyrazem twarzy, kończąc fizjologiczną potrzebę.

– Wampiry zawsze wchodzą do łazienki, kiedy ktoś się kąpie? – spytał lekko poirytowany.

– Przepraszam... – bąknęłam, szybko podciągnęłam spodnie i wyszłam, dokładnie zamykając za sobą drzwi. Boże, jeżeli z kobiecego punktu widzenia wyglądał seksownie w obcisłej koszulce i zwykłych spodniach, to na opisanie go bez ubrań nie było odpowiednich słów.

Lekko oszołomiona poszłam do salonu i założyłam swoje buty, które Dante musiał mi zdjąć, gdy położył mnie spać. W łazience przebudziłam się w zupełności i przypomniałam sobie, jak zasnęłam w karczmie. Naiwnie z mojej strony, ale wszystkie części ciała miałam na miejscu, żadnych kołków wbitych w serce. Przynajmniej nie wrzucił mnie w zarośla...

Kilka minut później Dante wyszedł z łazienki i stanął naprzeciwko mnie z mokrymi jeszcze włosami i skrzyżowanymi rękoma.

–Przecież przeprosiłam – burknęłam, wygodniej usadawiając się na kanapie. Świdrował mnie wzrokiem z taką intensywnością, że miałam ochotę schować się za szafą, ale oczywiście nie zrobiłam tego.

– Próbowałaś mnie pobić w jednym z tych małych pokoików, potem zasypiasz przy barze, a teraz wchodzisz mi do łazienki. Co z ciebie za wampirzyca?

Otworzyłam buzię, żeby coś mu odpowiedzieć, ale tylko wzruszyłam ramionami, na co westchnął i przeczesał włosy palcami, ciągnąc:

– Zachowujesz się nieodpowiedzialnie. Co gdybym zostawił cię na słońcu? Albo przebił kołkiem? Czy ty w ogóle się mnie boisz?

– Jesteśmy sobie potrzebni, więc nie bardzo... – mruknęłam, na co się skrzywił. – Matko, mamy udawać parę, wiec nie mogę się ciebie bać! – warknęłam, w rzeczywistości na siebie, bo zachowałam się wyjątkowo głupio i to Dante miał racje. Wstałam i zaczęłam krążyć po salonie. – Kontynuujemy poszukiwania? Wpadłam na pewien pomysł.

– Jaki?

– Jeśli ten koleś... Ty w ogóle wiesz, jak on ma na imię?

– Carter, a nazwisko ciągle zmienia.

– Więc, jeśli Cartera interesują czarne interesy to zaimprowizujmy jakiś.

We're dead coupleWhere stories live. Discover now