Blood // JB [PL]

Od luvmyjcalm

359K 19.8K 2.5K

Oryginał: SupraBiebr Tłumaczenie: luvmyjcalm #91 in Fanfiction - 08.05.17 Viac

Blood (tłumaczenie) J.B. ff
Chapter 1
Chapter 2
Chapter 3
Chapter 4
Chapter 5
Chapter 6
Chapter 7
Chapter 8
Chapter 9
Chapter 10
Chapter 11
Chapter 12
Chapter 13
Chapter 14
Chapter 15
Chapter 16
Chapter 17
Chapter 18
Chapter 19
Chapter 20
Chapter 21
Chapter 22
Chapter 23
Chapter 24
Zawieszam
Chapter 25
Chapter 26
Chapter 27
Chapter 28
Chapter 30
Chapter 31
Chapter 32
Chapter 33
Chapter 34
To nie rozdział
Chapter 35
Chapter 36
Chapter 37
Chapter 38
Chapter 39
Chapter 40
Chapter 41
Chapter 42
Chapter 43
Chapter 44
Chapter 45
Chapter 46
Chapter 47
Chapter 48
Chapter 49
Chapter 50
Chapter 51
Chapter 52
Chapter 53
Chapter 54
Chapter 55
Chapter 56
Chapter 57
Chapter 58
Chapter 59
Chapter 60
Chapter 61
Chapter 62
Chapter 63
Chapter 64
Chapter 65
Chapter 66

Chapter 29

4.8K 343 33
Od luvmyjcalm

Justin's P.O.V.:

Ona nie może być martwa, nie może. Wiem, że Aiden chciał, żeby to się stało, ale nie wiedziałem, że może być tak okrutny. Jest moim bratem. Powinien wiedzieć, że kocham tą dziewczynę. Kocham ją tak bardzo, że nie mam pojęcia, co zrobię bez niej.

Nie zrobię nic sam. Potrzebuję jej przy sobie.

- Nie - mamroczę, gdy czuję mokre łzy spływające po moich policzkach.

Aiden puszcza mnie, a ja nawet nie zawracam sobie głowy podejściem do Jaylynn. Widok jej na ziemi sprawia, że wybucham płaczem. Osuwam się po drzewie i widzę Aidena, który patrzy na mnie z góry.

Szczerze, nie wygląda na szczęśliwego. Dlaczego się nie uśmiecha? Powinien, bo przed chwilą osiągnął to, czego chciał.

Szloch wydostaje się z moich ust, gdy chowam twarz w dłoniach. Nie mogę uwierzyć, że to zrobił. Gdyby nie było go tu, byłbym w stanie ją ocalić. On jest powodem, przez który ona jest martwa.

- Justin - słyszę mamrot Aidena, ale nawet nie mam potrzeby spojrzenia na niego teraz. Nie chcę go nigdy więcej widzieć!

- Pieprz sie - mówię, mój głos łamie się, podczas gdy nadal chowam zamknięte oczy w dłoniach, próbując powstrzymać wypływające z nich łzy, ale nie pomaga.

Tak jakby moje serce wyrwało się i odeszło razem z nią.

Słyszę westchnienie i oddalające się ode mnie kroki. Nie mijają nawet 2 sekundy, a wysoki krzyk wypełnia moje uszy. Podobny głos należy do osoby, którą bardzo kocham i myślałem, że nie żyje. Podnoszę wzrok, dokładnie na czas, żeby zobaczyć oddalającego się Aidena.

Wstaję i pędzę w kierunku Jaylynn. Kaszle, krew pokrywa ją całą. Nie myślę nawet o moich łzach, gdy widzę jak jej palce delikatnie się ruszają.

Jej dłonie zaczynają się trząść tak, jakby była na coś chora. Jej niebieskie wargi drżą tak, jakby było jej zimno.

Od razu wiem, że przemiana oficjalnie zaczęła się w jej ciele. Jestem z boku, patrząc na jej twarz, mając nadzieję, że znowu otworzy oczy.

Powoli całe jej ciało zaczyna się trząść. Szybko kładę jej głowę na moich kolanach, żeby nie zraniła się bardziej niż ja musiałem.

To dziwne widzieć ją taką. Tak jakby miała atak epilepsji. Nie wiem jak ona się teraz czuję, nie mogę czytać jej w myślach. Nie mogłem tego dłużej robić, po tym jak Aiden walnął mną o drzewo.

Mam nadzieję, że teraz wszystko będzie dobrze, po prostu musi być. Nie chcę żyć bez niej. Potrzebuje jej w moim życiu, ona sprawia, że żyje.

Zaczyna coś mamrotać i mogę zobaczyć ruch pod jej powiekami. Tak jakby wszystkie jej mięśnie się kurczyły. One pracują w jej ciele bez jej wiedzy. Mam nadzieję, że nie czuje żadnego bólu, ponieważ nie mogę teraz nic zrobić.

Jej brzuch znowu unosi się i opada, sygnalizując mi, że znowu oddycha. Kładę dłoń na jej klatce piersiowej i czuję lekkie bicie serca, które powoduje u mnie mały uśmiech.

Jedna z moich łez spada na jej twarz, nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że nadal płaczę. Patrzenie na nią po prostu mnie zabija. Ale w tym samym czasie, patrzenie na nią sprawia, że jestem najszcześliwszą żyjącą osobą.

Nie wiem, co zrobił Aiden, ale potrafił sprawić, że ona wróciła. Potrafił przywrócić jej oddech w sekunde.

Oczy Jay szybko się otwierają i zamykają, tak jakby był w niej demon. Nie wiem, co powinienem teraz zrobić, żeby to powstrzymać. Myślę, że powinienem po prostu czekać, aż to się skończy, ale co jeśli naprawde powinienem coś zrobić? Co jeśli zapomninam o kilku ważnych rzeczach, które znowu przywrócą jej świadomość?

Po chwili jej ciało powoli przestaje się trząść. Jej głową opada na moje kolana, a ja dokładnie widzę kolory wracające na jej twarz.

Jej usta zmieniają się z fioletowych w aksamitny róż. Jej skóra nie ma już koloru jak u ducha, tylko normalny ludzki.

Nie wydaje się martwa, tylko śpiąca.

Patrzę na jej ciało i widzę wszystkie ugryziemia, które jej zrobiłem. Jest pokryta krwią, suchą krwią.

Łapię jej nadgarstek i patrze na rany, które jej zrobiłem. Przyciągam jej nadgarstek do moich ust i składam delikatny pocałunek na jej ranie. Tak jakbym był czarodziejem, jej nadgarstek zaczyna się goić, widzę zamykającą się ranę, jej skóra szybko pokrywa skaleczenie.

Chwytam jej drugi nadgarstek i całuję tak jak pierwszy. Niedługo ta rana także zaczyna się goić. Szybko wstaję i całuję całą jej rozciętą skórę, żeby zobaczyć jak szybko się zagoi. Tak jakby magia czyniła ją taką, jaką była. Jej nogi, ręce, policzki ramiona...

Gdy chce pocałować ostatnie ugryzienie, na jej policzku, słyszę zachłyśnięcie się wypełniające moje uszy.

Podnoszę wzrok i widzę Jaylynn patrzącą się ponad siebie, jej oczy są szeroko otwarte. Nie mają jej normalnego koloru, są jasnoszare zamiast niebieskich.

- Jaylynn? - szepczę, gdy głaszczę jej policzki dłońmi. Widzę jej oczy wypełnione łzami i niedługo łza wypływa jej z oczu, spływając po policzku.

- Przepraszam - szepcze, jej głos jest zachrypnięty. Od razu wdycham z ulgą i biorę ją w swoje ramiona. Przytulam ją do siebie tak mocno, że nawet nie od razu wiem, czy ona odwzajemnia uścisk. Gdy chowa twarz w zagłębienie mojej szyi, wiem, że znowu wszystko jest dobrze.

- Boże, dziękuję - szepczę do siebie, gdy zdaję sobie sprawę, że jej nie straciłem. Ona nadal tu jest, żywa i oddychająca.

Odsuwam ją ode mnie, ale od razu znowu głaszczę jej policzki.

- Tak bardzo cię kocham - mówię jej, gdy mój głos się łamie. Czuję łzy w moich oczach, tylko z prawdziwego szczęścia.

- Kocham cię - powtarzam kilka razy, żeby upewnić się, że słyszała. Całuję delikatnie jej usta za każdym razem, gdy jej to mówię. Uśmiecha się przez łzy, tak jak ja to robię.

Powstrzymuje mnie, gdy chcę zrobić to po raz pięćdziesiąty. Patrzy na mnie swoimi oczami i wtedy zdaję sobie sprawę, że nigdy nie widziałem bardziej idealnego stworzenia niż ona.

- Jesteś teraz taka jak ja - szepczę, a ona przytakuje, gdy się uśmiecha.

- Jestem - mówi, jakby nie mogła w to uwierzyć.

Szczerze, też w to nie wierzę. Jest taka jak ja. Nie umrze. Od teraz będzie zawsze ze mną.

Spogląda w dół na siebie i widzę, że zauważa, że jej koszulka jest całkowicie rozdarta. Jej stanik jest całkiem widoczny. Próbuje się zakryć, ale kończy się to tak, że za każdym razem jej koszulka opada. Chichoczę z jej prób. Zdejmuję swoją koszulkę i daję ją jej. Bierze ją, nawet jeśli pokryta jest krwią, jej krwią.

- Obiecuję, że nigdy cię nie zostawię - mówię Jaylynn, a szeroki uśmiech pojawia się na jej twarzy, gdy patrzy na mnie. Widzę, że gapi się na moją nagą klatke piersiową, ale naprawdę mało mnie to obchodzi.

- Też cię nie zostawię, nigdy - odpowiada Jaylynn, gdy uśmiecham się jak idiota.

Krajobraz wokół nas całkowicie już ściemniał. Księżyc odbija się w jeziorze, dokładnie w ten sam sposób, gdy ja się zmieniałem. To zaskakujące, że nadal wygląda tu dokładnie tak samo. Żadna pojedyncza rzecz się nie zmieniła.

- Jak się czujesz? - pytam Jaylynn, gdy przyglądam się jej twarzy, próbując odczytać jej myśli, ale nic nie słyszę. Wszystko, co słyszę to nic.

- Czuję się dobrze, tak myślę - odpowiada mi z chichotem.

Wiedziałbym, o co jej chodzi przez 'tak myślę', gdybym mógł czytać jej w myślach, ale nie mogę. To dziwne, ponieważ zawsze udawało mi się to zrobić.

Jednak wiedziałem, że to się stanie. Nigdy nie mogłem czytać myśli innych wampirów, jedynie mojego brata. Mówili, że to dlatego, że jesteśmy spokrewnieni.

- Coś nie tak? - pyta Jaylynn, prawdopodobnie widząc, że marszczę brwi. Jej głos jest cichy i delikatny, tak jakby zawsze tak mówiła. Tak jakby nic się nie stało w ciągu paru godzin.

- Nie mogę czytać w twoich myślach - odpowiadam, a jedyną rzeczą, którą ona robi to uśmiechnięcie się.

- Nie możesz? - pyta zaskoczona, a ja wzruszam ramionami.

- To wspaniale! - śmieje się, a ja tylko potrząsąm głową. Wiedziałem, że uważała to za denerwujące i normalnie powiedziałbym jakąś głupią uwagę na jej ekscytację, ale wszystko co robię to uśmiechnięcie się. Nie mogę zrobić nic innego. Jej śmiech sprawia, że jestem świadomy tego, że ona tu jest i nigdy nie odejdzie.

- Twoje oczy świecą - uśmiecham się, gdy przyglądam się jej oczom.

Wygląda na zdumioną, gdy jej to mówię.

- Naprawdę? - pyta, a ja przytakuję. Jej oczy są piękne. Dokładnie jak ona. Wygląda na naturalnie piękną. Jej skóra wygląda na bardzo delikatną, bez widocznych wad. Jej usta są delikatne, aksamitne, różowe i bardziej zachęcające do pocałunku niż zawsze. Wygląda fantastycznie.

Patrzy na swój prawy nadgarstek i trzyma go lewą dłonią. Nie ma tam nawet blizny, jakby nic si2e nie stało.

- Jak to możliwe, ze nie krwawią? Przecież je złamałeś? - pyta mnie zdezorientowana.

- Uleczyły się podczas przemiany - mamroczę. Myśl, ze złamałem jej kości, znowu pojawia się w moim umyśle.

- Przepraszam - szepczę, a ona marszczy brwi.

- Za co? - pyta mnie z niepokojem, gdy patrzę na jej nadgarstki.

- Za ból, który ci sprawiłem - mamroczę i ze smutnym uśmiechem podnoszę na nią wzrok. Nie odwzajemnia mi takiego uśmiechu jak ten, po prostu szczerze się do mnie uśmiecha. Jej idealnie białe zęby są odsłonięte.

- Nie przejmuję się bólem, tylko tym, co będzie teraz. Jestem teraz taka jak ty. Mogę wiecznie z tobą być. Te wszystkie rzeczy - mówi, a ja wzruszam ramionami.

- Nie masz pojęcia jak bardzo bolało, kiedy widziałem cię leżącą tu na ziemi. Myślałem, że nigdy więcej się nie obudzisz - mówię, a jej uśmiech znika.

- Widziałam wszystko, co się działo. Po tym jak zemdlałam, nadal widziałam każdą rzecz, którą robiłeś. Nie wiem jak, ale widziałam to z innej perspektywy. Widziałam Aidena i to jak odciągnął cię ode mnie - mówi, a ja wzdycham.

- Myślałem, że pozwolił ci umrzeć - mówię jej, a ona wzrusza ramionami.

- Chciał, ale nie mógł zostawić cię tu zapłakanego - chichocze, a ja uśmiecham się smutno.

- Co on zrobił, że twoje serce znowu zaczęło bić? - pytam ją zmieszany, a ona wzrusza ramionami.

- Widziałam go jak podszedł do mnie i po prostu złamał każdą kość w moim ciele, tak myślę. Nie mogłam tego dokładnie zobaczyć, ponieważ przemieszczał się zbyt szybko. Ostatnią rzeczą, którą widziałam było to jak mnie tu gryzł. To bardzo bolało i zaczęłam krzyczeć - mówi, gdy pokazuje na swoje serce.

- To wszystko stało się, zanim mój wzrok całkiem zniknął - mówi, a ja wstaję.

Nie jestem teraz w stanie wystarczająco podziękować Aidenowi. Uratował jej życie, dosłownie. Prawdopodobnie będzie miał przez to duże kłopoty, bo oni chcieli jedynie martwej Jaylynn, a nie żywej jako wampira.

- Chodź ze mną, wracamy do twojego domu? - pytam, a ona przytakuje. Wyciągam moją dłoń, a ona ją chwyta. Podnoszę ją, a ona od razu wpada na mnie przez moją siłę. Widzę jak przełyka ślinę, prawdopodobnie dlatego, że wpadła na moją nagą klatkę piersiową.

Chichoczę z jej miny i idziemy w kierunku jej domu, ręka w rękę. Nie mógłbym być teraz bardziej szczęśliwy.

- Chcesz przetestować swoją szybkość? - pytam Jaylynn, od razu gdy mijamy olbrzymie drzewo.

- Co masz na myśli? - pyta, a ja się uśmiecham.

- Po prostu biegnij za mną - mówię jej i zaczynam biec. Naśladuje mnie i słyszę jak przeklina pod nosem.

Nie mam pojęcia, jak szybko teraz biegniemy, ale jeśli jedno z nas straci koncentrację, rozbijemy się o drzewo.

- Czekaj! Nie tak szybko, przewrócę się! - krzyczy za mną Jaylynn. Śmieję się, gdy zwalniam, pozwalając jej się dogonić.

- Jak możemy tak szybko biegać i się nie męczyć? Nigdy nie biegałam bez wcześniejszego zmęczenia - krzyczy, a ja się śmieję.

- Po jakimś czasie się zmęczysz, tylko nie tak szybko - mówię jej, a ona się uśmiecha.

- To wspaniale - mówi, gdy znowu zaczynamy iść. Chwyta moją dłoń i uśmiecha się, gdy podnoszę wzrok z naszych złączonych dłoni na nią.

Nic na to nie poradzę, ale nachylam się i napieram na jej usta. Znowu wszystko jest dobrze. Za wszystko dziękuję mojemu bratu, o którym myślałem tylko, że chciał mnie zniszczyć. Nie zgadłem, prawda?

Jay owija ramiona wokół mojej szyi, a ja przyciągam ją bliżej rękoma owiniętymi wokół jej talii.

Ta chwila nie mogłaby być bardziej perfekcyjna.

Gdy odsuwamy się od siebie, znowu myślę o moim bracie. Ocalił Jaylynn, ale to nie znaczy, że wszystko się skończyło. Wszystko dopiero się zaczyna.

Nic nie jest idealne.

______

Kto się cieszy, że Jaylynn żyje? Wiem, że wszyscy, hah

Nie pytajcie mnie, kiedy będzie następny rozdział, bo podejrzewam, że dopiero za 3-4 tygodnie. Zaczęłam ferie, a to równa się z tym, że jadę do domu i chcę spędzić te 2 tygodnie z rodziną, a nie siedzieć i tłumaczyć.

Mam nadzieję, że wytrzymacie 😄

Pokračovať v čítaní

You'll Also Like

12.6K 1.1K 22
Wielka przygoda z dramą w tle. Charlie, uczestniczka z Polski, wchodzi w świat Eurowizji z przytupem. Jest pewna siebie, ciesząc się z tego wielkiego...
72.2K 3.7K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
62.3K 2.1K 122
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
32.7K 2.3K 7
Pełny tytuł: Bo nawet kiedy odejdziesz, Twoje serce będzie należeć do mnie. Lucjusz Malfoy kilkanaście lat temu złożył Wieczystą Przysięgę, że jego s...