Chapter 59

1.2K 96 9
                                    

Jaylynn's P.O.V.:


- Justin! - krzyczę, kolana się pode mną uginają, sprawiając, że upadam na błotnistą ziemię. Widok od razu przesłaniają mi łzy.

- Zróbcie coś, on nadal tam jest! - wrzeszczę, ale wydaje się, że nikt nie przejmuje się moim wybuchem.

Odwracam się za siebie i od razu zauważam pozbawione życia ciała wpatrujące się za mnie.

- Aiden? - pytam, ale nie odpowiada. To nie może być prawda. Wszyscy gapią się przed siebie, ich twarze są pozbawione jakiegokolwiek wyrazu. Tak jakby byli martwi, ale ich oczy nadal są otwarte. To straszne.

- Halo? - pytam, próbując zwrócić ich uwagę, podczas gdy oni nadal patrzą za mnie. Ocieram łzy z moich oczu, żeby lepiej widzieć, obraz nie zmienia się za bardzo.

- Austin? - pytam, gdy zauważam, że leży na ziemi, z głową zwróconą w moją stronę i pustym wyrazem twarzy. Nie słyszy mnie.

Czy mnie widzi? Nie wiem.

- Co to jest?! - krzyczę, w sumie do nikogo.

- Pomocy! Ktokolwiek! - krzyczę, nawet jeśli wiem, że to nie ma sensu.

Jestem całkowicie sama. Moi przyjaciele wydają się być w innym świecie, a Justin nadal jest w tym płonącym domu. Teraz nawet nie można nazwać tego domem.

Nagle niebo zmienia się z krystalicznie niebieskiego w stalowoszare. Jedyne co widzę przez drzewa, to chmury.

To nawet lepiej, krople deszczu zaczynają spadać z nieba, mieszając się z moimi łzami.

Justin nie może być martwy. Po pierwsze, to niemożliwe, dopóki nie zabije go inny wampir. I z łatwością, w jednej chwili, może przenieść się w inne miejsce. Może łatwo zniknąć, ale dlaczego w takim razie go tu nie ma?

Dlaczego jestem sama, mimo że jestem otoczona przez 4 ludzi.

Tak jakby życie opuściło ich ciała. To dziwne i straszne. Wszyscy się na mnie gapią, ale wiem ,że mnie nie widzą.

- Jesteś zupełnie sama? - słyszę nagle czyjś głos, ale nie wiem, skąd dochodzi.

Ten głos rozchodzi się echem, tak jakby nie był prawdziwy, ale odzywał się tylko w mojej głowie.

Tak jakby ktoś był w mojej głowie. Zakrywam uszy, ale słyszę jedynie śmiech.

- Gdybyś zastanawiała się, gdzie jest twój luby, to wiedz, że nie żyje - śmieje się ten ktoś. Nie rozpoznaje głosu, ponieważ nawet nie słyszę go wyraźnie. Głos zmienia się razem ze słowami, które wypowiada.

- Nie, zamknij się! - krzyczę, ale głos tak jakby tylko się ze mnie śmiał.

Rozglądam się wokół i szukam osoby, która by tu była i się śmiała. Ale nikogo wokół nie ma.

Patrzę w lewo i prawo i czuję jakbym oszalała.

Jedyną rzecz, którą widzę to mój własny bieg. I dokładnie to robię. Biegnę i biegnę, głębiej w las.

- Przez te kilka dni, kiedy mogłem cię poznać zacząłem cię lubić, a Justin w pewien sposób uświadamiał mnie, że nigdy nie mógłbym cię mieć - nagle głos Caluma wypełnia moje uszy, podczas gdy ja biegnę dalej i dalej przez las.

- Calum? - mówię, gdy rozglądam się wokół, zdezorientowana tym wszystkim, co się dzieje. Jednak nie widzę Caluma, więc nadal biegnę. Z dala od tego wszystkiego. Próbuję.

Blood // JB [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz