Chapter 51

1.6K 128 13
                                    

Jaylynn's P.O.V.:

Nie wiem, co robić. Louis, Rose, Alicia i Austin wariują, bo nie mają pojęcia, co się dzieje.

Justin wyłamał drzwi, ale Alexa nie pozwoliła moim przyjaciołom wyjść. Sprawiła, że stoją w miejscu w jakiś określony sposób, którego nie rozumiem.

Tak jakby bali się przejść przez drzwi. Jakby coś tam było.

- Wrócę. Zapomniałam coś zrobić. Calum, nie pozwól im uciec albo będziesz martwy - odzywa się nagle Alexa, a ja marszczę brwi. Zapomniała coś zrobić?

- Powiedziałem ci, żeby dzisiaj nie przychodzili! - nagle krzyczy na mnie Calum, a ja jestem zaskoczona. Co w niego wstąpiło?

Najpierw udaje, że się ze mną przyjaźni, a potem martwi się o tę czwórkę ludzi, którzy umierają teraz w środku.

- Nawet nie zaczynaj. Ty kłamco! - krzyczę na niego, gdy łzy już wydają się spływać po mojej twarzy.

Podchodzę do Rose, ale ona od razu odsuwa się ode mnie.

- Rose! Nic ci nie zrobię! - mówię jej, ale ona zaczyna płakać jeszcze bardziej niż już to robiła.

Nagle z jej twarzy znika jakikolwiek wyraz. Patrzy się obojętnie przed siebie, a ja marszczę brwi. Spoglądam na pozostałą trójkę, a oni robią dokładnie to samo. Po prostu gapią się przed siebie, nie ruszając żadnym mięśniem.

- Co ona im zrobiła?! - głoś Justina nagle roznosi się echem po pokoju, a ja biegnę do nich.

- Louis? - próbuję zwrócić jego uwagę, gdy macham mu dłonią przed twarzą, ale on nawet nie mruga.

- Nie wiem, ale musicie się stąd wynosić - słyszę mamrot Calum za sobą.

Odwracam się do niego i piorunuję go wzrokiem. Chciałabym zadać mu też ból, bo to byłoby teraz bardzo pożyteczne.

Ale nie potrzebuję tego, kiedy mam Justina.

Calum w ciągu dwóch sekund jest przyciśnięty do ściany, a Justin pokazuje mu kły.

- Jak mamy się stąd wynieść? - słyszę, jak Justin syczy w twarz Caluma, podczas gdy on tylko jęczy.

- Nie wiem - w końcu odpowiada tak, jakby walczył o oddech, mimo że Justin nie robi nic, oprócz trzymania go za koszulkę.

Justin chce walczyć z Calumem, ale jest za późno, kiedy zostaje rzucony na przeciwną ścianę.

Słyszę jęk Justina i patrzę, kto go odepchnął.

Nigdy wcześniej go nie widziałam. To chłopak, mniej więcej w wieku Caluma. Nie wiem. Ma brudne, brązowe włosy i kolczyk w wardze. Jego ubrania są czarne i można by powiedzieć, że jest emo, ale ma narysowany kwiat na swojej podkoszulce.

- Co ty, do kurwy, robisz? - chłopak pluje na Caluma, podczas gdy Calum tylko osuwa się na podłogę. Jest słaby.

- Alexa powiedziała ci, żebyś ich tu trzymał! Powinieneś być wdzięczy, że tu jestem, inaczej byłbyś martwy, gdy wróci - piorunuje Caluma wzrokiem, a potem podchodzi do Justina.

- Justin, długo się nie widzieliśmy - uśmiecha się złośliwie do Justina, a on tylko jęczy.

Od razu działam i leczę Justina. Ten chłopak wygląda na niebezpiecznego. Ma drobne ciało i wygląda tak niewinnie i słabo jak Calum, ale to odepchnięcie Justina udowadnia coś innego. Ten chłopak jest silny.

Chłopak idzie dalej i próbuje dosięgnąć Justina, ale w jakiś sposób Rose siada. Jednak nie podchodzi do niej, po prostu odpycha ją na bok, a jej głowa z dużą siłą uderza o stół.

- Rose! - krzyczę i od razu czołgam się do niej.

Nagle chłopak zwraca na mnie uwagę. Jednak ignoruję to. Zaczynam uzdrawiać ranę na głowie Rose, ale nie mam czasu całkowicie jej uzdrowić, bo zostaję rzucona przez pokój.

Od razu wstaję i patrzę na chłopaka, który odciągnął mnie od Rose.

- Miło cię w końcu poznać, tą, która wszystko zniszczyła - odzywa się chłopak, patrząc na mnie.

- Z łatwością mógłbym cię teraz zabić, ale wtedy Alexa zrobiłaby to samo ze mną, więc po prostu poczekam - śmieje się, a ja się nie wzdrygam.

- Czy nie jest ci ciężko oglądać twoich przyjaciół w takim stanie? - pyta, gdy pokazuje na cztery bezwładne ciała, leżące na podłodze, po prostu gapiące się przed siebie.

- Nie mogą się ruszać, nie mogą mówić... - mówi z westchnięciem i nagle złośliwie się uśmiecha.

- Kiepsko, że mogą słyszeć, widzieć i czuć - śmieje się, w zasadzie rozcina policzek Alicii swoimi paznokciami.

Sapię i chcę podbiec do niej, ale Justin mnie powstrzymuje. Ściska moje ramię, a ja chcę się uwolnić, ale wiem, że powinnam zostać tam, gdzie jestem.

- Oh, kochanie, nie zawaham się ich zabić, jeśli się nad tym zastanawiasz - oznajmia, gdy zlizuje krew Alicii ze swoich palców.

- Niezła - słyszę, jak mamrocze, gdy patrzy na Alicię.

- Zostaw ją w spokoju - łkam, ale chłopak tylko się śmieje.

- Po tym jak z nią skończę, nie będziesz w stanie jej pomóc, ale tak, ja będę - śmieje się chłopak, a ja spoglądam na Justina, widząc, że piorunuje chłopaka wzrokiem.

Nagle odnoszę wrażenie, jakby ktoś zapalił światła.

Słyszę głośny krzyk i od razu wiem, że to Alicia.

- Alicia! - krzyczę w kierunku, w którym sekundę temu była.

Światło nagle znowu się zapala, ale mój najgorszy koszmar się spełnia, Alicia zniknęła.

Rozglądam się po całym pokoju, ale zauważam tylko 3 ludzi nadal leżących w tej samej pozycji. Nadal patrzących prosto przed siebie.

Alexa też wróciła, ale chłopak i Alicia zniknęli.

- Mam nadzieję, że się z nią pożegnaliście. Już jej nie zobaczycie - śmieje się Alexa, a ja zaczynam krzyczeć. Nie mogą jej zamordować. Po prostu nie mogą.

Blood // JB [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz