Do końca twoich dni

By 1Alessa

11.1K 1K 156

Pierwszy rozdział został dodany 09.07.2015 r. Ostatni rozdział został dodany 06.08.2016 r. Dwóch przyjaciół z... More

Informacja
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
DODATEK DO ROZDZIAŁU 7 - PIERWOTNY POMYSŁ
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19 część 1
Rozdział 19 część 2
Rozdział 20
Rozdział 21 - Ostatni

Rozdział 13

440 33 5
By 1Alessa

Najszybciej jak mogliśmy, wstaliśmy i zaczęliśmy się ubierać. Nie zwracaliśmy nawet uwagi na to co bierzemy. Na szczęście byliśmy mniej więcej tego samego wzrostu. Jako, że ja ogarnąłem się pierwszy, pobiegłem do drzwi, jednak zanim do nich dotarłem, rozległ się huk i usłyszałem:

-Na ziemię!

-Zostałem popchnięty na podłogę, następnie okrążyło mnie kilku ludzi ubranych na czarno z bronią w ręku, a inni rozbiegli się po moim mieszkaniu.

-Co tu się do cholery dzieje?! - krzyknąłem, lecz nie wstawałem.

-Zamknij się Tarczyk! - wrzasnął jeden z nich.

-Jaki kurwa Tarczyk?! Gwiazdowski, kurwa! Jestem Artur Gwiazdowski! - nastała cisza, więc wstałem. - Czy wyglądam jak jakiś jebany Tarczyk?

Po chwili wróciła reszta trzymając za ręce Krzyśka. On również był zły. Wszyscy patrzyli się to na mnie, to na mojego kochanka. W końcu jeden z nich wyciągnął jakieś zdjęcie.

-Cholera... Przepraszamy państwa... - odezwał się któryś z facetów. - Nastąpiła pewna pomyłka...

-Myślicie, że walone przepraszam wystarczy?! Przyszliście tu w środku nocy, wyjebaliście mi drzwi i mówicie PRZEPRASZAM?!

-Artur spokojnie. - położył mi na ramieniu dłoń, Krzychu. - Jeżeli to już wszystko to do widzenia.

Mężczyźni wyszli bez żadnego oporu. Na całe szczęście on zachował zimną krew. Byłem mu wdzięczny za to, bo ja bym się na nich po prostu rzucił. Odetchnąłem i spojrzałem na wejście. Futryny wyszły trochę ze ściany, a drzwi zostały wyłamane z zawiasów. Wtedy zobaczyłem sąsiadów na klatce, dlatego poszedłem do nich by im wszystko wytłumaczyć.

Później białowłosy pomógł zrobić mi coś z wejściem, a dokładnie postawić wywaloną dechę by na jakiś czas, czyli aż nie kupię nowych drzwi, to funkcjonowało. Chłopak został ze mną, ale zasnął na kanapie, a ja siedziałem w ciszy.

Po ósmej zrobiłem śniadanie. Co prawda obudziłem przy tym mego towarzysza, bo spadłą mi szklanka i rozbiła się. Trochę ze sobą rozmawialiśmy, lecz po godzinie chłopak poszedł do siebie w celu odświeżenia się, by pojechać ze mną do adwokata. Prawdę mówiąc chciał mnie do tego zniechęcić, nie podając powodów, ale ja się uparłem.

Po dwunastej byliśmy już w mieszkaniu mojego dobrego znajomego z akademika. Od razu zgodził się pomóc mi prawnie. Następne dwie godziny spędziłem na rozmowie o tym co mogę zrobić i w czym pomoże mi Karol, bo tak miał na imię mój kolega. Napisał potrzebne dokumenty i na tym skończyło się nasze spotkanie. W jakimś stopniu usatysfakcjonowany wróciłem do domu. Położyłem się w sypialni i zasnąłem.

Obudził mnie telefon, a dokładnie ojciec. Na początku zignorowałem to, bo byłem za bardzo zmęczony, jednak on dzwonił, i dzwonił, i dzwonił, aż w końcu się wkurzyłem.

-Halo? - odezwałem się przecierając twarz dłonią.

-Po co tobie jest telefon, że się spytam?! Już z matką myśleliśmy, że coś ci się stało!

-Oj, przepraszam. Jestem zmęczony, wiesz praca, a w weekend chce się trochę odstresować.

-Rozumiem, jednak mam nadzieję, że pamiętasz o tym co mówiła ci matka. - cholera...

-Tak, tak pamiętam.

Rozmowa jeszcze chwilę się ciągnęła, a ja coraz bardziej stresowałem. Za tydzień miałem przyprowadzić swoją dziewczynę, której nie mam, ale mama zażądała, że muszę się ustatkować. Dlatego nie pozostało mi nic innego, niż poproszenie o pomoc pewnej osoby...

Wyszedłem z mieszkania i poszedłem na górę. Tam zapukałem do drzwi Krzysztofa. Po chwili otworzył mi on, będąc ubrany w kuchenny fartuszek. Wszedłem do środka i otoczyła mnie woń naleśników. Białowłosy zaprowadził mnie do kuchni, bo musiał pilnować, by nic mu się nie spaliło.

-Krzysiek... Ja wiem, że ty dla mnie bardzo dużo zrobiłeś... Ale mam jeszcze jedną prośbę. - odezwałem się.

-W sumie to ja też, lecz wal pierwszy.

-Moja matka zażądała bym za tydzień przyprowadził dziewczynę... - chłopak zaśmiał się, a ja spojrzałem na niego zdziwiony.

-Zadziwiające, bo moja tak samo... - tym razem poważnie spojrzał na mnie. - Myślisz, że to będzie wspólna kolacja?

-Chyba tak... Więc zostaniesz moim... em... - te słowo jakoś nie chciało mi przejść przez gardło.

-Chłopakiem? Oczywiście. - uśmiechnął się figlarnie i zbliżył do mnie.

Po chwili nasz usta były ze sobą złączone, mój partner od razu przejął inicjatywę. Mam wrażenie, że przez to wszystko zostanę gejem...

-Dlaczego jesteś taki spięty? Przecież dzisiejszej nocy robiliśmy bardziej nieprzyzwoite rzeczy. - odsunął się ode mnie i wrócił do naleśników.

Poczułem ja na moje policzki skrada się ten zdradziecki rumieniec. Mamusia dostanie zwału jak się dowie. Zostałem u Krzyśka jeszcze godzinę, bo uparł się bym zjadł z nim obiad. Przyznaję, że rękę do gotowania to on ma. Przez ten jakże krótki czas odkryłem, iż mój chłopak jest strasznym zbereźnikiem.

Kolejny tydzień minął stosunkowo spokojnie. Dostałem kilka informacji od Karola odnośnie sprawy. Skontaktowałem się również z ubezpieczycielem i wymieniłem drzwi. Niestety szybko przyszła niedziela, a z nią rodzinny obiad.

Od godziny szykowałem się do tego pierdzielonego spotkania. Nie dość, że będzie tam moja matka, ale także rodzice Krzyśka. Czyli wychodzi na to, że mieliśmy rację. Co do ubioru, postawiłem na białą koszulę, czarne spodnie i tego samego koloru buty oraz muszka. Ułożyłem jako tako włosy i użyłem najlepszego perfum jakiego mam. Trzeba się jakoś pokazać. Po trzynastej rozległo się pukanie, to on.

-Cześć, gotowy? - odezwał się wchodząc do środka. Był ubrany w białą koszulę, granatowe spodnie, marynarkę i buty.

-Hej... Fizycznie tak, gorzej psychicznie.

-Damy radę. Zresztą będą tam osoby które znamy od dziecka. - w odpowiedzi tylko westchnąłem.

Na miejsce dotarliśmy trochę przed czasem. Zdążyliśmy nawet wstąpić do kwiaciarni po dwa bukiety i monopolowego po dwie Whiskey, które włożyliśmy do ozdobnych toreb. Zadzwoniłem do drzwi mych rodziców i po chwili otworzyła nam Zuza. Przywitaliśmy się z nią i powiedziałem by zwołała wszystkich dorosłych do salonu. Tak też zrobiła.

-Mamo, tato. - powiedziałem wraz z Krzyśkiem. - Poznajcie mojego chłopaka.

Twarze moich rodziców, matki oraz ojczyma Krzysztofa przybrały zdziwienie. Staliśmy w ciszy przez kilka minut, słychać było tylko moją siostrę i brata mego chłopaka w sąsiednim pomieszczeniu.

-Tak więc... Witaj w rodzinie Krzysztofie. - pierwszy z szoku otrząsał się mój ojciec.

Białowłosy uśmiechnął się i podszedł do mych starszych, wręczając im podarunki. Zaś na moją szyję rzuciła się ciocia Ewa. Wręczyłem jej bukiet, a jej mężowi butelkę rudego trunku.

Gdy rozeszliśmy się na chwilę, poszedłem z Krzyśkiem do mojego starego pokoju. Opadłem tam na łóżko i głośno westchnąłem. Obok mnie położył się chłopak.

-Widzisz, nie było tak strasznie. - szepnął mi do ucha przegryzając jego płatek. - Zresztą jak już zostałem zaakceptowany przez państwa starszych Gwiazdowskich, to może przedłużymy nasz związek?

Spojrzałem się na niego i uśmiechnąłem. Właśnie zgodziłem się na związek z facetem. Zajebiście. Chociaż czy ja przypadkiem czegoś do niego nie czuję? Cholera jasna.

-Chodź, bo jeszcze pomyślą, że robimy jakieś zbereźne rzeczy. - zaśmiał się.

-Nie mam nic przeciwko. - nachyliłem się i wpiłem w jego usta.

Po zjedzeniu posiłku zaczęliśmy wszyscy rozmawiać o wielu rzeczach. Jednak odczuwałem ze strony mojej matki zawód. Miała nadzieję, że przyprowadzę dziewczynę. Cóż musi się pogodzić z tym, iż jej syn jest biseksualistą, bo gejem się jeszcze nie czuję.

Około godziny dwudziestej pierwszej postanowiliśmy razem z białowłosym opuścić starsze towarzystwo, któremu zebrało się na wspomnienia. Pożegnaliśmy się więc ze wszystkimi i wyszliśmy. Następnie wyruszyliśmy samochodem w drogę powrotną.

-Krzysiek, mogę zadać ci pytanie? - odezwałem się patrząc na drogę.

-Jasne.

-Czy ty mnie... No wiesz... Kochasz?

-Widzę, że się zorientowałeś. - powiedział po chwilowej ciszy. - Tak, od dawna. Zdałem sobie z tego sprawę w wieku trzynastu lat. Dlatego z nikim nie wytrzymałem więcej niż dwa miesiące.

-O matko... - szepnąłem zdziwiony.

Żaden z nas więcej się nie odezwał. Ja musiałem najpierw uporządkować myśli i opanować emocje. Prawdę mówiąc od momentu z przeprowadzką do Draco zacząłem myśleć o nim trochę inaczej. Miałem co do jego osoby inne poglądy. Cholera, czyli ja w nim też i się nie zorientowałem...

Będąc już na parkingu oboje wysiedliśmy i skierowaliśmy się do wejścia, do klatki. Cały czas trwała między nami cisza, którą przerwał białowłosy.

-Artur, jeżeli ty... - wiedziałem co chciał powiedzieć więc mu przerwałem.

-Oj, cicho bądź. - przybliżyłem się do niego i ująłem jego twarz w dłonie.

Nasze wargi złączyły się w gorącym pocałunku. Uległ mi przez co wtargnąłem językiem do jego ust i pieściłem podniebienie. Gdy zabrakło nam powietrza, odsunęliśmy się od siebie.

-Kocham cię Artur.

-----------------------
Tak w końcu się zebrałam i przepisałam. Mam nadzieje, że jakoś to wyszło...

Continue Reading

You'll Also Like

1.4M 31.5K 33
Veronica i David od zawsze przepełniali się nienawiścią. Odkąd tylko pamiętali próbowali trzymać się od siebie z daleka, ponieważ próby jakiegokolwie...
1.5M 72.2K 40
"-Czemu mi nie powiedziałaś! - krzyknął ze złością i ze łzami w oczach. -A co miałam ci powiedzieć? "Cześć, jestem Ruby i umieram"? - zaśmiałam się i...
1.3M 33.3K 53
Mila Taylor to 17 letnia dziewczyna. Przeprowadza sie do starszego brata po śmierci rodziców w wypadku samochodowym. Wyścigi, adrenalina, strach to j...
564K 15.7K 56
,,𝐏𝐫𝐚𝐰𝐝𝐚̨ 𝐛𝐲ł𝐨 𝐭𝐨, 𝐳̇𝐞 𝐛𝐲𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞. 𝐃𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞 𝐬𝐳𝐮𝐤𝐚�...