ʀɪᴅᴅʟᴇ ᴏғ ᴅᴇᴀᴛʜ. szepty czarn...

By VEDINpl

5.2K 455 531

Znika najmłodsza siostra ze znanego rodzeństwa Barboleta da Silva. Gdy policja rozkłada ręce w sprawie, jeden... More

PRZED PRZECZYTANIEM
DEDYKACJA
PROLOG
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21
ROZDZIAŁ 22
ROZDZIAŁ 23
ROZDZIAŁ 24
ROZDZIAŁ 25
ROZDZIAŁ 26
ROZDZIAŁ 27

ROZDZIAŁ 17

142 16 38
By VEDINpl

witam witam. następny rozdziału tak gdzieś w okolicach wtorku/srody, a dzisiaj... hm, będzie fajnie hihi

wiecie, co robić <33
Tt: #czarnemotylewattpl
_____

AMARA

Ubrana już w ciemnoczerwony sweterek z odkrytymi ramionami i czarną, dżinsową spódnicę, wsunęłam stopy w buty. Wtedy też ktoś zapukał mi do drzwi. Gdy odpowiedziałam "proszę", Preto wszedł do środka. Wyprostowałam się i uśmiechnęłam w jego stronę.

— Chodź na śniada–

— Zamknij drzwi — wyszeptałam, wchodząc mu w słowo.

Mężczyzna od razu spoważniał, widząc mój podekscytowany uśmiech. Zrobił tak, jak mu powiedziałam, po czym do mnie podszedł. Będąc zadowolona z siebie, znów czułam, jakbym miała odruch go pocałować w emocjach. Tak samo, jak wtedy. A obawiałam się, żeby Szpieg mógłby zrozumieć to w zły sposób.

Dlatego też się opanowałam i w podskokach niemal podbiegłam do komody. Pochwyciłam grzebień. Odwróciłam się w stronę Preto, wysuwając przedmiot w jego stronę. Barboleta przyjął go, teraz rozumiejąc. Znalazłam grzebień, o który chodziło Negricie w zagadce z zegara.

— Chwyć jedną ręką za jedną końcówkę, a drugą za drugą. — Zrobił tak, jak powiedziałam. — A teraz pociągnij.

I wtedy grzebień się otwarł. Rozsunął się na dwie części. W grzebieniu ukryty był nożyk, a wbita na niego była złożona kartka. Preto otwarł szeroko oczy, a następnie delikatnie, powoli zdjął z ostrza kawałek papieru. Rozłożył go i przeczytał na głos.

Szukaj ich tam. I numer telefonu do jakiejś Lisy. — Uniósł wzrok na mnie. — Dobra, czyli mamy grzebień z zagadki. A teraz, o co chodzi z tą Lisą i kogo mamy szukać?

— Jej znajomych — odpowiedziałam, będąc z siebie dumna. — W kalendarzu na lodówce w sekretnym mieszkaniu Negrity, była notatka o imprezie u Lisy. I zakładam, że znajdziemy tam znajomych Negrity. Możliwe, że znajdziemy tam też tego tajemniczego chłopaka twojej siostry.

Preto pokiwał głową i uśmiechnął się szeroko, wyczuwając w moich słowach sens. Mieliśmy kolejny trop. Następna poszlaka, dzięki której zbliżaliśmy się do prawdy.

ཐིཋྀ

Zajadałam się pão de queijo, czyli brazylijskie bułeczki serowe. Obawiałam się, że ta bułka serowa, będąca popularnym śniadaniem w Brazylii, była akurat kupna. A przynajmniej nie były pieczone według tradycyjnego brazylijskiego przepisu, wywodzącego się ze stanu Minas Gerais. Wiedziałam, gdyż moja mama mnie uczyła jak piec te bułeczki.

Poza tym smakowały tak... sklepowo.

— Jak ci smakuje, A? — zagadał Carbonel, sam zajadający się Misto Quente, czyli najprostszą kanapką z serem i szynką serwowaną na ciepło.

Uśmiechnęłam się wymuszenie, ale jednocześnie na tyle naturalnie, żeby reszta jego braci nabrała się na to.

— Bardzo dobre. — Pokiwałam głową.

— A jak ci się spało?

— Fajnie.

— To dobrze, bo ja nie mogłem spać przez szczury w graciarni — marudził Ebenézer, jedząc to samo co ja. — Żeby te małe gryzonie nie wylazły, zamknąłem drzwi.

Oh, no i teraz się wyjaśniło. Jednak nie zostaliśmy zamknięci w graciarni z Preto celowo. Mimo wszystko Ebenézer napędził nam stracha. Plus, przez tego młodego zniszczyłam Preto jego broszkę.

Skończywszy jeść pão de queijo, oparłam się plecami o krzesło. Zacisnęłam szczękę, żeby się nie skrzywić. Wyprostowałam się z powrotem, czując, jak siniak pulsuje mi bólem. Ten powalony zegar, naprawdę musiał mnie poobijać. Może nawet nie zegar. To przez tego jeszcze bardziej powalonego Escuro.

Sądziłam, że ból przejdzie, jednak to się nie stało. Obawiałam się, iż zaraz w oczach staną mi łzy. W gardle miałam chęć stęknięcia. Westchnęłam cicho, po czym powoli wstałam od stołu, zwracając na siebie uwagę reszty.

— Zaraz wrócę — spróbowałam powiedzieć jak najbardziej normalnie.

Wyszłam z jadalni i poszłam do łazienki na parterze. Podeszłam do lustra, po czym ściągnęłam sweter. Spojrzałam w odbiciu na swoje plecy. Skrzywiłam się na widok wielkiego fioletowo-zielonego siniaka oraz kilku krwistych zadrapań.

— Cholibka — wymamrotałam, przyglądając się z każdej strony swoim plecom w lustrze.

Escuro naprawdę mocno mnie popchnął, cholibka. Gdybym tylko się obroniła... Ale nie mogłam. Musiałam wpaść na ten zegar. A jednak gdybym mogła, to uniknęłabym jego popchnięcia, a następnie chętnie przywaliła mu w tę głupią facjatę.

— To przez Escuro, prawda?

Przestraszona odwróciłam wzrok w stronę drzwi, które były uchylone. Zaraz jednak lekko się uspokoiłam, widząc, że to tylko Preto. Jednak tylko lekko, ponieważ wyraz jego twarzy z lekka mnie nawet przerażał. Oraz w sposób, w jaki patrzył na moje poobijane plecy... Ciarki mnie przechodziły. I w dodatku był tak dziwnie milczący, przez co czułam napięcie nawet w powietrzu.

— Zapłaci za to — prychnęłam pewna siebie, by przerwać jakoś te trochę niezręczną ciszę. — Na razie nie mam zamiaru mu oddawać, Ja nie będę się męczyć. Karma dopadnie jego niewdzięczny tyłek.

— W takim razie to ja będę karmą.

A po tych słowach od razu wyszedł z łazienki. Obawiałam się, co chce zrobić, bo nie podobało mi się jego zachowanie. Dlatego też z sercem w gardle założyłam prędko sweter i popędziłam w stronę w kuchni.

Zdążyłam idealnie, by zobaczyć, jak Preto wymierza cios w policzek Escuro.

ཐིཋྀ

Wybrałam na telefonie numer z karteczki. Kątem oka widziałam, jak jeszcze siedzący na fotelu kierowcy Preto masuje sobie pięść, którą oberwał jego młodszy brat. Przyłożyłam komórkę do ucha, czekając, aż niejaka Lisa odbierze. W tym czasie patrząc na swoją ulicę przez przednią szybę, chwyciłam delikatnie na oślep lekko spuchniętą dłoń Preto. Najłagodniej jak się dało, masowałam ją. Przynajmniej tak mogłam się odwdzięczyć.

Preto nic nie powiedział, po prostu pozwolił mi przesuwać palce po jego dłoni. Nie widziałam jego reakcji, gdyż nadal patrzyłam na ulicę za przednią szybą samochodu. Potrzebowałam tego, żeby móc się skupić.

— Halo? Mówi Lisa — rozległ się głos młodej kobiety w telefonie. Mogła mieć między 17 a 25 lat. Prawdopodobnie Amerykanka przez charakterystyczny akcent. Rozpoznając też spłaszczanie pewnych samogłosek, udało mi się wywnioskować, że może być z Teksasu.

— Hej, Lisa. Tu, Lavinia, koleżanka Negrity. Powiedziała, że mogę wpaść do ciebie na imprezę. — Wcześniej sprawdziłam znajomych Negrity na Facebooku. Okazało się, że obserwowała pewną dziwną osobę. Lavinia Lyra Nunes da Costa było pustym kontem, które miało sztylet na zdjęciu profilowym. Obstawiałam, że Negrita sama stworzyła ten profil, by naprowadzić nas na trop. Wnioskowałam to głównie po zdjęciu profilowym, gdyż w grzebieniu było również ostrze oraz konto nikogo więcej nie obserwowało.

— Oh, tak. Negrita dużo o tobie wspominała — zaśmiała się Lisa. Zdziwiło mnie to z lekka, gdyż nie brzmiała, jakby się przejmowała zniknięciem swojej znajomej. Ciekawe... — Akurat dobrze się składa. Jutro o 19.00. Wyślę ci adres.

— Dzięki. Potrzebuje się trochę rozerwać — udawałam, że wzdycham zmęczona.

— Nie ma sprawy. To do jutra.

Zamknęłam klapkę telefonu, po czym schowałam go do kieszeni spódnicy. Z zadowolonym uśmiechem zwróciłam wzrok ku Preto. Próbowałam ignorować to, że nadal dotykałam jego dłoni.

— Załatwione. Jutro przyjedź po mnie około siedemnastej. Pokażę ci, jak przygotowuję się do pracy w terenie, Szpiegu. — Mimo że nie musiałam, to chciałam się tym z nim podzielić. Nie miałam pojęcia dlaczego. Po prostu... Chciałam.

Preto pokiwał głową i posłał mi krótki uśmiech. Wtedy też zdecydowałam się po raz pierwszy uśmiechnąć się do niego tak normalnie. Nie wiedziałam, czy to przez to, że uderzył Escuro w moim imieniu, czy może przez naszą wymianę sekretów rodzinnych. Jednak posłałam mu jeden z tych swoich zwyczajnych uśmiechów. Nie ten sarkastyczny, czy z wyższością... Nie wiedziałam, co się zmieniło, ale wiedziałam, że to przez ten głupi bal maskowy.

I sama nie potrafiłam stwierdzić, czy to dobrze – czy może wręcz przeciwnie.

Przeraziło mnie to trochę, dlatego pomyślałam, że ucieczka będzie dobrym pomysłem. Dlatego puściłam prędko jego dłoń i pomachałam mu. Wyszłam z samochodu. Powiedziałam jeszcze na odchodne „Do jutra, Szpiegu", po czym niemal biegiem rzuciłam się w stronę drzwi mojego domu.

Gdy tylko zamknęłam je za sobą, odetchnęłam z ulgą. Przetarłam twarz dłońmi. To było głupie. Nie powinnam w ogóle jakoś się tym przejmować. Powinnam skupić się na Negricie i jej zagadkach, a nie na tym, czy czuję coś do jej brata.

Wolałam jednak wszystkiemu zaprzeczać.

Weszłam do salonu, gdzie napotkałam Caiusa. Uśmiechnęłam się na jego widok, ale kiedy uniósł na mnie swój wzrok, od razu się zaniepokoiłam. Mina brata nie podobała mi się ani trochę.

Podeszłam do niego natychmiast i usiadłam na kanapie obok. Położyłam mu dłoń na ramieniu. Nie podobało mi się jego spojrzenie. Ta mina smutnego szczeniaka, zbitego z tropu. Nie wiedziałam totalnie, co się działo. Jego zachowanie mnie przerażało. To poczucie winy wymalowane na jego twarzy...

— Co się stało? — spytałam, ale nie odpowiedział, tylko się na mnie patrzył. A ból w jego oczach niemal mnie od środka zabijał. — Caius!

On jednak bez słowa podał mi jakąś kopertę. Zmarszczyłam brwi, widząc, skąd był list. Tribunal de Justiça de São Paulo, czyli Trybunał Sprawiedliwości São Paulo, przy okazji uważany za największy sąd na świecie. Przeraziłam się, widząc wydział, z którego została wysłana koperta oraz jej zawartość. Vara da Família e Sucessões. Sąd rodzinny i spadkowy.

— Z powodu problemów z Valerio oraz ostatniego wydarzenia z Marcelo... Sąd chciałby rozważyć czy jestem odpowiednim opiekunem prawnym.

Byłam przestraszona, przerażona. Przede wszystkim zagubiona. Nie wiedziałam, o czym najpierw myśleć. Dlaczego? Dlaczego sąd się tym zainteresował? Co grozi Caiusowi? Czy straci opiekę nad rodzeństwem? Czy oboje ich stracimy? Czy Valerio i Marcelo trafią do domu dziecka? Czy...

Pytania krążyły mi w głowie i czułam, jak osuwa mi się grunt pod nogami. Wiedziałam, że panikowałam; że nie powinnam. Przecież to jeszcze nic nie znaczyło. Jednak ja jak zwykle nadinterpretowałam wszystko. Więc wszystkie możliwe scenariusze pojawiły się w mojej głowie.

Chciałam już się odezwać, zapytać, pocieszyć, cokolwiek; jednak wtedy usłyszeliśmy oboje dzwonek do drzwi. Wstałam na drżących nogach i od razu skierowałam się wysnutym kierunku. Nie wiedziałam kto to, ale chciałam jak najszybciej to załatwić, by wrócić do Caiusa.

Z zaskoczeniem odkryłam, że po drugiej stronie drzwi stał Preto. Zmarszczyłam brwi, ale zanim zdążyłam zadać pytanie, zauważyłam pudełko w jego dłoniach. Pudełko z moją sukienką z balu. Pochwyciłam je natychmiast, niemal je wyrywając mu z rąk.

— Dzięki, zapomniałam — wyrzuciłam z siebie, po czym zamknęłam drzwi. Zanim jednak się zatrzasnęły, Preto przytrzymał je nogą. Ze zmarszczonymi brwiami, przyglądał się mi podejrzliwie.

— Coś się stało? Blada jesteś — zauważył delikatnie. Powinnam się wstydzić za to, jak żałośnie musiałam wyglądać, jednak nie miałam do tego wtedy głowy.

— Wszystko w porządku — powiedziałam tak szybko, jak tylko to było możliwe. Chciałam, żeby sobie poszedł. Chciałam wrócić do Caiusa. Wtedy jednak z paniką w głosie, możliwe nawet, że desperacją, zapytałam go o coś, co wpadło mi do głowy. — Nie znasz jakiegoś prawnika czy coś? Do prawa rodzinnego? Lub cywilnego, czy jak to tam się nazywa?

— Co się stało? — Jego głos tym razem wyrażał poważne zaniepokojenie. Miałam ochotę się tam załamać.

Byłam w takiej panice, nie potrafiłam zebrać myśli. Nienawidziłam tego stanu. I prawie nigdy mi się nie zdarzał. Ostatnim razem dopadła mnie taka panika, gdy dowiedziałam się o śmierci Raula – a przedostatnim, gdy znalazłam ciało Morgany. Czyli rok oraz cztery lata temu.

Bo czułam, jakbym znów miała stracić kolejne ze swojego rodzeństwa.

Wtedy też poczułam dłonie Preto na swoich ramionach. Uniosłam na niego wzrok, a on wszedł do środka, stawiając jeden krok. Cofnęłam się przez to, a spomiędzy drżących rąk spadło mi pudełko z sukienką.

— Oddychaj. Co się stało?

— Przecież oddycham. Oddycham szybko, ale oddycham. Nie możesz mi zarzucić, że nie oddycham. Oddycham, bo inaczej bym była martwa. Lub bym była pod wodą. A jestem na lądzie i jestem żywa i oddycham. Więc oddycham. — Wyrzucałam z siebie słowa jak karabin maszynowy. Sama siebie nie poznawałam. — To znasz kogoś od prawa rodzinnego czy nie?

Preto przesunął swoje dłonie na mój kark, chwycił mnie delikatnie z obu stron, bym patrzyła na niego. Oddychał głośniej i spokojnie, miarowo, jakby mi pokazywał, jak powinnam oddychać.

— Nie baw się w nauczyciela oddechu — powiedziałam, ale w moim głosie nadal echem odbijała się panika. — Umiem oddychać. Cecha wrodzona.

— Wiem, że umiesz oddychać. — Spodziewałam się, iż przewróci na mnie oczami, ale tego nie zrobił. Powiedział to spokojnie, patrząc tymi swoimi dziwnymi, złotymi oczami w moje. — Pomyśl o tym swoim głupim kocie, tym czarnym.

— To Simba i nie jest głupi — zarzuciłam mu.

— To pomyśl o Simbie. Jakiego koloru ma sierść? Jaki kolor oczu? Co najbardziej lubi? Kiedy ostatnio byłaś z nim u weterynarza?

Nie rozumiałam sensu zadawania tych pytań, ale ulokowałam w nim swój wzrok i zaczęłam się zastanawiać. Zmrużyłam oczy, poświęcając swoje myśli w zupełności Simbie.

— Ma czarną sierść i zielone oczy. Lubi mnie wnerwiać oraz bawić się moją biżuterią, którą mi często kradnie. Najbardziej upodobał sobie moje naszyjniki — tłumaczyłam mu, skupiając się tylko i wyłącznie na nim oraz moim kocie. — Chyba ostatnio był u weta w tamtym miesiącu.

Pogłaskał krótko skórę na mojej żuchwie, po czym przesunął swoje dłonie z powrotem na moje ramiona.

— Super. A jak teraz w końcu nauczyłaś się oddychać z powrotem, to powiedz mi nareszcie, co się stało.

Dopiero wtedy zrozumiałam, co zrobił.

— Ty spryciulo — prychnęłam, będąc jednak pod wrażeniem.

Specjalnie zadał mi takie pytania, bym się zastanowiła i się uspokoiła. Tu musiałam mu przyznać punkt.

— Odsuń się od niej — rozbrzmiał za mną głos. Spojrzałam przez ramię na Caiusa.

Mój najstarszy brat wyglądał na porządnie wkurzonego. Rozumiałam go. Przed chwilą ten głupi list z sądu, a teraz jeszcze członek rodzeństwa czarnych motyli w jego domu. Dlatego by mu nie dokładać zmartwień, chwyciłam pudełko, które spadło, odłożyłam na komodę i podeszłam do niego. Byłam już spokojna. Dzięki Preto. I dzięki temu mogłam już klarownie spojrzeć na sytuację.

— On może nam pomóc. Obraca się w tym środowisku — próbowałam przekonać Caiusa. On jednak patrzył się na osobę za mną. Nie zwracał w ogóle na mnie uwagi. — Caius.

Nadal nie patrzył.

— Caius, proszę cię.

Nie spojrzał na mnie.

— Caius, nie zamykaj się w sobie, jak było po śmierci mamy — wyszeptałam niemal błagająco. Chciałam, tylko żeby na mnie spojrzał. Byłam zdesperowana, że aż chwyciłam się pamięci o mamie.

Dopiero wtedy zwrócił na mnie uwagę. Dopiero wtedy z jego twarzy zniknęła nienawiść. I dopiero wtedy mogłam spróbować go przekonać.

— Preto obraca się w środowisku adwokatów. Mógłby nam pomóc.

— A skąd pewność, że nam pomoże? — Nadal był sceptycznie nastawiony

— Bo mu ufam.

Odpowiedziałam to niemal od razu. Nie zastanawiałam się nad tym nawet. Nie musiałam. Wiedziałam to, czułam, że mogę mu zaufać. Oboje mieliśmy na siebie sporo haków. A jednak nasze sekrety nadal zostały tylko i wyłącznie między nami. Był godny zaufania. Nie był taki, za jakiego go mieli ludzi. Nie był złodziejem z rodzinnego banku. Był po prostu... Był po prostu człowiekiem, który żył w pościgu za usprawiedliwianiem swojej rodziny.

Moje słowa zszokowały Caiusa, ale zaraz to ukrył. Zmierzył wzrokiem moją twarz, po czym przeniósł spojrzenie za mnie, na Preto. Zacisnął na chwilę szczękę, ale zaraz pokiwał głową. Odetchnęłam z ulgą.

Kilka minut później siedzieliśmy w naszym salonie. Mój brat zajął miejsce na fotelu, a ja siedziałam z Preto na kanapie. Każde z nas miało przejętą minę, nawet tego nie ukrywaliśmy. Caius właśnie skończył tłumaczyć cały problem mojemu Szpiegowi.

— Sytuacja jest dość niejasna — stwierdził Preto. — Nie wiadomo, dlaczego sąd się tym tak nagle zainteresował. Zakładam, że jedynym sensownym powodem jest zawiadomienie.

— Zawiadomienie? — powtórzyłam po nim. — Że ktoś nas zgłosił?

— Najprawdopodobniej. Innego tłumaczenia nie widzę.

Przetarłam twarz dłońmi. Kto to mógł być? Ta głupia wice dyrektor, z którą miałam kosę? A może jednak jakiś policjant? Komendant?

Przysięgałam, że kolejnego dnia pojadę w każde z tych miejsc i wypytam ich od góry do dołu. Miałam zamiar prześwietlić ich tak, że wiedziałabym, o której godzinie jadł pies ich sąsiadów.

— A znasz jakiegoś prawnika z tego typu spraw? — spytał Caius, wreszcie akceptując opcję pomocy od Preto. On skupiał się na prawnym charakterze tej sprawy. A ja miałam zamiar znaleźć tego, kto złożył na nas doniesienie.

Nie stracę znów rodzeństwa.

— Mam znajomą. Jest mi winna przysługę, więc na pewno się zgodzi — zapewnił nas Preto, którego dłoń lekko głaskała moje plecy, tak że Caius tego nie widział. Starałam się ignorować jego dotyk, jednak był taki uspokajający, że nie potrafiłam.

— Jesteś pewny? — Mój brat potrzebował więcej niż 100% pewności. On chciał mieć jej 500%.

— Jestem tak pewny, jak tego, że Amara jest najlepszym detektywem w São Paulo.

Schlebiało mi to.

Gdy dogadaliśmy się z kontaktem i innymi pierdołami, Preto wyszedł. Kiedy zniknął, mój brat coś do mnie burknął, ale nie przejęłam się tym. Nie miałam mu za złe, że był teraz marudny. Miałam zamiar być dla niego wsparciem, jakim nie byłam, gdy były problemy z Raulem. Na wspomnienie młodszego brata aż poczucie winy zadrapało mnie w gardle. "Przecież przez ciebie on umarł."

Westchnęłam cicho, wyrzucając prędko te słowa z głowy. Nie chciałam w nie wierzyć. Nadal próbowałam sobie wmawiać, że to nie moja wina; że przecież i tak nie mogłam niczego zrobić.

Miałam już pójść do siebie do sypialni, jednak wtedy Caius mnie jeszcze zatrzymał. Chwycił moje ramię, więc spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami. Gdzieś obok czmychnął mój kot, gdy brat podał mi kopertę. Przyjęłam ją, oczekując wyjaśnień.

— W tym całym zamieszaniu zapomniałem. Była w skrzynce. Zaadresowana do ciebie.

Pokiwałam głową i podziękowałam mu. Wyszłam z salonu, po czym wbiegłam po schodach, za co dostałam ochrzan od Caiusa, jak zwykle. Na korytarzu na piętrze przywitałam się jeszcze z Valerio uśmiechem i mu potargałam jego czerwono-czarne loki. Wchodząc do pokoju, jak zawsze zakluczyłam drzwi.

Usiadłam na łóżku, otwierając kopertę.


V.D.I.

Continue Reading

You'll Also Like

7.8K 338 10
Strach, czy może i rodzaj przyjemności. Co było lepsze dla Harper? Emocja, która pozbawiała ją racjonalnego myślenia, czy też emocja, która dawała je...
83K 3.8K 38
Desperacja. To właśnie czuł Jayden, gdy zaczął się ostatni rok szkoły, a miłość jego życia wciąż z nim nie rozmawiała. Od trzech lat starał się zaimp...
Na Sprzedaż By Azriaxx

Mystery / Thriller

273K 6.7K 26
Miałam być jedną z tych dziewczyn, które zostaną wystawione na sprzedaż. Krótko mówiąc miałam zarabiać własnym ciałem. Jednak nawet w tamtym czasie d...
43.9K 1.6K 44
"Traitors" to opowieść o zdradzie, wybuchu namiętności, dwóch zagubionych osobach, które nie potrafią poradzić sobie ze swoimi uczuciami. Wszystko co...