ʀɪᴅᴅʟᴇ ᴏғ ᴅᴇᴀᴛʜ. szepty czarn...

By VEDINpl

3.8K 346 452

Znika najmłodsza siostra ze znanego rodzeństwa Barboleta da Silva. Gdy policja rozkłada ręce w sprawie, jeden... More

PRZED PRZECZYTANIEM
DEDYKACJA
PROLOG
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21

ROZDZIAŁ 3

163 17 22
By VEDINpl

MIŁEGO DNIA KOBIET!

wiecie, co robić

Twitter: #czarnemotylewattpl
_____

AMARA

— Nadal nie rozumiem, pani dyrektor.

Siedziałam już w gabinecie tej suki od pół godziny i nadal nie rozumiałam, z jakiej racji to Marcelo miał zostać ukarany, a nie jego rówieśnicy.

— Powiedzmy to głośno, panno Carneiro. Marcelo jest głuchy i nigdy nie da rady dostosować się społeczeństwa — powiedziała ta szuja.

— Moment, powiedzmy to głośno, pani dyrektor. A nie... pani wice dyrektor. Stoi pani właśnie po stronie sprawców, a nie ofiary. Skoro Marcelo jest prześladowany za to, jaki jest, to może jest problem w wychowaniu innych, a nie jego.

— Stoję po stronie szkoły, panno Carneiro. A Marcelo jest zagrożeniem dla swoich rówieśników i siebie.

Tymi słowami przelała szalę mojej irytacji. Wstałam gwałtownie z krzesła i trzasnęłam dłońmi w biurko. Kobieta podskoczyła na swoim obracanym krześle. Nachyliłam się tylko jej stronę, posyłając jej najbardziej nienawistne spojrzenie, jakie tylko potrafiłam.

— Marcelo nie wybrał sobie, że zostanie głuchy. I stara się dostosować do społeczeństwa. Potrafi czytać z ruchu warg, nie potrzebuje nikogo, żeby mu tłumaczył cokolwiek na migowy, ma nieskazitelne oceny, a sam pomaga jako wolontariusz. Czy naprawdę pani broni jakiś dwóch dzieciaków, którzy dosłownie zepchnęli go ze schodów?!

— To był wypadek — upierała się. — Chłopacy się gonili po korytarzu i po prostu wpadli na Marcelo. Gdyby nie był głuchy, to usłyszałby ich.

No przysięgam, że miałam ochotę jej przyłożyć.

— A gdyby oni się nie gonili jak jacyś pajace, to nic by się nie stało. Po drugie, Marcelo opowiedział całkowicie inną historie, pani wice dyrektor. Ponoć robili sobie z niego żarty, popychali i szczypali, a następnie zepchnęli go ze schodów.

— Ale mówię pani tak, jak było.

— Czyli pani oskarża go o kłamstwo?

— Tak czy siak, Marcelo nie powinien chodzić do tej szkoły. On potrzebuje szkoły specjalnej. A gdy przejdzie operację, to dopiero wtedy powinien wrócić do normalnej.

Zacisnęłam szczękę, powstrzymując się od uderzenia jej. Dłonie mnie świerzbiły, żeby poprawić jej ten krzywy nos. Mimo wszystko tego nie zrobiłam. Nie miałam żadnego prawa tego zrobić. Niestety.

Dlatego skorzystałam tylko z szantażu. Pf, tak jakby to też było w zupełności legalne.

— Jeśli jeszcze raz Marcelo zostanie oskarżony w podobnej sytuacji, to przysięgam pani, że znajdę każdy zapyziony brud w tej szkole. Wyciągnę każdy możliwy przekręt, a wie pani, iż jestem w tym naprawdę dobra.

Kobieta przełknęła ślinę. Przez sekundę na jej twarzy zauważyłam przerażenie. Zaraz jednak się opanowała, ale było już za późno. Miała coś na sumieniu. Inaczej by się aż tak nie przeraziła. Jej blada twarz ją zdradziła.

— Jeśli do jutra prześladowcy Marcelo nie zostaną ukarani, to zobaczy pani swoje brudy w czwartkowej brazylijskie gazecie — wyszeptałam, po czym po prostu wyszłam z jej gabinetu. Trzasnęłam trochę drzwiami, żeby wyjść z hukiem.

W sekretariacie siedział na krześle Marcelo. Machał nogami niezrażony, wpatrując się w podłogę. Dopiero po chwili wyczuł na sobie moje spojrzenie. Uniósł głowę, spojrzał na mnie i się uśmiechnął.

Skrzywiłam się, widząc siniaka na ręcę oraz rozcięty łuk brwiowy. Bolało mnie, że oberwał za nic. A to jak niewinnie się do mnie uśmiechał, rozwaliło mnie jeszcze bardziej. Jednak odwzajemniłam jego uśmiech.

Jak się czujesz? — zamigałam, podchodząc bliżej.

Trochę boli mnie łokieć, ale tak jest okej — odpowiedział z uśmiechem.

Akurat z całej rodziny on najmniej zasługiwał na to wszystko.

Zadzwonił dzwonek na przerwę. Za drzwiami usłyszałam tłum dzieciaków, wychodzących z sal na korytarz. Wtedy też wpadłam na pomysł. Uśmiechnęłam się zadowolona, po czym z powrotem spojrzałam na Marcelo.

— Teraz jest przerwa. Pokażesz mi, którzy chłopcy cię zepchnęli ze schodów? — zapytałam go, przez co popatrzył na mnie niepewnie.

— Okej.

Gdy wyszliśmy ze sekretariatu, od razu uderzył we mnie hałas. W tamtym momencie byłam wdzięczna, że skończyłam szkołę. Piski tych niewychowanych dzieciaków przyprawiały mnie o ból głowy. Jednak przestałam o tym myśleć, kiedy Marcelo chwycił moją dłoń. Spojrzałam na niego z góry, a on wskazał mi na miejsce pod schodami.

— No chyba sobie ze mnie żartujecie — westchnęłam i natychmiast ruszyłam w tamto miejsce.

Pod schodami było ciasno i ciemno, więc też zrozumiałam, dlaczego wybrał sobie to miejsce. Stanęłam za całą ich czwórką. Odchrząknęłam, czekając, aż zwrócę na mnie swoją uwagę.

Wtedy też Valerio ze swoim kolegą odwrócili się w moją stronę. Młody przełknął ślinę i nagle zmienił całą swoją postawę.

— Oh, Amara — zaczął niezręcznie. — My tylko gadamy tu z młodszymi kolegami. — Objął ramieniem przerażonego rówieśnika Marcelo.

— Nie jestem głupia. Wiem, że to oni zepchnęli Marcelo ze schodów. Jednak wy nie macie żadnego prawa ich zastraszać. Czy to zrozumiałe? — rzuciłam do Valerio i jego kolegi.

Czternastolatkowie tylko pokiwali smętnie głowami, po czym odeszli. Ja jednak skupiłam swoją uwagę na prześladowcach mojego najmłodszego brata. Chwyciłam obojga za rękawy bluzy i nachyliłam się w ich stronę.

Valerio z kolegą nie mieli prawa ich zastraszać. Ale ja już mogłam.

— Słuchajcie — wyszeptałam zirytowana. — Jeszcze raz tkniecie Marcelo... Nie. Jeszcze raz, chociażby popatrzycie na niego krzywo, to obiecuję wam, że wasi rodzice będą was odwiedzać w poprawczaku. Jasne?

Przerażeni zaczęli kiwać głowami. Nie musiałam ich nawet już wielce straszyć, bo zrobił to już wcześniej Valerio. Dlatego ograniczyłam się tylko do tych słów.

Puściłam materiały ich koszulek i zostawiłam ich samych. Zlęknionych w zaciemnionym zakątku pod schodami.

ཐིཋྀ

— Nie powinnaś tego robić.

— Wiem.

— To tylko dzieci.

— Wiem.

— Więc dlaczego to zrobiłaś?

Prychnęłam na pytanie Caiusa. Przecież odpowiedź była oczywista. Nie robiłam sobie nic z jego słów. Dostawałam ochrzan, ale Valerio miał szczęście, że go nie wsypałam. Niech się młody cieszy chociaż raz.

— Bo skrzywdzili mojego brata. Serio jeszcze się pytasz, Caius? — spytałam kąśliwie, po czym wstałam z kanapy.

— Nie skończyłem jeszcze rozmowy z tobą.

Odwróciłam głowę w jego stronę i popatrzyłam niedowierzająco. Zachciało mi się śmiać. Posłałam mu kpiące spojrzenie. On jednak mimo to, wpatrywał się we mnie poważnie.

— Ale ja skończyłam tę rozmowę. Jestem dorosła, Caius. Więc nie zachowuj się jak mój opiekun prawny lub co gorsze... jak ojciec — parsknęłam i po prostu wyszłam z salonu.

Mój brat nie miał prawa prawić mi kazań. Może i był starszy, ale to nic nie zmieniało. Byłam dorosła, sama odpowiadałam za swoje poczynania. Byłam świadoma możliwych konsekwencji i jeśli bym musiała, to bym się z nimi zmierzyła.

Nie obraziłam się na Caiusa. Chociaż on pewnie myślał inaczej. Ja tylko usunęłam się z pola walki. Oboje mieliśmy zacięte charaktery, dlatego też wycofałam się dla dobra nas obojga. Każde z nas mogłoby powiedzieć o kilka słów za dużo, żałowalibyśmy tego.

Weszłam do siebie do pokoju i natychmiast zakluczyłam drzwi. Zrobiłam to już odruchowo. Zawsze to robiłam, odkąd zostałam detektywem. Kiedy człowiek codziennie mierzy się z ciemną stroną miasta, można dostać paranoi.

Usiadłam na łóżku, wzdychając. Wtedy też moje myśli mimowolnie przesunęły się w stronę problemu Marcelo, aż do Preto Barbolety. Przypomniałam sobie jego propozycję. Był w stanie zrobić wszystko, byle bym mu pomogła w poszukiwaniach siostry. Mógł opłacić operację Marcelo. Wtedy mój mały brat nie miałby problemów w szkole, takich jak dzisiejsza sytuacja.

Zrezygnowałam z pracy detektywa ze względu na rodzeństwo.

I jeśli miałam powrócić do tej pracy to tylko ze względu na rodzeństwo.

To był mój oficjalny powrót jako detektyw.

ཐིཋྀ

Z rana odprowadziłam Marcelo do szkoły jak zwykle. Następnie skierowałam się do firmy architektonicznej. Weszłam do recepcji, a następnie podeszłam do swojej szafki. Schowałam tam ubrania na później, bo wybierałam się na pewne spotkanie. Nie mogłam dlatego też pójść w ciuchach z pracy, które były po prostu białą koszulą i czarnymi spodniami. Nawet klientów, jak Preto Barboleta trzeba olśnić.

Rozejrzałam się prędko, ale nikogo nie było w pobliżu. Zajrzałam do śmietnika i zauważyłam zgniecioną wizytówkę. Chwyciłam ją, po czym położyłam na biurku. Miałam zamiar do niego zadzwonić zaraz po porannej konferencji.

Włożyłam telefon do kieszeni spodni i podeszłam do gabinetu Caiusa. Weszłam bez pukania, gdyż do otwarcia została godzina, dlatego też na pewno nie miał żadnego klienta. Uśmiechnęłam się do brata, czekając, aż podniesie swój święty tyłek i zabierze go do sali konferencyjnej. Wszystko było jak zwykle. Nie poruszyliśmy tematu z wczoraj, zachowywaliśmy się oboje, jakby nic się nie zmieniło.

— Zaprowadziłaś Marcelo do szkoły? — spytał, podchodząc do mnie.

— Oczywiście, że tak. — Wyszliśmy z jego gabinetu i skierowaliśmy się w stronę schodów. — Rano trochę skarżył się na ból w ramieniu. Siniak mu dokucza.

— Zapiszę go do lekarza po pracy. Lepiej dmuchać na zimno. Nie podoba mi się też to jego przecięcie na brwi. Jest gorsze od tego, które ty miałaś.

Przewróciłam oczami na jego słowa. Caius lubił mi przypominać o tym zdarzeniu.

Jako detektyw lubiłam ryzykować. Czasem aż za bardzo. Nie moja wina, że spróbowałam powalić handlarza żywym towarem, a on uderzył mnie pistoletem w skroń. Sukinsyn rozwalił mi łuk brwiowy i zostawił małą bliznę. Ale co prawda wtedy odkryłam dwie rzeczy.

Pierwsza, nigdy nie atakuj dwa razy większego od siebie typa.

Druga? Spluwa jest naprawdę twarda.

Weszliśmy z bratem na pierwsze piętro, a następnie skierowaliśmy się do sali konferencyjnej. Caius jako gentlemen otworzył drzwi i mnie w nich przepuścił. Chciałam zgryźliwie skomentować to zachowanie, ale powstrzymałam się przed rzuceniem czegoś sarkastycznego. Po prostu weszłam do sali.

Uśmiechnęłam się sztucznie do wszystkich pracowników i do swoich dwóch szefów. Potem jak zwykle zasiadłam na krześle między Caiusem a nijakim Oliverem Davisem. Był Amerykaninem, który nawet za grosz nie mówił po portugalsku. Był dopiero z nami w firmie dwa miesiące, ale już było wiadome, że daleko nie pociągnie. Krążyły plotki, że szefowie zwolnią go za dwa tygodnie. Ale myślałam, że Oliver nie będzie długo nad tym płakać. Był dość dobrze zbudowanym młodym mężczyzną. Równie mógłby robić jako ochroniarz.

— Witam na dzisiejszym zgromadzeniu. Dzisiaj poruszymy temat nowego zlecenia, ale jeszcze przed tym. Czy ktoś ma jakieś pytania?

Po tych słowach jednego z szefów zawsze się wyłączałam. Dopiero zaczynało mnie coś interesować, jak usłyszałam swoje imię lub Caiusa. Tego dnia jednak wszechświat mi sprzyjał, bo ani razu to się nie zdarzyło.

Dlatego też po półgodzinie wróciłam do recepcji. Zasiadłam przy biurku, a następnie wyciągnęłam komórkę z kieszeni. Otwarłam jej klapkę. Ten telefon był już stary i się zacinał, ale nie miałam czasu poszukać nowego. Po prostu mi się nie chciało, a ja wyznawałam zasadę, że jeśli żyje, to jeszcze można używać.

Przepisałam numer z wizytówki i po wcześniejszym sprawdzeniu, czy nikt nie idzie, kliknęłam zieloną słuchawkę. Przyłożyłam telefon do ucha, czekając, aż ktoś pod drugiej stronie się odezwie.

Długo czekałam.

W tym czasie trochę pokręciłam się na krześle, poskubałam skórki przy paznokciach i zaczęłam liczyć sekundy. On jednak nie odbierał. Stwierdziłam, że może nie był porannym ptaszkiem. Była dopiero godzina szósta, dlatego mu wybaczyłam to.

Godzinę później znów zadzwoniłam. Wtedy również nie odebrał.

Po godzinie spróbowałam ponownie. Dopiero po ósmej udało mi się do niego dodzwonić.

— Nie biorę na razie zleceń — powiedział szorstko bez żadnego powitania.

— Oh, jaka szkoda, panie prawniku — westchnęłam ironicznie. — Moment jak to było? A, adwokat do spraw karnych.

Wtedy też Preto ogarnął, że to byłam ja.

— O, Catarina.

— Mam na imię Amara — westchnęłam od niechcenia. W sumie to miałam już gdzieś, jak mnie nazywał. — Może powiesz mi, dlaczego kazałeś tak długo na siebie czekać, Szpiegu?

— Szpiegu?

Wyraźnie nie był ogarnięty. Rozumiałam, że może dla niego było jeszcze wcześnie, ale chyba powinien mniej więcej rozumieć co się dzieje wokół niego.

— Wow, nazywam cię tak już drugi lub trzeci raz, a ty dopiero teraz to zauważyłeś. Już rozumiem, dlaczego chcesz mojej pomocy. Nie zauważasz najistotniejszych faktów. — prychnęłam sarkastycznie.

— To nie jest chwila na żarty, Amaro. Wracam właśnie z komendy policji. Znaleźli dokumenty i portfel Negrity w jeziorze w parku Ibirapuera.

Natychmiast zmieniłam swoją postawę. Spoważniałam, porzucając sarkazm i ironię. Jego słowa mnie zszokowały, ale od razu odzyskałam rezon. Poczułam się jakbym była ponownie w grze, jakbym z powrotem była detektywem. Dlatego tez zmieniałam swoje zachowanie w stuprocentowy profesjonalizm.

— Coś wiadomo więcej?

— Nie, będą przeszukiwać dno jeziora, by znaleźć... — Te słowa nie potrafiły przejść mu przez gardło.

— W poszukiwaniach ciała — dokończyłam za niego. — To jednak nic nie znaczy, Preto. Negrita równie mogła zostać porwana, a porywacz wyrzucił jej dokumenty. Sam portfel jeszcze nic nie oznacza.

Nie mogłam pozwolić Preto, żeby się załamał. Wierzyłam, że Negrita żyła. Moja intuicja podpowiadała mi to.

Słyszałam w jego głosie wahanie, ale po chwili westchnął i przyznał mi racje.

— Może masz rację. Chyba powinienem wziąć się w garść.

Nie skomentowałam jego słów. Jak dla mnie on i tak bardzo dobrze radził sobie z możliwością, iż jego siostra nie żyje. Jego głos ani nie drżał, ani się nie załamywał. Co było akurat ciekawe, bo po czterech lat pracy jako detektyw, widziałam wiele twarzy ludzkiego nieszczęścia. Jeszcze jednak nigdy nie zdarzyło mi się chyba spotkać osoby, która mówiła w tak opanowany sposób nawet w obliczu tragedii.

— Spotkamy się po trzeciej? W Parque Ibirapuera? — zaproponowałam.

— Zgodziłaś się? — brzmiał na zaskoczonego.

— Przyjdź, to zobaczysz, Szpiegu.

Rozłączyłam się i odłożyłam telefon do swojej torebki. Wtedy tez zastanowiłam się nad tym, co ja właściwie zamierzam.

Co ja robię ze swoim życiem...


V.D.I.

Continue Reading

You'll Also Like

9.3K 314 16
Hailie dowiaduję się że jest siostrą bliźniaczką Tonego i Shana oraz ma jeszcze 3 starszych braci. Ale ta informacja doprowadzi ją do stanu z przed k...
39.9K 753 88
Maja Piwońska jest córką byłego kierowcy rajdowego. Można powiedzieć, że pociąg do szybkich samochodów ma we krwi. Oczywiście po tym, jak dziewczyna...
355K 2.2K 6
Gwyneth Seale była niesamowicie żywym i ciekawym świata dzieckiem. Wszędzie było jej pełno. Uwielbiała odkrywać nowe rzeczy, nawet jeśli to oznaczało...
MALBAT TOM 3 By Zuzaannx

Mystery / Thriller

125K 7.3K 43
Gdy członkowie rozbitej trzy lata wcześniej mafii spotykają się na ślubie przyjaciółki, nie wiedzą, że będzie to dopiero początek ich nowego koszmaru...