Medicine | Dabi

By dead_artist

1.8K 247 67

| BNHA / OC | PARTS: 13/?| PL „i look at you, and i just love you, and it terrifies me. it terrifies me what... More

Appointment
Treatment
Medical emergency
Anamnesis
Examination
Diagnose
Dementia
Blood donor
Bruises
Wounds
Forced rapid recovery
Derealisation

Relapse

52 10 2
By dead_artist

Grown up? Me? I suppose I have. Killing things, and almost killing myself, must have changed me some, after all.

Nie sądziła, że znowu do tego dojdzie. A jednak jakimś sposobem namówiła Isamu, żeby kupił jej tą jedną małą tabletkę, leżącą na jej dłoni. Drobne kolorowe serduszko wytłoczone na wierzchu wyglądało niewinnie. Jak dziecięce draże. W rzeczywistości miało zapewnić jej maksymalnie cztery godziny czystej euforii.

Zero strachu.

Zero bólu.

Zero dręczących wspomnień.

Bez większego zastanowienia łyknęła tabletkę, a następnie nacisnęła spłuczkę, po czym wyszła z kabiny. W łazience był spory tłok, jednak udało jej się przedostać do umywalki, żeby umyć dłonie i poprawić krótką sukienkę. Musiała założyć gruby perłowy choker, żeby choć trochę zakryć siniaki i oparzenia. Gdyby nie to i pokaźna szrama na nodze, to wyglądałaby całkiem normalnie. Jak zwykła studentka na imprezie.

A tak to wygląda na studentkę w jakimś „przemocowym" związku.

— Wszystko okej? — spytał Kaitō, kiedy wyszła z łazienki.

— Tak — odparła, poprawiając różowe okulary na nosie. Chwyciła go za rękę, żeby zaraz potem przedrzeć się przez tłum do baru. — Dwa razy awamori! — krzyknęła do barmana, który kiwnął głową na znak zrozumienia, po czym przygotował wódkę.

— Za oszustwo — zaczął brunet, odsuwając kawałek maski, żeby się napić.

— Żeby oszukać śmierć — dokończyła, stukając o jego szklankę, a następnie haustem wypiła całą zawartość. Wątpiła w to, że kiedykolwiek oboje znajdą się na Okinawie. Jej miejsce było już przygotowane od dłuższego czasu i wcale nie była to rajska wyspa. Znajdowało się głęboko pod ziemią, razem ze szczątkami zwierząt i być może dinozaurów. Może właśnie dlatego awamori tym razem jej nie smakowało. Zostawiało jednak po sobie palący ślad. Choć Hana mogła pomylić to z żalem.

— Jeszcze po jednym?

— Tak.

Na przemian pili i tańczyli, czekając, aż tabletki zaczną działać. Higanbana powoli zaczęła się niecierpliwić, co zmieniło się w irytację. Miała już iść do szatni, kiedy muzyka się zmieniła. Blondynka rozpoznawała słowa, jednak wrażenie dźwięku było zupełnie inne. Melodia stapiała się z jej ciałem i nie było już żadnej przerwy pomiędzy nią a utworami, które co jakiś czas się zmieniały. Jedyne co czuła, to niewypowiedziana euforia.

— Nie wydaje ci się, że chyba zmienili DJ-a? — Ręce Isamu oplotły ją w pasie, przyciągając do siebie, kiedy zaczęli tańczyć. — Muzyka jest jakaś inna.

— Bardzo możliwe — odpowiedziała, zarzucając mu ręce na szyję. Z radości ściskało ją w gardle, dlatego co chwila się śmiała. Przynosiło to krótkotrwałą ulgę. Świat wydawał się być taki piękny. Myślała o rzeczach, które jeszcze mogła zobaczyć. O dźwiękach, które roznosiły się po Ziemi i jeszcze do niej nie dotarły. I o ludziach, których chciałaby zobaczyć.

— Moglibyśmy kiedyś założyć rodzinę — powiedziała nagle, odchylając się do tyłu. — Gotowałabym obiadki w ładnym fartuszku, a ty chodziłbyś do pracy i dobrze zarabiał.

— Nie umiesz gotować — odparł ze śmiechem, ściskając ją mocniej, kiedy ta bardziej się wygięła.

— To możemy zrobić na odwrót. Ty będziesz gotował, a ja będę chodzić do pracy.

— A co z dziećmi?

— Dziećmi? — Powróciła do opierania się o jego ramię, kołysząc się w rytm. Okulary trochę jej spadały, jednak nie przejmowała się tym. Najwyżej kupi drugie.

— No, muszą być jakieś dzieci.

— Hmm... — Przymknęła oczy, wyobrażając sobie, jakby mogły wyglądać. Jedno z nich byłoby kopią jej samej, jednak łagodny charakter miałoby po Kaitō. Drugie byłoby losowym połączeniem ich genów, jednak byłoby bardziej charakterne. — Dwójka i ty byś się nimi opiekował pod moją nieobecność.

— Trójka.

— Niech będzie — zaśmiała się. Ich przyszłość wyglądała na tak łatwą.

— Idę się napić — powiedział nagle, odsuwając ją na długość swoich ramion. — Idziesz ze mną?

— Mhm — mruknęła, ciągle się kołysząc. Kiedy w tłumie mignęło jej coś niebieskiego, pomyślała o Dabim. W przyszłości mogliby być dobrymi przyjaciółmi. Zostawałby z ich dziećmi, kiedy we dwoje chcieliby gdzieś wyjść. Opiekał grzanki na swoim ciele, żeby ich zabawić. Wszystko by się tak dobrze układało...

Wtedy go zobaczyła.

Stał tyłem do niej, opierając się o barierkę na wyższej kondygnacji. Rozmawiał z kimś, trzymając w jednej dłoni szklankę z jakimś drinkiem. Ciekawiło ją, co mógł pić. Wyglądał jej na osobę lubiąca wódkę, choć może i whisky wchodziło w grę?

— Wiesz co, muszę spytać o coś kolegę — powiedziała do Isamu, który był pogrążony w rozmowie z jakimś chłopakiem.

— Okej — odpowiedział tylko, jednak Hana nie zdołała go usłyszeć, ginąc w tłumie.

Szybko wdrapała się po schodach, przystając na ich szczycie, żeby pochwalić sukienkę jakiejś dziewczyny. Poprawiła okulary na nosie, po czym z uśmiechem ruszyła w stronę bruneta. Zauważył ją dosyć szybko. Z uniesionymi do góry brwiami obserwował, jak lekkim krokiem pokonuje na szpilkach kolejne metry.

— Nie mówiłeś, że przyprowadzisz koleżankę — powiedział nieznajomy jej mężczyzna, na co ta wyciągnęła ku niemu dłoń.

— Hana — przedstawiła się, uśmiechając się jeszcze szerzej, gdy ten, zamiast nią potrząsać, uniósł ją do góry i pocałował w wierzch.

— Możesz mi mówić Hiroshi — odparł. Był niższy od Himury. Miał około trzydziestu lat, choć jego włosy przyprószone były siwizną. A może tylko je tak farbował?

— Miło mi. — Odwróciła się w stronę bruneta, który wciąż nic nie powiedział. Patrzył na nią spode łba z obojętnym wyrazem twarzy.

— Nie będę wam już przeszkadzał. — Hiroshi zrobił krok do tyłu, spoglądając na Dabiego. — Dam ci znać, gdy dowiem się czegoś więcej — zwrócił się do niego, a następnie kłaniając się, odszedł.

— Jeju, nie miałam zamiaru wam przeszkadzać — powiedziała, stając centralnie naprzeciw chłopaka. — Pewnie przeze mnie poszedł — dodała, spoglądając na szklankę bruneta. — Chciałam jedynie się przywitać i zapytać, co pijesz. Tak w ogóle, mogę łyka? — Potok słów wylał się z jej ust, na co Dabi jedynie pochylił się nad nią i dwoma palcami, zdjął jej okulary. Mocno rozszerzone źrenice wpatrywały się w niego, a po czerwonej obwódce nie pozostał nawet ślad.

— Nie — odpowiedział, dopijając drinka, po czym odstawił z trzaskiem szkło na brudny stolik obok.

— Ugh, będę musiała wrócić do Kaitō, o ile jeszcze gdzieś tam jest — oznajmiła, rozglądając się po przepełnionej sali na dole. Oparła się na przedramionach o barierkę i wyjrzała nieco bardziej. — Kurczę, nigdzie go nie ma.

Kiedy wróciła na swoje miejsce, poczuła, że ktoś za nią stanął. Chwilę później dostrzegła obie poranione od poparzeń ręce, które zamknęły jej wszelkie drogi wyjścia. Chciała się odwrócić, jednak ciało Dabiego jej to uniemożliwiało. Przycisnął ją do barierki, nachylając się nad jej uchem.

— Przerwij mi spotkanie jeszcze raz, a cię spalę — syknął, po czym się odsunął o krok.

— Przepraszam — powiedziała, odwracając się. Brunet strzelił palcami u prawej ręki. — Naprawdę — dodała, wlepiając w niego swoje oczy.

— I po co ja to mówię — westchnął, przekrzywiając głowę w irytacji. — Wracaj do swojego kochasia i mi nie przeszkadzaj — dodał, machając ręką i odchodząc.

— Nie bądź zły — zawołała, chwytając go za przedramię. Nie odezwał się ani słowem. Szli w milczeniu, a korytarz, w który skręcili, był opustoszały. Dźwięk też wydawał się przytłumiony, jakby drzwi, przez które przeszli były dźwiękoszczelne. — Dokąd idziemy?

— Do Toraneko — powiedział, a Hana gwałtownie się zatrzymała, puszczając jego rękę. — Chodź. — Chwycił ją mocno za przedramię, wbijając mocno palce.

— Chce wrócić do Kaitō... — Gwałtownie pchnął ją na ścianę, dociskając ją własnym ciałem. Był brutalny w każdym ruchu, zwłaszcza gdy chwycił jej twarz jedną ręką.

— Pieprzona narkomanka — parsknął, widząc jej przerażoną minę. — Nie chcesz się z nimi przywitać? — spytał, stykając się z nią nosem. Widział swoje odbicie w jej rozszerzonych oczach, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Hana nadal czuła skutki zażycia, jednak były one przytłumione. Nie odczuwała już tak radości, za to miała wrażenie, że na skórze ma o wiele więcej receptorów. Czuła każdą najmniejszą bliznę, jaką posiadał na dłoni. Była w stanie orzec też, że jego ręce były cieplejsze ponad normę, jednak nie na tyle, żeby ją poparzyć.

I jeszcze ta cicha muzyka, która wbijała się w jej czaszkę, jak dłuto.

— Może innym razem — odparła z trudem. Przesunął swoją dłoń na jej choker, patrząc na siniaki. Odetchnęła, masując swoje policzki, które wydawały się teraz niebywale spięte.

— Następnym razem zawlokę cię do nich albo zabije na miejscu — powiedział, jednocześnie naciskając palcami w miejscu poparzenia. Nogi pod Himurą ugięły się pod wpływem niebywałego bólu, który rozchodził się po jej ciele niczym mrówki.

— Zrób to teraz. — Zaskoczyła go, bo ucisk zelżał, a brwi Dabiego ponownie podjechały ku górze.

— Naprawdę masz namieszane w głowie — stwierdził szyderczo, ręką odsuwając jej włosy za plecy. Przestał ją dotykać, jednak nie odsunął się na krok, taksując jej ciało wzrokiem.

— Taki nałóg — wzruszyła ramionami, słysząc, że w tle leci jej ulubiona piosenka. — Jestem uzależniona od autodestrukcji — powiedziała w tym samym momencie, synchronizując się z tekstem utworu. — To jak będzie? — spytała, opierając głowę o ścianę za sobą. Przymknęła oczy, wsłuchując się w muzykę.

— Nie.

— Dlacz... — Przerwała, czując szarpnięcie, a następnie jego wargi na swojej szyi. Trzymał ją w uścisku, jedną ręką obejmując w pasie, a drugą przytrzymując kark, zmuszając ją do wygięcia się. Otworzyła gwałtownie oczy, żeby zaraz zamknąć, kiedy usta mężczyzny musnęły jej ucho. Przyjemny dreszcz wywołał na jej skórze falę, wędrującą wzdłuż kręgosłupa. Wraz z kolejnymi ciarkami jedną dłoń wplotła w jego włosy, a drugą położyła na jego szyi. Czuła pod palcami jego rozpaloną skórę i miała wrażenie, że to gorąco udziela się jej samej. Oddychała głębiej, chłonąc każde muśnięcie i moment, w którym zaciskał dłoń na materiale jej sukienki. Poczuła zawiedzenie, kiedy przerwał.

Spojrzała na jego twarz. Głęboko oddychał przez usta, które ani razu jej teraz nie zraniły. Wpatrywał się w nią, a ona nie dostrzegała cienia sarkazmu, czy szyderczego uśmiechu. Pożądał jej. Poznawała to zarówno po drganiu szczęki, jak i dłoniach, które dotykały jej ciała w taki sposób, jakby chciały się z nim stopić. Dlatego go pocałowała.

I nie był to ich ostatni pocałunek tego wieczoru.

•••

Obudził ją potworny kac. Mdłości szarpały jej ciałem, kiedy próbowała podnieść się z pozycji leżącej. Pokój wirował i dopiero po chwili zobaczyła, gdzie dokładnie się znajduje. Gruba warstwa kurzu zalegała na każdym centymetrze jej mieszkania. Nie była tu od momentu pójścia do „Raju", co w sumie dawało grubo ponad miesiąc. Wszystko było praktycznie nienaruszone.

Prawie.

Zarówno na meblach, jak i podłodze widziała porozrzucane ubrania. Kanapa była mocno przesunięta w bok, a stolik kawowy praktycznie stykał się z półką pod telewizorem. Potem dostrzegła płaszcz bruneta, który zaledwie kilka godzin temu z niego zrywała.

Wspomnienia ich nocy powróciły, wymierzając jej mentalnego policzka. Ani na moment nie urwał jej się film. Pamiętała wszystko ze szczegółami, co tylko pogłębiało jej wstyd.

Spośród wszystkich mężczyzn musiała wybrać akurat niego.

Spojrzała na wibrujący telefon, którego wyświetlacz świecił od ponad godziny. Całe szczęście, że go wczoraj nie zgubiła.

— Halo?

— Czy cię powaliło? — Głos Kaitō był ochrypły. Brzmiał, jakby całą noc śpiewał w jakimś barze. Choć niewykluczone, że tak właśnie było.

— Przepraszam — mruknęła, krzywiąc się, kiedy podniósł głos. Usłyszała też lanie wody w swojej łazience.

— Gdzie jesteś?

— W swoim mieszkaniu — odparła, podciągając kołdrę, żeby zakryć nagie piersi. Nie umknął jej fakt, że cała jej skóra w tych okolicach pokryta była czerwonymi wykwitami.

— Myślałem, że coś ci się stało — westchnął, a Hana słyszała wyraźną ulgę w jego głosie.

— Złych diabli nie biorą.

— Miesiąc temu omal nie wykrwawiłaś się na mojej kanapie.

— Szczegóły — mruknęła, odwracając głowę, kiedy dostrzegła ruch. Brunet wyszedł z łazienki, zakładając na siebie białą koszulkę. Nadal miał rozpięte spodnie, a klamra paska głucho obijała się o jego udo. — Muszę kończyć, zajrzę do ciebie wieczorem — dodała, po czym pożegnała się i rozłączyła. Rzuciła telefon na rozgrzebane miejsce obok siebie, wzdychając. Przetarła dłonią twarz, czując pod palcami tłusty osad niezmytego makijażu. Musiała się umyć.

— Mam jedno pytanie — powiedziała, unosząc głowę w stronę mężczyzny. Czuł się jak u siebie. Przeglądał jej szafki w kuchni w poszukiwaniu szklanki, żeby zaraz później wygrzebać z lodówki butelkę wody.

— Wal — mruknął, przechodząc na kanapę, na której usiadł.

— Jak tu weszliśmy? — spytała, próbując przypomnieć sobie dokładny moment otwierania drzwi. Jednak w głowie miała pustkę. Nie zabierała od Isamu kluczy. Pamiętała za to, jak pośpiesznie wchodzili na piętro i jak wraz z ostatnim schodkiem brunet przycisnął ją do ściany. Wiedziała, kiedy podniósł ją za uda i chwiejnym krokiem zbliżyli się do wejścia. Była zbyt pochłonięta badaniem jego podniebienia, żeby zarejestrować coś tak trywialnego.

— Wywarzyłem drzwi — powiedział obojętnym tonem, odstawiając szklankę. Blondynka okryła się cienką kołdrą, żeby zaraz potem wstać i przejść do przedpokoju. I rzeczywiście drzwi stały, jednak nie na zawiasach, ale oparte o framugę. Zakrywały wejście, ale z pewnością nie były dźwiękoszczelne.

— Dziwne, że sąsiedzi nie zadzwonili po policję — mruknęła, wracając do pokoju i siadając obok Dabiego. Brunet pokiwał głową. Był bardziej milczący niż zwykle. — Żałujesz? — spytała, a w odpowiedzi spotkała się z jego kpiącym wyrazem twarzy.

— Nie — odparł, patrząc na nią wyczekująco.

— Dziwnie się zachowujesz.

— Nie wyspałem się — wyjaśnił, wzruszając ramionami, po czym zarzucił nogi na stolik. — Okropnie chrapiesz.

— Ja nie chrapię. — Zbeształa go wzrokiem, także rozkładając stopy na meblu. Chwilę później napiła się z jego szklanki bez pytania.

— Brzmisz jak świnia — dodał z uśmiechem. Miała ochotę chlusnąć mu wodą po twarzy, jednak strasznie chciało jej się pić.

— Zapamiętam. Następnym razem, jak będziesz mi kazał być głośniej, to uraczę cię moim chrumkaniem — stwierdziła, odkrywając się nieco i spoglądając na ślady. Mężczyzna też na nie patrzył, ale z zupełnie innym wyrazem twarzy. — I co się tak cieszysz?

— Skąd wiesz, że będzie następny raz? — spytał, a Hana prychnęła.

— Takie rzeczy się wie — mruknęła, odchylając głowę na zagłówku. Strasznie ją bolała.

— Uprzedź, to zapiszę sobie w kalendarzu.

— Wpiszesz mnie na listę oczekujących?

— Być może. — Sięgnął po pilota, włączając telewizor i zatrzymując kanał na wiadomościach. Himura wpatrywała się w jego profil w milczeniu. Nie wiedziała, dlaczego padło właśnie na niego. Nawet go nie lubiła. Nie był też najbliżej niej. W końcu zawsze mogła zwrócić się do Kaitō i z nim spędzić noc. Zapewne nawet lepiej by na tym wyszła. Narkotyki też nie mogły być głównym winowajcą. Brała je na tyle długo, żeby wiedzieć, co i jak działa. Te akurat nie powodowały nic, oprócz pobudzenia.

Chwilowa słabość?

Możliwe.

Podobało jej się, w jaki sposób ją dotykał. Łapczywie sięgał każdego skrawka jej ciała, znacząc go, jak terytorium. Zachowywał się, jak wygłodniałe zwierzę, które szukało ukojenia właśnie w niej. A ona widocznie też tego potrzebowała. Chwili zatracenia i bliskości, której nie odczuwała przez miesiące. Prawie zapomniała jak uzależniające to może być.

— Nie ma żadnej listy — stwierdziła cicho pewnym głosem. Nie oczekiwała na potwierdzenie, czy zaprzeczenie. Wiedziała, że ma racje.

„Rośnie liczba przestępstw na terenie całej Japonii. Wzrost ten dotyczy zarówno przestępstw przeciwko mieniu, jak i przeciwko życiu i zdrowiu ludzi. Wciąż badane są przyczyny tak gwałtownego spotęgowania wykroczeń, jednak za jedną z głównych przyczyn podaje się skazanie All For One'a..."

Przełączył kanał na jakiś film, który potem okazał się komedią.

Hana wstała, zrzucając z siebie kołdrę i przechodząc do łazienki. Nie obejrzała się nawet na sekundę, wiedząc, że mężczyzna będzie na nią patrzył. Nie przeszkodził jej jednak w kąpieli, ani nie skomentował, gdy wróciła w samym ręczniku, szukając czystych ubrań. Z włosów skapywała jej woda i dopiero teraz zauważył, że były one znacznie dłuższe od momentu ich pierwszego spotkania. Była też chudsza, a na ciele posiadała więcej świeżych blizn, które zeszłej nocy intensywnie badał.

— Powinniśmy razem zaplanować, jak się pozbyć Chīty i Reopādo — powiedziała, siadając na stoliku kawowym obok rozłożonych nóg Dabiego. Chciała widzieć jego mimikę podczas rozmowy.

— To, że się przespaliśmy, nic nie znaczy — odparł, pochylając głowę, a szwy na jego twarzy napięły się. — Nie będziemy teraz wszędzie chodzić razem i łapiąc się za rączki zabijać twoich wrogów. To twój problem, a jeśli zawalisz, będziesz miała na karku jeszcze Shigarakiego.

— Nie rób ze mnie kogoś takiego — powiedziała, kładąc łokcie na kolanach. — Nie jesteś wart mojego biegania za tobą — dodała spokojnie. Była pewna tego, co mówi i mocno jej powiewały jego wątpliwe uczucia. — Zaproponowałam to, bo są rodzeństwem i zazwyczaj nie rozdzielają się na długo. Reopādo nie zostawi jej samej, dopóki ta nie będzie miała obstawy — wyjaśniła, oszczędzając brunetowi ckliwej historyjki kociego rodzeństwa. Mężczyzna przed nią miał zbyt mało empatii, żeby ta go dotknęła. Natomiast Higanbana czuła rzeczywisty smutek na myśl o torturach, jakie musiała przejść Cętka, gdy pewnego razu została złapana przez kartel.

— Nie obchodzi mnie jej obstawa — wzruszył ramionami, wyciągając się na kanapie. Spoglądał na nią spod przymrużonych powiek, obserwując jej napiętą twarz.

— Jaki potwór cię stworzył — mruknęła niewyraźnie. Była to ulotna myśl, którą wypuściła do samej siebie, jednak ta zastygła w pokoju na dłużej.

•••

Zaczęła o nim myśleć.

Nie w sposób romantyczny. Próbowała jedynie wyciągnąć z ich dotychczasowych spotkań strzępki informacji. Jak ktoś taki w ogóle mógł powstać?

Nie wyglądał na kogoś, kto odczuwa strach, ani tym bardziej na osobę przejmującą się bólem. Nie miał praktycznie żadnych słabych punktów, które mogłaby w razie czego wykorzystać. Nie interesował się za bardzo niczym i jedynie wykonywał pracę, jaką musiał po linii najmniejszego oporu. Miał w poważaniu, czy będzie musiał zabić jedną osobę, czy całą grupę. Emanował tak dziwną pewnością siebie, że Hana musiała przyznać, że zaczynała obawiać się go bardziej niż Taigi.

Zatrzymała się przed przejściem, kiedy buczący telefon wyrwał ją z zamyślenia. Spojrzała na nieznany numer, po czym odebrała.

— Słyszałam o twoim zadaniu. — Odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała głos Chi.

— Dlatego dzwonisz?

— Nie przydasz mi się martwa — stwierdziła z westchnieniem. — Za trzy dni Reopādo wyląduje w szpitalu — powiedziała nagle, zaskakując dziewczynę. — Nie powinien mieć dużej obstawy, dlatego będzie to twoja szansa.

— W którym dokładnie?

— Dowiem się na kilka godzin przed. Dojdzie do utarczki pomiędzy kotami, a Shie Hassaikai, więc uważaj, żeby nie natknąć się na ludzi w maskach ptaków.

— W porządku — mruknęła, zastanawiając się, czy powinna w ogóle dziękować.

— Nie załaź więcej Shigarakiemu za skórę, bo odsunie cię od wszystkiego — powiedziała, po czym bez pożegnania się rozłączyła.

Liga, koty, a teraz jeszcze yakuza...

Blondynka westchnęła, wciskając telefon do kieszeni kurtki, po czym pośpiesznie przeszła przez pasy na czerwonym świetle. Jeden z samochodów nie omieszkał ją strąbić, jednak nawet nie spojrzała w jego kierunku. Taksowała wzrokiem okolice, a kiedy weszła w wąską uliczkę, prowadzącą do dzielnicy czerwonych latarni, zatrzymała się. Musiała wziąć kilka głębszych wdechów, aby wyjść spomiędzy budynków. Ściskało ją w klatce, gdy wodziła wzrokiem po osobach oświetlonych przez czerwone latarnie. Nadal miała nadzieję zobaczyć brązowe pukle, ukryte pod niebieską peruką...

Która właśnie świsnęła jej przed oczami.

— Ji... — Imię chłopca praktyczne samo wyślizgnęło jej się z ust, kiedy pędem ruszyła za kimś w niebieskiej peruce. Była praktycznie identyczna, co ta należąca do szatyna. Osoba przed nią miała nawet taką samą posturę, co on. Drobne ciało szybko znikało w krętych alejkach pomiędzy domami uciech i kasynami.

Blondynka biegła, nie zważając na nic dookoła siebie. Miała gdzieś, że tuż obok jakaś prostytutka klęczy przed otyłym mężczyzną, że dwójka narkomanów leży przy śmietniku, a z ich ramion wystają puste strzykawki. Nic z tych okropnych rzeczy nie miała znaczenia. Liczyły się niebieskie kosmyki, które zniknęły za metalowymi drzwiami, jakiegoś budynku.

Przystanęła przed nimi, jednak po chwili nacisnęła na klamkę, która ustąpiła. Weszła na ciemną klatkę schodową, której schody prowadziły jedynie na górę. Śmierdziało w środku moczem i stęchlizną, jednak przestało jej to przeszkadzać, gdy usłyszała głośne tupanie nad głową. Ruszyła pędem po schodach, oddychając głośno przez zadyszkę, jakiej dostała. Kiedy dotarła na piętro wyżej, ponownie usłyszała tupot z góry, zmuszający ją do ponownego wchodzenia po schodach. Zatrzymała się u szczytu, obserwując, jak niebieskie kosmyki znikają w jednym z pokoi.

Z nową energią, wkroczyła do środka, stając twarzą w twarz z młodziutką dziewczyną. Z pewnością nie był to Jihi. Jednak Hana nie myliła się co do peruki. Ta musiała należeć do chłopca.

— Kim jesteś? — spytała dziewczynę, która nie odpowiedziała. Spojrzała jedynie na zegarek na nadgarstku, po czym wyciągnęła rękę w kierunku okna, wskazując na nie palcem. — Odpowiadaj! — warknęła, podchodząc bliżej, ta się nawet nie wzdrygnęła. Utrzymywała tę samą pozycję, kierując palec wskazujący na okno. Wyglądała jak lalka.

Himura przeszła kilka kroków, mierząc wzrokiem spokojną twarz nieznajomej, po czym spojrzała w kierunku, który ta wskazywała. Wzdrygnęła się, a włosy zjeżyły się jej na karku. Bezwiednie otworzyła usta, a wargi jej zadrżały. Oddech gwałtownie przyśpieszył, a krew odeszła z jej twarzy. Chwilę później nastąpił wybuch, a gorące powietrze uderzyło ją w twarz, razem z jakimiś odłamkami.

Padła na kolana, oddychając głęboko przez usta.

— Nie, nie, nie, nie... — mamrotała pod nosem, wczepiając palce w długie włosy. — Nie! — krzyknęła, choć bardziej brzmiał to, jak skowyt zranionego zwierzęcia. Uniosła się, chwytając framugi okna, wyglądając przez nie.

Ogromny luksusowy dom oiran został zmieciony z powierzchni, a razem z nim kilka bocznych budynków. Pożar rozprzestrzeniał się po ulicy, a ciężki dym, drapał w gardło i utrudniał widoczność. Ludzie uciekali w popłochu i nie było nikogo, kto przyszedłby na ratunek osobom przygniecionym przez gruz. Ani jednego Bohatera.

— Shirō — szepnęła pod nosem. Łzy spływały po jej twarzy, mieszając się z krwią z rozciętego policzka. — Starsza Siostra. — Szloch targnął jej ciałem, sprawiając, że omal nie zwymiotowała pod siebie. — Kto to zrobił? — spytała dziewczynę, jednak ta milczała. — Kto?!

Odwróciła się z impetem, zamierając, gdy spostrzegła, że nieznajoma leży w bezruchu na podłodze. Brązowe oczy rozszerzone były w przerażeniu, a z ust wystawały zakrwawione płatki kwiatów, które rozsypane były wokół jej głowy. Nos również miała nimi wypchany. Przysunęła się do jej ciała, chwytając za perukę. Ściągnęła ją z niej jednym szarpnięciem, a niewielka karteczka sfrunęła z jej wnętrza na kolana blondynki. Drżącymi palcami rozwinęła ją, odczytując chińskie znaki.

„Płacą za ciebie".

Continue Reading

You'll Also Like

109K 10.7K 69
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
23.6K 960 24
„ink brought us together"
141K 3.8K 172
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
77.2K 3K 53
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...