We're dead couple

Da PurpleeeSkyy

674K 52.3K 3K

Charlotte Drauffen to atrakcyjna i seksowna wampirzyca, która wydaje się być pogodzona ze swoją nietypową nat... Altro

ROZDZIAŁ 1.1
ROZDZIAŁ 1.2
ROZDZIAŁ 2.1
ROZDZIAŁ 2.2
ROZDZIAŁ 3.1
ROZDZIAŁ 4.1
ROZDZIAŁ 4.2
ROZDZIAŁ 4.3
ROZDZIAŁ 5.1
ROZDZIAŁ 5.2
ROZDZIAŁ 5.3
ROZDZIAŁ 6.1
ROZDZIAŁ 6.2
ROZDZIAŁ 6.3
ROZDZIAŁ 6.4
ROZDZIAŁ 7.1
ROZDZIAŁ 7.2
ROZDZIAŁ 7.3
ROZDZIAŁ 7.4
ROZDZIAŁ 8.1
ROZDZIAŁ 8.2
ROZDZIAŁ 8.3
ROZDZIAŁ 8.4
ROZDZIAŁ 8.5
ROZDZIAŁ 9.1
ROZDZIAŁ 9.2
ROZDZIAŁ 9.3
ROZDZIAŁ 9.4
ROZDZIAŁ 10.1
ROZDZIAŁ 10.2
ROZDZIAŁ 10.3
ROZDZIAŁ 11.1
ROZDZIAŁ 11.2
ROZDZIAŁ 11.3
ROZDZIAŁ 11.4
ROZDZIAŁ 12.1
ROZDZIAŁ 12.2
ROZDZIAŁ 12.3
ROZDZIAŁ 13.1
ROZDZIAŁ 13.2
ROZDZIAŁ 13.3
ROZDZIAŁ 14.1
ROZDZIAŁ 14.2
ROZDZIAŁ 14.3
ROZDZIAŁ 15.1
ROZDZIAŁ 15.2
ROZDZIAŁ 15.3
ROZDZIAŁ 15.4
ROZDZIAŁ 16.1
ROZDZIAŁ 16.2
ROZDZIAŁ 16.3
ROZDZIAŁ 16.4
ROZDZIAŁ 16.5
ROZDZIAŁ 17.1
ROZDZIAŁ 17.2
ROZDZIAŁ 17.3
ROZDZIAŁ 18.1
ROZDZIAŁ 18.2
ROZDZIAŁ 18.3
POWRÓT WDC - Czas oddać wam zakończenie
ROZDZIAŁ 19.1
ROZDZIAŁ 19.2
ROZDZIAŁ 19.3
Epilog
Podziękowania
We're dead lovers

ROZDZIAŁ 3.2

15.5K 1K 67
Da PurpleeeSkyy

Kiedy się przebudziłam, nie od razu zauważyłam, że coś jest nie tak. Jak co wieczór, przekręciłam się na prawy bok, ale zamiast nowego, chłodnego kawałka pościeli, przywaliłam nosem w oparcie. Zdezorientowana otworzyłam oczy. Nie byłam u siebie. Inny dom, inne zapachy, inne łóżko... Zaniepokojona, a jednocześnie zaciekawiona, podniosłam się i zaczęłam krążyć po małym salonie. Był skromnie urządzony – kanapa, na której spałam, a nieopodal stał telewizor. Pod oknem mały stoliczek i dwa fotele. Obróciłam się na pięcie i dostrzegłam kuchnię, która była oddzielona od salonu wyspą kuchenną. Kierując się do korytarza, zauważyłam, że mam bose stopy, więc samodzielnie tu nie dotarłam, bo ja nie przejęłabym się niezdjętymi butami. Od małego holu, w prawo, znajdowały się jakieś drzwi. Zanim do nich doszłam, zauważyłam jeszcze inne, za którymi była prawdopodobnie łazienka, a ja czułam, że poprzedniego wieczoru za dużo wypiłam i mam naglącą potrzebę.

Nie do końca przebudzona, złapałam za klamkę i weszłam do środka. Czując tępe pulsowanie z tyłu głowy, usiadłam na toalecie i próbowałam sobie coś przypomnieć, ale jakiś szum zakłócał mi myślenie. Krzywiąc się, zauważyłam, że ktoś korzysta z prysznica i zamarłam, kiedy zza zasłony i oparów od gorącej wody wyłonił się Dante. Woda strużkami ściekała z jego twarzy i ramion. Na chwile obydwoje zamarliśmy, po czym on z powrotem wszedł pod prysznic, a ja siedziałam z tępym wyrazem twarzy, kończąc fizjologiczną potrzebę.

– Wampiry zawsze wchodzą do łazienki, kiedy ktoś się kąpie? – spytał lekko poirytowany.

– Przepraszam... – bąknęłam, szybko podciągnęłam spodnie i wyszłam, dokładnie zamykając za sobą drzwi. Boże, jeżeli z kobiecego punktu widzenia wyglądał seksownie w obcisłej koszulce i zwykłych spodniach, to na opisanie go bez ubrań nie było odpowiednich słów.

Lekko oszołomiona poszłam do salonu i założyłam swoje buty, które Dante musiał mi zdjąć, gdy położył mnie spać. W łazience przebudziłam się w zupełności i przypomniałam sobie, jak zasnęłam w karczmie. Naiwnie z mojej strony, ale wszystkie części ciała miałam na miejscu, żadnych kołków wbitych w serce. Przynajmniej nie wrzucił mnie w zarośla...

Kilka minut później Dante wyszedł z łazienki i stanął naprzeciwko mnie z mokrymi jeszcze włosami i skrzyżowanymi rękoma.

–Przecież przeprosiłam – burknęłam, wygodniej usadawiając się na kanapie. Świdrował mnie wzrokiem z taką intensywnością, że miałam ochotę schować się za szafą, ale oczywiście nie zrobiłam tego.

– Próbowałaś mnie pobić w jednym z tych małych pokoików, potem zasypiasz przy barze, a teraz wchodzisz mi do łazienki. Co z ciebie za wampirzyca?

Otworzyłam buzię, żeby coś mu odpowiedzieć, ale tylko wzruszyłam ramionami, na co westchnął i przeczesał włosy palcami, ciągnąc:

– Zachowujesz się nieodpowiedzialnie. Co gdybym zostawił cię na słońcu? Albo przebił kołkiem? Czy ty w ogóle się mnie boisz?

– Jesteśmy sobie potrzebni, więc nie bardzo... – mruknęłam, na co się skrzywił. – Matko, mamy udawać parę, wiec nie mogę się ciebie bać! – warknęłam, w rzeczywistości na siebie, bo zachowałam się wyjątkowo głupio i to Dante miał racje. Wstałam i zaczęłam krążyć po salonie. – Kontynuujemy poszukiwania? Wpadłam na pewien pomysł.

– Jaki?

– Jeśli ten koleś... Ty w ogóle wiesz, jak on ma na imię?

– Carter, a nazwisko ciągle zmienia.

– Więc, jeśli Cartera interesują czarne interesy to zaimprowizujmy jakiś.

Otworzył szerzej orzechowe oczy, które rozbłysły niczym dwie małe iskierki.

– Jeżeli zasypianie w barze pomaga ci wymyślać takie rzeczy, to możemy robić tak codziennie.

Już miałam coś odpowiedzieć, gdy w mojej głowie rozbrzmiał stanowczy głos Katherine: „Charlotte, chce cię widzieć u mnie z Dantem, najpóźniej za pół godziny."

– Mamy stawić się u Katherine, najdłużej za pół godziny – westchnęłam, powtarzając wiadomość.

Obydwoje niezadowoleni, ruszyliśmy do drzwi wyjściowych.

Dante jeździł nowiutkim, wypolerowanym i pięknym porsche, które nawet na mnie zrobiło wrażenie. Jak na kogoś, kto prowadzi raczej koczowniczy tryb życia i zmienia miejsce zamieszkania jak rękawiczki, to miał auto, które musiało go sporo kosztować. Skąd miał tyle pieniędzy? Morderca na zlecenie? Czemu nie, pasowałoby to do niego – wygląd wojownika, zawsze uzbrojony wilkołak – łowca. Ciekawe połączenie, które czyniło go naprawdę niebezpiecznym.

Jechaliśmy z tak zawrotną prędkością, że ciągle musiałam trzymać się deski rozdzielczej i uchwytu przy drzwiach. Dotarliśmy pod mój dom ( i jednocześnie rezydencję Katherine) w niecałe pięć minut. Wychodząc z auta, musiałam chwile odczekać, zanim mój błędnik zaczął normalnie funkcjonować. Kilkoma długimi krokami przeszliśmy przez ulice i weszliśmy do środka. Matka stała tuż przy wejściu w jednej ze swoich długich, lejących się sukni, ale dzisiaj dopasowała jej kolor pod kolor oczu – zimny błękit. Czarne włosy zebrała w kok, a usta podkreśliła czerwoną szminką. Stanęliśmy przy niej, niemalże na baczność, oczekując, co takiego chce nam powiedzieć.

– Zapraszam do mojego gabinetu – powiedziała bez nuty jakichkolwiek emocji i ruszyła na piętro.

Posłałam zaniepokojone spojrzenie Dantemu i pomaszerowałam za Katherine. Trzeba było wspomnieć, że w swoim gabinecie załatwiała najważniejsze rzeczy, które nie mogły wyciec poza cztery ściany tamtego pokoju. Poza tym całe pomieszczenie było dźwiękoszczelne.

Usiadła za swoim biurkiem z typowym dla niej arystokratycznym wyglądem. Skinęła nam głową, żebyśmy również usiedli, ale było tylko jedno krzesło. Dante odsunął mi je, więc ulokowałam się w skórzanym fotelu, czując, że łowca stoi za mną, opierając ręce na zagłówku, tuż przy mojej głowie. Pomiędzy swoją panią a nim, czułam się jak między młotem, a kowadłem.

– Po mieście rozeszła się plotka, że Charlotte Drauffen z mojego klanu, podrywała wczoraj w klubie mężczyznę. Prawdopodobnie wilkołaka – zaczęła. – I zaciągnęła go do jednego ze specjalnych pokoi. Potem widziano was w kilku, niezbyt przyjemnych miejscach, a na sam koniec szanowny pan wilkołak niósł śpiącą wampirzyce do swojej kryjówki. Czy to prawda?

Zanim odpowiedziałam, próbowałam odgadnąć czy jest zadowolona, czy wściekła. Ale nim zdążyłam zareagować, usłyszałam za sobą Dantego, który powiedział stanowczo:

– Tak, wszystko się zgadza.

– Jak udało wam się to wymyślić? Całe miasto od wieczora huczy o waszej dwójce. – Odchyliła się zadowolona na swoim fotelu. – Oczywiście, ja wszystkiemu zaprzeczam i nie pochwalam twojego związku, Charlotte – mówiąc to, mrugnęła do mnie. – Ale jestem zachwycona waszymi początkami, dlatego zarezerwowałam wam na dzisiaj stolik w restauracji na nazwisko Drauffen.

Wytrzeszczyłam oczy.

– Mamy iść na elegancką kolacje? Że niby taka randka?

– Tak, stolik dwuosobowy na wpół do dziesiątej. Restauracja „Red Rose." Nie muszę przypominać, że nie wpuszczą was w takich strojach?

Odkręciłam głowę przez ramię, pytając Dantego:

– Masz smoking? – Zakłopotany, pokręcił przecząco głową. – No, a ja nie mam żadnej sukienki, która mogłaby się tam nadawać. Odwołujemy rezerwacje.

– Chwila, chwila, chwila... – uniosła dłoń w geście uspokojenia mnie. – Przewidziałam to. Shane przygotował jeden ze swoich smokingów dla Dantego, a twoja suknia czeka na ciebie w twoim pokoju.

Już otwierałam buzię, żeby wykłócić się o swoją słuszność, gdy poczułam ciężar ręki Dantego na ramieniu.

– Daj spokój, Drauffen, będzie fajnie – mruknął.

* * * * *

Od pięciu minut stałam z założonymi rękoma nad czarną suknia, jak jakiś kat nad swoją ofiarą. Była w stylu Katherine – długa, z hebanowego aksamitu, delikatnie błyszcząca w świetle. Rozcięcie po lewej stronie było tak duże, że na pewno będzie mi sięgać do połowy uda. Nie miała ramiączek, więc będzie musiała trzymać się na samym biuście. Nawet stanika nie mogę założyć, bo miała wycięte plecy! Pod spodem zostaną mi tylko koronkowe majtki.

Złapałam się pod boki, szepcząc:

– Jak ja mam założyć to... to coś? W życiu. Nie założę. Wole iść tam nago.

Pomarudziłam sobie jeszcze chwilę, powyzywałam ubiór, po czym zaczęłam ze smutkiem ściągać swoje ulubione i wygodne ciuchy na rzecz tej okropnej sukni. Stanęłam przed lustrem, w której odbijała się tylko lewitująca sukienka. Ze smutkiem stwierdziłam, że nawet nie mogę zobaczyć, jak bardzo idiotycznie w tym wyglądam.

Robiłam ostatnie poprawki, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Z roztargnieniem mruknęłam, że może wejść, jednocześnie układając lejący się materiał na biuście.

– Wyglądasz olśniewająco – szepnął jakiś głos do mojego ucha. Obserwowałam w lustrze, jak piękny naszyjnik ze śnieżnobiałych pereł lewituje w powietrzu i w końcu zawisa w bezruchu, opadając na moją szyję.

– Shane... i ty przeciwko mnie? – Odwróciłam się do niego przodem. – Jako mój brat powinieneś chronić swoją młodszą siostrzyczkę przed randkami z wilkołakami. – Posłałam mu smutne spojrzenie.

– Nie jesteśmy rodzeństwem – powiedział, na co walnęłam go pięścią w pierś. – To znaczy... jesteśmy, ale nie mogę sprzeciwić się Katherine.

Wiedziałam, że nie byliśmy biologicznym rodzeństwem, ale Shane często zastępował mi brata. Kiedy kilka lat temu znalazłam się pośród wampirów, zagubiona jak owieczka, to on się mną zajmował, tłumaczył i opiekował. Był jedynym wampirem, któremu ufałam bezgranicznie. No, prawie, bo w tym świecie nikomu nie można w pełni zaufać, ale jakoś nie mogłam sobie wyobrazić, że mógłby działać na moją szkodę, a ja na jego. Próbowałam odegnać od siebie te ponure myśli, wtulając się w niego i wdychając jego zapach – perfum, mydła i delikatnego dymu papierosowego, które sporadycznie palił – kojarzący mi się z bezpieczeństwem.

– Char... – westchnął, głaszcząc mnie po plecach. – Wiesz, że dla ciebie stanąłbym na głowie, żeby cię z tego wyciągnąć, ale nic z tego. Matka jest uparta i zadowolona z waszych jednodniowych wyników. Nie mam żadnych sensownych argumentów.

– Pewnie masz racje, ale... Ona chce dokonać czegoś niemożliwego – bełkotałam w jego koszule. – Poza tym wyglądam w tym czymś jak worek starych kartofli.

Nagle jego ciało zaczęło się lekko trząść. Śmiał się ze mnie. Pewnie wyglądałam jeszcze gorzej.

– Wyglądasz bosko, uwodzicielsko i seksownie. Oczu nie można od ciebie oderwać.

Wyplątałam się z jego objęć, cofając się kilka kroków do tyłu i łapiąc się pod boki, oznajmiłam:

– Shane, jeśli kłamiesz to skopie ci twój zgrabny tyłek na kwaśne jabłko.

– Mam zgrabny tyłek?

Jego pytanie zawisło w powietrzu, jak moje perły na szyi, bo do pokoju wszedł Dante. Miał na sobie klasyczny smoking z czarną muszką. Wyglądał, jak model z paryskich wybiegów, ale jego dyskomfort zdradzało ciągłe poprawianie mankiet i kołnierzyka. Gapił się na mnie przez chwilę, po czym odchrząknął i spytał:

– Jesteś gotowa? Katherine się niecierpliwi.

– Daj mi pięć minut, okej?

Pokiwał głową i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Wróciłam do rozmowy z Shanem, pytając z nadzieją:

– Będziesz dzisiaj u siebie w domu?

– To zależy czy mam zgrabny tyłek, czy nie – uśmiechnął się szeroko.

– Pytam poważnie.

– Ja też.

– Shane, nie pogrywaj ze mną! – warknęłam na niego. – Będziesz dzisiaj w domu czy nie? – Ponowiłam swoje pytanie, przełykając głośno ślinę i przymykając oczy.

– Char, co ci jest? – szepnął, podchodząc do mnie, ale uciekłam od niego, zakładając czarne szpilki do kompletu. – Omówię kilka spraw z Katherine i jadę prosto do siebie – powiedział z powagą i nutą troski w glosie. – Przyjdziesz?

Otarłam palcem wskazującym swój policzek, po którym spływała pojedyncza, czerwono krwista łza. Przyglądałam się przez moment bladoróżowej smudze na dłoni, po czym roztarłam ją i mruknęłam:

– Przyjdę.

Nie oglądając się za siebie, wyszłam z pokoju i udałam się prosto do głównego holu. Dante już czekał, rozmawiając po cichu z Katherine, ale gdy tylko wyczuli moją obecność, wyprostowali się i odsunęli od siebie. Zmarszczyłam brwi, podchodząc do Dantego.

– Bawcie się dobrze! – zawołała za nami Katherine, gdy wychodziliśmy z domu, odstrojeni, jakbyśmy szli co najmniej na bal prezydencki.

Dante wszedł w swoją rolę dżentelmena, otwierając mi tym razem drzwi w samochodzie. Z trudem usiadłam na fotelu, starając się nie pobrudzić ani nie przyciąć sukni, która plątała mi się między nogami. Kiedy już udało mi się ją zapakować do środka, Dante zatrzasną drzwi i sam usiadł za kierownicą.

Jechaliśmy w całkowitej ciszy. Potrzebowaliśmy jakieś pół godziny, żeby dojechać do restauracji, która znajdowała się na obrzeżach miasta, więc czekało nasz trzydzieści minut niemej podróży. Oparłam się czołem o zimną szybę i wsłuchiwałam w pracę silnika, nie mając nawet siły na myślenie. Tępo błądziłam wzrokiem po krajobrazach, które znałam na pamięć i zaczynałam mieć delikatne poczucie winy i niesprawiedliwości, że nie wyściubiałam nosa poza granice rodzinnego miasta. Albo inaczej – że sama nie potrafiłam ruszyć swojego tyłka z ciepłego gniazdka, do którego tak chorobliwie się przyzwyczaiłam. Zacisnęłam oczy, próbując odepchnąć złe myśli, a chociaż dostrzec jakieś pozytywy. Idę na kolacje, po której będzie mnie bolał brzuch (wampiry mogły jeść, ale wiązały się z tym niemiłe skutki, jak ból brzucha i trochę czasu zmarnowanego na siedzeniu w toalecie na drugi dzień), a potem pojadę do Shane'a, zwinę się w kłębek i zasnę przy kominku. Odpocznę, uspokoję się i pomyślę.

– Pięknie wyglądasz – odezwał się Dante. Odsunęłam się od szyby, posyłając mu krótki uśmiech. – Byłaś już w tej restauracji? – spytał, chcąc pociągnąć rozmowę.

– Nie – odparłam. – Nie jestem zwolenniczką takich miejsc.

– Ja też nie.

I na tym nasza rozmowa się skończyła.

Byliśmy na miejscu pięć po dwudziestej. Na parkingu stało sporo samochodów, a pary wchodzące do budynku były tak samo odstrojone jak my. Dante otworzył mi drzwi, więc wysiadłam, trzymając suknię w garści. Podał mi ramię i oboje ruszyliśmy kamienistą dróżką. Po obu jej stronach były zasadzone czerwone róże, oświetlone małymi lampkami ogrodowymi powbijanymi w ziemię. Całą posesję ogradzał wysoki żywopłot, który dawał poczucie swobody i spokojnej atmosfery, odcinając restaurację od reszty świata. Podobało mi się to.

Weszliśmy do środka, a Dante od razu zbliżył się do kelnera z listą i powiedział:

– Dobry wieczór. Mamy rezerwacje na nazwisko Drauffen.

Młody mężczyzna odszukał czegoś na kartce, zaznaczył coś i poprowadził nas przez całą salę do stolika, który znajdował się na tarasie. Byłam zadowolona, bo było tu tylko pięć stolików, z czego jeden należał do nas. Dante odsunął mi krzesło, poczekał aż usiądę i sam zajął miejsce naprzeciwko mnie. Przyniesiono nam menu, ale ja rozglądałam się dookoła, podziwiając piękny ogród za plecami Dantego. Wilkołak zerknął na kartę dań, ale już po chwili popatrzył na mnie z uśmiechem.

– Podoba ci się? – spytał, odkręcając się na moment za siebie, oglądając ogród.

– Cóż... Jest pięknie – szepnęłam.

Z początku nie wiedziałam na co się zdecydować, aż w którymś momencie dostrzegłam jakieś danie z krewetkami w roli głównej. Ślina napłynęła mi do buzi, gdy przypomniałam sobie ich smak. Przed staniem się wampirem często jadałam krewetki i inne owoce morza. Dante wybrał coś bardziej mięsnego, stawiając na krwistego steka. Nie zdziwiło mnie to zbytnio. Na deser oboje postawiliśmy na szarlotkę z lodami. Do picia Dante wybrał czerwone wino, nawet jakieś konkretne. Najwyraźniej znał się na tym, bo ja kompletnie nie miałam o tym pojęcia.

Kelner przyjął zamówienie i odszedł, zabierając nam menu. Wiedziałam, że należałoby porozmawiać z Dantem, ale widok ogrodu strasznie mnie przyciągał. Jemu to chyba nie przeszkadzało, bo nakrył moją dłoń swoją, proponując:

– Może przejdziemy się po ogrodzie, po kolacji?

Patrzyłam przez moment na jego dłoń w milczeniu, przypominając sobie, że mamy udawać parę zakochanych. Ciężko mi było nie zabrać swojej ręki, czując od niego aurę wilkołaka. Przełknęłam ślinę i zmusiłam swój instynkt do uciszenia się, splatając nasze palce razem.

– Z przyjemnością – odparłam. 

Continua a leggere

Ti piacerà anche

154K 7.1K 41
✔️ (Przed poprawą) * Blood 1# * Moje imię? Nazywam się Gianny Quinn i spotkała mnie najbardziej absurdalna rzecz na świecie. Odkryłam istnienie wamp...
1.9M 857 5
Książka dostępna jest w księgarniach oraz na Legimi. Ethan Hudson - najpopularniejszy i najbogatszy biznesmen w USA. Amerykański rekim biznesu od, kt...
924K 41.5K 58
Książę Wilków i zwykła córka rolników... On wybiera ją ze wszystkich kobiet w Królestwie na swoją żonę. Ona dowiaduję się, że przebywanie w miejscu n...
15.3K 281 63
Zwyczajna dziewczyna, prowadziła zwyczajne życie do momentu aż któregoś dnia, pojechała do innego miasta na wymarzone studia. Tam spotkała kogoś, kto...