Czterech Ojców River Conway |...

Af jbovska

1M 52.7K 17.9K

River Conway zawsze miała krótkie włosy, bo według jej ojców tak było praktyczniej Krótkie włosy nie potrzebu... Mere

ZAPOWIEDŹ
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
CORC I ZOSTANIE WYDANE
CORC TOM II
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Epilog
Podziękowanie
DODATEK II
PRZEDSPRZEDAŻ I DATA PREMIERY

Rozdział 5

12.2K 1.1K 301
Af jbovska

— Może zaprosisz Russella na którąś niedziele do Nas na obiad? 

River zatrzymała się w miejscu i rzuciła podejrzliwe spojrzenie w kierunku Vincenta. 

— Russella?

—  Tak. 

—  Russella? Mojego chłopaka?

—  Tak. 

—  Tego z którym miałam się nie spotykać? 

—  Tak. 

— Mówimy o tej samej osobie?

—  Tak  — Vincent odparł przez zaciśnięte zęby. — Powinniśmy go lepiej poznać.

Czy cały świat właśnie się zatrzymał? Vincent nie mówił takich słów. Vincent nigdy nie poznaje kogoś lepiej, bo tak wypada. Ray, tak. Loga, owszem. Isaak, bardzo często. Ale nie Vincent. A skoro to proponował to musiało mieć to jakieś ukryte znaczenie. Zmrużyła oczy i spojrzała na mężczyznę. 

— Co chcesz mu zrobić?

— Nic — wzruszył ramionami i wsadził kolejny produkt do koszyka z zakupami. Pierwszy raz od wypadku River dostała zgodę, żeby wyjść do ludzi. Wcześniej nie miała na to zbyt wielkiej ochoty, bo jej ramię bolało nieustannie, ale po kilku dniach siedzenia w domu uznała, że ruszenie do sklepu dobrze jej zrobi. Ramię nie bolało już tak bardzo, ale wciąż nie mogła nim poruszać bez wyraźnego skrzywienia spowodowanego bólem. — Chcemy go poznać. 

— Wszyscy?

— W końcu się z Tobą spotyka — powiedział. — Chyba tak się robi w normalnych rodzinach, nie?

— W normalnych tak, ale nasza nigdy do takiej nie należała — odparła. — Dlatego zastanawiam się co knujecie. Bo, jeśli to jakiś podstęp i znowu chcecie urządzić jakieś durne przesłuchanie to...

— Chcemy go tylko poznać. 

— Obiecujesz? — wysunęła do may palec w kierunku Vincenta. — Na mały palec?

— Ta obietnica nie ma pokrycia prawnego i...

— Obiecujesz? — użyła trochę twardszego tonu głosu. 

Vincent przewrócił oczami i zahaczył swoim małym palcem o jej. Potem wyburczał krótkie "obiecuję" i pchnął wózek w kierunku kolejnej alejki. 

***

Wszystko wracało do względnego spokoju. Względnego, bo River czuła, że to tylko cisza przed burzą. Burzą, którą sama chciała wywołać. Nie dlatego, że miała mało wrażeń w swoim życiu. Po prostu wiedziała, była przekonana, że tylko podczas zamieszania, burzy i krzyków jest w stanie dojść do prawdy. Jej opiekunowi byli o wiele bardziej chętni do mówienia prawdy, gdy byli na krawędzi złości, a furii. Nie chciała ich prowokować, nie. Chciała jedynie szczerej rozmowy. Trochę rozumienia dla nastolatki, która przeżyła dość bolesne pierwsze spotkanie z własną matką. 

Dlatego wieczorem, dzień przed jej powrotem do szkoły (stoczyła ogromną wojnę z Rayem, który twierdził, że nie powinna iść, bo ktoś przez przypadek może uderzyć w jej ramię i wtedy ból będzie ogromny), złapała Logana w salonie i przysiadła się do niego na kanapie. Najpierw w ciszy oglądali wiadomości, a River w głowie wciąż i na nowo odtwarzała tą samą rozmowę. Jak powinna zacząć? Delikatnie i ostrożnie, lekkimi podchodami? Czy może uderzyć od razu i liczyć się z konsekwencjami?

Wiadomości się skończyły, a Logan wstał z kanapy. Wtedy River zareagowała instynktownie. Uniosła zdrowe ramię i oplotła palcami nadgarstek Logana, zatrzymując go w miejscu. Mężczyzna na nią spojrzał i zanim dążył coś powiedzieć, River szybko wypaliła:

— Możemy o niej porozmawiać?

— To nie jest dobry pomysł. 

Jego ramiona opadły w dół, a River puściła jego nadgarstek. 

— Wiem — odparła. — Wiem, ale uciekanie od rozmowy również nie jest dobrym pomysłem. 

— To nie jest dobry człowiek, River — Logan wyglądał na pokonanego, gdy ponownie zajął swoje miejsce na kanapie. — I nie mówię tego, żeby cię do niej zniechęcić czy nastawić przeciwko niej.

— Chciała ze mną porozmawiać — złapała za dłoń Logana i ścisnęła ją delikatnie. Pomyślała, że przyda mu się teraz świadomość, że River wciąż przy nim jest i nie zamierza nagle zniknąć. — I ja też chcę z nią porozmawiać. Jeśli tego nie zrobię, to nigdy nie zakończymy tego tematu. A ja chcę zostawić go za sobą. Pojawiła się, choć nikt jej nie zapraszał i teraz psuje to co razem zbudowaliśmy. Myślę, że powinnam z nią porozmawiać i powiedzieć jej co czuje. 

— A co czujesz?

— Jeszcze nie wiem — powiedziała zgodnie z prawdą. — To trochę dziwne. 

Logan pokiwał głową, pochylił się nad nią i ucałował środek jej czoła. 

— Kiedy tak szybko dorosłaś? — zapytał, a dziewczyna wzruszyła ramionami i posłała mu delikatny uśmiech. Nie czuła się jakby dorosła choć odrobinę. Wciąż była przerażonym dzieckiem, które musi stanąć przed kolejną trudnością. 

— W porządku, zorganizuje Wasze spotkanie — powiedział, gdy River długo milczała. — Ale cały czas będę obok. 

— Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej — posłała mu delikatny uśmiech. 

Opowiedziała o tej rozmowie swoim przyjaciołom z którymi spędziła pierwszą przerwę na lunch po swoim powrocie do szkoły. Ramie wciąż trochę bolało, ale nie chciała robić sobie zbędnych zaległości. Musiała zrezygnować z treningów cheerleaderek nad czym jakoś mocno nie ubolewała. Nie to co Sally. Wciąż chodziła i powtarzała, że teraz sama musi się użerać z tymi "tlenionymi blondynkami ze sztucznymi cyckami". 

Dłubała w swojej sałatce, gdy Liam postanowił jako pierwszy przerwać cisze. Pozostała dwójka najwidoczniej nie chciała poruszać tematu tak wrażliwego i delikatnego dla River. To, że im powiedziała, nie oznaczało, że byłą gotowa na dłuższą rozmowę o tym. Liam nie miał jednak żadnych oporów, żeby wyrazić swoje zdanie. 

— Myślę, że się boi — Liam wzruszył ramionami. — On i pozostała trójka. 

— Boi czego?

— Że wybierzesz swoją matkę. 

— Przecież to całkowita bzdura — dziewczyna pokręciła głową. — Dlaczego miałabym wybrać kobietę, która zostawiła mnie w domu dziecka?

— Bo to Twoja matka — Sally wtrąciła się do rozmowy. 

I to zdanie brzmiało nadzwyczaj prosto, ale jego głębia była przytłaczająca. Tak, to była jej matka. Kobieta, która nosiła ją pod sercem przez kilka miesięcy. Urodziła ją i niedługo po tym zostawiła na progu domu dziecka, gdzie nie powinno wylądować żadne niemowlę. Porzuciła ją, zostawiła ją, nie chciała jej. Oddała, bo to było najłatwiejsze rozwiązanie. 

A jednak River pragnęła rozmowy z nią. W pierwszych chwilach chciała tego tylko po to, żeby wykrzyczeć jej jak bardzo źle zrobiła, jak okropną jest osobą. Zapytać dlaczego ją zostawiła, a potem sama zrobić dokładnie to samo. Chciała rozmowy, a potem kazać jej się wynosić. Zostawić ją ponownie, lecz teraz w sytuacji nad którą River miała kontrolę. Pragnęła tego, to wypalało jej wnętrzności. A jednak teraz obudziła się w niej nutka niepewności. A co, jeśli wcale nie dlatego chcę z nią porozmawiać? Co, jeśli jej podświadomość pchała ją w ramiona matki, bo w gruncie rzeczy była tylko dzieckiem i chciała, żeby kobieta podeszła do niej i wyszeptała, że nigdy nie chciała jej zostawiać. Że to siła wyższa ją do tego zmusiła. 

Szukała usprawiedliwienia dla jej zbrodni. 

Może podświadomie robi t każde dziecko? 

— Zostawiła mnie — powtarzała uparcie. 

— Wciąż nie wiesz dlaczego — Charlie powiedział prawie szeptem. 

— Wpadłam przez nią pod samochód — powiedziała rozgoryczona. 

— Wpadłaś przez przypadek, sama to mówiłaś. Nie wepchnęła Cię — słowa Sally były prawdą z której River zdawała sobie sprawę. 

— Nie zjawiła się w szpitalu, żeby zobaczyć co ze mną. 

— Może ktoś jej do niego nie wpuścił? — Charlie zasugerował, a River poczuła jak wiele gula powstaje u dołu jej gardła. 

Nie dopuszczała do siebie tych myśli. Żyła w przekonaniu, że jej matka to najgorsza osoba na świecie. Potwór, który ją zostawił, a teraz wrócił, żeby wszystko zrujnować. Jednak nie mogła zignorować słów swoich przyjaciół. Mówili prawdę, którą River znała, ale usilnie od siebie odpychała. 

Bo łatwiej wierzyć w to co znajome. 

A nienawiść do swojej matki czuła już od wielu lat. 

Wstała ze swojego miejsca i szybko zebrała swoje rzeczy. 

— Muszę do łazienki. 

— Pójdę z Tobą — Sally powiedziała i już wstawała, gdy River nagle powiedziała twarde "nie". 

Jej głowa była jak kocioł i teraz do tego kotła zostały wrzucone wszystkie jej wątpliwości. Wszystkie za i przeciw. Wszystkie obawy, nadzieje i scenariusze. 

Był tam wielki chaos. Nagle nie umiała ich od siebie rozróżnić i wszystko stanęło pod wielki znakiem zapytania. Próbował jak najszybciej dostać się do łazienki i zamknąć się w jednej z kabin. Musiała się uspokoić, a tylko w pojedynkę uda się jej to zrobić. Wiedziała, że jej przyjaciele chcieli dobrze, ale nie była w stanie dłużej znieść tego co mówili.

Ktoś musiał szturchnąć ją na korytarzu, bo po jej ramieniu rozlał się ból. Zacisnęła zęby i ruszyła dalej. Gdy znalazła się w łazience, szybko wpadła do jednej z kabin i zamknęła się w niej. Oddychała szybko, a palce drżały. Przycisnęła czoło do chłodnych kafelków. Nie zwracała uwagi na to, że to szkolna łazienka i nie koniecznie była sterylnie. Ramię od uderzenia bolało ją niemiłosiernie. Najwidoczniej tak wczesny powrót do szkoły nie był mądra decyzją. O ile ona sama uważała na swoje ramię, to reszta szkoły nie. A przecież korytarze był pełne nastolatek, które się przepychały, żeby przejść. 

Nagle ból stał się coraz silniejszy. Promieniował do innych części ciała i zachciało się jej wymiotować. Mogła słuchać Raya. Mogła zostać w domu. Jej telefon zawibrował w kieszeni spodni. Sięgnęła po niego zdrową ręką i zacisnęła na oślep czerwoną słuchawkę. Pociągnęła nosem i ścisnęła w dłonie urządzenie z którego po chwili wydobył się cichy dźwięk.

Więc jednak była to zielona słuchawka. 

— Płaczesz — stwierdził, a po drugiej stronie dało się usłyszeć szmery. No tak, Russell też był w szkole. 

— Boli — wymamrotała. — Boli mnie. 

— Co Cię boli? — zapytał, ale dziewczynie nie odpowiedziała od razu. Zagryzała dolną wargę, by jakoś opanować ból. — River?

— Bardzo boli mnie ramie — wymamrotała z trudem. 

— Gdzie jesteś?

— W szkole i...— ponownie pociągnęła nosem. — Przez przypadek z kimś się zderzyłam na korytarzu. Nie wiedziałam, że będzie tak boleć. 

Po drugiej stronie trwała cisza. 

— Nie zdążę — Russell wyszeptał. — Nie zdążę, kochanie. 

Kochanie. 

Miała wrażenie, że Russell właśnie przechodzi te same katusze co ona. Musiało boleć go bardzo mocno, bo mówił przez zaciśnięte zęby, a jego głos był głosem wypełnionym porażką i cierpieniem. Cierpiał, bo River cierpiała. Cierpiał, bo wiedział, że nie pojawi się przy niej na czas. 

— Nie zdążę, River — powtórzył. 

— To nic. 

Nie oczekiwała tego od niego. To czysty przypadek, że zadzwonił, a ona odebrała. Gdyby nie telefon, nigdy by mu nie wspomniała o tej sytuacji.

— Poproś o pomoc kogoś innego — powiedział. — Musisz powiadomić kogoś jeszcze.

— Dobrze, dobrze — mamrotała.

Jednak nie miała siły się ruszyć. Chciała pozostać w tej pozycji i poczekać aż ból ustanie. Obawiała się o to, że ból nie ustąpi tak szybko. Wgryzł się w jej ciało i zamierzał tak pozostać. Po chwili usłyszałam walenie w drzwi kabiny i damski głos wołający jej imię.

— To Sally — wyszeptała do telefonu.

— Daj sobie pomóc, River. Niech pomoże Ci Sally, bo ja nie mogę.

Odnosiła dziwne wrażenie, że Russell czuje się winy, bo nie on wali teraz w drzwi od jej kabiny i to nie on próbuje się do niej dostać za wszelką cenę. Jego głos był niski i tak bardzo smutny, że River chciała go przytulić. 

Tak bardzo chciała go teraz przytulić. 

— Kochanie — wypowiedział to tak miękko, że River była bliska rozpłakania się z rozczulenia. — Otwórz jej. 

— Dobrze. 

— Wiem, że boli — mówił spokojnie. — Ale musisz jej otworzyć, dobrze? Dasz radę, River. Jesteś dzielna, jesteś silna, jesteś...

Moja. 

— Twoja — dokończyła próbując sięgnąć do zamka drzwi. 

— Moja. 

Przekręciła zamek, a po chwili Sally pojawiła się przy jej boku, a telefon wydał z siebie dźwięk zakończonego połączenia. Wiedziała dlaczego Russell się rozłączył. I wiedziała dlaczego to sprawiło, że pokochała go jeszcze bardziej. 

jbovska. 

Fortsæt med at læse

You'll Also Like

15.5K 594 24
❀ ₊⁻∘・ Now Playing: ❝I Write Sins Not Tragedies - Panic! at the Disco❞ [▶︎/❙❙/◼︎/⟳] 1:28 ⸠--❍-----⸡ 3:06 ,,Oh, well in fact Well, I'll look at it thi...
29.7K 1.6K 151
tak. to po prostu kolejna książka z headcanonami z Ninjago na wattpad
2.7K 760 63
Say YES to YAOI, czyli to, co Smoczki lubią najbardziej - arty i zdjęcia BoysLove i Yaoi😏 Prościej mówiąc w telefonie mam wypchaną po brzegi galerię...
2.4K 136 52
Ona pracownica biura On wampir lubiący błysk krwi