She wanna be a GOOD GIRL

By Missudi

454K 14.3K 5.7K

Osiemnastoletnia Katherine pojawiła się w złym miejscu o złej porze i wpadła w sidła bandziora. Czy zdoła z n... More

Prolog
1 (Na kolanach)
2 (Strzał)
3 (Wybieraj)
4 (Współudział)
5 (Pilna potrzeba)
6 (Noc w motelu)
7 (Podświadoma ochrona?)
8 (Wymiary ciała)
9 (20 cm)
10 (Nie wyglądam)
11 (Nie jestem Ava)
12 (Nie do mnie)
13 (Definicja okropieństwa)
15 (Wyrzuty rozumu)
16 (Nie wiesz nic)
17 (Moje życie nie jest nudne)
18 (Trzeba dopłacić, kochanie)
19 (Szczęście ma nazwisko)
20 (Piekło zapłonęło)
21 (Skąd wiesz, mamo?)
22 (Piękny dom)
23 (Jak długo tu stoisz?)
24 (Duszę się, gdy ciebie tu nie ma)
25 (Zapraszamy na środeeeeczek!)
26 (Czego chcesz?)
27 (Jesteś wyjątkowy)
28 (To koniec)
29 (Nie. Miałam. Wyjścia.)
30 (Największa przyjemność)
31 (Co ty tu robisz?)
32 (Co, jeśli pojawi się niedźwiedź?)
33 (Ja tego nie robię!)
34 (Wiem, że tam jesteś)
35 (Co w niej takiego jest?)
36 (Jestem zmęczony)
37 (Przepraszam, że cię zdradziłam)
38 (Po prostu o tym zapomnijmy!)
Epilog cz. 1
Epilog cz. 2
Kilka słów od autorki

14 (Zaufam ci, gdy zabijesz)

10.9K 444 242
By Missudi

POV Zbir/Tyler/Ethan

~* * * ⁂* * * ~

Powinienem ją zabić. Nie patrzeć na nią, nie patrzeć na jej twarz. Po prostu wymierzyć i strzelić. Byłbym do tego zdolny. Tak jak mnie nauczył dziadek, siebie zawsze stawiam nad niewinnymi. Teoretycznie, bo w praktyce jeszcze nie musiałem. Uczyniłbym to, gdyby zaczęła uciekać, jednak ona stała i patrzyła, więc mimowolnie przyjrzałem się jej i dostrzegłem, że nie była zagrożeniem.

Czekałem, aż z jej twarzy zniknie szok. Musiała zrozumieć, co się dzieje i co do niej powiem, żebym mógł ją puścić wolno. Morda na kłódkę, albo ciebie i twoją rodzinę spotka to — BAM, mózg Wooda na ścianie. Prosty plan. Ale przy tym jeden wielki błąd. Spuściłem tego frajera z oczu i to go zachęciło, żeby się na mnie rzucić.

Rozerwał mi rękaw i odsłonił mój tatuaż. Nie mogła o nim nikomu powiedzieć. Miałem czysty strzał, kiedy dobiegła do schodów, lecz wydawało mi się, że ją dogonię i opanuję sytuację groźbą. W końcu to nie był mój pierwszy raz, natomiast ona pewnie nigdy wcześniej nie zwiewała przed zabójcą.

Pieprzone szczęście początkującego. Uciekła i zasadniczo już nie mogłem powstrzymać jej przed kłapaniem dziobem na policji, za co później musiałbym się jej pozbyć. Jednak dostała ode mnie szansę. Przyłożyłem palec do ust. Nic im nie mów, a nigdy więcej mnie nie zobaczysz.

Oczywiście nie posłuchała, więc ją odwiedziłem. Przez to, że w kancelarii sprawiła mi więcej kłopotu niż zakładałem, wątpiłem, czy same groźby wystarczą, aby nie odwołała kłamstw, którymi kazałem jej nakarmić psy. Dlatego postanowiłem poświęcić kilka dni na to, żebyśmy razem potaplali się w błocie. Musiała milczeć dla siebie, choć kiedy przyparłem ją do ściany, odniosłem wrażenie, że może stać się lojalna i dla mnie. Każda dziewczyna zgłupieje dla badboya, który okaże względem niej słabość. Byle nie dostała tego, czego pragnie, bo jeśli poczuje się spełniona, to stopniowo otrzeźwieje.

Wystarczyło tylko kilka dni, żeby ją uwieść głębokimi spojrzeniami i niby złowrogą bliskością. Kiedy dziś w hotelu mierzyła do mnie nożem, jej ciało zauważalnie błagało o mój dotyk, a gdy przygniotłem ją do łóżka, mało brakowało, żeby puściły jej hamulce. Wtedy założyłem, że będzie mnie już kryć bez względu na wszystko. Jednak, jak to mówią: ufaj ale sprawdzaj. Przezornie dałem jej do ręki pistolet z pustym magazynkiem.

Ku mojemu zdziwieniu, które z trudem skryłem, tym razem by mnie załatwiła.

Uratowałem ją przed tym parszywcem, Scottem, a ona wolała ocalić jego. Pomyślałby ktoś, że otrząsnęła się po tym, jak oberwała w głowę. Nic bardziej mylnego. Tak naprawdę to była moja wina. Uraziłem jej dumę o jeden raz za dużo. Po tym nie miałem pewności, że będzie milczeć, gdy nasze drogi się rozejdą. Zdecydowałem, że zagwarantuję to sobie w sobotę, ale dostałem telefon z odwołaniem zlecenia. Całe szczęście, że Asher podsunął mi inny pomysł, bo inaczej musiałbym przedłużyć moją współpracę z nią.

Zabicie dziewczyny było ostatecznością, odkąd ujrzałem jej twarz. Z lojalności do Malcolma. Ale gdyby przegięła pałę, pociągnąłbym za spust i udawał, że nie wiem, co się z nią stało.

Zamknąłem drzwi na klucz i schowałem go do kieszeni. Zdjąłem buty, przeszedłem przez salon, rzuciłem plecak z moimi rzeczami na podłogę przy fotelu, zasłoniłem okna i rozsiadłem się na kanapie. Katherine została przy drzwiach, stojąc nieruchomo i wodząc wzrokiem po wnętrzu.

— Co teraz? — zapytała spięta.

— Wyobraź sobie, że mnie tu nie ma — odparłem gładko.

Zrobiła ten swój grymas. Usta w odwróconą podkówkę, zmarszczony nos i wywrócenie oczami. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni i przejrzałem wiadomości. Gdy niedługo później podniosłem wzrok, stała przy blacie kuchennym i wkładała do ust tabletkę przeciwbólową. Zdusiłem w sobie współczucie i wyrzuty sumienia. Przecież kazałem jej uciekać, w razie gdyby została ze Scottem sama. Ucierpiała przez własną nieostrożność. Mimo to zabiłem go z wyjątkowo wielką przyjemnością.

Wzięła maść leczniczą, ubrania z sypialni i zamknęła się w łazience. Nadsłuchiwałem, czy nie poszła tam spać. Przez większość czasu panowała cisza, ale rozlegało się postukiwanie, szum wody, piknięcia przychodzących SMS'ów. Dochodziła pierwsza w nocy, gdy w końcu wyszła. Przebrana w dres i pachnąca żelem pod prysznic, skierowała kroki prosto do sypialni. Nie chciała mnie już widzieć, wiadomo.

— Spędzimy noc w tym samym pomieszczeniu — rzuciłem chłodno. — Twoja decyzja, w którym.

— Poleżę chwilę i przyjdę — odburknęła, choć przystanęła.

Wstałem, ułożyłem poduszkę na bocznym oparciu kanapy i rozejrzałem się za drugą, bo kojarzyłem z pierwszej wizyty tutaj, że miała dwie. Nie znalazłem, więc może źle zapamiętałem. Zdjąłem koc z oparcia i przygotowałem go do nakrycia.

— Proszę bardzo — wymamrotałem, stojąc niczym służący.

Katherine znów westchnęła. Ze zrezygnowaną miną położyła się na kanapie, opierając plecy o poduszkę. Przykryłem ją do pasa i wyszarpnąłem z ręki komórkę, w której odtwarzał się jakiś film z TikToka.

— Patrzenie w telefon zmęczy ci oczy — uświadomiłem jej. — Zrobisz się senna.

— Co cię to? — fuknęła. — Rządzisz się tu z głupiego kaprysu, a przecież gdybym zasnęła i umarła, to nie musiałbyś się bać, że cię wydam policji.

— Będziesz mi jutro potrzebna — skłamałem i usiadłem na fotelu obok. — Spłacisz dług, zabijesz pewnego gościa i zniknę z twojego życia.

— Nie. — Zmarszczyła czoło. — Nikogo nie zabiję.

— Musisz, jeśli chcesz wrócić do normalności.

— Dlaczego? Nie możesz już sobie darować tych złośliwości?

— Chcę mieć pewność, że nie pójdziesz na policję — odparłem chłodno i włączyłem telewizor pilotem.

— Nie pójdę. Przyjęłam do wiadomości twoje groźby.

— Na razie. Pewnego dnia zauważysz, że nikt nie obserwuje twojej rodzinki i pobiegniesz sprostować fałszywe zeznania.

— Pogrążyłabym sama siebie.

Prychnąłem i zaśmiałem się cynicznie.

— Próbowałaś mnie zabić, gdy wcale ci nie zagrażałem, więc jesteś skłonna napluć do swojej kartoteki.

Wywróciła oczami.

— Chciałam cię tylko unieszkodliwić.

— Wymierzyłaś w tętnicę — wycedziłem.

Zamrugała zaskoczona. Przez moment milczała, przetrawiając wyraźnie niespodziewaną informację, aż zmarszczyła nos i wybąkała:

— Z moim szczęściem bym spudłowała.

Zapiekło, ale puściłem jej to płazem. Zrozumiałe, że po takim wieczorze chciała mi dogryźć. Oparłem się plecami o oparcie fotela, położyłem nogi na stoliku, żeby ją zirytować, i podsumowałem chłodno:

— Zaufam ci, gdy zabijesz.

Powtarzałem to, żeby się denerwowała. Im dłużej będzie poruszona, tym później dopadnie ją senność. A gdy przestanie o tym rozważać, sam stanę między nią a snem.

— Ja ci naprawdę zaufałam — powiedziała nagle przyciszonym głosem pełnym pretensji. — Myślałam, że nie przydarzy mi się nic gorszego od palców Scotta w gardle.

Przed moimi oczami mignęła scena, o której wspomniała. Wściekłość ścisnęła mi pierś i uderzyła do głowy. Spodziewałem się, że koleś będzie ją obmacywał, ale nie aż tak. Sądziłem, że rozbestwi się dopiero w swoim apartamencie, ale zaczął wcześniej. Dobra, przyznaję, ogarniało mnie przez to poczucie winy. Nie byłem święty, lecz miałem jakieś granice. Jeśli mężczyzna musi użyć siły, żeby posiąść kobietę, to nie powinien nazywać się mężczyzną.

— Przepraszam, Katherine.

Mruknęła zdumiona i uśmiechnąłem się pojednawczo. Przez jej twarz przewijał się kalejdoskop emocji, od konsternacji, przez niedowierzanie, aż po zadowolenie. Spojrzała na mnie przychylniej, zupełnie nieświadoma, że nią manipulowałem. Inaczej bym jej nie przepraszał, nie okazywałbym słabości. Prawdziwymi przeprosinami było to, że żeton zadziałał i, przede wszystkim, zabicie Scotta.

— Utknąłem przez pijanych natrętów, a takich trzeba spławiać ostrożnie — dodałem z żalem. — Wynagrodzę ci to opiekując się tobą do rana.

— Bo chcesz, żebym jutro kogoś zamordowała.

— Tak. Wymienimy się dobrymi uczynkami — stwierdziłem nonszalancko.

Nic nie odpowiedziała. Pociągnęła poduszkę niżej i położyła się niemal płasko.

— Zaśniesz w tej pozycji — wytknąłem surowym tonem.

Ostentacyjnie obróciła głowę do telewizora, na którym leciała po cichu telegra. Wzięła pilota i poskakała po innych kanałach. Po chwili zostawiła jakiś horror i pooglądaliśmy go w milczeniu. Myślałem, że film ją utrzyma przytomną, ale ziewnęła przy pierwszym jump scare*.

Kiedy zaczęła przymykać oczy, zrobiłem nam obojgu kawę.

— To mi nie pomoże — skwitowała Katherine, odsuwając kubek od krawędzi stolika. — Muszę się zdrzemnąć. Obiecuję, że nie umrę — dodała przedrzeźniająco.

— Pooglądaj coś, co cię nie nudzi — poradziłem, próbując opanować rosnącą we mnie rozdrażnienie.

Dziewczyna olałaby zalecenia Ashera, gdyby została sama. Myślała, że przesadzał. Ciekawe, co by powiedziała, gdybym wyznał, że mój przyjaciel zmarł we śnie po tym, jak jego syn uderzył go w głowę zabawkowym samochodzikiem. Pewnie nie zdobyłaby się na żadną refleksję.

— Słuchaj, Tylerze-Ethanie — zagaiła naburmuszonym głosem. — Tylko jedno mnie teraz nie znudzi.

— Co, takiego? — zapytałem bez większego zainteresowania.

— Odpowiedzi — odparła dosadnie.

Popatrzyłem na nią w zamyśleniu, po czym skinąłem głową.

— Jeden łyk, jedna odpowiedź — zdecydowałem.

— Gorąca — burknęła. — Mam poharatany policzek, zapomniałeś?

— Poczekamy.

Wziąłem swoje rzeczy i poszedłem do łazienki. Skorzystałem z toalety, wziąłem prysznic i wróciłem do salonu w czystych ciuchach. Katherine się podniosła i przyjęła pozycję siedzącą z nogami podkulonymi pod brodą. Dotknąłem mojej szklanki. Dość ciepła, ale nie gorąca. Mogła już pić swoją kawę. Ja wlewałem do ust gorsze rzeczy, gdy doznawałem znacznie poważniejszych obrażeń niż ona, i nic mi po tym nie było. Podałem jej kubek.

— Co cię łączy z tamtym lekarzem? — zapytała zniecierpliwiona, trzymając go w dłoniach. — Po czym się zmienił i czemu go wykorzystujesz?

— Kilka łyków — zarządziłem i usiadłem.

Przyłożyła kubek do ust. Wypiła trochę kawy, wytarła wargi wierzchem dłoni i postawiła kubek na kanapie przy nogach. Patrzyła wyczekująco.

— Asher był myśliwym-pasjonatem — zacząłem nagannym tonem i urwałem, zastanawiając się, co dalej zdradzić, a co ukryć.

— No i? — burknęła opryskliwie.

— To za mało? — zapytałem z przekory.

— Ty nie masz prawa go osądzać — odparowała, mrużąc gniewnie oczy. — Odpowiadaj dalej. — Spoglądnęła wymownie na upitą kawę.

Napiłem się swojej i wyjawiłem rzeczowo:

— Asher zabił chłopca, który spacerował z psem przy lesie. Niby wziął go za dzika i dostał zawiasy. Rodzice chłopca chcieli mnie wynająć do wymierzenia sprawiedliwości, ale są dość chaotyczni, a dla takich osób lepiej nie zabijać. Nie wziąłem od nich kasy i okłamałem ich, że zabiję Ashera za darmo. Powiedziałem mu o tym i zmuszam go, żeby dla mnie pracował. Jeśli okaże nieposłuszeństwo, przyznam rodzicom chłopca, że żyje i naślą na niego innego zabójcę.

Katherine wysłuchała mnie z kamiennym wyrazem twarzy, a potem przyłożyła dłonie do ust i pokręciła głową. Czekałem jej oburzenie, krytykę czy wymądrzanie, ale darowała sobie komentarz. Napiła się kawy, oparła ręce na kolanach i zapytała:

— Co zrobiła fotografka?

— Wypchnęła męża z balkonu. Odsiedziała trzy tylko lata. Wynajął mnie jego brat.

Przetrawiła tę odpowiedź gryząc wargi i marszcząc czoło w ponurym milczeniu.

— Czego chciałeś się dowiedzieć od mojego szefa? — spróbowała iść za ciosem.

— O niego nie pytaj.

— Dlaczego?

— Nie dostaniesz odpowiedzi — uciąłem i napiłem się kawy.

Wzięła ze mnie przykład, po czym zaciekawiła się:

— Jak zostałeś mordercą?

Spojrzałem na nią ostrzegawczo.

— O mnie też nie pytaj.

Prychnęła i przewróciła oczami.

— Pokaż mi swoją twarz — wypaliła. — Ty mnie widzisz całą.

Może nie powinna mieszać kawy z lekami, bo za dużo zaczęła sobie pozwalać.

— Widziałaś moją twarz pod kancelarią — wymamrotałem na odczepnego.

— Tylko dolną połowę. — Skrzywiła się.

— Teraz widzisz górną. Ułóż puzzle w głowie.

Prychnęła. Podniosła kubek, ale zamiast dopić kawę, odstawiła go na stół i sięgnęła po telefon.

— Zostaw to i wypij do końca — nakazałem.

Zignorowała mnie. Zawrzała mi krew w żyłach.

— Katherine — wycedziłem.

— Bo co? — odburknęła. — Zabijesz mnie? Wątpię. Widzę wzór w twoich przestępstwach — stwierdziła z takim wyrazem twarzy, jakby właśnie doznała oświecenia. — Nie jestem morderczynią, złodziejką ani nie zaciągnęłam u ciebie prawdziwego długu.

Sam pozwoliłem jej dojść do tego wniosku, jednak nie mogła zupełnie przestać się mnie bać, więc oznajmiłem złowieszczo:

— Nie zabiję cię, dopóki mi poważnie nie zagrozisz. Ale bez problemu wyrwę ci paznokieć, jeśli nie opróżnisz tego kubka.

Zerknęła na mnie ze pogardą, na co obrzuciłem ją głębokim, wyzywającym spojrzeniem. Od razu się speszyła, nerwowo poprawiła włosy i dopiła kawę. Odniosłem wrażenie, że nie posłuchała ze strachu, tylko po to, żebym był zadowolony. Lubiła przeżywać skrajne emocje i lubiła mnie, za to, że jej takie dawałem. Odstawiła kubek, położyła się i wlepiła wzrok w telewizor.

Upłynęła godzina. Skończył się horror i chwilowo nie było co oglądać, bo na wszystkich kanałach leciały reklamy. Katherine włączyła pilotem serwis streamingowy z filmami i ze znudzoną miną przewijała opis za opisem.

Włożyłem naczynia do zmywarki i poszedłem umyć zęby. Kiedy wróciłem, przeglądała swój telefon.

— Oglądanie telewizji męczy mnie bardziej niż granie w Bubble Shooter — powiedziała opryskliwie, zanim zdążyłem się odezwać.

Szastanie kartą ofiary weszło jej już tak bardzo w nawyk, że zupełnie nie krępowała się szczekać. Wziąłem pilot z kanapy i zacząłem przeglądać propozycje dostępnych filmów akcji w serwisie, który włączyła. Czytając opisy, co rusz słyszałem ziewanie Katherine. Gierka nie była więc tak pasjonująca, jak powinna, ale kiedy moment później wstała, żeby iść do łazienki, zabrała telefon ze sobą.

Po powrocie zobaczyła, że na kanapie są już dwie poduszki. Sypialniana, a na niej wcześniejsza ozdobna. Nie wnikała w to, skąd taka zmiana. Leniwym krokiem poszła do aneksu kuchennego, popryskała sobie w buzi sprejem od Ashera, a potem ze znudzoną miną wróciła na kanapę. Położyła się na boku i klikała dalej w ekran. Zauważyłem, że miała białą plamkę na ustach.

— Ubrudziłaś się pastą — rzuciłem. — Dolna warga.

Zapauzowała grę, włączyła przedni aparat. Po tym jak zmyła plamkę językiem, wszedłem w kadr i zabrałem jej telefon.

— Jesteś senna. Pooglądaj film. — Wskazałem na akcyjniak w telewizorze i położyłem telefon na stoliku.

Jęknęła urażona i ziewnęła przeciągle. Sprawdziłem godzinę. Mijała druga w nocy. Musiałem coś zrobić, żeby odechciało jej się spać, bo sam film wiele by nie pomógł. Bez żadnego ostrzeżenia złapałem Katherine za nogi i za bok, lekko pociągnąłem i przeskoczyłem nad nią, żeby położyć się obok niej.

— Co ty wyprawiasz? — wydusiła zaskoczona i zakłopotana, a potem wykonała ruch, jakby zamierzała wstać.

Objąłem ją ręką w pasie i przytrzymałem.

— Leż spokojnie — nakazałem.

Obróciła głowę w bok i spojrzała, jakby zobaczyła mnie pierwszy raz w życiu.

— Ty... ty... ty nie możesz... Nie możesz tak — wyjąkała skrępowana.

— Mogę wszystko — odparłem wymownie.

Przyglądała mi się przez moment z niedowierzaniem, a potem uciekła wzrokiem i bąknęła:

— To niedorzeczne.

Oboje niby skupiliśmy uwagę na telewizorze. Katherine leżała zesztywniała na plecach, przykryta kocem do pasa, z głową obróconą ku odbiornikowi, a ja na boku, oparty tyłem o oparcie kanapy, z głową ułożoną na wysoko spiętrzonej poduszce. Zabrałem rękę i Katherine się lekko rozluźniła. Kipiała oburzeniem, ale próbowała udawać, że ta sytuacja jej nie ruszała. Czasami narzekała na niewygodę, ale ignorowałem to. Ważne, że już nie ziewała.

Film trwał prawie dwie godziny. Dopiero pod jego koniec zmogło ją takie zmęczenie, że przestała czuć dyskomfort i zamknęła oczy. Spoglądnąłem na zegar ścienny wiszący przy aneksie kuchennym. Wskazywał czwartą nad ranem.

— Katherine — wymruczałem.

Stęknęła z irytacją, odchyliła głowę do tyłu i wypuściła długi oddech.

— Otwórz oczy — powiedziałem.

Nie posłuchała. Przyszedł więc czas na ostateczni sposób. Leżąc na boku, wsparłem się na łokciu i zawiesiłem twarz nad jej twarzą. Poczuła mój oddech. Otworzyła szeroko oczy, zrównała usta z moimi i wstrzymała powietrze. Przez długą chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu, a potem wolną dłonią delikatnie dotknąłem jej opuchniętego policzka i pogłaskałem kciukiem.

— Przepraszam za to — zaszemrałem, obrzucając ją troskliwym spojrzeniem.

Odetchnęła krótko i już oddychała z rozchylonymi ustami, szybko i płytko. Była zaskoczona, wzburzona i skrępowana jednocześnie. Z pewnością miała mętlik w głowie. Wreszcie odezwała się zduszonym głosem:

— Nie wybaczam.

— Nie? — zapytałem z zadziornym uśmieszkiem, na co zamrugała skołowana.

Po chwili ciszy, rozpraszanej dźwiękami wolnej piosenki z czołówki kolejnego filmu, wzięła głęboki oddech i powtórzyła drętwo:

— Nie.

Wydałem z siebie mruknięcie zadumy.

— Co mam zrobić, żebyś wybaczyła? — Zsunąłem palce do brody i powiodłem wzrokiem po policzku.

Katherine przyglądała mi się w napięciu, pobudzona, aż w końcu wykrztusiła:

— Nie każ mi zabijać.

Uśmiechnąłem się krzywo. Zadziwiająco szybko odzyskała panowanie nad sobą. Nie powinienem być zaskoczony. Przecież mówiłem, że przy mnie była w swoim żywiole - nawet gdy cierpiała z bólu. Ale tym razem planowałem go jej oszczędzić.

— W porządku. Żadnego zabijania — odparłem kusicielskim głosem. — Wybaczasz?

Przez moment milczała, wpatrzona we mnie jak oczarowana.

— Wybaczam tylko to — wydyszała.

— Hmm...

Oderwałem rękę od twarzy dziewczyny, wygładziłem dresową bluzę na jej brzuchu, a potem powoli przesunąłem dłoń w dół i wślizgnąłem pod podkoszulkę. Ciało Katherine zesztywniało, ale w jej oczach błysnęła fascynacja. Popieściłem dłonią brzuch i zatrzymałem palce na skórze pokrytej zaschłą maścią.

— A co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła to?

Jej pierś zafalowała od głębszego oddechu. Wymieniliśmy długie, dzikie spojrzenia.

— Jak masz na imię? Ile masz lat? — zapytała niepewnie.

Uniosłem brwi w wyrazie uznania.

— Damon — wymruczałem. — Dwadzieścia dwa.

Lekko skinęła głową, jakby z aprobatą.

Popchnąłem dłoń dalej, po czym objąłem nią plaster naklejony na boku, tuż pod żebrem. Spojrzałem pytająco w oczy Katherine. Westchnęła w zamyśleniu i oczywistej niecierpliwości. Jej biodro nacisnęło na moje podbrzusze. Pogłaskałem nagą skórę wokół plastra. Przymknęła powieki.

— Jak zostałeś zabójcą? — wydusiła.

Ściągnąłem brwi. Nie byłem zadowolony, że o to zapytała. Zahaczyła o zbyt prywatny temat. Jednak byłem skłonny go przehandlować za chwilowe rozgrzeszenie, żeby na koniec zrobić większe wrażenie.

— Jeśli ci powiem, będziesz musiała wybaczyć mi wszystko.

Spojrzała spod przymrużonych powiek i potaknęła głową.

— Mój dziadek mnie wytresował. Pracowałem dla niego jako pomocnik, a od roku działam na własny rachunek — wyznałem zwięźle i zbliżyłem usta do jej rozchylonych warg.

Gdyby poruszyła się chociaż o milimetr, nasze usta zetknęłyby się.

— Wybaczone?

— Prawie — mruknęła po krótkim namyśle, patrząc mi nieśmiało w oczy.

Odchyliłem lekko głowę i powtórzyłem po niej z łobuzerskim uśmiechem.

— Prawie?

Znowu uciekła wzrokiem, a przez jej twarz przemknęło wahanie. Przeniosłem dłoń z boku tułowia na brzuch i powoli sunąłem w górę. Zdusiłem w gardle pożądliwe westchnienie, gdy poczułem nagą pierś. Nie wiedziałem, że Katherine nie założyła stanika. Gruby dres dobrze zasłaniał jej kształty. Rozwarłem palec wskazujący i kciuk. Objąłem nimi krągłą pierś, a ta wypełniła łuk między moimi palcami. Była krągła, jędrna i ciepła. Z trudem pohamowałem kolejny głos pożądania, rozdzierający mi wnętrzności.

Katherine wstrzymała oddech. Ścisnąłem lekko jej pierś, a ona westchnęła cicho. Potem rozciągnęła swój tułów i spróbowała się zsunąć ciałem, żeby moja dłoń zawędrowała wyżej. Twoje życzenie moim rozkazem, maleńka. Złączyłem palce i przesunąłem nimi w górę. Katherine wygięła się w łuk. Stopniowo zmniejszałem nacisk na pierś, więc gdy dotarłem do sutka, ledwie go musnąłem koniuszkiem palca środkowego i wyciągnąłem rękę spod podkoszulki. Po twarzy dziewczyny przemknęło zaskoczenie i zawód.

— A teraz wybaczone? — zapytałem prowokacyjnie.

Przez moment patrzyła na mnie z niedowierzaniem, wzburzona, i w końcu sapnęła z rozgoryczeniem:

— Dużo mniej.

— Och, nie bądź taka.

Spojrzała na mnie wyzywająco, oddychając ciężko. Powoli włożyłem rękę pod koc, którym była nakryta, przyłożyłem dłoń do jej biodra i przesunąłem po udzie, aż do wewnętrznej części. Miała grube spodnie, ale poczułem, że zadrżała. Macałem, ściskałem, krążyłem nieopodal krocza, drażniąc ją odwlekaniem tego, co już uważała za nieuniknione. Zgięła nogi, ścisnęła je i podciągnęła wyżej, żeby zepchnąć moją dłoń między jej uda.

— A teraz? — zapytałem zaczepnie.

— Tak — wydusiła łaskawie, patrząc na mnie z nieskrywaną namiętnością i jeszcze mocniej przywarła bokiem swojego ciała do mojego.

Wróciłem ręką do jej brzucha. Obróciłem dłoń i niespiesznie wsunąłem palce pod majtki. Poczułem gładką, rozpaloną skórę. Wślizgnąłem dłoń głębiej i zacząłem pieścić najczulsze miejsce jej kobiecości. Katherine co rusz wyprężała się pod wpływem budującej się przyjemności.

Z satysfakcją obserwowałem jej twarz wyrażającą ekstazę. Dyszała coraz szybciej, wiła i jęczała bezgłośnie z rozkoszy. Czułem, że pulsowała tak mocno jak ja, choć sam ze wszystkich sił odpychałem własne podniecenie na bok.

Wkrótce przeszyło mnie mimowolne pragnienie, żeby naprawdę zaspokoić jej apetyt. Traciłem nad sobą kontrolę. Resztkami przytomności nakazałem sobie nie zbaczać z wyznaczonej drogi. Katherine odchyliła głowę do tyłu, rozchylając usta. Już tylko sekundy dzieliły ją od szczytowania. Była gotowa, przekonana, że zazna spełnienia od mojego dotyku.

Wtedy przestałem i zabrałem rękę.

~* * * ⁂* * * ~

*technika wykorzystywana w filmach grozy oraz grach wideo, polegająca na nagłym ukazaniu przerażającego zdarzenia

Damon i Kath proszą o gwiazdki i inne cuda ❤️😍😄

Continue Reading

You'll Also Like

464K 13.7K 54
Każdemu z nas kiedyś przyjdzie zapłacić za swoje grzechy. Valentina Williams już jako nastolatka marzyła o tym aby zostać prawnikiem i mieć własną k...
134K 3.9K 40
[18+] [ZAKOŃCZONE] Spotykając się po raz pierwszy nie wiedzieli, że staną się wrogami. Wrogami, między którymi szalało pożądanie, rywalizacja i wspól...
831K 29.5K 47
❝ W naszym świecie nie ma miejsca na czystą i słodką miłość. W zasadzie, to nie ma tu miejsca na jakąkolwiek miłość. ❞ Alexei Moskal na pierwszy rzut...
23.2K 1K 33
Dwudziestopięcioletnia Daphne Jamerson ma poważny wypadek. Po wybudzeniu się z półrocznej śpiączki dowiaduje się, że ma męża. Przed nią ciężki okres...