Before Us

De luvmilla

52.8K 3K 1.5K

Harper Duncan od dziecka towarzyszą dziwne sny, które bezapelacyjnie wpędzają ją w poczucie strachu, poczucie... Mais

Prolog
1. Zasługujesz na takie samo zło...
2. Kolejny wieczór bez kolacji
3. Nie wiem, gdzie się pcham
4. Niebieski i żółty
5. Pani Hale
6. Bitwa białą farbą
7. Dowiedz się prawdy
8. Grzebień
9. Zdjęcie oprawione w ramkę
10. Ona spróbuje mi zaufać
12. Skrzynka pod wiśniowym drzewem
13. Nie marudź tylko tańcz
14. Zakopać...
15. Plotki są jak głuchy telefon
16. Przepraszam.
17. Tonęłam
18. Życie pośmiertne
19. Burza
20. Fanka i trzech adoratorów
21. Jessie musi polubić brokat
22. Wypadek Patricii Duncan
23. Podwójny grób
24. Victor, a nie Vic.
25. Podmieniony szampon
26. Dasz radę
27. Jeżyk jeż
28. Marc Newman
29. Ukryte emocje
30. Poczekalnia
31. Tracisz puls.
32. Koszmar tamtej nocy
Epilog
Podziękowania

11. Zemsta

1.3K 81 53
De luvmilla

Cierpliwie czekałam. W międzyczasie zdążyłam przejrzeć całego instagrama, zanudzić się na śmierć, i zgłodnieć. Przy czym wychwalałam swoją własną inteligencję, jaka dokładnie przemyślała ten plan. Mój rywal musiał wyjść z szatni, tak czy inaczej, ponieważ za dokładne dziesięć minut trening miała drużyna futbolowa, potrzebująca szatni do przebrania się. Albo go wyrzucą, albo wyjdzie z własnej woli. W obu przypadkach będzie rozwścieczony. 

Ale było warto. Było warto zobaczyć rezultat mojej zemsty, jakim był jedyny w swoim rodzaju Aster ogołocony ze swoich ubrań. Nie byłam taka bezduszna, by zmuszać go do wychodzenia nago, więc zostawiłam mu pewne ciuchy. 

Z przyjemnością patrzyłam jak opuszcza szatnię, w kilka rozmiarów mniejszych dresach, które mocno opinały tylko dwie trzecie jego nóg, bo do reszty nie dosięgały. Z tego co widziałam, odpuścił sobie założenie koszulki, jaką dorzuciłam w zestawie. A szkoda.

Jego wyrzeźbiony brzuch był dla przechodzących dziewczyn niezłą atrakcją do bezcelowego gapienia się. Niektóre próbowały ukryć swoje zainteresowanie sześciopakiem chłopaka jedynie zerkając, a inne bez wstydu wyżerały mu dziurę na gołym ciele. 

– Pięknie wyglądasz. Nowe ciuchy? – zatrzepotałam rzęsami, kiedy Aster stanął tuż nade mną. Jego klata była niebezpiecznie blisko mnie, tak bym widziała jeszcze mokre miejsca po prysznicu. Pachniał mocnym żelem do kąpieli, połączonym z miętowymi perfumami. 

– Tylko na tyle cię stać? – zaśmiał się, widocznie niewzruszony moim wyczynem. 

No tak, dla niego to idealna okazja by pochwalić się swoją klatą przed damską widownią. Pewnie schlebia mu, jak uczennice klepią swoje przyjaciółki po ramieniu, wskazując na Astera z nieukrywanym zachwytem. 

– Nic na to nie poradzę, fajnie się z tobą zadziera – wydęłam usta, zakładając nogę na nogę. 

– Oddaj mi moje ciuchy – powiedział ostro, ale nie na tyle, by wzbudzić we mnie strach. 

Przechyliłam głowę w bok. 

– Ładnie poproś. 

– Nie ma mowy – pokręcił głową. Czarne pukle delikatnie wilgotnych włosów ciągle opadały na jego oczy, więc z irytacją przeczesywał je do tyłu. 

– Masz szczęście, że nie każę ci klęczeć i błagać o nie. 

Parsknął śmiechem, wbijając swoje oczy prosto we mnie. 

– Przeginasz – odparł ostrzegawczo. 

– Ty też przegiąłeś. Pamiętasz jak kazałeś mi klęczeć przed sobą w piątej klasie? – zapytałam z wyrzutem. Moja mina diametralnie przeszła z rozbawionej w poważną. 

– Tak – odpowiedział już nie z taką pewnością siebie jak wcześniej.W

– Chyba domyślasz się co masz zrobić, by odzyskać ciuchy.

Cały się spiął. Teraz nie mogła ukryć tego koszulka czy bluza, więc widziałam na własne oczy jak mięśnie Nadira się napinają. Zacisnął usta w cienką linię, unikając mojego spojrzenia. 

– Żartowałam – dodałam niechętnie, podkreślając to swoim nieczułym tonem. Chwila słabości sprawiła, że zmieniłam plany o sto osiemdziesiąt stopni. 

– Wiesz co? Jeśli chciałaś żebym poczuł się winny to wygrałaś – burknął.

– To miód na moje uszy – potarłam nos, schylając się do torby.

Z plecaka wyjęłam męskie ciuchy poskładane w kostkę, następnie rzucając nimi w stronę Astera. Natychmiast nałożył na siebie szarą bluzę, a spodnie ściskał w rękach, kiedy przysiadł się obok mnie. 

Zastygłam, nawet na niego nie zerkając. Miętowe perfumy wbiły się w moje nozdrza jeszcze intensywniej niż wcześniej. 

– Zrezygnowałem z wyborów przez ciebie. 

Przeszedł mnie zimny dreszcz. Gula w moim gardle rosła, tymczasem on chyba czekał na moją odpowiedź. 

– Bo? 

– Przypomniałem sobie, jak siedem lat temu powiedziałaś, że pewnego dnia chciałabyś zostać przewodniczącym szkoły. Nie mam serca zepsuć ci dziecięcych marzeń – przysunął się bliżej mnie. Zrobiło mi się gorąco, bo jego ciało emitowało więcej ciepła niż moje. 

Ból przebił moje serce. Trafił w czuły punkt, po raz drugi w ciągu tygodnia. Nasza przyjaźń była dla mnie czymś wyjątkowym, chociaż miałam zaledwie dziesięć lat, on jedenaście.

Trzymaliśmy się razem dwa lata, i przez ten okres czułam, że znalazłam kogoś by nie czuć się samotna. To były początki agresywnej relacji z Bethany, jednak wiedziałam, że jeśli coś by się stało, Aster by mnie ochronił. Pewnego wieczoru sam to zadeklarował. 

Ale wszystko się zmieniło. Nie zna już mojego ulubionego koloru, bo zmieniłam go na fioletowy.
Mam też nowe perfumy, które pachną jak wanilia a nie jak truskawka, która była głównym składnikiem mojej mgiełki z ulubionej bajki. Moje prześcieradła też są inne. To nie te czerwone w stokrotki, te, w które wskoczył przy pierwszej wizycie w domu dziecka, teraz są białe, bardziej miękkie i pachną jak wanilia. Kupiłam nowe etui, i wyrzuciłam to w kotki, bo kojarzyło mi się z godzinami grania w gry. Wiele rzeczy zmieniłam,
od kiedy zerwałam przyjaźń.

Pociechę znajduję w tym, że już mnie nienawidzi, i nie jest kimś, kogo znałam. Ja to wszystko zmieniłam, bo musiałam. A on się zmienił, bo ewidentnie tego chciał. Nie chciał przyjaźnić się z sierotą.

Fakt, marzyłam o zostaniu przewodniczącą. Wierzyłam, że to początek prostej drogi do zostania prezydentem, a gdybym nim została, zmieniłabym świat na lepsze. Głupia, mała Harper.

Proces, w którym to marzenie powoli zanikało, było uświadomieniem sobie, że tacy jak ja muszą dbać o siebie, a nie o innych. Nikt nie pokolorował mojego świata, więc czemu miałabym naprawić cały? 

– Miło z twojej strony, ale możesz przestać udawać dobrego, i zająć miejsce przewodniczącego – zmusiłam się do sekundowego uśmiechu. – Ja mam ważniejsze rzeczy do załatwienia. 

– Ważniejsze od spełniania marzeń? 

– To już nie jest moje marzenie, Aster. Kiedy zaliczyłam bolesny upadek, i zrozumiałam że ten świat na nic nie zasługuje, przestałam w ogóle marzyć, starając się być silna – powiedziałam na jednym wdechu.

– Nie dość, że moja matka jest rozwścieczona na naszą dwójkę, to straciliśmy dwie godziny wybierając zasrane kolory na bal, który się nie odbędzie – wyprostował kolana, do których ledwo sięgał szary materiał dresów. 

– Czemu nie pójdziesz się przebrać? Wyglądasz jak klaun. 

– Sama dobrałaś mi taki strój. Poza tym, są bardzo wygodne. 

– Gówno prawda. Wybrałam najmniejszy rozmiar z mojej szafy. Nawet ja się w nich nie mieszczę.

– Bo masz większe biodra ode mnie.

– To też jest gówno prawda – fuknęłam.

Skwasił się, przejeżdżając dłonią po ściśniętym udzie. 

– Trochę mnie uciskają w miejscach, których nie powinny, i usłyszałem trzask kiedy siadałem. Mam nadzieję, że to twoje ulubione – zmarszczył nos, następnie się po nim drapiąc. 

– Nie dałabym ci moich ulubionych dresów – westchnęłam z dramaturgią, przykładając dłoń do serca. 

Wszystko byłoby super, już drugi raz zdarzyła nam się rozmowa poza naszą nienawiścią, i w tym przypadku na trzeźwo, jednak coś musiało pójść nie tak.

Pomijając fakt, że czułam się dziwnie śmiejąc się obok Astera, czy nawet prowadząc z nim rozmowę, w dziwny sposób mi się to podobało. Nigdy wcześniej nie myślałam o tym, co by się stało gdybyśmy doszli do zgody, bo to po prostu niewykonalne, przy czym ja nie zwykłam gdybać. 

Hailey zniszczyła ten przedziwny moment swoją nagłą obecnością na korytarzu. Wyszła z klasy obok, więc nie zobaczyła nas za pierwszym razem. Jednak nie minęło dużo czasu, a z jej ust wymsknął się cichy pisk. Skrzyżowała ręce na piersiach, stając przed nami jak zawiedziona mama. 

– Proszę, proszę, proszę – cmoknęła. – Nie wiedziałam że już jesteście przyjaciółmi. 

– Nie jesteśmy – odpowiedzieliśmy w tym samym czasie.

– Widzę coś innego – skinieniem głowy wskazała na nikłą odległość między nami, której braku nawet nie zauważyłam. 

Nie zdążyłam nawet mrugnąć, a zostałam brutalnie zepchnięta na podłogę. Wielka ręką popchnęła mnie w stronę krawędzi drewnianej ławki, moje ciało posłusznie poleciało w dół. Nie zdążyłam zareagować, bo ból w okolicach pośladków przypominał złamaną kość. Może Aster spychając mnie z ławki złamał mi kość ogonową. Ciekawe, ile dostałabym odszkodowania. 

– To było niepotrzebne – jęknęłam z bólu. 

– Było konieczne. – dopowiedziała Hailey. Kolejny raz spojrzała podejrzliwie na Astera, który próbował zachować powagę. – Tobie spodni w domu nie kupują, że nosisz kilka rozmiary za małe dresy? 

– Harper podmieniła mi je w szatni – przyznał. 

Wyszczerzyłam się z satysfakcją. Ból pośladków nie ustawał. Nie dałam rady podnieść się do pionu, więc siedziałam na zimnych płytkach. 

– To teraz bawicie się w kawały z podstawówki. Nieźle – fuknęła. Rękę sobie mogłam uciąć, że była zazdrosna za to, że sama w tym nie uczestniczy. 

– Słyszałem, że umawiasz się z moją kuzynką. Gratulacje – odezwał się Aster, kompletnie zmieniając nastawienie Hailey.

– Dzięki – rzuciła grając obojętną, jednak w środku pewnie cieszyła się, że Jessie mówiła komuś o ich związku.

– Hailey, pomożesz mi wstać? –wyciągnęłam rękę w jej stronę, jednak spotkałam się z sarkastycznym parsknięciem. 

– Chciałabyś, kochana. 

– O co ci znowu chodzi? – zapytałam, marszcząc brwi. 

– O to, że bez problemu z nim rozmawiasz, a już nie spytasz o Hope – rzuciła, sama nie wiedząc co mówi. Dopiero po sekundzie rozszerzyła oczy, i zatkała usta dłonią. Aster szybko obrócił głowę w moją stronę, wzrokiem prosząc o wyjaśnienie. 

– Skąd wiecie o Hope i Violet? – spytał. – Zarzekałaś się, że nie masz żadnych snów.

Violet, dziewczyna Hope. Wstałam o własnych siłach, ignorując palący ból i popchałam Hailey w stronę wyjścia, by jak najszybciej uciec od niezręcznej rozmowy. 

Dziewczyna nie opierała się, więc łatwo dała się pchać do przodu.

– Przesłyszało ci się coś – powiedziałam na pożegnanie, przyspieszając tempa. – Rusz się, idiotko! – syknęłam do przyjaciółki. 

                                —

– Czasami mam ochotę cię udusić – warknęłam przy wyspie kuchennej w domu Hailey. 

Dzisiaj miała pilnować swojego młodszego brata, więc stwierdziłam, a bardziej zostałam przekonana, że umilę jej ten czas. Po wcześniejszym poinformowaniu Luny, od razu ze szkoły wylądowałam w ogromnym domu przyjaciółki. Jej rodzice byli prawnikami, z czego imię i nazwisko jej taty widniało na nagłówkach gazet od kilku lat, więc stać ich było na tak duży i nowoczesny apartament. 

– Myślisz, że cię nie znam? Nie poszłabyś do niego po pomoc nawet za te cholerne kilka dni – pociągnęła ze swojej szklanki wypełnionej whisky z szafki rodziców. 

– Mówił coś o Violet, dziewczynie Hope. Jej nie było w moim notatniku, ani nie wspominałam jej imienia – myślałam na głos, jedząc solone chrupki. 

– Bingo! – wrzasnęła na cały parter, aż jej pięcioletni brat wyrwał się z zabawy samochodzikami. – Boże, ale jestem zajebista. 

– Bo skazałaś mnie na kolejne spotkanie z Asterem? – skrzywiłam się. – Pewnie znowu czeka w moim pokoju, okłamując Lunę, że jest moim przyjacielem.

– Chyba z tego powodu nie będziesz marudzić – puściła mi zalotne oczko. – Dobrze razem wyglądacie. 

– Przeżyłaś szok, nie wiesz co mówisz – machnęłam ręką, nawet nie biorąc jej słów pod uwagę. Wypiła już dwie takie szklaneczki Whisky. Z tego co wiem, jej głowa jest podatna na alkohol, i po nim mówi różne, niestworzone rzeczy.

– Mówię na serio. Chodzi mi o stronę wizualną. Ty jesteś naprawdę ładna, a on przystojny. 

Zmarszczyłam czoło. Chwyciłam za kolejnego chrupka, puszczając jej uwagi mimo uszu.

– Ale się nienawidzimy, miej to na uwadze.

Już miała odpowiadać, ale przeszkodził jej upadek szklanki z intensywnym alkoholem. 

– Kurwa! – przeklnęła ze złością.

Chwyciła energicznie za rolkę papieru, i uklęknęła by pozbierać kawałki szkła. Było ich mało, a większą część szkody stanowiła zmarnowana whisky.  

Nieoczekiwanie jej brat, nie odrywający uwagi od swoich zabawek, powiedział:

– Kurwa. 

Pięć minut później, po omówieniu niespodziewanej sytuacji, byłyśmy gotowe odbyć rozmowę z pięciolatkiem.

– Theo, chodź tu na chwileczkę – Hailey zawołała swojego brata do siebie. 

Chłopczyk przybiegł, siadając na pufie obok swojej siostry. Nie miał heterochromii jak ona, lecz posiadał ten sam kolor oczu, jaki miała na prawym oku.

Blond włoski przystrzyżone miał delikatnie przed płatek ucha. Malinowe usta jadły czekoladowe cukierki, a niesprawiedliwie długie rzęsy trzepotały, czekając aż zestresowana Hailey zabierze głos. 

– Powiedz mi, czemu powiedziałeś słowo na ,,K"? – zapytała z pełnym opanowaniem, tak jak jej radziłam. 

– Kaczka? – odezwał się słodkim głosem. 

– Nie. 

– Kocyś? 

– Może nie pamięta? – zasugerowałam cicho, towarzysząc u boku przyjaciółki. 

– Pamięta, pamięta, tylko zgrywa debila – rzuciła nerwowo, splatając palce obu dłoni. – Powtórzyłeś po mnie brzydkie słowo, kiedy rozbiła mi się szklanka. 

– Kurwa! -krzyknął radośnie, pewnie nie znał znaczenia tego słowa. 

– Tak, o to mi chodziło. 

Posłała mi spojrzenie pod tytułem ,,Czy na pewno zapomniał?"

– To słowo jest bardzo brzydkie. Bardzo. – nacisnęła na swoje słowa. 

– I co z tego? – zapytał, przekręcając głowę w bok. 

– To z tego, że jeśli powiesz tak jeszcze raz, to przyjdzie po ciebie ciasteczkowy potwór – zagroziła, dalej utrzymując wrogi uśmiech. 

Wesoła mina Theo znikła, a na jej miejsce wstąpił strach.

Jego usta ukształtowały się w podkowę, pulchne policzki zarumieniły się, w kącikach małych oczu zebrały się łzy. Kiedy jego wargi zaczęły drzeć, uciekł na swoich krótkich nogach, wbiegając na piętro z cichym płaczem. 

– Wyrodna siostra z ciebie – pokręciłam głową w niedowierzaniu. 

– Albo jestem surowa, albo dostaję zjebę i karę od rodziców. Wybór jest prosty – rozłożyła ramiona. 

– Ale żeby straszyć ciasteczkowym potworem? Jesteś okropna. 

– Jestem skuteczna, a niebieski zgred z dziwnymi oczami mi w tym pomaga – wgryzła się w jedno z ciastek leżących na ozdobnej tacy. Tematycznie. 

– Za tą brutalność wobec Theo, zacznę cię straszyć postaciami z horrorów – zagroziłam, potrząsając palcem. 

– Już się boję, ojejku! -teatralnie przyłożyła rękę do czoła, i opadła na skórzaną sofę. – Zacznij od panny ze studni, nie będziesz musiała się nawet przebierać.
                               —

Wpadłam do domu jak huragan, będąc zaatakowana przez śnieżną zaspę. W listopadzie, dokładnie. Jakby nic zaczął wiać silny wiatr, z towarzystwem śniegu. Cudownie.

Cała zmarznięta, dygocząca i przemoczona powlokłam się na piętro.

Krzyknęłam na cały głos, kiedy zobaczyłam męska sylwetkę w dopiero co oświetlonym pokoju. 

– Co się stało? – odezwała się Luna z parteru. 

– Nic takiego, zobaczyłam pająka na łóżku! – odkrzyknęłam z szybko bijącym sercem. 

Zamknęłam drzwi, hamując się ostatkami opanowania, by nie rzucić w czarnowłosego okupującego moje łóżko czymś ciężkim. Lub metalowym. Obojętnie z jakiego tworzywa, byleby zrobiło mu krzywdę. 

– Nieźle Aster, nieźle. Chcesz mnie doprowadzić do zawału, żebym szybciej umarła, co nie?

Wskazał na mnie palcem. 

– Wiedziałem. Wiedziałem, że wiesz coś o Hope i Violet – zignorował moją zaczepkę

Zabiję Hailey. Zabiję ją z rozkoszą. 

– I musiałeś kolejny raz włamywać mi się do domu? – zakpiłam, dalej nie wierząc, że mój własny wróg rozgościł się na moim łóżku. 

– Tym razem wszedłem przez okno. 

– Chyba miałam zawał serca – odetchnęłam ciężko. – Zgłoszę cię na policję za nękanie. 

– Jasne, ale najpierw powiedz mi, co wiesz na temat Hope. 

Odszkalnęłam. Cała jego bluza była przemoczona, tak samo jak włosy. Jego kurtka najwyraźniej nawet nie istnieje. 

– Zrobię ci herbatę, bo wyglądasz na zmarzniętego – miałam ponownie wyjść z pokoju, jednak szybko znalazł się przy mnie, łapiąc za mój nadgarstek. 

– Po prostu, kurwa, usiądź i porozmawiaj ze mną – intensywnie wbił swoje oczy w moje, tworząc przedziwne napięcie między naszymi ciałami. 

– Malinowa czy cytrynowa? – zignorowałam jego prośbę. Czekałam, aż jego uścisk się poluźni, bym mogła swobodnie poruszyć ręką. Gdy to się nie stało, spiorunowałam go wzrokiem. 

– Przestań udawać, że wszystko jest w porządku, bo najwyraźniej tak nie jest. Przyjaciółka cię wydała – na twarzy chłopaka migotał uśmiech. 

– Powiedz mi chociaż jeden dobry argument, dlaczego miałabym ci w tej kwestii zaufać – oparłam się o ścianę, dalej ograniczana przez mocną dłoń Astera.

– Bo możemy sobie razem pomóc. 

Głęboko westchnęłam, ani na sekundę nie przerywając kontaktu wzrokowego. Wzbudzał we mnie dziwne uczucie w podbrzuszu, było dosyć przyjemne. 

– Miał być dobry powód – wydęłam wargę, nagle wykręcając nadgarstek z dłoni chłopaka – Poza tym, czemu miałabym wierzyć komuś takiemu jak ty? – podeszłam bliżej łóżka, odwracając się do niego tyłem. 

Problem w tym, że w środku coraz bardziej wahałam się nad własnymi racjami. Mówił zbyt przekonująco, bym uważała to za żart. Wiedział więcej, niż miałam zapisane w zeszycie. Więc co stoi na przeszkodzie? 

Może ja byłam problemem, barierą między nami. Gdybym mu zaufała, musiałabym ją zburzyć, co równałoby się z samodestrukcją.

– Co najwyżej mogę uwierzyć w to, że znudziło ci się w życiu i kolejny raz próbujesz ze mnie zażartować. 

– Czyli dlatego nie chcesz rozmawiać. 

– Super, że to w końcu zrozumiałeś – przez moją twarz przeszedł cień żalu. Usiadłam na skraju łóżka, modląc się, by Aster nie zbliżył się do mnie ani na krok. 

– Nie robię sobie z ciebie żartów! – rozłożył bezradnie ramiona. 

– To powiedz mi coś, czego nie było w moim zeszycie. Wtedy ci uwierzę. Chociaż spróbuję. 

Jego klatka piersiowa szybko unosiła się i opadała, umięśnione ręce drżały. Może z zimna, może z nerwów. Delikatnie przyrumieniona twarz straciła wszystkie swoje dotychczasowe barwy. I w tym momencie zwątpiłam, że zdoła się obronić. 

– Były parą. Hope i Violet. Przez dokładny rok i siedem miesięcy. Dopóki Violet nie zmarła na raka wątroby. 

Poczułam dziwny dreszcz, oraz okropne poczucia winy. Mówił prawdę. 
 
                               —

Popijałam gorącą czekoladę, kartkując podręcznik z biologii. Na stopach miałam puchate skarpety, całe ciało zaś okryłam kocem w kolorze latte. Oparłam się o stos poduszek na łóżku, mniejszą uwagę poświęcając nauce, a większą głębkowi durnych myśli.

Listopadowy wieczór zaczął się zbyt szybko, więc za oknem widziałam jedynie czarne niebo, z małymi, świecącymi kropkami.

Było mi tak przyjemnie w stercie kołdry, koca, i poduszek, że powoli moje powieki stawały się ciężkie. Głowa coraz częściej opadała mi na bok, a usta niekontrolowanie się rozchylały, by zacząć chrapać.

Tak, w nocy zwykłam chrapać. To wnioskuję po ogromie skarg, jakie otrzymywałam od Agnes.

– Harper, mam sprawę! – przez drzwi do pomieszczenia wbiła się Estelle.

Zaskoczona nagłym odgłosem otwieranych drzwi oraz krzykiem dziewczyny zerwałam się do pozycji siedzącej. Pusty kubek z napoju odłożyłam na stolik nocny, nie odrywając od niej wzroku.

Jej włosy były w nieładzie, spięte w luźnego koka z tyłu głowy. Na sobie miała jedynie koszulkę trzy rozmiary za dużą, oraz spodnie od piżamy. Zamiast glanów, wysłużone adidasy.

Czyli musiała niespodziewanie złożyć mi wizytę. Ciekawe jaka sprawa musiała być tak ważna, że nie zdążyła się nawet uczesać.

– Tak? – zmarszczyłam brwi, zamykając przy okazji podręcznik. I tak dużo z niego nie wyniosłam.

– Nie mówiłaś mi, że grasz na gitarze – powiedziała, po czym usiadła na skraju łóżka.

Na samo wspomnienie o gitarze, coś w dolnej części brzucha nieprzyjemnie mnie ukłuło. Przełknęłam gorycz przeszłości, ponownie zerkając na wzór koszulki Estelle. Była to zwykła biało-czarna kratka.

– Od pewnego czasu przestałam grać. Poza tym, czemu cię to nagle interesuje? – dopytałam przenikliwie.

– Mam do ciebie sprawę. Bardzo, bardzo ważną sprawę.

– Dawaj – zaciekawiona czekałam, aż wypowie swoją propozycję. Chodziło jej o moją gitarę?

Pomysłów w mojej głowie było wiele. Od tego, że po prostu chce bym ja nauczyła grać, po odsprzedanie jej instrumentu. Którego oczywiście nie mam.

– Nie wiem czy wiesz, ale jestem w zespole. Nasz gitarzysta, Alex, delikatnie mówiąc musi skupić się na dziewczynie. I jej brzuchu, w którym rośnie dziecko – ujęła to najdelikatniej jak mogła, chociaż w jej głosie słychać było żal do gitarzysty. Najpewniej nienarodzone dziecko, którym musi się teraz opiekować, nie było zbyt planowane.

I do czego ona dążyła? Chciała, żebym go zastąpiła?

– Za miesiąc mamy zarezerwowany występ na małym festiwalu, a Alex w ostatniej chwili zrezygnował – ciągnęła.

Przegryzłam lekko wargę, już będąc pewna, o co jej chodzi.

– Czyli chcesz, żebym go zastąpiła? – zasugerowałam, a mina Estelle jednoznacznie wskazała, że była to poprawna sugestia.

– W pewnym sensie. Tylko na jeden koncert. Jeśli ci się spodoba, możesz zostać, bo i tak mamy w planie wyjebać Alexa – gestykulowała dłońmi w taki sposób, że nie sposób było mi się nie śmiać. Jednak zatrzymałam śmiech, skupiając się na propozycji.

Mimo to, że zgadłam co ma na myśli, to i tak mnie niebywale zaskoczyła. Nie codziennie dostaje się okazję do zagrania w kapeli, nawet takiej, którą zna mała liczba ludzi.

Przez głowę przeszły mi dni, w których godzinami grałam na gitarze, a Agnes i jej upiorne pluszaki były moją widownią. Bawiłam się w koncerty, a teraz dostałam szansę na prawdziwy. Czy mała Harper by się zgodziła? Oczywiście.
Czy ja się zgodzę? Nie mam zielonego pojęcia.

– Nie wiem, czy wystarczająco dobrze gram na gitarze. Dodatkowo gram na zwykłej, a w zespołach raczej grają na elektrycznych.

Dziewczyna machnęła ręką, jakby to był małostkowy fakt.

– Gra na zwykłej i elektrycznej dużo się nie różni, tylko palce trochę bolą od zmiany strun.

– Nie ma sprawy – odparłam szybko, i niezbyt zdecydowanie.

Raz się żyje, więc sprawię tak, żeby mała Harper była ze mnie dumna. W wypadku, w którym będę żałować mojej decyzji, po prostu po jednym koncercie się wycofam. To nie jest umowa na wieczność, tylko na jeden wieczór.

– Naprawdę? O boże, dziękuję ci. Ratujesz nam koncert – złożyła ręce w znak modlitwy, a później skoczyła na mnie, otuląc mnie swoim ramionami.

– Tylko żebyście nie żałowali, kiedy okaże się, że nie gram zbyt dobrze – zażartowałam, z przyklejoną do siebie Estelle. Cieszyło mnie to, jak szczęśliwa teraz była.

– Zaraz to sprawdzimy – natychmiast wstała, i wyszła za drzwi.

Gdy ponownie przez nie weszła, trzymała w ręku elektryczną gitarę. Oniemiałam w pierwszej sekundzie, w której ją zobaczyłam. Automatycznie moje usta delikatnie się rozchyliły.

Była piękna. Różniła się od mojej poprzedniej, ale wygląda o wiele lepiej. Błyszczała w blasku lampy na suficie. Była czarna, z białą, lśniącą obwódką, jej dwa rogi sunęły się do góry, wyostrzając swoje końce.

Instrument położyła blisko mnie, po czym kolejny raz wyszła z pomieszczenia. Pozwoliłam sobie dotknąć gitary. Jej powierzchnia ślizgała się pod moimi palcami, a struny delikatnie szarpały ich koniuszki.

– Zabrałam ją z naszego składziku – odezwała się, tachając ze sobą czarny wzmacniacz. – Podoba ci się?

Zamrugałam kilkukrotnie.

– Jest śliczna – jeszcze raz przejechałam dłonią po instrumencie.

– Spróbuj coś zagrać.

Przełknęłam ślinę. Zdawałam sobie sprawę, że ten moment nadejdzie, ale i tak stresowałam się grą przed Estelle. Co jeśli się jej nie spodobam. Rozmyśli się, i weźmie kogoś innego.

Dziewczyna podłączyła gitarę do wzmacniacza, w tym czasie ja upięłam włosy w szybki kucyk. Lepiej jest mi grać, gdy włosy nie lecą mi na oczy.

Podarowała mi dodatkowo czerwone piórko do gry, jednak ja miałam swoje własne. Szczęśliwe piórko trzymałam w etui od telefonu. Biały jak śnieg przyrząd wyjęłam z obudowy, przewracając go w palcach.

Wzięłam do rąk gitarę. Była cięższa, i w ogóle inna niż moja. Jakoś nie poczułam różnicy, może dlatego, że to nie moje pierwsze spotkanie z tego typu instrumentem.

– Co chcesz żebym zagrała? – poprawiłam chwyt gitary.

Dziewczyna wyjęła w kieszeni zgięta w cztery części kartkę, rozkładając ją na moich oczach. Podarowała mi ją z wielkim uśmiechem.

– Mam nadzieję, że lubisz Arctic Monkeysdopowiedziała wesoło. – Zagraj tylko tą część – wskazała palcem na dolną część papieru.

Na kartce wypisane były chwyty do utworu 505, którego wykonawcą jest wcześniej wspomniany przez nią zespół. Ucieszyłam się, ponieważ kiedyś słuchałam ich piosenek, i wiem, jak bardzo pasują do gitary elektrycznej.

Zaczęłam grać, a moja euforia powiększała się z każdą sekundą. Dźwięki wychodzące spod tej gitary były głębsze i głośniejsze niż te spod klasycznej. Byłam dumna z siebie, że tak dobrze brzmi moja gra.

Zerknęłam kątem oka na Estelle, która również była pod zachwytem gry mojego wykonania. Kiwała głową rytm, delikatnie podśpiewując pod nosem. Stawiam, że to ona śpiewa w swojej kapeli.

Kończąc, poczułam minimalny ból na opuszkach palców, ale to nic ważnego.

– I jak? – zapytałam niepewnie.

– Dziewczyno, mój zespół musi cię poznać. Grasz niesamowicie, jak na osobę, która całe swoje życie grała na gitarze klasycznej. Jutro ty, ja i mój zespół się spotykamy. Nie ma odmowy – wyjęła telefon, i napisała wiadomość na czat ze swoimi przyjaciółmi.

Szczerze się uśmiechnęłam.

Młodziutka Harper, nie grająca nigdzie oprócz swojego pokoju, jesteś teraz ze mnie dumna? Bo ja jestem, po tylu latach, w końcu jestem.


Hejka!
Jak się podobał rozdział? Może macie już drobne teorie, mimo tego,że tajemnice dopiero zaczęły wychodzić?
Widzimy się w rozdziale 12 <3


Continue lendo

Você também vai gostar

1.5M 72.7K 40
"-Czemu mi nie powiedziałaś! - krzyknął ze złością i ze łzami w oczach. -A co miałam ci powiedzieć? "Cześć, jestem Ruby i umieram"? - zaśmiałam się i...
Trust me De Nadia

Ficção Adolescente

2.1K 82 24
Siedemnastoletnia Aurelia Scott mieszka w Culver City od dziecka. Wychowana w dobrym domu razem z jej bratem, który był faworyzowany przez rodziców...
35K 1.1K 47
( uwaga w książce mogą pojawić się błędy ortograficzne bo jestem dyslektykiem i czasem i się to zdarza ) A co gdyby Hailie pochodziła z patologiczne...
Only friends? No. De Oliwia

Ficção Adolescente

554K 16.5K 72
Jesteście TYLKO przyjaciółmi?- zapytała. Tak- odpowiedział Luke. Nie- pomyślałam w głowie, równocześnie z jego odpowiedzią. Auć... zabolało. Hej, jes...