𝓐𝓵𝔀𝓪𝔂𝓼 𝓐𝓷𝓭 𝓕𝓸𝓻𝓮�...

By elijahjea

89.4K 3.1K 601

❝𝐇𝐞'𝐬 𝐦𝐲 𝐰𝐨𝐥𝐟, 𝐦𝐲 𝐰𝐢𝐥𝐝 𝐚𝐧𝐝 𝐟𝐫𝐞𝐞. 𝐒𝐨𝐦𝐞 𝐧𝐢𝐠𝐡𝐭𝐬 𝐦𝐲 𝐡𝐞𝐚𝐫𝐭, 𝐒𝐨𝐦𝐞 𝐧𝐢𝐠... More

•Prolog•
•1.Pora wrócić na stare śmieci•
•2.Hej, może coś podać?•
•3.Więc idziemy pić?•
•4.Dobrze, obiecuję.•
•5.Always and forever•
•6.Czasami w ciebie nie wierzę•
•7.Gdybyś wiedział, to byś zrozumiał•
•8.Teraz już wszystko rozumiem•
•9. ...czy...ty...mnie...przeprosiłaś?•
•10.No cóż, żegnaj.•
•11.czas zacząć "brudną robotę"•
•12.Jesteś potworem!•
•13.Ty jesteś normalny?•
•14.twarzą w twarz z.....•
•15.Dostaliście zaszczyt poznać...•
•16.Świerzaczek hmm?•
•17.Kto? Kim jest Tatia?•
•18.Mamy i naszą zgubę•
•19.Katherine..?•
•20.Stefan Salvatore, znasz może?•
•21.Co zrobiłaś!?•
•22.Elena...ładne imię•
•23.co te biedne drzwi ci zrobiły•
•24.Melanie, czyń honory•
•25.to będzie długa historia..•
•26.Przysięga krwi•
•NIE ROZDZIAŁ•
•27.Alkohol lekarstwem na wszystko•
•28.Spotkanie z Michaelem Jacksonem•
•29.Nie bulwersuj się tak•
•30.Niespodzianka•
•31.Kiedy ma być ten bal?•
•32.Przeprowadzka•
•33.Wyglądasz cudownie!•
•34.Rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady?•
•35.Nie jest dobrze•
•36.Nie pozwolę ich zabić.•
•37.Niespodzianka?•
•38...,którego trafiły drzwi. •
•39.Pierdolona Melanie Jefferson•
•41. Ty żyjesz! •
•42.Zabijmy tą sukę.•

•40.Wielkie umysły myślą podobnie.•

363 17 7
By elijahjea

* ZANIM PRZECZYTASZ

jest sprawa, gdyż iż ponieważ znudziła mi się ta okładka, więc wymyśliłam nową i po prostu chce znać SZCZERE opinie, czy jest git czy nie ☺

No, w sumie to tyle, miłego czytania i do następnego! 👋*

*30 minut wcześniej*

Mieliście kiedyś tak, że wszystko co uważaliście za swoją rzeczywistość, za swoje prawdziwe życie, bo jakżeby inaczej? Przecież żyjesz, przechodzisz przez różne sytuacje, które cię kształtują, tworzysz własną przyszłość, żałujesz przeszłości, narzekasz na teraźniejszość. Wszystko takie... realne. Po prostu tak jest, tak było i tak powinno być.
I wtedy przychodzi taki moment, kiedy okazuje się, że otóż nie. Że wszystko, wszystkie wspomnienia, smutki, szczęśliwe momenty, wszystko przez co przeszliście to było jedno wielkie kłamstwo?

Dobra, może inaczej, nie dosłownie kłamstwo, bo jednak było to prawdziwe, na prawdę skończyłeś szkołę, na prawdę kupiłeś ten samochód, na prawdę obejrzałeś ten film, na prawdę poznałeś tych ludzi, na prawdę żyłeś. Więc jakby nie patrzeć to w sumie nie było takie kłamstwo.

Więc podejście drugie,
bla bla bla, że wszystko przez co przeszliście to było jedno wielkie,... niedomówienie?

Kurwa, co to właściwie było? Pojebana akcja.

Tak, dobra, jeszcze raz.

To było jedno wielkie . . .

(W tym momencie możecie sobie wyobrazić jak wzdycham z bezsilności)

No nie no przecież to było, prawda? To już sobie wyjaśniliśmy. Więc czemu tak ciężko znaleźć odpowiednie słowa?

To było jedne wielkie. . .

Dobra, inaczej.

Wyobraźcie sobie, że bierzecie do ręki jakąś książkę, tak? Normalna książka pod jakimś tam epickim tytułem i obrazkiem, który zachęcił Was do jej przeczytania. Ale nie wiedząc czemu połowa książki jest niedostępna, nie wiem, po prostu kartki są posklejane, nie da się ich otworzyć, więc nie zostaje Wam nic innego jak zaczęcie czytania od połowy, od rozdziału (przykładowo) 24 , historia zaczyna się od dupy strony ale i tak czytacie dalej, poznawacie historie od tąd, od kąd było wam dane, nic nie ma sensu ale co tam, jak kupiłem to przeczytam nie?
Czytacie, poznawacie historie, akceptujecie fakt, że nie znacie całej fabuły, bo w sumie od tego 24 rozdziału jest całkiem spoko, może nie zawsze ale da się z tym żyć.

I nagle kończysz rozdział 39, zostało kilka rozdziałów do końca, i tu niespodzianka, nie możesz dalej czytać. Po prostu nie możesz ruszyć dalej. Ale, za to pierwsza połowa książki zostaje odblokowana. Mówisz sobie, no dobra (dziwne), ale w sumie ciekawe co tam się działo.
Zaczynasz czytać rozdział 1. Potem 2. I 3. I tak dalej, i tak dalej.

Reakcja?

Rozpierdala Ci to mózg totalnie. Jakby, początek historii a to co działo się od 24 rozdziału, to dwa różne światy. Jakby dwie różne książki.

I myślisz sobie, kurwa, to wszystko co wydarzyło się od tego 24 do 39 rozdziału, teraz, znając początek, po prostu jakby, traci swój sens.
Znając całokształt wszystko wydaje się takie... nierealne. Jakby ten okres był jak jakiś sen a teraz się z niego obudziłeś, zdając sobie sprawę z prawdziwego życia.

I teraz przeczytajcie sobie to (ten fragment o książce) jeszcze raz, tylko pod tytułem książki "Melanie Jefferson".

Więc tak,

to był jeden wielki. . . sen.
Jak taki sen, nad którym masz kontrolę, jesteś prawdziwy, na prawdę odczuwasz emocje i wszystko, ale i tak się w końcu obudzisz.

A ja? Właśnie się obudziłam.

______________________________________

- Melanie..?

- Hm? - przeniosłam wzrok w prawo, skąd dobiegał głos. Moim oczom ukazała się dziewczyna, ubrana w elegancką sukienkę, perfekcyjnie ułożone ciemne włosy, z wyczekującym wyrazem twarzy. Jedyną skazą jej wizerunku były ślady krwi tu i uwdzie.

Zaraz.

Krwi?

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam w dół. Nie powiem, zaskoczyłam się kiedy ujrzałam kałużę krwi, w której (wygląda na to, że) obie siedzimy.

Czy to moja krew? A może tej dziewczyny?

Zamrugałam kilka razy, próbując sobie przypomnieć co się właściwie odpierdala w tym momencie.

Słysząc westchnięcie spojrzałam z powrotem na dziewczynę.

- Tak, możesz czuć się trochę oszołomiona, to było sporo... informacji, jak na jeden raz. Więc spokojnie, daj sobie czas, to całkowicie normalne. Zaraz powinno przejść. - uśmiechnęła się lekko i pomału zaczęła podnosić się z ziemi. Jedyną reakcją z mojej strony był zmieszany wzrok, który śledził jej każdy ruch. Z jaką gracją wstała i poprawiła nieznacznie sukienkę, grymasząc trochę na widok krwi, która widocznie plamiła jej nieskazitelną sylwetkę.

- Ja... ja... ja, uh... - ja co? Co ja tak właściwie chcę powiedzieć? Jak skomentować tą sytuację, aby kilka słów wyraziło idealnie, to co właśnie dzieje się w środku mojej głowy. Co się właściwie dzieje?
Ah, chwila, no tak. Oglądałam jakiś film.
Nie, nie film, bardziej jak... czyjeś życie. Jak jakaś taśma z nagraniem dawnych czasów młodości, jak komunia czy ślub.
Tylko że nie było ani jednego ani drugiego. Rany, to było porąbane, czyjekolwiek taśmy to były to musi mieć na prawdę powalone życie, aż współczuję.

.

.

.

- JA PIERDOLE!

* 26 sekund później, po krótkim załamaniu nerwowym*

- ... Już ci lepiej?

- NIE.

- Okej.

Zmarszczyłam brwi, gniewnie patrząc na Loren.

- Okej? Okej!? To wszystko co masz mi do powiedzenia!? Po tym wszystkim, ja.. Ty! .. Jak, co...  UGH! - krzyknęłam waląc prawego sierpowego ścianie, robiąc w niej wyraźną dziurę. Nie wiem tylko czy to z bezsilności, gniewu, czy smutku. Czy może wszystkiego na raz.

Loren jedynie stojąc niewzruszona na drugim końcu pokoju (z dala od zasięgu mojej furii), patrzyła na mnie znudzonym spojrzeniem.

- Dobra, to już lekka przesada, nie uważasz? - powiedziała po chwili patrzenia jak maltretuje ścianę.
Posłałam jej krótkie wściekłe spojrzenie.

- Przesada? Pff, nawet nie wiesz jak teraz się kontroluje, żeby nie... - przygryzłam język, żeby nie powiedzieć za dużo i kontynuowałam bezmyślnie walić w tą pierdoloną ścianę.
Usłyszałam za sobą westchnięcie.

- Niech zgadnę, wyobrażasz sobie, że ta ściana to On.

- Coś ty, skąd te przypuszczenia? - odprychnęłam, zostawiając ścianę. Spojrzałam na moje dłonie, które już dłoni zbytnio nie przypominały. Ale w tym momencie nie miało to znaczenia. Westchnęłam i zamknęłam oczy przechylając głowę do tyłu i pozwalając rękom opaść bezwładnie po obu moich stronach.

- To jedyne logiczne wytłumaczenie twoich poczynań, które dodam, że są -

- To byłaś ty, prawda?

- Słucham?

- To byłaś ty. - obróciłam się na pięcie patrząc na nią z niedowierzaniem.
Loren zamrugała dwa razy, a potem na jej twarzy pojawiła się realizacja, co było dla mnie wystarczającą odpowiedzią.

- Zadajesz pytanie, czy stwierdzasz fakty?

- Oczywiście, że to byłaś ty. - mruknęłam pod nosem, przejeżdżając dłonią po twarzy, rozmazując na niej krew. - Bardzo w twoim stylu, zawsze lubiłaś zagadki i podchody.

- A ty zawsze lubiłaś je rozwiązywać.

Spojrzałam na moją siostrę z uniesionymi brwiami, które zmarszczyły się na widok jej sympatycznego wyrazu twarzy.

- Tak, tak, to prawda. ... To prawda. - uśmiechnęłam się lekko. - Sztuczka ze snami, wow, to było dobre, na prawdę. - powiedziałam z uznaniem, kładąc dłonie na biodrach.

- Tak sądziłam. - odpowiedziała, próbując ukryć dumę w głosie, jednak mimo wszystko była ona wyczuwalna.

Prychnęłam.

- Oczywiście. - mruknęłam, patrząc na podłogę, spoglądając na plamę, już pomału zaschniętej krwi.
Krwi Loren.
Mojej siostry.
Spojrzałam z powrotem na wspomnianą osobę, dostrzegając, że patrzy w to samo miejsce co ja przed chwilą. - Zasłużyłaś.

Loren podniosła wzrok, krzyżując ręce, patrząc na mnie z przymrużonymi oczami. Po chwili jednak wzruszyła ramionami.

- Jeśli tak uważasz.

- Rany, kiedy zrobiła się z Ciebie taka sztywniara. - zakpiłam śmiejąc się lekko.

- Cóż, po tym jak odeszłaś nie miałam nikogo, kto miałby mnie ogłupiać, więc...

- Wow, wow, wow, WOW. Chwila, - przerwałam z oburzeniem machając dłonią. - Ja? Odeszłam? - zadrwiłam unosząc brwi z niedowierzaniem. - Doskonale wiesz, że to nie prawda.

- Ciężko w dzisiejszych czasach o prawdę. - odpowiedziała niewzruszona.

- CO. Co to ma do rzeczy!? Nie mówimy o dzisiejszych czasach, tylko o 10-ciu tysiącach lat wstecz! Nigdy nie odeszłabym dobrowolnie -

- Ale zawsze o tym marzyłaś! - przerwała mi z gniewem w głosie. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Wyglądała jakby sama była zaskoczona swoim wybuchem, jednak po chwili kontynuowała. - Zawsze mówiłaś jak bardzo chciałabyś spróbować życia jako człowiek, myślałaś, że to może być fajna przygoda, ta adrenalina i przygody. Odkąd pamiętam ciągle mówiłaś jak to byś chciała zejść na ziemię i chociaż przez jeden dzień spróbować takiego życia. Zawsze! A ja, tylko słuchałam. Licząc w duchu, że to marzenie nigdy się nie spełni. A wiesz, dlaczego? - zapytała, ale ja byłam zbyt zszokowana tym co mówi, by cokolwiek odpowiedzieć. - Nie chciałam, żebyś odeszła. Bałam się, że jak zakosztujesz takiego życia to odejdziesz na zawsze. A ja dałabym Ci wtedy odejść, bo nie mogłabym ci kazać zostać, przecież to było twoje największe marzenie. - odwróciła wzrok, oddychając ciężko. - Powiedziałaś, że nigdy mnie nie zostawisz, że będziemy razem zawsze, zawsze i na zawsze, w końcu jesteśmy rodziną... Uwierzyłam ci, wiesz. - spojrzała na mnie z żalem. - Aż pewnego dnia obudziłam się. A ciebie już nie było. Szukałam cię. W końcu Ojciec powiedział, że odeszłaś. Dopiełaś swego. Wiesz, ja, nie byłam nawet zła, że udało Ci się spełnić marzenie. Byłam zła o to, że nie dałaś mi szansy się pożegnać.

Jedyne, co mogłam robić, to patrzyć z niedowierzaniem na Loren. Żadne słowa nie mogły opuścić moich ust. Po prostu był ich brak. Bo co miałam niby powiedzieć? Przeprosić? Co by to dało?

- To prawda.

- Co?

- To prawda. - powtórzyłam, patrząc Loren prosto w oczy. - Chciałam odejść. Nienawidziłam tamtego życia. Chciałam skorzystać z każdej możliwej okazji, by się stamtąd wyrwać. - wyznałam szczerze, w odpowiedzi dostając prychnięcie. Westchnęłam. - Ale nie mogłabym odejść bez mojej siostrzyczki. - spojrzała na mnie z drwiną. - Lori, słuchaj, nigdy, ale to nigdy, dobrowolnie bym Cię nie zostawiła. Ja, ja miałam plan, okej? Miałam plan, żeby zejść na ziemię, zobaczyć jak to jest, znaleźć jakieś miejsce, nie wiem, cokolwiek, stworzyć bezpieczny dom i zabrać cię tam. Dla ciebie, dla nas. Chciałam nas wyrwać z tamtej dziury.
Dlatego zgodziłam się na propozycję Ojca. Że zejdę na ziemię, poznam ludzi, zbiorę informacje i wrócę, by przekazać je Ojcu. Miały niby mu pomóc w pracy, nie wiem, ale to prawda, zgodziłam się odejść ale przysięgam, że miałam wrócić! Nie wiedziałam, że... że ten skurwysyn mnie tam zostawi. Bez wspomnień, bez niczego. Ale, dlaczego? - zmarszczyłam brwi, pierwszy raz poważnie zastanawiając się o chuj tak właściwie chodzi. Jaki miałby być cel tego wszystkiego?

- .. co, co ty mówisz? - spojrzałam na Loren, przeklinając, że przez moment o niej zapomniałam.

- Lori, proszę, musisz mi uwierzyć - przerwałam, kiedy wyciągnęła w moją stronę rękę, w geście uciszenie mnie. Czekałam, aż coś powie, cokolwiek, patrzyłam na jej twarz, która była w wyrazie głębokiego zamyślenia.

-  Tak, tak, ma to sens. - mruknęła.

- Co?

Loren spojrzała na mnie, nadal widocznie nad czymś się zastanawiając.

- Dobra, powiedzmy, że Ci wierzę. - widząc, że chce coś powiedzieć znowu przerwała mi dłonią. - Nie zmienia to jednak faktu, tego przez co przeszłam, kiedy Ciebie nie było, tego kim się stałam, więc proszę, zapomnijmy o przeszłości i skupmy się na przyszłości, bo możemy mieć problem.

Zamrugałam kilka razy patrząc na Loren ze zdziwieniem. No nie no kurwa, co tu się odpierdala. Biorąc jednak pod uwagę okoliczności, na prawdę powalone okoliczności, chyba zaczęcie od nowa to dobra opcja.

- Okej, dobra, zgoda. - odpowiedziałam niezręcznie machając ręką.

- Cudownie. - odpowiedziała, przybierając znowu swoją normalną postawę. - Więc pozwól, że przejdziemy do konkretów.

Zmarszczyłam brwi, patrząc na nią. Ciężko mi uwierzyć, że jest to ta sama osoba, którą zostawiłam tak dawno temu. Moja siostrzyczka. Taka... dorosła. Kiedy do tego doszło? Ciężko uwierzyć, że jest młodsza ode mnie. Widać, że dużo musiało się wydarzyć kiedy mnie nie było. Kiedyś była jedyną osobą, o którą dbałam, troszczyłam się, prawdę mówiąc, miałyśmy tylko siebie.

Zacisnęłam zęby z frustracji. Jak mogłam dać się tak oszukać? Zostawiłam ją samą, nie dobrowolnie, przynajmniej nie po części, ale jednak nie było mnie przy niej, kiedy obiecałam, że będę na zawsze...(Brzmi znajomo?)

- Loren.

- Tak? -

Przerwałam jej przytulając ją do siebie, widocznie biorąc ją z zaskoczenia.

- Na prawdę mi przykro, wiem, że to nie wynagrodzi wszystkiego czego Ci zrobiłam, ale.. nie wiem jak to naprawić. - powiedziałam szczerze, ściskając ją jeszcze mocniej. Stałyśmy tak w ciszy przez moment. Aż ewentualnie usłyszałam westchnienie z jej strony i poczułam lekkie poklepywanie po plecach.

- No już, już, poważnie, jest okej. - westchnęła znowu, kiedy zauważyła, że nie mam zamiaru jej puścić. - Lani, słuchaj, co było minęło, nie ma potrzeby, by wracać do rzeczy przeszłych.

Zaśmiałam się lekko, i odsunęłam trochę.

- Czy ty właśnie walnęłaś tekstem z Narnii? - zapytałam, doskonale znając odpowiedź, i patrząc na nią z rozbawieniem.

- Może. - odpowiedziała, próbując ukryć uśmiech, który próbował wkraść jej się na usta.

- Ooooh, nie wierzę, że oglądałaś ten film! Kto by pomyślał, że taka poważna, wyniosła osoba jak ty lubi bajki. - zakpiłam śmiejąc się.

- Wiesz co, ledwo się pogodziłyśmy a ty znowu zaczynasz. Dorośnij w końcu. - powiedziała drwiąco, odsuwając się ode mnie. Otrzymując w odpowiedzi jedynie perlisty śmiech z mojej strony.

- Mówi to ta, która w wieku dziesiątek tysiącu lat ogląda Narnie.

- Ty też ją przecież oglądałaś!

- Tak. Ale ja się z tym nie kryję. - powiedziałam przebiegle, uśmiechając się chytrze. W odpowiedzi uzyskałam prychnięcie i wywrócenie oczami. - Edmund, Piotr, czy Kaspian?

- Poważnie!? - warknęła z niedowierzaniem. - Rany, czasami ciężko mi uwierzyć, że to ty jesteś ta starsza.

- Aaah, a więc Kaspian. Wiedziałam. - powiedziałam pobłażliwie, otrzymując karcące spojrzenie. - Hej! Wielkie umysły myślą podobnie. - zaśmiałam się, po chwili jednak poważniejąc nieznacznie. - Dobra, to jaki jest problem?

*back to dom Salvatorów*

- Rany, ta grobowa atmosfera sprawia, że mam ochotę poderżnąć sobie gardło.

Ja pierdole, co ja gadam. Poważnie właśnie to powiedziałam? Nic innego nie mogło przyjść ci do tego pustego łba!?
Zamknęłam oczy z zarzenowania i westchnęłam, otwierając je, czekając na rozwój sytuacji.
Tak, w końcu nadszedł ten moment konfrontacji z Mikaelsonami

To będzie na prawdę wykurwiście długi dzień.

Continue Reading

You'll Also Like

69.2K 2.2K 130
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
8.8K 472 25
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...
54.5K 5.9K 51
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
62.1K 2.6K 57
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...