Setting Fire To Hell

By Devellax

133K 6.5K 8.5K

Jest to moje pierwsze opowiadanie, co sprawia, że jest przepełnione żenującymi sytuacjami itp, więc od razu n... More

Prolog
1. Znowu on.
2. Powiedz, że żartujesz.
3. Myślę, że robilibyśmy ciekawsze rzeczy w twoich snach.
4. Podziękujesz w inny sposób.
5. Wyglądasz, jakbyś zobaczyła śmierć.
6. Ja wiem, kiedy mi wystarczy.
7. Nienawidzę cię.
8. Nie przesadzaj mamo, to tylko tydzień.
9. Jesteś chora.
10. Żadnych morderstw.
11. Gwiazdy muszą mieć spektakularne wejście.
12. No nie bądź taka, daj popatrzeć.
13. Noszę je tam na wszelki wypadek.
15. Pogadaj z nim.
16. Zwykle wszędzie chodzicie razem.
17. Świat jest mniejszy, niż się wydaje.
18. I nic mi nie powiedziałaś?
19. Smutne.
20. Obyś miał rację.
Epilog + Podziękowania
Rozdział Specjalny.
Rozdział Specjalny 2
Druga część?

14. Jesteś zazdrosna.

4.6K 246 733
By Devellax

  Mama nie zadawała wiele pytań, jak wróciłam do domu. Matczyny instynkt pewnie jej podpowiadał, że coś jest na rzeczy. Spytała jedynie o Aidena, a następnie pozwoliła mi w spokoju iść spać.

Przez długi czas nie mogłam zmrużyć oka. Obraz sprzed chwili wypalał mi oczy, powodując okropne samopoczucie. Nie mogłam mieć mu tego za złe, bo nie byliśmy razem, ale myślałam, że sytuacja z balu coś znaczyła.

Myliłam się.

Było mi jedynie przykro, że nie zostałam potraktowana poważnie. Faktem było to, że może i chłopak był pod wpływem, ale mimo wszystko, bolało.

Dostałam mnóstwo wiadomości od Sophii, na które natychmiast odpowiedziałam, bo nie chciałam, aby się martwiła. Oczywiście przedstawiłam jej sytuację ze szczegółami, nie szczędząc złośliwych komentarzy.

A teraz siedziałam z kubkiem parującej herbaty w dłoni, patrząc pusto w ścianę przed siebie. Była siódma rano, a ja spałam zaledwie sześć godzin. Mimo to, nie byłam zmęczona. Aiden wrócił – a raczej odwiozła go Poppy – niecałe piętnaście minut temu, a ja jedynie pomogłam mu się dostać do pokoju. Chłopak mocno zabalował, więc kac był murowany.

Dostałam kilka wiadomość od Pereza, który – niby – się martwił, co się ze mną stało. Jednakże ze względu na okoliczności, na żadną nie odpowiedziałam. W zasadzie nie obchodziło mnie to, co zrobi.

Wiedziałam jednak, że nie mogę pokazać, ażeby coś mnie ruszyło, więc miałam zamiar wrócić po południu do tamtego domu.

Musiałam grać twardą.

Tym samym chciałam się również zdystansować od chłopaka. Musiałam to zrobić, aby nie dokładać sobie cierpienia. Może i za bardzo to przeżywałam, ale on naprawdę zaczął mi się podobać.

Byłam tak głęboko w dupie.

***

     Stanęłam przed drzwiami mojego chwilowego domu, po czym biorąc głęboki wdech, weszłam do środka. Musiałam udawać, że mnie to nie ruszyło. Sama nie byłam pewna, jak długo tak pociągnę, ale miałam nadzieję, że jakoś się uda.

Zdjęłam kurtkę oraz buty, po czym, idąc na palcach, chciałam wejść na górę. Jednak nim zdążyłam to zrobić, przede mną wyrósł Perez, przyglądając się z rękami założonymi na piersi.

— Gdzie byłaś? — zapytał, lustrując mnie wzrokiem. Przymknęłam powieki, myśląc, co odpowiedzieć, a moje dłonie samoistnie zacisnęły się w pięści.

— Tu i tam — mruknęłam, chcąc ominąć jego osobę. Jednak chłopak zagrodził mi przejście, kładąc dłoń na moim ramieniu. Ruchem ciała strzepałam jego rękę, ale i tym razem nie odpuścił.

— Coś się stało? — zapytał, a ja nie mogłam powstrzymać prychnięcia. Pokręciłam głową, tym razem udolnie odchodząc od niego, przy okazji słysząc jego westchnienie.

   A wzdychaj sobie.

  Weszłam powoli po schodach, uważnie stawiając kroki. Musiałam jakoś zagłuszyć swoje myśli, jednak nawet w najmniejszym stopniu nie potrafiłam. Widok z nocy wyrył się w mojej pamięci, skutecznie o sobie przypominając. Nie potrafiłam odgonić od siebie tej pieprzonej zazdrości, która wypełniała każdy zakamarek mojego ciała.

Rzuciłam się na łóżko, przykładając poduszkę do twarzy. Wszyscy moi znajomi byli na porządnym kacu, więc jakiekolwiek wyjście odpadało. Do salonu też nie mogłam zejść, bo urzędował w nim Perez. Jedyne, co mi pozostawało to bezczynne leżenie na miękkim materacu.

A mogło być tak pięknie.

     Usłyszawszy dźwięk przychodzącej wiadomości, chwyciłam telefon w dłoń, odblokowując go.

  Od: Nieznany:
   „ Jakież to przykre, że nawet twój chłoptaś cię zdradza. Biedna, malutka Lana".

Widząc treść wiadomości, cisnęłam telefonem o ziemię, tłumiąc krzyk.

— A spierdalaj — mruknęłam pod nosem, podnosząc się do siadu. Nie wiedziałam, co mogę ze sobą zrobić, a ponadto, nie miałam zamiaru mówić Perezowi o wiadomości.

   Kij mu w odbyt.

Jednakże, aby potem nie było, że coś się stało, napisałam Aidenowi o przychodzącej wiadomości, na co od razu odpisał. Moja konwersacja trwała z nim dobre półtorej godziny i nie wiedzieć kiedy, zasnęłam.

***

     Nim się obejrzałam, przerwa świąteczna się skończyła i musiałam wrócić do szkoły. Nie za bardzo się cieszyłam z tego powodu, ale niestety, nie miałam innego wyjścia.

Po raz ostatni przejrzałam się w dużym lustrze, dokładnie skanując swoją twarz. Pierwszy raz od dłuższego czasu się wyspałam, a moje oczy nie były podkrążone. Na twarz nałożyłam delikatny makijaż, a strój nie odbiegał od tego codziennego. Nieśmiertelne, czarne mom jeans podkreślały moje kształty, a szary sweterek dopełniał stylizację.

Psikając się perfumami o delikatnym, świeżym zapachu, chwyciłam swój plecak i zeszłam na dół. W kuchni siedział Perez, przeglądając coś w telefonie i czekając, aż będę gotowa. Z moich ust wypadło ciche prychnięcie, po czym stanęłam w przedpokoju, zakładając płaszcz oraz buty. Chłopak pojawił się przy mnie po chwili, również to czyniąc i mogliśmy skierować się do placówki mojej nauki.

     Standardowo, przez całą drogę się nie odzywałam, a jeśli o cokolwiek pytał, odpowiadałam zdawkowo, nawet na niego nie patrząc. Wiedziałam, że to go irytuje, ale nie miałam zamiaru przestawać.

Chłopak zaparkował pod moją szkołą, jednak nim zdążyłam wysiąść, zablokował zamek, zamykając mnie w środku. Spojrzałam na niego ze zdenerwowaniem, wbijając w niego sztylety oczami wyobraźni.

— Mogę wiedzieć, o co ci chodzi? — zapytał, lustrując mnie wzrokiem.

— Wypuść mnie — powiedziałam, zakładając ręce na piersiach, tym samym przytulając do siebie mój plecak. Palcami delikatnie stukałam o jego materiał, chcąc się uspokoić.

— Zadałem pytanie — odparł ze spokojem, jednak wiedziałam, że w środku się w nim gotuje.

— Świetnie, coś jeszcze? — burknęłam. — Nie? To zajebiście, wypuść mnie, bo spóźnię się na lekcje — dodałam, posyłając mu krótkie spojrzenie.

     Chłopak jednym ruchem złapał za moją szczękę, tym samym zmuszając mnie do spojrzenia na niego. Jego palce delikatnie zaciskały się na mojej skórze, a zapach jego perfum otulił moją twarz, jak tylko się zbliżył. Między nami było zaledwie kilka centymetrów przerwy, a jego oddech czułam bardzo dokładnie na swoich ustach. Nabrałam więcej powietrza, chcąc wyrwać się z uścisku, jednak nie udało mi się tego dokonać.

— Odpowiedz na pytanie — powiedział ze stoickim spokojem, patrząc prosto w moje oczy. Spodziewałam się w nich burzy, ale o dziwo wyglądały neutralnie.
— Wtedy cię wypuszczę.

— Wiesz o co mi chodzi? O tą lafiryndę, z którą poleciałeś w ślinę na sylwestrze — prychnęłam, wyrywając się z jego uścisku.

— Jesteś zazdrosna — podsumował, zastanawiając się nad czymś.

— Trafne spostrzeżenie — prychnęłam. — Otwórz te pieprzone drzwi — nagle chłopak posłuchał mojego rozkazu, a zamek w nich ustąpił i mogłam w spokoju wyjść.

— Widzimy się później, kochanie — powiedział, akcentując ostatnie słowo ze sztuczną słodyczą. Pokazałam mu środkowego palca, kierując się w stronę szkoły.

   Miałam dość tej całej popierzonej sytuacji.

***

     Siedziałam na trybunach razem z Sophią, gdyż dziewczyna stwierdziła, że musi przyjść na trening swojego chłopaka. Nie miałam serca się nie zgodzić, a w domu nie miałam nic, co byłoby bardziej interesujące, więc zgodziłam się na błagania przyjaciółki. Dawno nie spędzałyśmy czasu we dwie, a owa sytuacja dała nam taką możliwość, co było fajnym powrotem do przeszłości.

Obgadałyśmy połowę szkoły, śmiejąc się przy tym jak psycholki. Odkąd zaczął się nasz spór z Holly i jej świtą, równo po nich jechałyśmy, mówiąc im to prosto w twarz, a także między sobą. Jednak mój spokój nie przetrwał zbyt długo, gdyż zauważyłam Manu kierującego się w naszą stronę. Mruknęłam pod nosem kilka nieprzyjemnych epitetów skierowanych w jego stronę i wróciłam do oglądania swoich paznokci.

— Wracamy — oznajmił, stając na przeciwko mnie. Spojrzałam na niego leniwie, kręcąc przecząco głową.

— Wracam z Aidenem — odparłam, zakładając nogę na nogę. — Widzisz? Już idzie — wskazałam palcem na brata, który wkurzony do granic możliwości szedł w naszą stronę.

Cóż, przedstawiłam mu całą sytuację ze szczegółami i nie był zbyt zadowolony z zachowania swojego przyjaciela. To nie tak, że na niego kablowałam, ale Aiden był mi bliższy niż Sophia i powinien wiedzieć.

Jak tylko się dowiedział, włączył mu się tryb opiekuńczego brata.

  Następnie wszystko działo się z prędkością światła. Aiden wziął zamach, po czym uderzył pięścią w twarz Pereza, który aż zachwiał się na nogach. Jednakże nie oddał mu, ani nic z tych rzeczy. Przyjął postawę z wcześniej, delikatnie się nachylając i trzymając za nos, z którego zaczęła pokapywać krew, a w kącikach oczy pojawiły się łzy, które spowodował ból.

— To za to, co zrobiłeś. Musisz wybaczyć, ale taka moja rola jako brata — powiedział, zakładając ręce na piersi. — Może to ci trochę zmieni postrzeganie na pewne sprawy.

— Zasłużyłem — odparł ze szczerością, wyciągając chusteczki z kieszeni. — Jeśli chodziłoby o Bellę, postąpiłbym tak samo.

Patrzyłam na to z drobnym zdezorientowaniem. Nie spodziewałam się, że mój brat weźmie sobie to wszystko aż tak do serca i uderzy swojego kumpla. Niemniej jednak, byłam mu wdzięczna, ale jednak nie jesteśmy w związku z Perezem, więc może robić co chce.

— Możemy pogadać? — Manu zwrócił się w moją stronę, spoglądając na mnie spod rzęs.

— Nie — powiedziałam, po czym wstałam, ruszając w stronę mojego brata. Może zachowywałam się jak oburzona księżniczka, ale on robił to samo na początku naszej znajomości.

   Ja się jedynie odpłacałam.

Chłopak westchnął, ale nie powiedział nic więcej. Łapiąc Aidena pod ramię, ruszyłam z nim w stronę parkingu, uprzednio żegnając się z przyjaciółką. Mój kochany brat obiecał mi duży zestaw w McDonaldzie, więc byłam niezmiernie zadowolona, że wracam z nim do domu.

***

  Siedziałam w restauracji już kolejną godzinę, śmiejąc się z Aidenem. Żarty mojego brata były wyjątkowo żenujące, ale to, że niemal dusił się, podczas opowiadania ich, sprawiało nasze rozbawienie.

Aiden wyjął z kieszeni telefon, który zaczął wibrować i ze zmarszczonymi brwiami wpatrywał się w ekran. Przesunął palcem, odbierając połączenie i przyłożył urządzenie do ucha. Uważnie słuchał rozmówcy, mrucząc pod nosem odpowiedzi, po czym się rozłączył.

— Musimy wracać — powiedział. — Tata ma dla mnie jakieś zadanie — sarknął, wstając ze swojego miejsca. Uczyniłam to samo, co on i skierowaliśmy się do samochodu.

Byłam pewna, że Aiden odwiezie mnie do naszego domu, jednak się pomyliłam. Jechaliśmy w stronę obrzeż miasta, więc tak czy siak, będę musiała kryć się po kątach, aby nie konfrontować się z Manu.

To nie tak, że miałam mu to za złe. Po prostu potrzebowałam odpoczynku. Od Pereza, jak i od wszystkiego, co działo się wokół. Wiadomości od tajemniczego prześladowcy nie ustawały, a jak już, to na krótką chwilę. Miałam ochotę uciec z tego miejsca i zapomnieć o wszystkim.

Wybudziłam się z letargu, dopiero jak dotarliśmy pod posesję. Wzdychając pod nosem, pożegnałam się z bratem i ruszyłam do środka. Nogami szurałam po kamiennej ścieżce, chcąc się tym trochę uspokoić.

  Jak tylko weszłam wgłąb domu, ogarnęła mnie wszechobecna ciemność. Zdziwiłam się, bo byłam pewna, że Perez jest w środku. Skierowałam się w stronę schodów i wchodząc na piętro, zamarłam.

     Zrobiłam krok w tył, niemal spadając ze schodów, jednak udało mi się złapać równowagę.

Manu siedział na skraju łóżka, jedynie słaby blask lampki padał na jego twarz i wtedy zobaczyłam coś, co mnie złamało.

   On płakał.

Podeszłam do niego i usiadłam obok, kładąc dłoń na jego ramieniu. Jego wzrok przeniósł się na moją osobę, a cała złość, którą w sobie miałam, wyparowała. Chłopak nic się nie odezwał, jedynie objął mnie rękoma w talii i wtulił się w moją klatkę piersiową. Na początku nie wiedziałam, co mam zrobić, ale natychmiast się ocknęłam i również go przytuliłam, gładząc delikatnie jego plecy.

Minęło piętnaście minut i dopiero po tym czasie, Perez się ode mnie odsunął. Spojrzał wprost na moją twarz, następnie przymykając powieki.

— Ona nie żyje — powiedział cicho, powodując moje zdezorientowanie. — Moja mama nie żyje — wydukał, wplatając palce w swoje włosy.

     Momentalnie zamarłam. Przez dłuższą chwilę przetwarzałam informację, wpajając ją sobie do głowy.  Westchnęłam pod nosem, nie mówiąc kompletnie nic i ponownie objęłam go rękoma, zamykając w uścisku. Nie protestował, tylko wtulił się jeszcze bardziej we mnie.

     Było mi przykro i kompletnie nie wiedziałam, co powiedzieć.

***

     Usłyszałam dzwonek do drzwi, co nieco mnie zdziwiło. Zdjęłam głowę Manu z moich kolan, uważając, aby go nie obudzić i zeszłam na dół. Otworzyłam je i pierwsze, co zobaczyłam to zrozpaczoną Bellę, której makijaż spływał po policzkach.

Odsunęłam się w bok, robiąc jej tym samym przejście i czekałam, aż zdejmie buty. Następnie zamknęłam ją w szczelnym uścisku, pozwalając się jej wypłakać. Gładziłam dłonią jej włosy, kołysząc nami delikatnie na boki.

— Jak on sobie radzi? — zapytała, podciągając nosem.

— Aktualnie śpi, ale jak wróciłam, to był w podobnym stanie co ty — odparłam, odsuwając się nieco od dziewczyny.

— Lana, mam do ciebie jedną prośbę — powiedziała, przecierając mokre od łez policzki. — Nie zostawiaj go.  Może zachowuje się jak palant, ale zaufał ci. Wiem też o sytuacji z sylwestra, rozmawiałam z nim. On tego nie pamięta — zrobiła krótką przerwę, nabierając powietrza w płuca. — Wiem, że ciężko to znosisz, bo miałam podobną sytuację, ale chociaż postaraj się mu to zapomnieć. On żałuje. I mam wrażenie, że tylko ciebie przepuścił przez mur, który zbudował — zaśmiała się smutno.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Z jednej strony wydawało się to tak absurdalne, a z drugiej może Bella miała rację? Sama nie byłam pewna, co o tym myśleć.

     Wiedziałam tylko to, że mi na nim zależy. Bardziej, niż powinno.

— Postaram się — odparłam, biorąc głęboki wdech.
— Zrobić ci herbaty? — zapytałam, posyłając jej pokrzepiający uśmiech.

— Jeśli możesz — odparła, kierując się w stronę salonu. — Lana — odezwała się, zwracając tym samym moją uwagę na nią. — Jemu naprawdę na tobie zależy.

***

Witaaaam serdecznie misie kolorowe!!

Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze i jakoś się trzymacie <3

Cóż mogę powiedzieć, Manu jeszcze nie odpokutował, ale wkrótce to zrobi. Może...
Biedny, ta sytuacja chyba złamała mu serduszko:((

Trochę mi się nie podoba ten rozdział, ale lepszy nie będzie:(

Standardowo, zapraszam na twittera: devellax, gdzie także powstał #Devwatt
Zachęcam do komentowania!!

Widzimy się w następnym, być może będzie to 14 marca, jednak może się to zmienić!!

Trzymajcie się ciepło.

Wasza, Dev <3

Continue Reading

You'll Also Like

6.5K 776 27
Jako dzieci złożyli sobie przysięgę, że do końca życia będą przyjaciółmi. Jednak z wiekiem zdali sobie sprawę, że nie mogą jej dotrzymać.
277K 18.2K 90
Ona oddała mu serce, ale on wciąż nie potrafił wyrzucić ze swojego innej dziewczyny. Kiedy Stella zaczyna wierzyć, że jej związek z Gabrielem poko...
14.2K 461 19
Olivia jako miła i spokojna osoba pomimo wielkiego grona przyjaciół praktycznie od zawsze trzymała się z najlepszą przyjaciółką Claudią. Jacob pomimo...
287K 7.2K 36
Część I trylogii Mafia Vivian Scott mając siedemnaście lat ucieka od rodziców, którzy zostali mafią. Po dwóch latach dziewczyna jedzie na nielegalny...