Setting Fire To Hell

By Devellax

132K 6.4K 8.4K

Jest to moje pierwsze opowiadanie, co sprawia, że jest przepełnione żenującymi sytuacjami itp, więc od razu n... More

Prolog
1. Znowu on.
2. Powiedz, że żartujesz.
3. Myślę, że robilibyśmy ciekawsze rzeczy w twoich snach.
4. Podziękujesz w inny sposób.
5. Wyglądasz, jakbyś zobaczyła śmierć.
6. Ja wiem, kiedy mi wystarczy.
7. Nienawidzę cię.
8. Nie przesadzaj mamo, to tylko tydzień.
9. Jesteś chora.
10. Żadnych morderstw.
12. No nie bądź taka, daj popatrzeć.
13. Noszę je tam na wszelki wypadek.
14. Jesteś zazdrosna.
15. Pogadaj z nim.
16. Zwykle wszędzie chodzicie razem.
17. Świat jest mniejszy, niż się wydaje.
18. I nic mi nie powiedziałaś?
19. Smutne.
20. Obyś miał rację.
Epilog + Podziękowania
Rozdział Specjalny.
Rozdział Specjalny 2
Druga część?

11. Gwiazdy muszą mieć spektakularne wejście.

4.6K 242 350
By Devellax

     Dwa tygodnie minęły nieubłaganie szybko i do świąt został zaledwie jeden dzień. Chcąc nie chcąc, musiałam zamieszkać z Perezem na dłuższy okres czasu i nikt do końca nie wiedział, ile to jeszcze potrwa.

Szczerze mówiąc, nasze stosunki się ociepliły i prócz tego, że nadal ciągle sobie dogryzaliśmy, to śmiało mogliśmy się nazwać czymś na wzór przyjaciół.

Weszłam do kuchni, w celu zjedzenia mojego masła orzechowego, jednak przeszukując półki, nigdzie go nie znalazłam. Na pewno go nie dotykałam, a w domu mieszkaliśmy we dwójkę, więc wiedziałam, kto stał za jego zniknięciem. Powolnym krokiem skierowałam się do salonu, gdzie na kanapie leżał rozłożony Perez.

— Zjadłeś moje masło orzechowe — powiedziałam, nie kryjąc zdenerwowania. Chłopak spojrzał na mnie ze sztucznym zdziwieniem, marszcząc brwi.

— Ja nic o tym nie wiem — rzucił, zakładając ręce na piersi. Zmierzyłam go wzrokiem, chcąc tym samym, aby przyznał się do winy. — Nie patrz tak na mnie, pewnie jak wróciliśmy z ostatniej imprezy, to byłaś tak najebana, że nie pamiętasz, że je zjadłaś — nadal nie dawał za wygraną, naśmiewając się ze mnie.

— Nie byłam wcale taka pijana! — oburzyłam się, prychając pod nosem.

— Nie, w ogóle. A kto chciał spać na dywanie w przedpokoju? — zadrwił ze mnie, podśmiechując się pod nosem. Chwyciłam poduszkę, która leżała przy bocznym oparciu i z całej swojej siły uderzyłam chłopaka, na co ten się roześmiał.

— Wcale tak nie było — dalej się broniłam, ciągle okładając chłopaka. Dobrze wiedziałam, że nic mu to nie robi, ale przynajmniej mi sprawiało satysfakcję.

— Tak, a ja jestem Świętym Mikołajem — mruknął z sarkazmem, łapiąc poduszkę, którą następnie wyrwał z moich dłoni. — Jak tak bardzo potrzebujesz tego masła orzechowego, to możemy po nie pojechać.

— To ruszaj dupę — powiedziałam, uderzając go delikatnie z otwartej dłoni w czoło. Słyszałam kilka przekleństw, które skierował w moją stronę, ale skwitowałam je śmiechem.

Weszłam do przedpokoju, gdzie ubrałam kurtkę oraz założyłam martensy na stopy. Manu pojawił się kilka sekund po mnie, również czyniąc to co ja i ruszyliśmy do samochodu.

Droga minęła w przyjemnej ciszy, chociaż chwilami była ona przerywana naszymi kłótniami o lecąca muzykę. W radiu leciały świąteczne piosenki, których jak zauważyłam, Manu nie trawił. Jednak ja uwielbiałam go denerwować, więc robiłam wszystko, aby owe zostały puszczone.

Ostatecznie przegrałam i chłopak postawił na swoim.

Weszliśmy do marketu, zabierając przy okazji wózek. Nie miałam pojęcia, po co Manu go wziął, skoro przyszliśmy tylko po jedną rzecz, ale nie protestowałam. Może miał w tym jakieś głębsze intencje.

— Nie sądzisz, że powinniśmy trochę udekorować dom? — rzuciłam, przypominając sobie, jak to wygląda. Oprócz ozdób, które zdołałam ukradkiem gdzieś wcisnąć, było tam ponuro, a tym bardziej nic nie pokazywało, że są święta.

— Musimy? — mruknął, spoglądając na mnie spod rzęs. Ewidentnie nie lubił świąt, co niestety powodowało największą różnice między nami. Ja je kochałam.

— Tak — odparłam, stając obok niego. Rozejrzałam się wokół, poszukując alejki z ozdobami. Jak tylko ją zobaczyłam, złapałam go za rękaw i pociągnęłam w tamtą stronę, co spotkało się z jego przeciągniętym jękiem rozpaczy.

Wiedział, że nie wygra.

***

Wracaliśmy do domu, a na tylnich siedzeniach leżało mnóstwo ozdób. Popadłam w świąteczny wir i ostatecznie nie kupiłam tego, po co przyjechaliśmy. Jednak wizja dekoracji wszystkiego dookoła była warta poświęcenia.

Wysiadłam z samochodu i z wielkim uśmiechem na ustach kierowałam się do domu. Wzięłam tyle toreb, ile mogłam, a resztę musiał zabrać Manu. Nie podzielał mojego humoru, ale przynajmniej starał się udawać, że go to bawi.

Rzuciłam wszystko na sofę w salonie, a następnie wróciłam do kuchni, aby zrobić sobie herbatę. Chwilę później w środku pojawił się również Perez, siadając na jednym z krzesełek.

— Dzień przed sylwestrem jest bal organizowany przez firmę mojego ojca. Idziesz ze mną — oznajmił, a jego ton nie wyrażał sprzeciwu.

— Jak się domyślam, nie ma nic do powiedzenia? — burknęłam pod nosem, włączając czajnik.

— Dokładnie — powiedział, posyłając w moją stronę uśmiech.

Chwila, on się uśmiechnął?

— Chyba muszę zapisać ten dzień w kalendarzu — mruknęłam do siebie, szukając mojego ulubionego kubka.

— Dlaczego niby? — prychnął, podpierając głowę na swoich dłoniach, tym samym skupiając swój wzrok na mnie.

— Uśmiechnąłeś się. To się nie zdarza — powiedziałam, stawiając kubek na blacie, do którego następnie wrzuciłam saszetkę herbaty.

— Przesadzasz — prychnął. Wywróciłam oczami, wlewając wodę do kubka, a następnie odwróciłam się do niego przodem. Jedna z jego brwi była uniesiona, a głowa nadal podparta na dłoniach. Patrzył na mnie rozbawionym wzrokiem, a na jego ustach formowało się coś na kształt krzywego uśmiechu. Nieprawdopodobne. — Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że będziesz sama wieszać te ozdoby.

— Nie będę. Ty mi pomożesz — powiedziałam, akcentując każde słowo po kolei. Mój ton wskazywał brak odmowy, ale wiedziałam, że chłopak i tak zrobi po swojemu.

— Nie.

— Tak — mruknęłam. — Proszę — dodałam błagalnie, co wywołało krótki śmiech u Manu.

— Powiedzmy, że mam dzień dobroci dla zwierząt i ci pomogę — zaśmiał się, czochrając moje włosy, po czym wstał, odchodząc do salonu. Ruszyłam za nim, ze skwaszoną miną, bo moja fryzura i tak była wystarczająco roztrzepana, a on to jeszcze pogorszył.

***

Po ponad godzinie, światełka oraz inne dekoracje były rozwieszone głównie w salonie, ale także w naszym pokoju na górze. Manu przez dłuższy czas protestował, co do wywieszenia tam wszystkiego, ale ostatecznie go namówiłam.

— Nigdy więcej — sarknął, opadając miękko na kanapę. Twarz zakrył dłońmi, którymi przeciągnął wzdłuż niej.

— Nie przesadzaj — rzuciłam, siadając obok niego. Chłopak dorwał pilota, włączając pierwszy lepszy serial, a ja zajęłam się odpisywaniem na wiadomości, które dostałam od przyjaciółek.

Moją uwagę przykuła wiadomość, a mianowicie była ona od Poppy. Kliknęłam w nią, odczytując treść. Zmarszczyłam brwi, widząc, że dziewczyna proponuje jakąś imprezę tuż po sylwestrze. Wyjaśniała to tym, że wyjeżdża do rodziny i nie będzie mogła się z nami spotkać. Dodała też, że nie wie, kiedy wróci, więc termin owej zabawy był naprawdę odległy.

Zdziwiło mnie to, bo rzadko to ona była tą, która proponuje wyjścia. Tym bardziej na imprezy, za którymi średnio przepadała, ale wychodziła z nami, aby się nie nudzić.

Niemniej jednak, zgodziłam się, bo być może się jej po prostu odwidziało i miała na to ochotę.

Nagle w środku rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Ze zmarszczonymi brwiami spojrzałam na Manu, gdyż ja się nie spodziewałam gości, ale widząc jego minę, stwierdziłam, że on również nie. Podniósł się powoli, kierując się w ich stronę.

Jednak po chwili wrócił do salonu, marszcząc brwi, a jego oczy świeciły ze złości. W rękach trzymał, jak mniemam, jakieś zdjęcia. Wstałam z kanapy, stając obok niego. Jak tylko zobaczyłam, co jest na zdjęciach, zamarłam.

Łącznie było ich pięć. Na jednym była Sophia i Victor, na następnym Lindsey i Archie, moi rodzice z Aidenem, Tessa z Chloe oraz ja i Manu na zakupach. Dodatkowo, zwykła, biała kartka, zgięta w pół. Wyrwałam ją z dłoni chłopaka, a następnie przeczytałam na głos jej treść.

— Zastanawiam się, kogo wybić pierwszego. Jak myślicie, po których będziecie najbadziej cierpieć? — przeczytałam, a pod koniec mój głos zaczął się załamywać. Zmiażdżyłam papierek w dłoni, a następnie zaczęłam głęboko oddychać.

— Daj to — powiedział cicho, delikatnie łapiąc moją dłoń, którą następnie otworzył i wyjął z niej papier. Rzucił go na stolik razem ze zdjęciami, a następnie objął mnie rękoma, kładąc podbródek na mojej głowie. — Wiem, że jest ciężko, ale postaraj się o tym nie myśleć. Zajmę się tym.

— Mam już dość — mruknęłam w jego koszulkę, zaciskając na niej pięści. — Chce żyć w spokoju — chłopak już nic nie odpowiedział, jedynie delikatnie głaskał moje włosy.

***

— Manu, pośpiesz się! — rzuciłam ze zdenerwowaniem, siedząc na kanapie w salonie. Za pół godziny mieliśmy być na kolacji u moich rodziców, a chłopak nadal siedział w łazience i bóg wie co robił.

— Co się pieklisz — burknął, wchodząc do salonu. Zapinał guziki od swojej – o dziwo – białej koszuli, spoglądając na mnie ze znudzeniem. Jego czarne włosy były delikatnie roztrzepane, a na ustach formował się leniwy uśmiech.

— Spóźnimy się. Z tobą gorzej niż z babą — mruknęłam, podnosząc się z kanapy. Wygładziłam dłonią dół mojej granatowej sukienki i spojrzałam na chłopaka. Ten jedynie zaśmiał się pod nosem, idąc w stronę przedpokoju.

Wrócił do pomieszczenia, podając mi mój czarny płaszcz, który przyjęłam z wdzięcznością. On również narzucił na siebie to samo okrycie i byliśmy gotowi do wyjścia.

Pod moim domem znaleźliśmy się na styk. Na podjeździe stał już samochód państwa Perez, więc dotarliśmy jako ostatni.

— Przez ciebie jesteśmy spóźnieni — mruknęłam, odpinając pasy.

— Gwiazdy muszą mieć spektakularne wejście — zaśmiał się, wysiadając z samochodu. Uczyniłam to samo co on, a następnie podeszliśmy do drzwi, naciskając również dzwonek.

Drzwi się otworzyły, a w nich pojawił się Aiden. Również był ubrany w białą koszulę i czarne, garniturowe spodnie. Na jego ustach malował się szeroki uśmiech, a włosy – tym razem – były w miarę ogarnięte.

— Jest i moja ulubiona para — rzucił, uśmiechając się zawadiacko. Wywróciłam oczami, przechodząc obok niego, co skwitował śmiechem. Zdjęłam swój płaszcz, który następnie zawiesiłam na jednym z wieszaków i odwróciłam się z powrotem w ich stronę.

— Chciałabym móc powiedzieć to samo, ale niestety, każda dziewczyna od ciebie ucieka, braciszku — rzuciłam z przekąsem, co wywołało krótki śmiech Pereza oraz oburzoną minę Aidena.

— Robisz się tak samo wredna jak Manu. Nie zniosę waszej dwójki — jęknął, kierując się do salonu. Spojrzeliśmy na siebie z Perezem, parskając śmiechem i ruszyliśmy za brunetem.

W salonie przywitałam się ze swoimi rodzicami, a także z państwem Perez i Bellą. Usiedliśmy na przeciwko nich, a Manu wdał się w rozmowę z wszystkimi mężczyznami w tym pomieszczeniu.

Bella posyłała mi krótkie uśmiechy, jednak jej wzrok ciągle skierowany był na mojego brata. Zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy dziewczyna na niego nie leci.

Było to bardzo prawdopodobne.

***

— Nienawidzę świąt — burknął pod nosem Manu, jak tylko wyjechaliśmy spod mojego domu. Zaśmiałam się pod nosem, widząc jego zdenerwowanie.

— Nie było aż tak źle — zaśmiałam się, spoglądając na krajobraz rozciągający się za szybą. Na ulicach nie było żywej duszy, a smugi światła padające z latarni rozświetlały chodniki.

— Nie w ogóle — parsknął. — Było zajebiście, szczególnie, jak Aiden zaczął gadać, że pomoże nam wychować nasze dzieci — zaśmiałam się głośno, widząc jego frustrację. — Jakbym dał mu nasze dzieci na wychowanie, to byłyby tak samo zbaraniałe jak on.

Chwila, nasze dzieci?

Byłam bardziej, niż zdziwiona. Nie sądziłam, że chłopak bierze to wszystko na poważnie, a tym bardziej naszą relację. Od początku sądziłam, że traktuje mnie jak małolatę, z której ma niezły ubaw, a dodatkowo musi ją niańczyć.

Jak widać, pomyliłam się.

W zasadzie, zaczęłam zauważać zmiany w jego zachowaniu, tuż po tym, jak wszystko mi powiedział. Nie był już w stosunku do mnie taki chłodny, obojętny. Coraz częściej ze sobą rozmawialiśmy – a jeszcze więcej sobie dogryzaliśmy – ale to nie zmieniało faktu, że zaczęliśmy się lepiej dogadywać. Mogłam szczerze i bez żadnego oporu powiedzieć, że nasza relacja szła w dobrą stronę, z czego się cieszyłam.

— Czy Belli podoba się Aiden? — wypaliłam nagle, przerywając przyjemną ciszę, która panowała w samochodzie.

— Czyli nie tylko ja to zauważyłem — parsknął, zmieniając biegi. — To bardzo prawdopodobne, ale ona nie jest totalnie w jego typie. Nie, żebym negował moją siostrę i jej styl.

— Aiden zdecydowanie woli brunetki — pomyślałam na głos, podpierając głowę o swoją dłoń.

— Szczególnie te, które są super nieśmiałe — sarknął, podjeżdżając pod dom. Zaśmiałam się, gdyż miał całkowitą rację.

Aiden uwielbiał dziewczyny, które były nieśmiałe i fizycznie słabe. Lubił bawić się w superbohatera, który wyciąga damę z opresji, a ta w podziękowaniu rzuca się mu na szyję. Było to naprawdę zabawne, a jak dobrze wiemy, takich dziewczyn nie było zbyt dużo. Teraz każda starała się walczyć o swoje i nie potrzebowała rycerza na białym koniu.

Niemniej jednak, życzyłam mu takiej, którą pokocha, bo zasługiwał na szczęście.

Po wejściu do środka, od razu skierowałam się na górę, aby zdjąć sukienkę. Tak, jak same święta uwielbiałam, tak samo nienawidziłam stylu, w którym musiałam się na uroczystą kolację ubrać. Te wszystkie eleganckie koszule, suknie, zwyczajnie do mnie nie pasowały i przekonałam się o tym już mnóstwo razy.

Założyłam pierwsze lepsze dresy oraz koszulkę i zeszłam na dół. Na moich stopach miałam prześwietne, puchowe skarpetki z mordkami jeleni, które tak bardzo uwielbiałam. Manu zniknął w łazience, więc miałam chwilę czasu, zanim zacznie mnie denerwować.

Weszłam do kuchni, z myślą przygotowania gorącej czekolady. Sięgnęłam do szafki po dwa kubki, z czego jeden był w kształcie bałwana, a drugi zwyczajny.

Gdy wszystko było gotowe, nalałam napoju do kubków, z którymi ruszyłam do salonu. Manu dołączył do mnie chwilę później, przyglądając się ze zdezorientowaniem.

— Dosypałaś tam czegoś? — rzucił, wskazując na kubek. Posłałam mu krótkie spojrzenie, prychając pod nosem.

— Raz w życiu chciałam być dla ciebie miła, a ty jeszcze wybrzydzasz — prychnęłam, upijając łyk mojej czekolady, która o dziwo, tym razem wyszła naprawdę smaczna.

Nie tak, jak to było ostatnim razem.

— Już się nie denerwuj — parsknął, zabierając kubek z ławy, po czym rozczochrał moje włosy.

— Spadaj — syknęłam, poprawiając swoje włosy, na co chłopak głośno się roześmiał.

— No już, uśmiechnij się. Z grymasem ci nie do twarzy — powiedział, kładąc palce w kącikach moich ust, a następnie pociągnął je ku górze. — Od razu lepiej — zaśmiał się, wracając na poprzednie miejsce. Pokiwałam głową z politowaniem, patrząc w stronę telewizora.

Ten chłopak zachowywał się jak zupełnie inny człowiek.

***

Dzień dobry misie!!!

Mam nadzieję, że u was wszystko w porządku. Tym razem nietypowo, przychodzę do was z rozdziałem na początku tygodnia, a także pojawi się następny pod koniec!

Jakoś wyjątkowo szybko mi to idzie.

Rozdziały nie są zbyt długie, ale przynajmniej jest zawarte wszystko, co chciałabym, aby było.

Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza!!

Tymczasem żegnam się z wami, trzymajcie się ciepło i uważajcie na siebie!!!

Wasza, Dev xx

Continue Reading

You'll Also Like

246K 16K 49
- Czasami cię nienawidzę - odparł, kręcąc bez przekonania głową. Ona parsknęła tylko głośno śmiechem. - Tylko czasami? - mruknęła z kpiną. - Ja niena...
496K 17.5K 44
[Okładkę wykonała @Stokrotka_222_11] Minnie jako córka mężczyzny, siejącego postrach nad miastem. Nigdy nie miała łatwo. 17-latka nie była już małym...
1.1K 94 4
Akademia Shelford to miejsce, gdzie sztuk walki, bezbłędnego strzelania i strategii uczą się potomkowie najbardziej wpływowych rodzin mafijnych. Zgro...
139K 2.6K 189
Hejo, wrzucam tutaj opowiadanie z rodziną monet. Czasem jest Instagram i zdjęcia ale głównie jest opowiadanie.