„Bo nie chciałam uciekać"

1.5K 76 27
                                    

Wyczekiwany rozdział!

Nie wiem jak opisać stan, w którym się znajdowałam. Właściwie chyba się nie da.
Było to coś jakby w jednej chwili skończył się świat. Mój świat. Coś wybuchło a ja się rozpadłam. Czy byłam na dnie?

Nie

Byłam jeszcze niżej. Zawsze z tym walczyłam ale tym razem nie potrafiłam. Straciłam siłę by stamtąd uciekać. Może się poddałam. Nie wiem. Niczego już nie wiem.
Chciałabym tylko chociaż raz w życiu szczerze się uśmiechnąć. Być kimś z kogo jestem dumna. Nie chce wiecznie z obrzydzeniem patrzeć w lustro. Uważacie, że diabeł był zły?
Ja jestem jeszcze gorsza. Zniszczyłam wszystko lata temu a teraz nie umiem tego poskładać. Moje życie składało się z samego cierpienia. Nawet jak zdarzały się naprawdę miłe rzeczy ja nie umiałam się z nich cieszyć. Może się uśmiecham ale czy to oznacza, że jestem szczęśliwa? Uczymy się kreować maski by ludzie nie zauważyli. Ale czemu nie możemy otwarcie być sobą? To ułatwiło by wszystkim życie. Ale nie. Nie możemy. Bo gdy ludzie dostrzegą twoją słabość to zniszczą cię do cna.
I po to powstaliśmy? By niszczyć się nawzajem?
Jak drugi człowiek może doprowadzić drugiego do tak okropnego stanu?

Setki pytań przeplatało się przez moja głowę.
Od sytuacji w szkole minęło dopiero kilka godzin. Doświadczyłam czegoś czego nie życzę nikomu. Na tym parkingu odebrano mi wiarę. Odebrano mi nadzieje. Przestałam wierzyć, że jutrzejszy dzień może być lepszy. Zabrali mi wszystko w jednej sekundzie.

Leżałam właśnie w mieszkaniu chłopaka, który z tych wszystkich ludzi postanowił mi pomóc. Pozbierał mnie i przeniósł do bezpiecznego miejsca. Nie znałam go zbyt dobrze ale przy nim czułam się naprawdę bezpiecznie. Nie był jak ci wszyscy ludzie. Nie oceniał mnie.
Od kiedy tu przyjechaliśmy ani razu nie naciskał. Siedział na dole i robił swoje. Słyszałam również, że są tu moi przyjaciele.
Kochałam ich za to. Mimo wszystkiego byli przy mnie zawsze. Odpychałam ich a tak zostawali.

-tess? - usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju.

-tak? -spytałam załamanym głosem.

Przez drzwi przeszła moja przyjaciółka. Wolnym krokiem podeszła do łóżka i położyła się obok mnie. Położyła się na moim brzuchu i objęła mnie ręką.

-powiedzieć twojej mamie, że dzisiaj śpisz u mnie? - spytała cicho jakby bała się mojej reakcji.

-nie mogę -zaczęłam lekko się jąkając - jutro rano wyjeżdża a obiecałam, że spędzimy trochę czasu.

-jesteś w stanie? -spytała jeszcze ciszej

-tak-podniosłam się do pozycji siedzącej-która jest godzina?

-dopiero 14 - powiedziała również wstając

-jeszcze trochę się ogarnę i będziemy jechać - powiedziałam

-przepraszam ale ja i Aaron musimy jechać- powiedziała smutno - wiesz, że kocham Cię najmocniej na świecie?

-ja ciebie też Miley -powiedziałam szczerze-Vinnie mnie odwiezie?

-tak -odpowiedziała szybko -kurde, naprawdę nie chce cię teraz zostawiać.

-przecież jesteś przy mnie cały czas - przytuliłam się do dziewczyny a ona szybko oddała uścisk- jutro nocujesz u mnie?

-tak! -krzyknęła radośnie

-idziemy na dół? -powiedziałam po czym wstałam.

Każdy krok wydawał się jak zwykle trudny. Wszystko było trudniejsze gdyż nie miałam przy sobie moich leków. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam okropnie. Byłam wrakiem człowieka.
Nie martwiłam się, że któryś z nich zobaczy mnie w takim stanie bo nie byłoby to pierwszy raz. Nawet sam Vincent zdążył zauważyć przez tak krótki czas.

hell is my heaven⚡️|Vinnie Hacker [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz