„dzień jak każdy inny"

2.3K 73 37
                                    

Właśnie wychodziłam z łazienki gdy usłyszałam dźwięk swojego budzika.
Rzadko się to zdarza ale zdążyłam wstać dużo przed nim. Z ręcznikiem na głowie i z szczoteczką w ręce skierowałam się w jego stronę by wreszcie przestawał wydawać ten okropny dźwięk.
Wróciłam do łazienki, żeby wypukać zęby i wysuszyć włosy.
Zajęło mi to jakieś pół godziny, gdyż moje wspaniale długie i grube włosy nigdy nie współpracują.
Nie miałam sił by znowu iść do tej głupiej szkoły. Prawie wszystko czego w niej uczą nigdy nam się nie przyda.
Dobra okej duża cześć się przyda ale nie powinni nas przypadkiem uczyć również jak poradzić sobie w dorosłym życiu?
Mamy wiedzę ale nie wiemy jak jej użyć.
Może to głupie ale to przecież tylko moje zdanie. Nikogo nie zmuszam do myślenia w ten sam sposób.

Stanęłam w oknie by rozejrzeć się po okolicy. Zegarek wskazywał dopiero 6:30 a większość ludzi pospiesznie wybiegało z domu. Jedni w śmieszny sposób próbowali sprawić, że ich dzieci zaczną się spieszyć a drugi wybiegali po czym po chwili wracali gdyż zapewne czegoś zapomnieli.
Jak na wczesną godzinę u nas oczywiście już świeciło słońce.
Była to jedna z nie wielu rzeczy jakie kochałam w tym mieście.
Los Angeles miało wiele plusów ale jeszcze więcej minusów.

-Tessa idziesz na śniadanie? - usłyszałam krzyk mojej mamy.

-tak tylko się ubiorę! - odkrzyknęłam i skierowałam się w stronę szafy.

Bez zastanowienia wyjęłam moja ulubiona bluzkę i dresy. Uwielbiałam ubierać się w za duże rzeczy. Większość mojej szafy na mnie wisiała. Moi rodzice nazywają to stylem „menela" lecz cholercia jaki on jest wygodny.
Wszystko szybko na siebie narzuciłam i zabrałam się za pakowanie najważniejszych rzeczy po czym jeszcze tylko szybko ubrałam swoje Vans'y i ruszyłam na dół.

-hej wam! -uśmiechnęłam się do wszystkich.

-jeśli ona ma dobry humor od rana to zdecydowanie jest koniec świata -zaśmiał się mój głupi brat.

Noah- właśnie tak miał na imię ten kretyn. Był o dwa lata starszy co oznaczała, że miał już dwadzieścia lat a wciąż mieszkał z nami.
Nie wkurzyłoby mnie to gdyby codziennie nie przyprowadził jakiś lasek. Mamy wspólne łazienka a to oznacza częste spotkania z tymi dziewczynami.
Każda z nich myśli, że jest wyjątkowa a mój brat po uszy w niej zakochany. Ale nie.
Jako miła siostra przyznam, że naprawdę należał do przystojnych facetów. Niestety to powodowało, że ciagle bawił się uczuciami innych. Wykorzystywał dziewczyny by tylko się z nimi przespać. Wmawiał im, że je kocha po czym zostawiał.
Osobiście brzydzę się takim zachowaniem lecz nic nie zrobię, że powstał taki dupek jak on.

-jeśli postanowiłeś zjeść z nami śniadanie to zdecydowanie nie udało Ci się wczoraj zaliczyć- uśmiechnęłam się kpiąco.

-tess opanuj się trochę- upomniała mnie mama.

Noah pokazał mi tylko środkowy palec na co ja oczywiście odpowiedziałam po czym opuścił kuchnie.
Był jaki był ale bardzo go kochałam. Często się wyzywamy ale to normalne wśród rodzeństwa. Zawsze mnie wspierał. I nie zostawiał gdy go potrzebowałam.

-tak Melissa ty masz dwójkę normalnych dzieci -zaczęła mówić do siebie moja matka na co ja wybuchłam głośnym śmiechem.

-możesz pomarzyć - odpowiedziałam na jej komentarze i zabrałam się za robienie śniadania.

Nasz tata zostawił nas gdy byliśmy jeszcze małymi bachorami. Noah przejął role głowy domu. Moja mama dużo pracowała by niczego nam nie brakowało. Byliśmy małą ale za to bardzo zżytą rodziną. Staraliśmy wspierać się nawzajem. Czasami miałam wrażenie, że jedyną osoba, która się gubi i nie daje sobie rady jestem ja. Oni byli tacy dojrzali. Dobra Noah nie. Ale moja mama. Po wszystkim co przeszła była najsilniejszą kobietą jaką znam. Potrafiła zadbać o wszystko i wszystkich.
Jak byłam młodsza obiecałam sobie, że będę tak samo doskonała jak ona.
Lecz plany się trochę pokrzyżowały.

hell is my heaven⚡️|Vinnie Hacker [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now