~.7.~

699 44 1
                                    

*Rosalie*

Środa była dla mnie nie tylko środkiem tygodnia, połową męki w szkole, ale również dniem znienawidzonego golfa w towarzystwie Hastingsów. Po powrocie z liceum musiałam przygotować się do tego wydarzenia, choć bardzo tego nie chciałam. Wizja popołudnia z James'em wydawała się katorgą. Był taki arogancki i zadufany w sobie, że wolałabym zjeść piasek, niż udawać zainteresowaną jego życiem.

Po przekroczeniu domowego progu westchnęłam ciężko, słysząc głos mamy dobiegający z jej biura. Zdjęłam buty, a kurtkę odwiesiłam na wieszak, aby następnie udać się do owego pokoju. Kobieta siedziała za swoim biurkiem, na którym leżała tona papierów. W dłoni miała telefon, przez który prowadziła rozmowę telefoniczną, a na jej nosie tkwiły okulary korekcyjne.

- Co chcesz? - spytała srogo, odrywając się na moment od komórki.

- Porozmawiać - mruknęłam, opierając się drewnianą framugę.

- Jestem zajęta - warknęła szorstko, przewróciwszy oczami.

- To ważne - nalegałam, chowając dłonie w kieszeniach rozpinanej bluzy.

- Oddzwonię - westchnęła do urządzenia, po czym odłożyła je na blat. - Słucham.

- Nie chcę iść na tego golfa...

- Nawet tego nie kończ. Idziemy wszyscy - przerwała mi poirytowana, sięgając z powrotem po IPhone'a.

- Nie chcę kokietować James'a, żeby tata zdobył sponsora projektu - przyznałam nieśmiało, stępując z nogi na nogę.

- Rose, nie przesadzaj. Mogłabyś coś zrobić dla swoich rodziców, którzy cię utrzymują i wychowują - odparła zniesmaczona, a ja poczułam ogromny zawód. - Wychodzimy za półtorej godziny.

Westchnęłam z bezsilności, udając się na górę. Byłam rozżalona, nie dostając wsparcia od mamy. Miałam w sobie cień nadziei, że to ona mi pomoże, ale oczywiście zawiodła mnie. Nie mogłam na nią liczyć. Nigdy nie byłyśmy blisko. Ona nie dowiedziała się nawet o Dylan'ie, ani tym bardziej o jego zdradzie. A większość dziewczyn na świecie zwierza się rodzicielce ze spraw sercowych. Ja, niestety nie byłam jedną z nich.

Wpadłam do pokoju, rzucając torebkę na krzesło. Włączyłam komputer, z którego puściłam playlistę muzyczną. Miałam jeszcze chwilę wolnego czasu, więc postanowiłam odrobić zadanie z matematyki oraz hiszpańskiego. Dokończyłam też rysunek mnie i Zayn'a z klubu. Schowałam go do teczki, po czym wyciągnęłam z szafy nowe ubrania. 

Udałam się do łazienki, gdzie skorzystałam z ubikacji. Umyłam zęby, użyłam kulki pod pachę i przebrałam się w koszulkę polo koloru pudrowego różu, do tego dobrałam elegancką, białą spódniczkę od Chanel. Włosy spięłam w kucyka, poprawiając makijaż. Spryskałam ciało perfumami, aby następnie udać się z powrotem do pokoju, gdzie spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do skórzanej, pikowanej torebki.

Na dole zastałam rodziców gotowych do golfowych rozgrywek. W swoich strojach ściągniętych z U.S Open wyglądali nieco zabawnie, gdyż z golfem mieli tyle wspólnego, co ja z chemią. Grace również nie cieszyła się na te popołudnie, gdyż z obrażoną miną wkładała buty.

Gdy wszyscy byli gotowi, zapakowaliśmy się do samochodu ojca, aby ruszyć w kierunku pola Hadley Wood Golf Club, które znajdowało się na obrzeżach Londynu. Z tego powodu droga tam była nieco długa. Postanowiłam włożyć słuchawki w uszy i skupić się na telefonie. Prowadziłam rozmowę z dziewczynami na naszej grupie, gdy dostałam sms od Zayn'a.

Zayn:

Hej piękna, co u ciebie?

Rose:

My Secret PrinceKde žijí příběhy. Začni objevovat