~.12.~

606 40 0
                                    

*Zayn*

Poranek nie należał do najwspanialszych, gdyż budzik zadzwonił o 7:15. Nie miałem sił, by wstać, bo nocna impreza zabrała resztki mojej energii. Przewróciłem się na drugi bok, stękając głośno.

- Panowie, nie mamy wyboru - burknął Niall, zrzucając z siebie kołdrę. - Ruszać się. Przypominam wam, że dziś ważny dzień.

Wtedy zrozumiałem, że moje wymówki wymyślane w głowie nie miały sensu i musiałem zebrać siły, aby znaleźć się na Wieży Eiffla, gdzie czekało na mnie ważne zadanie. 

Podniosłem się i natychmiast pospieszyłem do szafy, skąd wyciągnąłem czarne rurki, biały tshirt z logo Adidasa oraz jasną, jeansową katanę, a także bieliznę. W czasie, gdy czekałem na zwolnienie łazienki przez blondyna, postanowiłem przejrzeć portale społecznościowe. Wciąż na szczęście nie było żadnych informacji o zaginięciu księcia Indii, co niezmiernie mnie ucieszyło. Minął miesiąc od mojego zniknięcia, a to naprawdę sporo czasu i media już dawno mogły zauważyć, że dwójki dzieci pary królewskiej po prostu nie ma.

Wyjście do klubu już mogło mnie zdradzić, gdyż na bramce stał mężczyzna o wyraźnych hinduskich rysach, który wnikliwie mi się przyglądał, dlatego podając mu pakistański dowód nieco poczułem strach. Na szczęście połknął haczyk.

Gdy nadszedł mój czas na okupowanie łazienki, załatwiłem swoje potrzeby i umyłem zęby. Ubrałem się w przygotowane ubrania, ułożyłem włosy, a następnie spryskałem ciało perfumami.  Po mnie wszedł zaspany Harry, a ja usiadłem na łóżku i przeglądałem zdjęcia z poprzedniej nocy. 

Szczególnie podobało mi się to pod wieżą, gdy uniosłem Rose, która roześmiała się, ukazując rząd perlistych zębów. Zdecydowałem się na ustawienie go na tapetę telefonu. Chciałem patrzyć na nas za każdym sięgnięciem po niego. Widzieć ten piękny uśmiech mojej dziewczyny i rozkoszować się nim. 


Zaraz po śniadaniu w hostelu cała grupa udała się piechotą pod słynną Wieżę Eiffla, gdzie czekaliśmy cierpliwie w kolejce, aby dostać się na sam szczyt na taras widokowy. W tym czasie pisaliśmy na czacie z Louisem, który był już u góry i czekał na nasze wejście. Próbowaliśmy przepchać Annie nieco na przód, aby weszła jako jedna z pierwszych. 

Odetchnąłem z ulgą, gdy weszliśmy już na schody, a nastolatka szła w pierwszej dziesiątce. Co prawda pokonanie tych 300 metrów trochę nam zajęło i czułem lekkie zmęczenie, zbliżając się do końca. 

Niall szybko wbiegł na taras z telefonem komórkowym, a ja odpaliłem nagrywanie w swoim urządzeniu. Zaraz po dotarciu na miejsce zobaczyliśmy Louis'a Tomlinsona z wielkim bukietem czerwonych róż otoczonego dużymi balonami tworzącymi napis "Marry me?" przytwierdzonymi do ziemi za pomocą woreczków z piaskiem. 

Zaskoczona Annie stanęła w miejscu, wpatrując się w chłopaka, jak w obrazek. Wszyscy zebrani otwierali buzie ze zdziwienia i robili wielkie oczy. 

- Annie, kochanie. Nigdy nie zapomnę dnia, gdy zobaczyłem twoje zdjęcie w aplikacji. Wtedy pomyślałem sobie "ta dziewczyna musi być moja". Zaczarowałaś mnie wszystkim, co posiadasz. Uśmiechem, spojrzeniem, dotykiem, umysłem i charakterem. Każdy dzień spędzony z tobą sprawia, że cieszę się życiem i udoskonalam siebie. Chcę to robić już zawsze tylko i wyłącznie z tobą. Chcę, abyś stworzyła ze mną nową rzeczywistość, bo kocham cię całym sercem - mówił Louis ze łzami w oczach, wpatrując się w rozmarzoną szatynkę. Wręczył jej bukiet, po czym sięgnął do kieszeni po czerwone pudełeczko i klęknął. - Anne Beth Richard, czy zostaniesz moją żoną?

My Secret PrinceWhere stories live. Discover now