50.

7.1K 219 96
                                    

Jechałem szybko, jednak ostrożnie. Mimo, że na dworze panowała ciemność, nie potrafiłem zwolnić. Nie pod takim wpływem emocji, mimo to starałem się nie wyprowadzić z równowagi, nie nakręcając się i z uwagą patrzyłem na drogę. Jednak kiedy po raz kolejny przypominałem sobie o Lunie, zacisnąłem mocno wargi i mocniej ścisnąłem kierownice. Po chwli byłem na miejscu. Wjechałem na duży, betonowy plac przed opuszczoną fabryką. Było pusto, zatrzymałem samochód obok jakis kontenerów i czekałem.

Siedziałem nadal w vanie czekając, aż Jiyoung się zjawi. Nie mogłem jednak spokojnie usiedzieć i nerwowo się rozglądałem w oczekiwaniu. W międzyczasie wyciągnąłem schowaną wcześniej broń i ją przeładowałem.

 W międzyczasie wyciągnąłem schowaną wcześniej broń i ją przeładowałem

Oops! Bu görüntü içerik kurallarımıza uymuyor. Yayımlamaya devam etmek için görüntüyü kaldırmayı ya da başka bir görüntü yüklemeyi deneyin.

Podniosłem głowę, spoglądając ponownie na plac. Po chwili dostrzegłem postać wyłaniająca się z ciemności. Dobrze wiedziałem kto to był. Już po chwili mogłem dostrzec jego twarz. Ten kiedy mnie zauważył zatrzymał się, a na jego twarzy zawidniał chytry uśmiech. Nie spuszczając wzroku z niego wyszedłem z samochodu i trzasnąłem drzwiami, ten od razu ruszył się z miejsca. Szybkiem krokiem zacząłem iść w jego kierunku, od razu wyciągnąłem broń i wycelowałem prosto w Jiyounga zbliżając się do niego.

Ja: Zabije cie! - warknąłem podchodząc, na co mężczyzna się zatrzymał i uniósł lekko ręce w górę. Zatrzymałem się.

JI: Wow, spokojnie Taehyung. - zaśmiał się, troche odsuwając

Ja: Przestań sobie ze mnie pogrywać. Zapłacisz mi za wszystko rozumiesz? Masz oddać mi Lune. Jeśli jej choć włos z głowy spadł to obiecuje, że tego srogo pożałujesz... - warknąłem, delej celujac w niego bronią.

JI: Nie rozumiem twojego gniewu V. Dobrze wiedziałeś z kim zadarłeś. Mogłem być miły, ale ty wybrałeś inną drogę, bardzo odważnie jak na ciebie. - parsknął, znowu spojrzałna mnie i dodał - Ostrzegałem cie, ale nie posłuchałeś dlatego zrobiłem to po swojemu jak zawsze. Ale... możemy się jeszcze dogadać. - parsknął. Jego pewność siebie zaczynała mnie wkurwiać.

Ja: Wypuść ją, albo się ciebie pozbędę tu i teraz...- rzuciłam poważnie, zaciskając szczękę.

JI: Myślisz, że się ciebie boję? Z resztą nawet jeśli mnie tu zabijesz to co? Co ci to da? - spojrzał na mnie rozbawiony, nadal trzymajac ręce w górze - Wtedy tym bardziej nigdy nie dowiesz się gdzie jest Luna, nie zaprowadze cie do niej...

Ja: To był nasz konflikt, nasze sprawy... Od samego początku chodziło ci tylko o mnie, więcej weź mnie, a ją wypuść... - powiedziałem po chwili ciszy, jednak nie krzycząc. Ten na moje słowa się zaśmiał.

JI: Mylisz się... nie chodziło mi tylko o ciebie, czy żebyś zginął... bo zawsze mógłbym się ciebie pozbyć w każdej chwili... - przewrócił oczami - Tu chodziło o to żebyś cierpiał - jego mina stała się poważniejsza - żebyś żałował każdego dnia spedzonego na tym świecie - zaczął powoli zbliżać sie w moim kierunku, na co ja się lekko odsunąłem - żebym mógł patrzeć jak cierpisz i żebyś sam prosił o śmierć. Zabijanie mnie już nie kręci.

PORWANA / BTS 18+Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin