2001 rok,16 Września, godzina: 20:58
Lokalizacja: Dover,Anglia
Narrator
Mężczyzna w siwym płaszczu idzie wzdłuż ulicy w trakcie deszczu, nie ma parasola tylko kapelusz, skręca przy latarni i zatrzymuje się przed budynkiem.
Unosi wzrok i spogląda na tabliczkę nad drzwiami, dwa skrzyżowane muszkiety na tle kufla pełnego piwa," otwarte od 9:00 do 21:30, w niedzielę nieczynne"
Spogląda przez okno,pusto nikogo nie ma,barman czyści blat i przygotowuje się do zamknięcia lokalu.
Chwyta za klamkę i ciągnie do siebie otwierając drzwi,wchodzi do środka.
Zdejmuje mokry kapelusz i płaszcz,wiesza na wieszaku przy drzwiach i siada na krześle przy ladzie.
(Rozmowa odbywa się po Angielsku- dopis autora)
- Co podać?
- Whiskey z lodem
- Turysta?
- Zgadza się,skąd wiesz?
- Gdybyś był miejscowy to byś zawsze nosił parasol, to będzie-
Mężczyzna kładzie na ladzie pistolet
- Proszę, nie rób mi krzywdy dam ci wszystko co mam w kasie
- Nie chce pieniędzy, nalej sobie coś i nawet nie myśl o tej strzelbie którą masz pod ladą, pogadamy
- C-Czego chcesz?
- Chce ci zadać kilka pytań,
- Niby o czym
- Wiem z pewnych źródeł że byłeś żołnierzem w trakcie II Wojny Światowej
- Zgadza się, pod koniec wojny miałem zaledwie dwadzieścia lat
- Czytałem twój raport który złożyłeś 1 Czerwca 1944
- Skąd masz mój raport?
- Mam swoje sposoby, napisałaś w nim że w trakcie patrolu ty i dwójka innych żołnierzy wpadło w zasadzce żołnierzy SS, wiem że to kłamstwo, to się stało w Anglii i niedługo przed szturmem na Normandię, niemożliwe było aby byli tam jacykolwiek niemcy
- Masz rację
- Nie chce ci zrobić krzywdy ani cię okraść,chce tylko wiedzieć co tak naprawdę się tam wydarzyło
- Ehh, dolać?
- Lej
- Dobrze, sam do dziś nie wiem co tak naprawdę się tam wydarzyło, ale moja matka jakby o tym wiedziała
- Do rzeczy
- Zawsze,od dziecka moja mama uczyła mnie jak unikać pecha,nie niszcz lustr,nie przechodź pod drabinami,ale przede wszystkim, abym nigdy nie spojrzał czarnemu psu w oczy
- Nigdy nie słyszałem o takim zabobonie
- Sam nie wiem skąd to wiedziała, ale wracając,
wraz z moimi kolegami wracaliśmy z patrolu, ja i Jacob rozmawialiśmy ale Tom coś zauważył w krzakach, powiedział abyśmy poczekali a on pójdzie to sprawdzić, zszedł z drogi do lasu i po minucie usłyszeliśmy wystrzały z broni palnej, chwilę potem z krzaków wybiegł ranny Tom bez broni, zdążył jedynie kazać nam uciekać, zaraz po tym z lasu wyskoczył wielki wilk,czarny jak noc, powalił Toma i rozerwał mu szyje, Jacob zaczął uciekać i przy tym mnie przewrócił, spadłem do rowu i uderzyłem głową o kamień, musiałem na chwilę stracić przytomność bo gdy się obudziłem jedyne co słyszałem to jęki ledwo żywego Toma,warczenie i te paskudne odgłosy rozrywania mięsa,jęki Toma ustały, a bestia zaczęła iść w moim kierunku,byłem sparaliżowany strachem, zamknąłem oczy i byłem cicho, wilk stanął przede mną, czułem jak jego gorący oddech palił moją skórę, mimo bólu nie ruszałem się i nie otwierałem oczu, pamiętałem co matka mi mówiła, siedziałem tak może kilka minut ale wydało się to jak wieczność, nie atakował mnie,chciał abym spojrzał mu w oczy, czułem jak ślina kapała mu z pyska na moje nogi, w całym swoim życiu nie bałem się bardziej, nagle rozległy się strzały i bestia uciekła, to Jacob wrócił z posiłkami, jego ślina i oddech poparzyły mi nogi i szyję, byłem ledwo przytomny,mimo iż czułem jak żołnierze mnie niosą na noszach nie otwierałem oczu, dopiero po trzech godzinach odważyłem się otworzyć oczy-
YOU ARE READING
Wendigo
FanfictionWyprawa przyjaciół w ferie zimowe do gór w których rok temu zaginęła siostra Ereta,kończy się zaginięciem kolejnego z nastolatków