Rozdział 14

40 4 2
                                    

2001 rok,16 Września, godzina: 20:58

Lokalizacja: Dover,Anglia

Narrator

Mężczyzna w siwym płaszczu idzie wzdłuż ulicy w trakcie deszczu, nie ma parasola tylko kapelusz, skręca przy latarni i zatrzymuje się przed budynkiem.

Unosi wzrok i spogląda na tabliczkę nad drzwiami, dwa skrzyżowane muszkiety na tle kufla pełnego piwa," otwarte od 9:00 do 21:30, w niedzielę nieczynne"

Spogląda przez okno,pusto nikogo nie ma,barman czyści blat i przygotowuje się do zamknięcia lokalu.

Chwyta za klamkę i ciągnie do siebie otwierając drzwi,wchodzi do środka.

Zdejmuje mokry kapelusz i płaszcz,wiesza na wieszaku przy drzwiach i siada na krześle przy ladzie.

(Rozmowa odbywa się po Angielsku- dopis autora)

- Co podać?

- Whiskey z lodem

- Turysta?

- Zgadza się,skąd wiesz?

- Gdybyś był miejscowy to byś zawsze nosił parasol, to będzie-

Mężczyzna kładzie na ladzie pistolet

- Proszę, nie rób mi krzywdy dam ci wszystko co mam w kasie

- Nie chce pieniędzy, nalej sobie coś i nawet nie myśl o tej strzelbie którą masz pod ladą, pogadamy

- C-Czego chcesz?

- Chce ci zadać kilka pytań,

- Niby o czym

- Wiem z pewnych źródeł że byłeś żołnierzem w trakcie II Wojny Światowej

- Zgadza się, pod koniec wojny miałem zaledwie dwadzieścia lat

- Czytałem twój raport który złożyłeś 1 Czerwca 1944

- Skąd masz mój raport?

- Mam swoje sposoby, napisałaś w nim że w trakcie patrolu ty i dwójka innych żołnierzy wpadło w zasadzce żołnierzy SS, wiem że to kłamstwo, to się stało w Anglii i niedługo przed szturmem na Normandię, niemożliwe było aby byli tam jacykolwiek niemcy

- Masz rację

- Nie chce ci zrobić krzywdy ani cię okraść,chce tylko wiedzieć co tak naprawdę się tam wydarzyło

- Ehh, dolać?

- Lej

- Dobrze, sam do dziś nie wiem co tak naprawdę się tam wydarzyło, ale moja matka jakby o tym wiedziała

- Do rzeczy

- Zawsze,od dziecka moja mama uczyła mnie jak unikać pecha,nie niszcz lustr,nie przechodź pod drabinami,ale przede wszystkim, abym nigdy nie spojrzał czarnemu psu w oczy

- Nigdy nie słyszałem o takim zabobonie

- Sam nie wiem skąd to wiedziała, ale wracając,
wraz z moimi kolegami wracaliśmy z patrolu, ja i Jacob rozmawialiśmy ale Tom coś zauważył w krzakach, powiedział abyśmy poczekali a on pójdzie to sprawdzić, zszedł z drogi do lasu i po minucie usłyszeliśmy wystrzały z broni palnej, chwilę potem z krzaków wybiegł ranny Tom bez broni, zdążył jedynie kazać nam uciekać, zaraz po tym z lasu wyskoczył wielki wilk,czarny jak noc, powalił Toma i rozerwał mu szyje, Jacob zaczął uciekać i przy tym mnie przewrócił, spadłem do rowu i uderzyłem głową o kamień, musiałem na chwilę stracić przytomność bo gdy się obudziłem jedyne co słyszałem to jęki ledwo żywego Toma,warczenie i te paskudne odgłosy rozrywania mięsa,jęki Toma ustały, a bestia zaczęła iść w moim kierunku,byłem sparaliżowany strachem, zamknąłem oczy i byłem cicho, wilk stanął przede mną, czułem jak jego gorący oddech palił moją skórę, mimo bólu nie ruszałem się i nie otwierałem oczu, pamiętałem co matka mi mówiła, siedziałem tak może kilka minut ale wydało się to jak wieczność, nie atakował mnie,chciał abym spojrzał mu w oczy, czułem jak ślina kapała mu z pyska na moje nogi, w całym swoim życiu nie bałem się bardziej, nagle rozległy się strzały i bestia uciekła, to Jacob wrócił z posiłkami, jego ślina i oddech poparzyły mi nogi i szyję, byłem ledwo przytomny,mimo iż czułem jak żołnierze mnie niosą na noszach nie otwierałem oczu, dopiero po trzech godzinach odważyłem się otworzyć oczy-

WendigoWhere stories live. Discover now