23 Grudnia

289 28 0
                                    

Ciemność w końcu zostaje zastąpiona przez jasność poranka.
Usta Harry'ego są popękane z pragnienia.
Jego oczy obserwują drzwi. Różowe światło przenika do wilgotnego pomieszczenia.
Nikt do niego nie przychodzi. Chłopiec przysuwa się do ściany i odwraca głowę w stronę słabego dźwięku, który dochodzi z boku.
Lód osadził się na krawędzi szaty Snape'a.
Zdrętwiałe palce Harry'ego badają oblodzoną tkaninę.
Potter unosi ją powoli i przysuwa do uchylonych warg, a lód topi się na jego języku.
Chłopiec przygląda się światłu dziennemu, które przechodzi w szarość.
Wypluwa rąbek materiału z ust i opada na kamienie, przyciągając szatę Snape'a do piersi.
Szarość przechodzi w czerń.
Przerażające cienie dotrzymują mu towarzystwa.
Kiedy uświadamia sobie, że one nie są prawdziwe, słyszy odległe kroki trzeszczące na śniegu.
Charakterystyczne światło wydobywające się z końca różdżki oświetla chłopaka.
Rozprostowuje zmarznięte palce. Szata Snape'a opada na podłogę, a drzwi otwierają się ze skrzypieniem.
To nie jest Snape.
Śmierciożeca – jeden z tych, którzy wycinali wzory na klatce piersiowej chłopaka, patrzy chytrze na Harry'ego.
– Myślę, że tym razem będziesz krzyczał – cedzi. Harry wpatruje się w niego; usłyszane słowa powinny go zaniepokoić, jednak tak się nie dzieje.
– Nie mamy czasu na twoje małe hobby, Yaxley
Mężczyzna wzdycha, ale schodzi mu z drogi. Malfoy mija go, marszcząc nos z obrzydzeniem, gdy przechodzi przez pomieszczenie.
Lucjusz szarpnięciem unosi Pottera do góry.
– Czarny Pan ma ci coś do pokazania – mówi wyniosłym tonem.
Chłopak ledwo stoi.
Chce zapytać o to, gdzie jest Snape, ale udaje mu się powstrzymać słowa, które ma na końcu języka. Nawet jeśli Pottera skazano na śmierć, to tylko jego, nie Severusa.
Yaxley chwyta Harry'ego za ramię, ale chłopak nie reaguje na palce mężczyzny boleśnie wbijające się w jego ciało.
Zostaje wywleczony z celi.
Stojący na tle mauzoleum Voldemort już na niego czeka.
– Harry – mówi łagodnie, potrząsając głową z rozczarowaniem – Dlaczego mnie sprawdzasz?
Potter wisi pomiędzy rękoma śmierciożercy.
Jest tylko jedna odpowiedź, chciałby powiedzieć. Chcę przetrwać wystarczająco długo, aby cię zabić.
Harry wpatruje się w Voldemorta w milczeniu.
– Nie masz nic do powiedzenia? – wzdycha Voldemort. – Jak wielu jeszcze musi umrzeć?
Harry wpatruje się w niego, niezdolny do zrozumienia znaczenia tych słów.
Ale Czarny Pan nie czeka na odpowiedź.
– Obawiam się, że Dumbledore nie był w stanie ukryć ich wszystkich.
– Nie... – szepcze Harry, a po całym jego ciele przechodzą dreszcze, gdy Snape wchodzi do kręgu.
Remus jest jego więźniem.
Voldemort śmieje się cicho.
– Widzę, że w końcu zdecydowałeś się przemówić – mówi prawie szeptem, a jego oczy są pełne krwi.
Harry zwraca się w stronę Voldemorta.
Ale Remus nie może zobaczyć go przez opaskę, która zasłania mu oczy. Jego wzrok przeniósł się ze Snape'a na Lupina.
– Remus... – skrzeczy Harry, szamocząc się z trzymającymi go rękami.
– Harry – krzyczy Remus wysokim, histerycznym głosem. – Nie rób niczego głupiego.
Snape zbliża się do głowy mężczyzny.
– Bądź cicho – syczy.
Harry przestaje się wyrywać i wpatruje się w Snape'a, ale tamten nie odwzajemnia jego spojrzenia.

25 GrudniaWhere stories live. Discover now