14 Grudnia

588 37 0
                                    

Dwudziestego piątego grudnia, kiedy zajdzie słońce, Czarny Pan osiągnie pełnię mocy.
Dopóki Wybraniec nie znajdzie sposobu, by nazwać swojego wroga przyjacielem, jego bliscy będą ginąć.

Harry Potter patrzy na starego czarodzieja z długą, siwą brodą, gdy zjawa przedstawiająca Trelawney kończy swoją najnowszą przepowiednię. Prócz rozjaśniających jego oczy iskierek Dubledore'a nic nie upodabnia do świętego Mikołaja.
– Którego wroga? – pyta Harry, niezaskoczony takim rozwojem spraw. Było ich wielu, choć chłopiec nie zrobił nic, by go nienawidzili. Dudley, Umbridge, Malfoyowie...
– Severus Snape.
Ach.
Młodzieniec mruży zielone oczy, gdy Dumbledore lekko się krzywi. Potter zasiada w fotelu i układa łokcie na miękkich poręczach. Oczywiste jest, że Dumbledore oczekuje po nim wściekłości i wrzasków, ale tak się nie dzieje. Możliwe, że dyrektor czeka, aż Potter zniszczy mu gabinet, tak jak zrobił to po śmierci Syriusza. Ale on nie miewa już takich napadów złości. Jest starszy.
Żyje, ale nie istnieje.
I tak Harry czeka na lalkarza, by pociągnął za jego sznurki.
– Będziesz musiał powierzyć mu swoje życie, Harry.
Chłopak prawie się na to uśmiecha. Spokojnie; jego życie niewiele znaczy.
– Ufasz mi, Harry?
Niebieskie oczy starają się przejrzeć go na wylot, ale nie można zobaczyć nieufności, jeśli jej nie ma. Chłopak kiwa głową, to nie jest kłamstwo. Dyrektor zrobi, co ma zrobić. Harry pójdzie, gdzie ten go poprowadzi. Nie ma powodów, dla których miałby ciągnąć tę rozmowę. Ma niejasną ochotę zapytać, czego Snape będzie od niego chciał, ale tego nie robi. Dumbledore i tak powie mu jedynie to, co chce, by Harry wiedział.
– Dobry wieczór, Severusie.
Harry nie odwraca się, by spojrzeć na mężczyznę. Wie, że ten za nim stoi.
– Dyrektorze.
Głos Snape'a jest niezwykle spokojny i chłopak myśli, że jeszcze jedno słowo może spowodować głębszą złość, albo nawet oburzenie.
Harry uznaje, że mężczyzna nie zgadza się z planami Dumbledore'a, ale nie ma wyboru.
Dyrektor omiata wciąż milczącego chłopaka wzrokiem, zwracając się do niego:
– Będziesz robił wszystko, co Severus każe ci zrobić, Harry. Cokolwiek ci powie, wykonasz to. Od tego zależą losy świata. Rozumiesz to?
Młodzieniec nie waha się.
– Tak, proszę pana. – Oczywiście, że rozumie. Do tego był przygotowywany, odkąd tylko nauczył się mówić – do zostania Wybawcą czarodziejskiego świata.
– On nie może tego rozumieć. – Słyszy głos Snape'a za sobą.
Dumbledore wydaje jęk zawodu, ale Harry już odwrócił się twarzą do wysokiego mężczyzny.
– Im szybciej umrze, tym szybciej to się skończy – odpowiada cicho. Wie, że zarówno Snape jak i Dumbledore wiedzą, co oznacza wojna. – Będę robił, co powiesz – dodaje. Jego słowa brzmią jak przysięga, więc Snape nie będzie miał powodów, by w niego wątpić.
Kiedy mężczyzna unosi brwi, Harry niemal wzdycha z ulgą. Jest to mała ulga od ciemności od momentu, kiedy widział, jak Syriusz wpada za zasłonę.
Jeszcze tylko dwanaście dni. Dwanaście dni i może wreszcie przestać udawać, że potrzebuje opieki.
Tylko dwanaście dni.... W końcu zostawią go w spokoju.
– Zatem podaj mi swoją rękę – mówi Snape bez zbędnych wyjaśnień.
– Potrzebujemy próbki twojej krwi, Harry – wyjaśnia Dumbledore spokojnie, ale chłopak już wyciągnął dłoń w kierunku mężczyzny.
Ten używa różdżki, by rozciąć delikatne ciało. Potter krzywi się z bólu, kiedy jego krew kapie do fiolki pełnej czarnego płynu. Gdy zaczyna dymić, Snape go puszcza.
Harry przyciąga rękę do klatki piersiowej, nim mężczyzna zdąży ją uleczyć.
Wbija paznokcie w ranę i wbrew sobie patrzy zafascynowany, jak Mistrz Eliksirów przystawia sobie fiolkę do ust i wypija czarną ciecz. Snape krzywi się, możliwe, że przez smak. Fiolka znika w kłębie dymu. Przez gabinet przetacza się echo ciężkiego westchnienia.
– Zrobione – oznajmia dyrektor.
– Chodź ze mną – nakazuje Snape, a jego słowa są tak ostre, jakby mężczyzna osiągnął jakiś punkt krytyczny. Harry nie porusza się.
Chęć zapytania dokąd idą nagle opuszcza Harry'ego i nie jest nawet na tyle ciekawy, by zapytać o eliksir, który wypił Snape. Liczy się tylko to, że koniec jest tak blisko. Harry wyobraża sobie, że słyszy ich głosy. Jego taty i mamy. Syriusza. Czekają na niego.
– Harry – mówi spokojnie Dumbledore, który w łagodnym głosie często ukrywa najgorsze wiadomości. Chłopak nie reaguje, tylko odwraca się w stronę biurka. Harry przygląda się białej brodzie, która znika za meblem, podczas gdy stary czarodziej szuka oczu ucznia. – Musisz zaufać Severusowi, aby był twoim opiekunem.
Głos starego mężczyzny ma tak wiele różnych barw, więcej nawet niż Snape'a. Harry wie, że powinien czuć lęk przed tymi słowami, ale tak nie jest. Tak jak każdego innego dnia.
– Będę, proszę pana – zgadza się chłopak. Tym razem Snape tego nie kwestionuje.
–Powodzenia, mój chłopcze – mówi dyrektor żarliwie, pochylając się nad biurkiem. Harry czuje uścisk pomarszczonej dłoni na swojej, ale to nic dla niego nie znaczy, ponieważ nie znajduje ukojenia w tym geście.
– Dziękuję, proszę pana – odpowiada Harry uprzejmie i Dumbledore uwalnia jego dłoń.
Harry rusza w kierunku Snape'a, który patrzy z ukosa na idealną postawę Pottera, a następnie odwraca się w kierunku kominka podłączonego do sieci Fiuu. Chłopak idzie za nim.
Przez cały pokój podąża za nimi wilgotne spojrzenie Dumbledore'a. Harry przenosi wzrok na klatkę z Fawkesem i czeka, aż strawi go pożar.
Kiedy tylko się zatrzymują, Snape wychodzi z kominka na brudną podłogę. Harry nie potrzebuje szturchnięcia, by za nim podążyć. Mistrz Eliksirów odwraca się tak gwałtownie , że Harry niemal się przewraca, gdy traci równowagę. Mężczyzna chwyta go za ramię, aby utrzymać go w pozycji pionowej. Kiedy Harry się uspokaja, Snape przysuwa swoją twarz tak blisko, że chłopak czuje zarost drugiego mężczyzny na górnej wardze.
– Nie wierz w nic, co usłyszysz – syczy, a następnie coś przed Harrym migocze i Snape wypowiada zaklęcie, przez co nadgarstki chłopaka zostają związane, a usta zakneblowane. Niezdolny do powstrzymania odruchowej reakcji Harry szamocze się, próbując uciec od Snape'a. Mężczyzna zaciska palce.
– Rób tak dalej, ty brudny, mały zdrajco krwi, a zwiążę ci także nogi – warczy Snape. Harry mruga zaskoczony.
– S–Severusie... W–wróciłeś.
Glizdogon właśnie wchodzi do pokoju. Uśmiecha się nerwowo, kiedy dostrzega Harry'ego, który nie może zrobić nic innego, jak tylko gapić się na niego
– Mroczny P–pan będzie taki zadowolony – jąka się animag. – Z–zrobiłeś to, S–severusie.
– Chłopak jest pod moją pełną kontrolą – mówi mu Snape. – Dumbledore jest głupcem – dodaje z przekąsem.
Glizdogon przytakuje mu niecierpliwie.
Snape przywołuje do siebie gestem niskiego człowieka. Śmierciożerca rusza w kierunku Mistrza Eliksirów, trzymając się z dala od Pottera, jakby ten planował w każdej chwili zaatakować. Nie zdaje sobie sprawy, że Harry nie jest taki głupi. Kiedy już jest obok nich, Snape kiwa głową. Glizdogon potrząsa lewą ręką tak, że jego przedramię jest odsłonięte. Harry nie może nic poradzić na to, że się gapi.
Długie palce Snape naciskają mroczny znak na ramieniu drugiego Śmierciożercy, a wąż zaczyna wypełzać z ust czaszki.
Snape szarpnięciem przyciąga Harry'ego bliżej i przytrzymuje w miejscu.
Potter czuje się, jakby cały świat i on sam zostali przeciśnięci przez ucho igielne. Dopóki nie wróci do normalnych rozmiarów, nie zobaczy, gdzie zabrał go Snape.
Cmentarz, na którym został zamordowany Cedric.
Mięśnie młodzieńca ponownie zdradzają go, a on sam walczy z trzymającym go Snape'em, który zaciska palce na obu ramionach chłopaka, zmuszając go, by odwrócił się plecami do tych, którzy chcą go zabić.
Stoją w kręgu Śmierciożerców. Harry traci zdobyte zaufanie. Chce odwrócić się i splunąć Snape'owi w tę jego zdradziecką twarz, ale ten trzyma go mocno. I teraz Wybraniec wie, że jego śmierć nie będzie miała żadnego znaczenia.
– Uklęknij przed swoim panem, półkrwi świnio – drwi ktoś i Harry jest zmuszony opaść na kolana. Snape go przytrzymuje; jego dłonie są gorące i ciężkie, kiedy wbijają się w ramiona ucznia.
Gdy chłopaka ogarnia ból, tym razem w bliźnie, łzy wypływają z jego oczu. Ponownie mruga, próbując je powstrzymać. W końcu dociera do niego, jakim głupcem jest Dumbledore.
– Ukłoń mi się, Harry Potterze. – Ulotny głos roznosi się po cmentarzu.
Polecenie natychmiast zostaje wykonane. Harry'ego pchnięto ku ziemi z taką siłą, że nie może złapać oddechu. Walczy na oblodzonej ziemi, ale obuta stopa trzyma go na dole. Jedyne, co może zrobić, to odwrócić twarz w bok i patrzeć, jak Voldemort kroczy wewnątrz Kręgu.
– Dobrze się spisałeś, Severusie – mówi Czarny Pan, patrząc jednak na Harry'ego.
– Dziękuję, mój panie – Snape uśmiechnął się sztucznie, a jego stopy zaszurały za plecami Pottera. Należy do Snape'a.
Teraz palce Voldemorta prawie dotykają warg Harry'ego.
– Jest twój? – pyta Voldemort, a jego głos jest pełen ciekawości
– Tak, mój panie – szepcze Snape. – Przekazanie krwi jest kompletne. Dumbledore nie może go dłużej chronić.
Harry stara się zrozumieć poszczególne słowa, kiedy wilgoć zaczyna przesiąkać przez jego bluzę. Przekazanie krwi? Jest twój...
– Och, Harry – mówi Voldemort cicho. Jego naga stopa delikatnie naciska na policzek Wybrańca, szturchając go.
Harry patrzy na wciąż uśmiechającego się Voldemorta obojętnym wzrokiem, w którym tli się jeszcze nadzieja.
– Jest mi naprawdę przykro, że do tego doszło, Harry. Powinieneś był umrzeć za pierwszym razem, kiedy próbowałem cię zabić. Musisz być świadomy, że różnica czasu nie ma żadnego znaczenia.
Harry nic nie mówi, ale wciąż patrzy. Śmierć nadal będzie wolnością, choćby nie miała znaczenia. Chciał jednak, nawet jeśli ciemność szczelnie się nad nim zamknęła, by mógł zrobić to, co miał do zrobienia, tak, by nikt inny nie musiał umrzeć.
Voldemort leniwie kieruje różdżkę na nos Harry'ego.
– Zbyt długo wymykałeś się śmierci. – Te słowa były niemal jak pieszczota.
Chłopak zamyka oczy i wije się, pragnąc się bronić, nawet jeśli nie ma już nadziei. Jeszcze się nie boi. Pozostaje jedynie rozpacz nad tymi, których kocha. Rozpacz nad jego własną klęską.
Czeka...
Stopa Voldemorta porusza się gwałtownie i twarz Harry'ego kierowana jest ku niebu. Chłopak instynktownie otwiera oczy. Teraz patrzy na Snape'a. Mężczyzna drży, zaciskając szczęki. Na jego twarzy widoczny jest ból. Czarne spojrzenie pochłania go, dlatego Harry nie zamyka oczu, nawet kiedy słyszy słowa opuszczające usta Voldemorta:
– Avada Kedavra.

25 GrudniaWhere stories live. Discover now