Rozdział 42

1.8K 110 22
                                    

*28.10.2016*

ROSELYN

Już dziś się z nimi zobaczę.

Właśnie ta myśl towarzyszy mi nieustannie od momentu, w którym otworzyłam przekrwione, zmęczone oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej.

Mam pewne obawy, głównie o siebie, gdyż nie jestem pewna czy tyle emocji w przeciągu dwóch dni dobrze na mnie wpłynie. Mimo to nie mogłam odmówić w żadnej kwestii.
Z jednej strony zżera mnie ciekawość, czy w jakikolwiek sposób mój charakter jest do nich podobny, czy lubimy te same rzeczy, czy mamy identyczny gust. Z drugiej zaś, ciągle myślę o dość nieprzyjemnym spotkaniu z Dorothą i wielkim rozczarowaniu jej osobą, a jednocześnie o możliwym spotkaniu z Roberthem. W tej kwestii muszę jeszcze na spokojnie pogadać z Annie i Evą, ponieważ po ostatnim wyskoku zapewne nie będzie chciała po raz kolejny zabierać mnie na widzenie, ale ja nie przewiduję takiej opcji. Muszę spróbować, nawet jeśli i to skończyłoby się fiaskiem.

- Rose? – słyszę delikatnie pukanie do drzwi i spokojny, stonowany głos kobiety. – Wstałaś już?
- Tak, proszę! – wołam na tyle głośno, żeby po drugiej stronie wszystko było słychać.

Odwracam się na krześle w stronę, gdzie Annie opiera się o futrynę.

- Gotowa? Za godzinę wychodzimy, a śniadanie już czeka – oznajmuje z jej charakterystycznym, promiennym uśmiechem.
- Chyba jestem gotowa... Nie wiem.
- Masz obawy?
- Tyci tyci. Ale dam radę, nie martw się. I obiecuję, że tym razem nie będę się bić z żadnymi przedmiotami na mojej drodze – zerkam nerwowo na zabandażowaną dłoń.
- Powiedziałabym, że się nie martwię, ale to mało wychowawcze. W każdym razie, no cóż Rose, krzywdę robisz sobie, a jeśli dzięki temu trochę ci lepiej to możesz bić się z czym chcesz, bylebyś tylko nie połamała rąk i kręgosłupa.

Kąciki moich ust drgają w lekkim uśmiechu w odpowiedzi na żart szatynki.

- Czekamy na dole, dobrze? Zejdź jak najszybciej, żebyś zdążyła zjeść w spokoju.

Kiwam potakująco głową i z powrotem odwracam się do biurka, na którym stoją moje kosmetyki. Szybko nakładam na twarz puder i tusz do rzęs, a na koniec pokrywam brwi żelem do ich stylizacji, układając niesforne włoski wraz z resztą.

Gdy wchodzę do kuchni dostrzegam, że przy stole wszystkie miejsca są już zajęte, a niektórzy zajadają się w najlepsze. Witam się z każdym po kolei, po czym zajmuję swoje miejsce i zabieram się za przygotowywanie kanapek.

Po śniadaniu Justin wraz z Emmą wychodzą z domu w towarzystwie Paula, który odwiezie ich do szkół. Ja natomiast pomagam Annie w sprzątnięciu naczyń i pozostałego jedzenia. Chwilę później, gdy wszystko jest już uprzątnięte, zabieramy najważniejsze rzeczy i wychodzimy z domu.

*

Po półgodzinie siedzę już w poczekalni na komisariacie, czekając aż Annie załatwi wszystkie formalności. Cała procedura ciągnie się w nieskończoność, a ja zastanawiam się po co ta szopka. Przyszłam tu tylko porozmawiać ze swoimi biologicznymi rodzicami, a oni odstawiają cyrk, jakby co najmniej mieli mnie dziś zabrać ze sobą do domu.

Moje rozmyślania przerywa dźwięk sms'a. Wyciągam telefon i zerkam na ekran, choć w głębi duszy jestem pewna kto jest nadawcą.

Jason: Jak nastrój? Wszystko okej?
Ja: Czekam i czekam, ale jest ok. Chyba.

Uśmiecham się mimowolnie, gdy czytam słowo po słowie.

Jason: Na pewno? Może chcesz dziś gdzieś wyjść? Tak dla odmóżdżenia, to niezobowiązująca propozycja.
Ja: Niezobowiązująca? Musiałabym cię nie znać, żeby w to uwierzyć
Jason: Może trochę, ale tak odrobinkę ;)
Ja: Zobaczę czy będę miała ochotę, ok? Może skończy się gorzej niż wczoraj..

Zaginiona | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz