Rozdział 14

2.2K 133 15
                                    

*3.10.2016*

ROSELYN

Gdy wpadające przez niedosunięte rolety promienie słoneczne delikatnie parzą moje powieki, niechętnie otwieram oczy i podnoszę się do pozycji siedzącej.

Zerkam na Jasona, który w tym momencie wciąż smacznie śpi, przytulając się do jednej z poduszek. Uśmiecham się na ten zabawny widok, po czym wyskakuję z łóżka i idę prosto do łazienki. Biorę szybki prysznic, ubieram się i spinam włosy w małego, roztrzepanego koka na czubku głowy. Przez chwilę stoję przed lustrem, obserwując uważnie swoje odbicie.

Nigdy nie byłam mistrzynią w posiadaniu własnego stylu, co pewnie większość z was zdziwi, gdyż przecież interesuję się ciuchami i sama coś tam tworzę. No cóż, łatwiej jest tworzyć coś „bezpłciowego", coś co po prostu mi się podoba i nie musi pasować do konkretnej osoby niż tworzyć coś dla siebie. Większość ubrań, które samodzielnie uszyłam wyglada bardzo zwyczajnie, a jeśli już z czymś zaszalałam to nie nadawałoby się to do noszenia na co dzień, a już tym bardziej do noszenia przeze mnie.
Dziś postawiłam na czarne dopasowane dżinsy i ciepły, pudrowo różowy sweterek z odkrytym ramieniem. Za bardzo się nie wysiliłam, ale nie mogę zapominać, że moja garderoba jest bardzo uboga. W sklepie z odzieżą używaną kupiłam tylko to, co najpotrzebniejsze, przez co na prawie każdym postoju, który robiliśmy, musiałam prać swoje ubrania, aby móc ponownie je zakładać. Oczywiście było to dużo bardziej uciążliwe niż gdybym miała do dyspozycji kilkanaście koszulek i kilka par spodni, ale o dziwo udawało mi się przeżyć z zaledwie trzema koszulkami, dwoma parami spodni, swetrem i kurtką.

Do wczoraj prawie cały czas w mojej głowie pojawiało się wyobrażenie tego, co zastanę, gdy w końcu dojadę na miejsce i stanę przed własnym domem, jednak dziś poziom stresu zdecydowanie wybiega poza skalę. Poza powtarzającymi się od kilku dni myślami, dochodzą też te, w których zastanawiam się co zrobię jeśli spotkam rodziców, co zrobię jeśli ich nie zastanę, co zrobię jeśli nie uda mi się wdrożyć swojego planu, co zrobię jeśli..

Z męczących, atakujących moją głowę jak ostre strzały łuku, myśli wyrywa mnie ciche wołanie Jasona.

- Rose? Jesteś?
- Tak! – odkrzykuję, odpychając od siebie nieznośnie wizualizacje dzisiejszego dnia. – W łazience!
- Okej!

Poprawiam fryzurę, po czym wychodzę z łazienki i wracam do części sypialnej pokoju. Jason, choć jeszcze przed chwilą upewniał się czy jestem, ponownie leży nieruchomo na łóżku ze ściśle zamkniętymi oczami.

*

Siedzę oparta o zagłówek łóżka, jednocześnie oglądając moją ulubioną bajkę, gdy Jason wreszcie się porusza.

- Która godzina? – pyta sennie, nie otwierając oczu.
- 9:54.
- O boże.. – jęczy z niezadowoleniem, przekręcając się przodem do mnie. – Co oglądasz?
- Nie widać? Bajkę.
- Wow.. dorosłe.. – komentuje z lekkim, cichym śmiechem.

Sięgam po swoją poduszkę i bez najmniejszego zawahania biorę zamach, po czym uderzam czarnowłosego prosto w jego wyszczerzoną twarz.

- Ała! – woła, gdy materiał poduszki zderza się z jego skórą. – To bolało!
- Miało boleć. Nie bez powodu cię uderzyłam.
- Teraz będziesz się bawić w męskiego boksera? Nie wykorzystuj tego, że ci nie oddam.
- Nikt ci nie broni – wzruszam ramionami.
- Nie ma szans, nie uderzę cię nawet poduszką, ale to mogę zrobić.

Zerkam na niego pytająco, jednak nim zdążę zareagować, chłopak podrywa się z miejsca, unieruchamia moje nogi, lekko je przysiadając, po czym zaczyna bezlitośnie łaskotać mnie po stopach.

Zaginiona | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz