Rozdział 7

2.4K 138 14
                                    

*19.09.2016*

ROSELYN

„Uciekaj, Blue. Uciekaj!"

- Jak daleko jeszcze mam jechać? – pyta zirytowany kierowca po chwili jazdy. – Dokąd właściwie chce się pani dostać?
- Ja.. nie znam za dobrze miasta.. Potrzebuję.. Gdzie tutaj można skorzystać z internetu?
- A wie pani, w różnych miejscach. Biblioteki, kafejki, kawiarnie. Wszędzie!
- To poproszę kurs do najbliższej kafejki internetowej.

Kierowca zerka na mnie nieufnie, jednak bez słowa jedzie dalej.

W mojej głowie na zmianę pojawia się baner, który wraz z Olivią widziałyśmy kilka dni temu, słowa babci oraz słowa mojej koleżanki.

„Ona wygląda jak ty" „Uciekaj, Blue.. Uciekaj.." „POSZUKIWANA"

Czuję jak moje skronie nieprzyjemnie pulsują. Zbyt wiele informacji naraz. Gdzie ja właściwie się podzieję? Gdzie pójdę? Nie znam tego miasta na tyle, żeby wymyślić jakąś formę ucieczki. W dodatku nie mam swojego telefonu. Gdybym go miała.. skontaktowałabym się z Olivią, z kimkolwiek.

- Jesteśmy na miejscu – oznajmia cicho kierowca, gdy zatrzymuje się na parkingu pod małą kafejką internetową, znajdującą się w bardzo odludnym, otoczonym lasem i długą, wąską drogą miejscu.
- Ile płacę?
- Za to jeżdżenie w kółko to nieźle powinienem naliczyć. Ale widzę, że jakaś pani przestraszona. To będzie 20 dolarów.

Wyjmuję z torebki banknot, rzucam krótkie „dziękuję" i wysiadam z samochodu.

Rozglądam się dookoła, żeby upewnić się, że nigdzie nie czai się moja matka, po czym pewnym krokiem przekraczam próg kafejki. Podchodzę do lady, za którą stoi starszy mężczyzna w okularach i za małym podkoszulku.

- Chciałabym skorzystać z Internetu.

Mężczyzna uśmiecha się do mnie.

- Jak wszyscy. Ile czasu?
- E.. nie wiem. Pół godziny?

Płacę kolejnym banknotem, po czym zajmuje miejsce przy wskazanym mi komputerze.

Otwieram okno przeglądarki, po czym drżącymi dłońmi piszę na klawiaturze hasło: „Zaginione dziecko, Blue". Nie wiem czego właściwie powinnam szukać. Kompletnie nie znam się na dzisiejszych technologiach.

Jednak nie muszę szukać zbyt długo. Już trzeci link prowadzi na rządową stronę poświęconą zaginionym dzieciom. Odnajduję zdjęcie dziewczynki, przy której widnieją personalia Blue Anderson.

Czując silne ukłucie w żołądku, klikam na zamieszczoną fotografię, po czym zostaję przeniesiona na osobną stronę poświęconą wyłącznie temu konkretnemu dziecku.

Czytam, najszybciej jak potrafię, wszystko, co zostało tam zamieszczone.

Data i miejsce urodzenia: 12.06.1999r. Florencja, Włochy
Data i godzina zaginięcia: 26.06.2003r. ok. 23:47
Miejsce zaginięcia: Florencja, Włochy
Wiek w dniu zaginięcia: 4 lata
Narodowość: Angielka, Włoszka
Kolor oczu: niebieski
Kolor włosów: brązowy
Wzrost: 101cm
Znaki szczególne: znamię w kształcie serca w okolicach kości biodrowej; podłużna, wąska blizna na podbrzuszu

Czuję jak moje serce bije coraz szybciej z każdą kolejną linijką tekstu. Wszystkie znaki szczególne zgadzają się ze mną. Tuż obok kości biodrowej mam małe znamię w kolorze skóry, a gdy byłam młodsza faktycznie wyglądało jak serduszko. Z czasem trochę zmieniło swój kształt, jednak wciąż da się zauważyć te rysy.

Bliznę na podbrzuszu również mam. Mama powiedziała, że to po operacji, którą przeszłam jako niemowlę.

Gdy docieram do zdjęć, do oczu napływają mi łzy. Oglądam każde z nich tak uważnie jak tylko potrafię. Część podpisana jest wiekiem 3 lat, część 4, a część stanowi komputerowe wizualizacje tworzone kolejno na 7, 10, 12 i 16 lat.

Szczególną uwagę przywiązuję do zdjęcia, które rzekomo zostało zrobione dwa dni przed zaginięciem. Mała, roześmiana dziewczynka trzyma na nim charakterystycznego pluszaka w kształcie świnki. Cóż, pewnie nie byłoby to nic dziwnego, gdyby nie mała, wyszyta literka na boku pluszaka. Niebieskie B. Jednak jeszcze bardziej przerażający jest fakt, że mam tego pluszaka w domu...

To ja.. to dziecko to ja.. I nie ma ku temu żadnych wątpliwości. To niemożliwe, żeby była do mnie tak podobna na wizualizacjach, żebym miała identycznego pluszaka i żeby.. żeby wszystko na to wskazywało.

Nie chcę w to wierzyć. Naprawdę nie chcę. Ale nie mam innego wyjścia. Do tej pory byłam przekonana, że to jakaś pomyłka, że Olivia przesadza. Ale nie. Miała rację. Od samego początku.

Sięgam po telefon babci i wybieram numer alarmowy, jednak, gdy już mam wciskać zieloną słuchawkę, rezygnuję. Coś powstrzymuje mnie przed zawiadomieniem służb. Być może nie myślę teraz racjonalnie, ale kocham moich rodziców. Kocham moją mamę, kocham mojego tatę, a teraz okazuje się, że wcale nie jestem ich córką.. Mimo to nie mam serca nasyłać na nich policji. A co jeśli nie mają z tym nic wspólnego?

Nie mają?! – gani mnie podświadomość – Nie pozwalali ci korzystać z mediów, nie mieliście normalnej telewizji, gdzie byście nie mieszkali było to zadupie oddalone od większych miast, nie mają twoich zdjęć, gdy miałaś mniej niż 4 lata. To nie oni?

Zamykam oczy, pozwalając łzom powolnie spływać po moich policzkach. Nie mam siły. To wszystko to dla mnie za wiele..

********
Zgodnie z obietnicą publikuję jeszcze jeden dodatkowy rozdział w tym tygodniu. Koniecznie dajcie znać jak Wam się podobał i co wg Was wydarzy się dalej.

Jeśli spodobał Ci się ten rozdział lub jesteś ciekaw dalszych losów bohaterów - zostaw po sobie ślad w postaci komentarza lub gwiazdki!

Do następnego :)

Zaginiona | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz