Tak mi przykro...

1.5K 78 76
                                    

Każdy z nas zna moment kiedy wszystko dobrze się układa, wszystko idzie dobrze i wydaje się, że nic tego nie zepsuje aż nagle jednak pojawia się mała szczelina w tamie. W tamie nad, która tak ciężko pracowali, w tamie, którą tak długo budowali. Mała szczelina, a na tyle duża i groźna, że woda przez nią się przelała.

I tak samo jest z Draco i Madelaine, bo od nienawiści do miłości jest bardzo ciennka granica. A oni przekroczyli tę granicę. Żadne tego nie chciało, ale los znowu się przeciw nim sprzeciwił.

Mads nawet nie chciała go widzieć, nie chciała o nim słyszeć, ani na niego patrzeć, ale nie mogła też pozwolić na to by żył on złudną nadzieją, że jednak ruda mu wybaczy. Dlatego zamiast uciec od niego deportowała się do Malfoy Manor po swoje rzeczy.

Chciała zabrać wszystko, wszystko po to by nie dać mu myśleć, że jednak zostanie. Ten nie sądził, że będzie to pierwsze miejsce jakie ona odwiedzi po ich kłótni więc sam także się tam przeniósł by ukoić smutki w alkoholu.
Zaskoczony widokiem jej butów w przedpokoju szybkim krokiem ruszył na górę.

-Mads błagam porozmawiajmy na spokojnie. Naprawdę nie chciałem Ci tego zrobić.

-Nie chciałeś mi tego zrobić?! Kurwa Malfoy o czym ty myślałeś?!

-Maddie proszę...

-Nie Draco! Skoro wszystko zawsze musi się spieprzyć w naszym życiu to najwidoczniej nie jesteśmy sobie pisani.

-Ale mamy razem dziecko.

-Teraz myślisz o dziecku?! A kiedy pieprzyłeś tą szmatę to nie myślałeś o tym jak ono będzie się czuło kiedy będzie się wychowywać tylko z matką?! Chyba, że liczyłeś, że Ci wybacze, albo wogóle się o tym nie dowiem co?!

-Jesteś moją żoną do cholerny! Przepraszam nie wiem co...

-Poprawka byłam twoją żoną! W dupe sobie wsadź te pierścionki!

-Mads...- chłopak próbował jeszcze jakoś zatrzymać ukochaną, ale ona nie dawała za wygraną.

-Puść mnie! Zrobię wszystko żebyś już nigdy się do mnie nie zbliżył Malfoy, do mnie i do MOJEGO syna.- po tych słowach wyszła z Malfoy Manor i deportowała się tam gdzie jej serce podpowiadało.

Chciała znaleść się jak najdalej od niego. Zrobić wszystko by już nigdy jej nie zobaczył. Była gotowa nawet zmienić imięi nazwisko żeby tylko się od niego odciąć.

Kiedy otworzyła oczy zobaczyła, że jest w miejscu, które do tej pory nie było jej znane. Rozgladając się za jaką kolwiek wskazówką, która by jej pomogła dowiedzieć się gdzie jest, zobaczyła wielki napis SYDNEY.

Witaj w Australii Madelaine - pomyślała sobie kobieta.

Pierwszą rzeczą jaką zrobiła kobieta było znalezienie miejsca do nocowania. Co było dość trudne bo jedyne pieniądze jakie miała to galeony.

Nie dosyć tego złego ponieważ kiedy tylko postawiła pierwszy krok to usłyszała grzmot. Pogoda wskazywała na dość poważne opady co nie było pomocne dla Mads.

-Muszę sobie jakoś poradzić...- powiedziała sama do siebie i ruszyła w poszukiwaniu noclegu.

○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○

Chodziła od baru do baru ponieważ przez to, że nie miała pieniędzy nie mogła nic zamówić co powodowało gniew u kelnerów, którzy nie mogli pozwolić na to żeby po prostu siedział w restauracji.

I kiedy tak wychodziła z piątego baru cała mokra usiadła na ławce i patrzyła bezmyślne w niebo.

-Pani zariowała na takim deszczu siedzieć?!- zawołał nieznajomy.

-Niech pan da mi spokój.- odezwała się Madelaine i zamierzał sobie pójść lecz mężczyzna ją zatrzymał.

-Nie mogę pozwolić pani jeszcze bardziej zmarznąć. Proszę zapraszam na herbatę.- wyciągnął dłoń, która z wachniem chwyciła ruda.

-Usiądź, a ja pójdę złożyć zamówienie.- kiedy nieznajomy wrócił z dwoma kubkami ciepłej herbaty, Mads od razu pochwyciła swój kubek.

-Chyba było Ci zimno.- zaśmiali się oboje, a mężczyzna swoimi niebieski oczami studiował twarz rudowłosej z lekkim uśmiechem na twarzy.- Co ze mnie za gapa, jestem Sam, Sam Hall.

-Miło Pana poznać, panie Hall. Jestem Ma... Diana Bucket.

-A Diano czemu siedziałaś sama na deszczu?

-Uciekłam od chłopak. Zdradził mnie, a ja nie potrafiłam mu wybaczyć dlatego z Londynu przeniosłam się tutaj, ale skończyły mi się pieniądze. Na dodatek jestem w ciąży i wiem, że pewnie zaraz uciekniesz bo kto by chciał pomagać dziewczynie z brzuchem, którą rzucił chłopak...

-Ja bym chciał.

-Co?

-Chce Ci pomóc dopóki nie staniesz na własne nogi. Mieszkam w małej wiosce daleko od miasteczka, a w Sydney bywam raz w tygodniu. Prowadzę własną firmę, ale doczekałem się czasu, że mogę pracować w domu, więc jestem cały czas dostępny.

-Nie musisz mi pomagać...

-Diana dobrze wiemy, że sama sobie nie poradzisz.

-Sam nie chce być piątym kołem u wozu. Pewnie masz rodzinę i dzieci, a ja bym była tylko niepotrzebym problemem.

-Jestem sam, żona zostawiła mnie jak dowiedziła się, że jestem bezpłodny.

-Tak mi przykro...

-Nie musisz tego mówić. Dobra zbieramy się i jedziemy do mnie.

-A co jak okażesz się psychopatą?

-To już twój problem.-zaśmiał  się  Sam.

Dwójka wyszła razem z baru, a mężczyzna od razu złapał taksówkę. Przez całą drogę do parkingu, na którym Hall miał swój samochód, rudowłosa nie mogła uwierzyć w to, że spotkało ją takie szczęście. Nawet jeśli Sam okaże się zły to ma rożdżkę więc nic jej nie grozi. Chyba, że to, że przez to, że użyje czaru Draco ją znajdzie.

-To tutaj.- blondyn lekko szturchnął Maddie, a ona wysiadła z pojazdu dziękując kierowcy.

-Niezłe autko Panie Hall.

-Musisz być tak oficjalna? Po prostu Sam.

-Dobrze Panie Hall.

-Bucket bo Cię tu zostawię.- zaśmiał się i wsiadł do samochodu, a ruda za nim.

-Długo będziemy jechać?- zapytała kobieta, zapinając pas.

-Koło dwóch godzin więc jeśli chcesz to rozłóż sobie fotel i się zdrzemnij.

-Nie, dziękuję  chyba jeszcze będzie musiał się Pan ze mną męczyć Panie Hall.

-Jesteś niemożliwa.-zaśmiał się pod nosem blondyn.

-Uważaj żebyś się nie zakochał.

-Może to dziwnie zabrzmi, ale czuję, że znamy się od zawsze.

-To nie jest dziwne Panie Hall bo ja czuje to samo.- popatrzyła na niego, a jego niebieskie oczy na sekundę utoneły brązowych tęczówkach.

-A co jeśli?

-Jeśli co?

-Jeśli się zakocham?

-To będziemy mieć problem.

-Wtedy ty będziesz musiała się zakochać we mnie.

-Chyba Pan śni, Panie Hall.

-No cóż to muszę panią poinformować, że nie ma pani gdzie mieszkać.- oboje wybuchli śmiechem.

-Włączy Pan radio?

-Ależ oczywiście.

Podróż minęła im na śpiewanie ulubionych piosenke i śmianiu się z samych siebie. Mimo, że prawie się nie znali to oboje czuli się bardzo bliscy sobie. A Sam cieszył się jeszcze bardziej bo w  końcu w jego wielkim domu pojawi się ktoś jeszcze oprócz niego, jego kota i dwóch psów.

Inna||Draco Malfoy [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now