Rozdział IV -Denat prawdę ci powie-

20 3 2
                                    

Ami usiadła przy barze, na jednym z wysokich krzeseł, zakładając nogę na nogę. W momencie przywołania barmana, na siedzeniu obok niej usiadł obiekt jej zlecenia.

-Dwa razy Whisky z lodem- powiedziała wysokiemu mężczyźnie zza lady.

Dziewczyna z zaciekawieniem obserwowała, jak ten przygotowuje drinka. Kątem oka widziała, że brunet siedzący koło niej intensywnie jej się przygląda. Wiedziała, że usilnie chciałby stąd wyjść, jednak ciekawość wzięła nad nim górę, skoro wciąż nie opuścił klubu. Kiedy w końcu barman postawił na blacie dwa drinki, dziewczyna jeden z nich przysunęła do bruneta. Ten jednak ani drgnął wciąż bacznie obserwując Ami.

-Spokojnie, trucie obiektów nie jest moim sposobem zabijania- powiedziała, po czym pociągnęła łyk zimnego alkoholu.

Kiedy odstawiła szkarłatną ciecz z powrotem na ladę, ten wciąż ani śmiał ruszyć swojej whisky, jedynie delikatnie przechylając głowę na bok i lekko mrużąc oczy.

-Jeżeli nie przepadasz za tym rodzajem alkoholu mogę zamówić ci coś innego. Będziesz musiał tylko wybrać cokolwiek z karty

-Po co ta cała szopka?- zapytał w końcu Hoseok, odchylając się na siedzeniu.

Ami biorąc kolejnego łyka, tym razem nie odstawiła szklanki, lecz trzymając ją w ręku obracała nią tak, że zawartość zaczęła okalać ścianki szkła.

-Chciałam jedynie poznać mój obiekt zlecenia- spojrzała na chłopaka dopijając alkohol.

-Hoseok.

-Słucham?

-Nazywam się Hoseok, a nie żaden obiekt, cel czy numer 6020103- powiedziawszy to rzucił na blat niewielką kartkę.

-No cóż, musiałam jakoś zwrócić twoją uwagę- powiedziała zabierając zwitek papieru, który dziś rano przekazała staruszce na targu- poza tym, nie mam w zwyczaju przywiązywania się do swoich celów, a nadawanie im imion jest pierwszym krokiem do tego.

Hoseok znów sprawił wrażenie, jakby miał już więcej się nie odezwać. Ami wyciągnęła więc rękę w kierunku jego alkoholu i pociągnęła z niego łyk.

-No cóż, może jednak tym razem zrobię dla ciebie wyjątek... Hoseok- powiedziała po chwili ciszy- zapewne wiesz już kim jestem, jednak żeby było ci łatwiej mnie jakoś nazywać, mów mi Ami. Od teraz więc jesteśmy najlepszymi wrogami- posłała chłopakowi najszczerszy uśmiech na jaki było ją stać.

-Powtórzę więc pytanie... Ami. Po co to wszystko- rozłożył ręce, zaznaczając tym samym absurd całej tej sytuacji.

-Już tłumaczę- dopiła szklankę alkoholu i zamówiła kolejną kolejkę- chciałabym zrozumieć sens dokonanego przez ciebie morderstwa. Zabiłeś doktora Ka-yee Wanga, lecz w aktach nie było wzmianki, o tym byś go okradł z czegokolwiek, albo dokonywał zemsty- chwilę się zamyśliła marszcząc brwi- w sensie, nie mówię, że ty konkretnie dokonałeś owego morderstwa, ale jedna z dusz, które posiadasz, a sądzę, że nie jest ci obce prawo.

-Po pierwsze, ani ja, ani żaden z moich przyjaciół nie zabiliśmy doktora-zaczął chłopak sięgając po alkohol podany przez barmana- po drugie zostaliśmy wrobieni przez rząd.

-Przez rząd?- wcięła mu się w zdanie.

-Tak, ponieważ domyślili się zapewne, że od pewnego czasu współpracowaliśmy z doktorem. Miał on nam pomoc i to najwidoczniej nie spodobało się naszej wspaniałej władzy- powiedział z ironią.

-Pomóc w czym?

-Nie twój interes.

-Gdzieś to już słyszałam- powiedziała upijając szkarłatną ciecz- tylko, że widzisz, im więcej mi powiesz, tym może dłużej będziesz żył.

Wild & WingsWhere stories live. Discover now