Część IV

7K 442 41
                                    

Nataniel nieco denerwował się tym całym przyjściem Kastiela do jego domu. W końcu co miał powiedzieć, jeśli rodzice, wracając następnego dnia do domu, odkryją, że wszędzie śmierdzi papierosami? Albo jeszcze coś innego… Rozważanie najgorszej z możliwych sytuacji przerwał mu dzwonek do drzwi.

- Amber, możesz otworzyć? – zapytał nieco niepewnie i spojrzał na siostrę, które prawie gotowa do wyjścia spojrzała na niego urażona.

- Nie jestem twoją służącą! – powiedziała zaraz i zniknęła w łazience, by poprawić swój makijaż. Przewodniczący westchnął cicho i wstał z kanapy. Nieśpiesznie przebył drogę do drzwi i otworzył je. W nich oczywiście stał Kastiel, który wyglądał na znudzonego czekającego go pracą.

- Jestem – poinformował znudzony i wszedł do mieszkania blondyna. W tej chwili z łazienki wyjrzała Amber, która wręcz oniemiała widząc tutaj łobuza.

- K-Kastiel? Co ty tutaj robisz? – zapytała zaraz i w jednej chwili pojawiła się przy nim. Zaczęła bawić się swoimi włosami i rzuć gumę. – Jeśli przyszedłeś mnie odwiedzić, to z chęcią mogę przełożyć wizytę u…

- Nie przeszkadzaj, muszę pomóc twojemu durnemu bratu przy głupiej imprezie w szkole… Durna dyrektorka mnie do tego zmusiła – powiedział oschle i minął dziewczynę, a po chwili rozwalił się na kanapie w salonie. Dziewczyna zaraz poczerwieniała ze złości, a po chwili wzięła swoją torebkę.

- Wychodzę! – krzyknęła wściekła i trzasnęła drzwiami. Nataniel westchnął cicho i spojrzał na znudzonego łobuza.

- Nie musiałeś być dla niej tak ostry – zauważył – Chcesz coś pić? – zapytał po chwili.

- A masz piwo? – zadrwił Kastiel i wstał z kanapy. Podszedł zaraz do blondyna i pochylił się nad jego uchem. – A może masz mi do zaoferowania coś lepszego niż alkohol? – zapytał. Na to przewodniczący delikatnie podskoczył, a po chwili zmierzył go surowym wzrokiem.

- Nie mam alkoholu, mogę zaproponować sok pomarańczowy – powiedział i po chwili wyjął wspomniany sok z lodówki, po czym nalał go do szklanek. – To musi Ci wystarczyć, a teraz lepiej weźmy się do roboty, czeka nas jeszcze dużo pracy.

Minęło kilka godzin od kiedy wzięli się do pracy.

- Kastiel… Nie śpij – powiedział Nataniel i przeciągnął się delikatnie. Był już zmęczony tą pracą nad papierami, ale na szczęście już tak dużo im nie zostało.

- Nie śpię, kujonie – burknął po nosem, jednak nie drgnął z miejsca. Dalej leżał na plecach z jakimś dokumentem na twarzy. Blondyn cicho westchnął, przynajmniej nie nazwał go dziewicą… W końcu wstał z miejsca i podszedł do niego. Zabrał dokument i westchnął głośniej.

- A ja go szukałem, byś się wziął do roboty, a nie… - mruknął pod nosem i otworzył drzwi na balkon. Po chwili wyszedł z pokoju i rozejrzał się po okolicy, siedząc przy tych papierach nawet nie zauważył, że zrobiło się tak późno…

- Co tak stoisz na balkonie, jak panienka czekającego na swojego rycerza? – zadrwił Kastiel i stanął w drzwiach. Korzystając z okazji zapalił papierosa, w końcu nie wie kiedy ten da mu kolejną chwilę przerwy.

- Mam przerwę, nie widać – powiedział blondyn i przeciągnął się nieco, jakby chciał mieć już spokój z tymi wszystkimi papierami… Na szczęście teraz ma kogoś do pomocy, a raczej do towarzystwa. – Nie pal tu – powiedział po chwili, kiedy to spojrzał na czerwonowłosego. Ten tylko wzruszył ramionami i podszedł do barierki.

- Mogę robić co mi się podoba – dostał w odpowiedzi od Kastiela, wraz z nieco wrednym uśmieszkiem. Blondyn westchnął znów i wrócił do pokoju, wolał teraz już to wszystko skończyć sam.

Beautiful LoveTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang