Rozdział XL/2

1K 145 13
                                    

Nowy Jork,
Nowy Jork, USA.

Całą niedzielę spędziliśmy w swoim gronie. W towarzystwie Alana i Eryka spacerowaliśmy po dzielnicy, oprowadzając Doris po najbliższej okolicy. Byliśmy w miejscach, których nigdy nie byłam i mogłam je zobaczyć. Obecność Doroty sprawiała, że czułam się szczęśliwa i mogłam z nią o wszystkim porozmawiać. Miałam nadzieję, że zdecyduje się na przeprowadzkę do Nowego Jorku.

- Chłopaki, wiecie, że Doris rozważa przeprowadzkę do Nowego Jorku?- zaczęłam rozmowę, kiedy byliśmy blisko mieszkania.

- Co?- Alan zmarszczył brwi- Chcesz tutaj mieszkać?

- Brałam pod uwagę takie rozwiązanie- potwierdziła Dorota- Ale nie jestem jeszcze pewna.

- A co Cię powstrzymuje?- zapytał Eryk.

- Nie wiem czy sobie poradzę?

- Przecież Ci pomożemy!- powiedziałam pewnie. To było dla mnie tak oczywiste, że nie wymagało dalszych wyjaśnień.

- Sami się urządzacie i ....- zaczęła Dorota. Alan przerwał jej w połowie zdania.

- Twoje powody są absurdalne. Powinnaś wiedzieć, że zawsze możesz na nas liczyć i nigdy Ci nie odmówimy- powiedział mój brat- Jesteś dla Zuzy jak siostra.

- Alan ma rację- włączyłam się do rozmowy- Pomożemy Ci wystartować.

- Pomożecie?-powtórzyła Doris.

- Oczywiście- wtrącił się Eryk.

Wołkowicz się uśmiechnęła i pokiwała głową. Chciałam zrobić wszystko, żeby szybko przeniosła resztę rzeczy.

W poniedziałkowy poranek wcześnie wstałam. Planowałam iść do piekarni i poprosić Pana Alana o kilka dni wolnego. Miałam obawy, bo pracowałam niecałe trzy miesiące, ale liczyłam na to, że staruszek się zgodzi.

- Dzień dobry- uśmiechnęłam się do mężczyzny, zaraz po tym jak przekroczyłam próg piekarni.

- Dzień dobry- odpowiedział- Miała Pani dzisiaj wolne, czy coś pomyliłem?

- Nic Pan nie pomylił. Przyszłam Pana o coś prosić.

- Słucham Pani Zuzanno.

- Ja wiem, że krótko pracuję, ale chciałam poprosić o kilka dni wolnego. Przyjechał moja przyjaciółka z Polski- mówiłam powoli. Patrzyłam na reakcję szefa- Pracuję kilka godzin w tygodniu i ...

- Oczywiście. Nie ma żadnego problemu- mężczyzna przerwał mi moją wypowiedź- Uratowała mi Pani skórę przed Wigilią. Nie mogę się nie zgodzić. Proszę wziąć tyle dni ile Pani potrzebuje.

- Na prawdę?! Dadzą sobie Państwo radę?

- Będziemy musieli. Mój syn nam pomoże.

- Bardzo Panu dziękuję- pisnęłam zadowolona.

- Proszę dobrze się bawić- dodał staruszek- Wracam do pracy, bo drożdżówki się spalą.

- Naturalnie. Dziękuję!

Pożegnałam się i wyszłam z piekarni. Byłam zadowolona, że mężczyzna się zgodził. Dzięki temu miałam więcej czasu dla Doroty. Mogłyśmy zacząć planować jej przeprowadzkę. Czekała ją duża zmiana, a jej życie miało się kompletnie zmienić. Chciałam jej pomóc, bo nie wyobrażałam sobie innego rozwiązania. Przez całą drogę powrotną do mieszkania myślałam o tym od czego powinnyśmy zacząć?

- Nie śpisz już?- widok Alana przed wejściem do klatki mocno mnie zaskoczył. Było dość wcześnie.

- Idę biegać. Nie mogę tyle spać, bo mam walkę, a końcówka przygotowań jest ważna- uśmiechnął się brat- Będę spał po walce.

W spirali kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz