Rozdział XXIII

1K 149 25
                                    

Warszawa,
Mazowsze, Polska.

              W sobotni poranek obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Miałam potwornego kaca. Dorota jeszcze spała, tak jak Alan i Eryk. Zeszłam do kuchni i sięgnęłam po piwo. To był sprawdzony sposób na kaca. Otworzyłam butelkę i zrobiłam sobie tosta. Dużymi kęsami zjadłam śniadanie i opróżniłam piwo. Chwilę później lepiej się poczułam, ale tylko fizycznie. Moja psychika była w opłakanym stanie, a poczucie wstydu i beznadziejności górowało nad wszystkim.

             Po godzinie dziewiątej dołączyła do mnie przyjaciółka. Usiadła przy stole i popatrzyła na mnie. Widziałam, że się martwiła.

- W porządku Zuza?- zapytała.

- Nic nie jest i już nie będzie w porządku- pokręciłam głową- Chcesz tosta?

- Do tego piwo jak masz.

- Jasne. Zdążyłam już przyjąć podobny zestaw- postawiłam przed nią butelkę z alkoholem. 

- Nie możesz się załamywać- zaczęła Dorota- Ja doskonalę rozumiem Twoje położenie, ale nie załamuj się. To jest ostatnia rzecz jaką powinnaś zrobić.

- Jedynym plusem całej sytuacji jest to, że za niecałe dwa tygodnie będę w Stanach i nie będę musiała oglądać się za siebie, ale poczucie wstydu zostanie. Dorota... Ten cały Darek oglądał nagrania i wdział... jak się pieprzyliśmy. Dawid lubi seks na ostro i nie raz było... 

- Wiem skarbie, wiem- Dorota jednym łykiem upiła dużą część piwa.

- Jednak najbardziej mnie boli to, że wierzyłam mu we wszystko co mi mówił, bez żadnych podejrzeń- kręciłam głową.

- Odegrał wszystko oskarowo. W jakiś chory sposób chciał, żebyś była tylko jego.

- Nienawidzę go Doris. Zniszczył mi życie i zdeptał wszystko to, w co wierzyłam.

- Dostanie za swoje, zobaczysz- delikatny uśmiech Doroty sprawił, że poczułam się odrobinę lepiej. Mimo to, czułam się beznadziejnie. 

               Przed południem byłam, z powrotem pijana. Nigdy wcześniej nie zdarzały mi się takie popijawy. Dorota rozmawiała z Erykiem, a Alan siedział nic nie mówiąc.

- Doris!- wstałam z fotela- Idziemy do drogerii.

- Do drogerii, po co? - przyjaciółka zmarszczyła brwi.

- Zobaczysz. 

            Wstałam gwałtownie z krzesła i ruszyłam do hallu. Chwyciłam torebkę i kurtkę. Dorota przyszła chwilę po mnie. Byłyśmy gotowe do wyjścia.

- Po co idziemy do drogerii?- zapytała.

- Jeżeli kobieta chce coś zmienić w swoim życiu, to zaczyna od....? Od czego?- miałam swój plan na nową siebie.

- Nie wiem. Kupuje nowe ciuchy, zmienia wygląd... Nie wierzę... Na serio chcesz zmienić kolor?

- To jest pierwsza rzecz, o której pomyślałam. Mam dość tego blondu. 

- Zawsze takie miałaś- stwierdziła Dorota. To była prawda, dlatego zmiana była konieczna.

- Najwyższa pora, żeby zmienić- posłałam Dorocie pijacki uśmiech. Kilka minut weszłyśmy do drogerii, która mieściła się w małym pasażu handlowym na osiedlu. Podeszłam do półki z farbami do włosów i zaczęłam się przyglądać. Kilka sekund później już wiedziałam jaki wybiorę kolor. Jasna czekolada... Miałam nadzieję, że będzie się dobrze komponowała z moimi brązowymi oczami- Biorę tą.

- Jesteś pewna?

- Na sto procent.

                Wieczorem usiadłam na krześle w swoim pokoju. Za mną stała Dorota, która był gotowa do nałożenia mi farby. Z niecierpliwością czekałam na zmianę. To miał być początek zmiany, nie tylko wyglądu, ale mojego podejścia do życia. 

Tydzień później....

Sobota,

Warszawa, Mazowsze, Polska. 

              W sobotnie popołudnie wracałyśmy od Darii. Siostra Eryka miała dla mnie gotową sukienkę. Chciałam ją odebrać przed wyjazdem. Kiedy zobaczyłam suknię odebrało mi mowę. Nigdy wcześniej nie widziałam niczego tak pięknego. 

             Dorota była u mnie już tydzień. Przez ten cały czas pomagała mi. Byłam jej wdzięczna, że była, zwłaszcza, że za sześć dni wylatywałam do USA. Dostałam informację od Dominika, że mój wniosek wizowy został pozytywnie rozpatrzony i mogłam wyjechać. Cieszyłam się. 

            Przed powrotem do domu zatrzymałyśmy się w osiedlowym barze i zjadłyśmy obiad popijając dwoma drinkami. Byłam już lekko wstawiona. 

- Jesteśmy!- krzyknęłam zaraz po wejściu do domu. Alan siedział przed laptopem i rozmawiał z kimś przez Skype. Podeszłam do niego. Na ekranie zobaczyłam Ravena. Wyglądał przebosko. Potargane włosy, jednodniowy zarost i te usta... Chciałam je poczuć na swoim ciele... Szybko się zganiłam za takie myślenie.

- Zuza, nie przeszkadzaj- odezwał się brat. Raven popatrzyła na mnie przenikliwie.

- Zmieniłaś się- powiedział swoim niskim głosem. Barwa jego głosu była obłędna.

- No i co z tego?- zapytałam zadziornie. Nie miałam zamiaru silić się na uprzejmości, zwłaszcza, że on nie umiał tego robić. Widziałam po jego wyrazie twarzy, że był zaskoczony moją odpowiedzią- Każdy się zmienia, to kwestia czasu, ale z drugiej strony niektórzy zawsze będą tacy sami.

- Zostaw nas samych,  siostra- ostry ton Alana mówił, że powinnam się wycofać. Tak też postąpiłam. 

- To był ten Raven?- szepnęła konspiracyjnie Doris. Pokiwałam twierdząco głową- Ten facet to dzieło sztuki. Te usta... Boże... Już czuję je na swojej cipce...

- Doris, przestań- zganiłam ją- Raven to zimny fiut. Idę o zakład, że jedyne o czym myśli w łóżku to swoja przyjemność, więc nici z seksu oralnego. 

- Tak myślisz? Ja bym zaryzykowała- Dorota zaśmiała się głośno. Zawsze była szczera i potrafiła mnie rozbawić. 

              Zaśmiałam się i weszłam do kuchni. Chciałam zrobić obiad. Wzięłam się za krojenie piersi z kurczaka i szykowanie sosu. Dorota przygotowywała sałatkę i nakrywała do stołu. Miałam ochotę na potrawkę z kurczaka. 

           Godzinę później siedzieliśmy przy stole, popijając wino. Obiad, który przygotowałyśmy był rewelacyjny. Alan i Eryk rozmawiali z Dorotą, ja słuchałam ich rozmowy. Moje myśli gościły na Brooklinie. Zastanawiałam się jak będzie wyglądało moje życie w Stanach i gdzie będę pracowała. Najważniejsze było, żeby Alan mógł się rozwijać i być najlepszym, a Raven Pollard miał mu w tym pomóc. Moje osobiste zdanie na jego temat nie było ważne, zwłaszcza, że brat ślepo mu ufał. Pomijając fakt, że Pollard był skończonym dupkiem, to był bardzo przystojny. Podobał mi się, był typem mężczyzny, dla którego można było zgrzeszyć, ale zachowanie odpychało. Pewny siebie i chłodny sposób bycia skutecznie mnie zniechęcał do niego. 

           Przeglądałam informacje o Nowym Jorku i o dzielnicy, w której mieliśmy mieszkać. Wiedziałam, że pierwszą z atrakcji miasta, jakie odwiedzę to będzie Statua Wolności, dopiero później kolejne. Miasto było gigantyczne, a duża ilość rzeczy do zobaczenia, utwierdzały mnie w przekonaniu, że minie sporo czasu, kiedy zdążę to wszystko zobaczyć.

-----------------

Krótki rozdział i mało ciekawy, ale tutaj zabrakło mi weny. Wybaczcie ;) 

W spirali kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz