07 ~ Jak ja go nawet nie lubię!

Start from the beginning
                                    

- Jak ja go nawet nie lubię! - próbowałam się jakoś tłumaczyć, brnąc tym samym w kłamstwa. - Po po prostu ja się totalnie nie znam na kupowaniu czegoś osobom innej płci niż moja i myślałam, że jako bardzo dobry kolega mi pomożesz... - spuściłam wzrok.
- Kolega? - powtórzył z wyrzutem. Odważyłam się na chwilę podnieść głowę, by móc spojrzeć w jego zielone tęczówki i mocno zwężone źrenice. Jego oczy błysnęły, gdy chmury na krótką chwilę odsłoniły księżyc. Byłam niemal pewna, że dostrzegłam w nich łzy, lecz zanim zdążyłam cokolwiek wypowiedzieć, on wstał i odsunął się znacznie od krawędzi dachu, na której dotychczas siedzieliśmy.

- Kup mu kondomy. - rzucił bez żadnych uczuć w głosie. Wysunął swój Kicikij i przygotował się do skoku. - I czekoladę, dla niepoznaki. - odwrócił się jeszcze na chwilę, po czym pobiegł w nieznane.

Również wstałam i westchnęłam ciężko. Nie tak miała się potoczyć ta rozmowa...

Adrien

- "Jak ja go nawet nie lubię". - powtarzałem w myślach, robiąc przy tym charakterystyczny gest rękoma.
W prawdzie nie byłem na nią zły, nie potrafiłem być, za bardzo ją kocham. To co czuję, to coś na kształ rozczarowania bądź zawiedzenia... Sam już nie wiem. Po wypowiedzeniu przez nią tych słów wszystko straciło sens. Poczułem się jakby ktoś powoli wbijał w moje serce szpilkę, która z każdą sekundą zadawała coraz więcej bólu.
To było bardziej niż oczywiste, że chłopak którego miała na myśli to ja. Ja, a dokładniej Adrien. Ktoś kogo nawet nie lubi.

Z pewnością kłamała tylko w której sprawie? Z tym, że mnie nie lubi czy to, że przez tyle lat podawała się za moją najlepszą przyjaciółkę?
Tak czy inaczej, pewne jest, że nie spodoba jej się moja niespodzianka dla niej. A szkoda, bo i tak mam zamiar się wtedy przed nią ujawnić, niezależnie od jej reakcji.

Postanowiłem się z tym wszystkim przespać i rano planować co dalej. Już jutro piątek, a wraz z nim moja osiemnastka. Nie wierzę, że właśnie teraz upływają ostatnie chwile mojego dzieciństwa i już za kilka minut, oficjalnie stanę się dorosłym. To wszystko jest dosyć przytłaczające. Zamknąłem oczy i starałem skupić myśli na czymś miłym i przyjemnym, lecz jedyne co mi wychodziło to uciążliwy ucisk w sercu. Westchnąłem z bólem i przekręciłem się na drugi bok, lewą ręką sięgając po słuchawki. Może dobrą muzyką zdołam stłumić te natarczywe myśli?

Marinette

Po ostatniej kłótni z Czarnym Kotem, długo nie mogłam zasnąć. To co powiedziałam nie dawało mi spokoju. Oczywiście, że kłamałam. Lubiłam Adriena i to bardzo, był moim najlepszym tylko przyjacielem, ale nie wiadomo jaką definicję przyjaźni przyjmuje Czarny Kot i bezpieczniej było po prostu powiedzieć, że go nie lubię niż tłumaczyć Kotu naszą zawiłą relację. Może i bezpieczniej, ale zdecydowanie głupiej. Gorzej by było gdyby Adrien był Czarnym Kotem i to usłyszał. Wtedy już nigdy bym się nie wyplątała z tych kłamstw.

Po raz setny w ciągu tej krótkiej nocy przekręciłam poduszkę na drugą stronę, ale i to nie pomogło mi zasnąć. Sięgnęłam po telefon, na którym właśnie wybiła godzina trzecia. Jęknęłam przeciągle, po czym owinęłam się szczelnie moim różowym kocem i zeszłam na dół, do mojego biurka.

Z szuflady wyjęłam kłębek wełny o ciemno zielonym kolorze. Podłączyłam do prądu moją maszynę do szycia i sięgnęłam do pudełek, poustawianych w rogu mojego pokoju oraz po inne, potrzebne mi materiały, po czym zaczęłam szyć.

Skoro nie mam pomysłu na żaden kupny prezent, przynajmniej zrobię go własnoręcznie. Moim zamysłem było uszycie czegoś na kształ zimowego swetra i muszę przyznać, że po dwóch godzinach pracy, zaczął go przypominać. Oczy zaczęły mi się same zamykać, lecz uznałam, że nie ma już sensu kłaść się spać na około dwie godziny, więc w ramach przerwy postanowiłam się już ogarnąć do szkoły.

Poranna toaleta zwykle nie zajmuje mi więcej niż dwadzieścia minut, ale dzisiaj wyjątkowo miałam dużo czasu, więc zrobiłam więcej czynności niż zazwyczaj, przez co wyszłam z łazienki po ponad godzinie. Zerknęłam na wyświetlacz w telefonie, który tym razem pokazywał godzinę siódmą. Miałam jeszcze sporo czasu do wyjścia, ale nadal byłam okropnie zmęczona. Przez dłuższy moment walczyłam ze sobą, aby nie położyć się teraz do łóżka i przespać się chociaż godzinę, ale koniec końców zasiadłam z powrotem do biurka i kończyłam prezent dla Adriena.

Doszyłam w prawym dolnym rogu swetra, czarną, kocią łapkę, symbolizującą, że mimo wszystko to Czarny Kot podsunął mi ten pomysł. Dodatkowo, postanowiłam się go posłuchać jeszcze w jednej kwestii i od razu po szkole, pójdę kupić tą czekoladę.

Adrien

Impreza przebiegała tak jak sobie zaplanowałem. Całość wymknęła się z pod kontroli dopiero gdy moi znudzeni goście postanowili zagrać w butelkę. To wręcz oczywiste, że nie miałem najmniejszego zamiaru brać w tym udziału, jednak jako solenizant po prostu musiałem. Nino zaciągnął mnie do tej głupiej zabawy siłą.

Nie trudno było przewidzieć, że moi poczęści pijani przyjaciele, będą dawać dosyć dwuznaczne wyzwania, więc w miarę możliwości wybierałem pytania, które też nie należały do najwygodniejszych. Modliłem się wręcz o jakiś atak akumy jednak bezskutecznie. Przeklinałem się w myślach za to, że w ogóle zorganizowałem to spotkanie i myślałem tylko o jutrzejszym dniu, który z pewnością będę wspominał o wiele lepiej. Przynajmniej taką mam nadzieję.

Po jakimś czasie udałem się do łazienki pod pretekstem mdłości spowodowanych zbyt dużą liczbą procentów. Korzystając z okazji, nakarmiłem Plagga i szybko dokonałem przemiany, uciekając z tego "piekła".

Nogi same zaprowadziły mnie pod piekarnię Dupain - Cheng. O tej porze, rzecz jasna, była zamknięta, ale bardziej od świeżych bułek czy wyśmienitych croissantów, interesowała mnie córka piekarzy.

Mimo iż nadal byłem bardzo zawiedziony jej zachowaniem, to kocham ją i chciałem ją jeszcze dzisiaj chociaż przez krótką chwilę zobaczyć.
Użyłem Kicikija i w mgnieniu oka znalazłem się na dachu, a dokładniej na jej niewielkim tarasie. Widok jaki tam zastałem rozczulił mnie na tyle, że moja złość od razu wyparowała. Przynajmniej na razie...

Marinette

Tak jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Od razu po szkole kupiłam największą czekoladę jaką udało mi się znaleźć, a po powrocie do domu starannie zapakowałam ją wraz ze swetrem. Całość zajęła mi zaledwie piętnaście minut, więc postanowiłam napisać do Alyi z propozycją wyjścia może do jakiegoś kina?

- Aha, jesteś teraz u dentysty? Coś często tam ostatnio bywasz... No cóż, trzymaj się i do zobaczenia w poniedziałek w szkole. Nie nie, naprawdę nie ma problemu, nie musisz przepraszać, pa pa. - rozłączyłam się.
- Ciepły piątkowy wieczór, a ja muszę siedzieć na balkonie z komputerem, zamiast wyjść na miasto z przyjaciółmi, nagle każdemu coś wypadło.  - żaliłam się, a moje Kwami wyleciało zza doniczki i usiadło na moich kolanach, słuchając uważnie każdego słowa.
- Nawet Czarny Kot odwołał dzisiejszy patrol. Chociaż jemu to się akurat nie dziwię... - zciszyłam głos.
Znudzona, postanowiłam włączyć sobie jakiś film, jednak gdzieś w połowie zasnęłam...

Obudziłam się dopiero koło dwóch godzin później. Przetarłam oczy, bo w śnie miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Uniosłam głowę z nad laptopa, a mój wzrok momentalnie skrzyżował się z tak dobrze znanymi mi zielonymi tęczówkami.
- No czyli jednak nie tylko we śnie. - mruknęłam pod nosem.
- Hej, nie chciałem cię obudzić. - powiedział łagodnie, zeskakując z barierki i podchodząc bliżej mnie.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam, odsuwając się od niego. Pewnie po raz kolejny po kłótni z moim alterego, przyszedł po radę. - Nie powinieneś być teraz na potrolu z Biedronką? - zapytałam, jednak po chwili przyłożyłam ręce do ust i się zaczerwieniłam. Przecież tylko my dwoje wiemy o naszych patrolach. Mam nadzieję, że nie wyłapał mojej głupoty.
- A może i powinienem. - odparł bez uczuć. - Ale jak widać, jestem tutaj. - dodał i rzucił na mnie przelotne spojrzenie, a ja nie wiedziałam co nam mu odpowiedzieć.

- Cieszę się, że to ty... Kropeczko. - powiedział po chwili ciszy, a ja gwałtownie się odwróciłam i spojrzałam na niego z pełnym szokiem wymalowanym na twarzy.
- C-co. - wydusiłam z siebie, z trudem łapiąc oddech.
- Już niedługo wszystko się wyjaśni, Moja Pani. - nachylił się nade mną i cmoknął w nos, tak jak to miał robić w zwyczaju gdy oboje byliśmy pod przemianą. - Wszystko będzie dobrze, obiecuję... - dodał jeszcze po czym znacznie się oddalił i żegnając się charakterystycznym ruchem dłoni, skoczył w odmęty nocnego Paryża...

𝐖𝐡𝐲 𝐈 𝐋𝐢𝐞 𝐟𝐨𝐫 𝐋𝐨𝐯𝐞? ~ Miraculous ✔︎Where stories live. Discover now