Born from water and shadow

48 2 0
                                    


Wędrowałam przez przedmieścia każdego ciemnego ranka przez pierwszą klasę liceum. Od czasu do czasu widywałam wiele osób nadających się na moich przyjaciół, lecz nigdy nie otworzyłam dla nich swoich ust. Na początku drugiego roku szkolnego coś się zmieniło. Aura wokół mnie zgęstniała, mimo że nie pojawiło się więcej nieznajomych. Czułam czyjąś, niemal namacalną obecność, siedząc w pustym tramwaju. Coś za mną zaplątywało swoje niematerialne palce w moje włosy. Czule głaskało po ramionach; nawet to polubiłam; czułam się odprężona. Gdy szłam wzdłuż torowiska z niewidzialnym towarzyszem, ten wetknął palec między moje łopatki i przejechał wzdłuż mojego kręgosłupa. I tak kilka razy.
- Kim jesteś? - Odwróciłam się gwałtownie, choć ten nie cofnął palca. - Kim ja dla ciebie jestem, skoro mnie nie opuszczasz?
- Myślałem, że zareagujesz gniewnie na moje towarzystwo - zaciekawiony zatrzepotał powiekami niczym motyl skrzydłami.
- Tak właśnie zareagowałam.
- Nie jestem pewien - wysunął usta niewinnie do przodu, choć ton głosu był wyzywający.
- Jeśli zdradzę ci jak się nazywam, pójdziesz sobie?
- A chcesz, żebym sobie poszedł?
- Mógłbyś mnie po prostu tak nie straszyć i byłoby w porządku.
- Jest w porządku.
- Nie da się z tobą rozmawiać. W dodatku nie masz ciała.
- Podobałbym ci się, gdybym je miał?
- To zależy - zmrużyłam podejrzliwie oczy, a on naśladował moje spojrzenie, jakbym przeglądała się w lustrze. - Powiedz mi, coś ty za jeden.
- Nie.
- Co w twoim mniemaniu znaczy "nie"?
Uciekł. Najzwyczajniej zniknął. Rozpłynął się w powietrzu, z którego nawet mógł powstać.
Cóż, jeszcze wróci, a jak nie to sama go znajdę.

Legends on my ownWhere stories live. Discover now