Kiedy Luke odsunął swoje poczerwieniałe usta od moich ,patrzyłam na niego zdezorientowana.Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Powinnam go była odepchnąć,a tylko stałam ,kiedy jego wargi przywierały do moich.Otrząsnęłam się i spojrzałam w oczy Luka,którego dłonie wylądowały na moich udach,lekko je muskając,przez co po moim ciele przeszły dreszcze. Bez wahania walnęłam go z pięści w twarz,wkładając w to całą moją siłę. Upadł na podłogę i zaczął masować swoją szczękę. Nie czekając chwili dłużej wybiegłam na taras. Zimne powietrze zetknęło się z moim rozgrzanym ciałem,co spowodowało ,że pojawiły się na nim ciarki.Zaczęłam się rozglądać.Blond włosy leciały mi na twarz,więc odgarnęłam je do tyłu.Dostrzegłam chłopaka,który stał z fajką w ręce i rozkoszował się dymem papierosowym wydobywającym się z jego ust. Podeszłam do niego i poprosiłam o jednego. Po chwili zaczęłam chodzić po pustym ogrodzie ,w tę i z powrotem.
- Clary? - usłyszałam cichy ton mojego brata. Przez sekundę zastanawiałam się co tu robi,no ale w końcu jest znajomym Harrego, najlepszym przyjacielem w zasadzie,ale ostatnio zupełnie się unikają.
- Jestem taka beznadziejna.- szepnęłam ,zaciągając się papierosem.Postanowił zignorować to,że właśnie przed nim stałam i bezczelnie paliłam,za co byłam mu wdzięczna.Nienawidził ,gdy palę,za co ostatnio zrobił mi wielką aferę z Harrym.
- Co się stało?- spytał, podchodząc do mnie,ale czując zapach,który się w okół mnie unosił ,szybko się odsunął o kilka kroków.
- Ja..ja...zrobiłam coś głupiego...właściwie to jak na to zareagowałam było...on na to zasłużył...pocałował mnie bez pozwolenia,a potem się zaczął do mnie dobierać...więc uderzyłam do w twarz i wybiegłam...i...Chris gdzie idziesz?- spytałam się,kiedy zaczął kierować się w stronę domu.Był wściekły,a ja nie miałam pojęcia co zaraz ma zamiar zrobić . Jego mięśnie były spięte,a szczęka mocno ściśnięta.Zaczął otwierać drzwi pokoi,jedne za drugimi. Pomińmy to co działo się w niektórych, bo to chyba oczywiste. Otworzył drzwi toalety,męskiej toalety. Zobaczyłam Harrego stojącego przy umywalce. Obmywał twarz,która chwile później zetknęła się z pięścią Chrisa.
- Zabiję cię jebany skurwielu, zabiję! - zaczął się drzeć. Z wargi bruneta zaczęła cieknąć krew.Nie,nie ,nie,nie. Stanęłam pomiędzy nimi.
- Clary ,idź stąd. - warknął i odepchnął mnie na bok.
- ale on nic nie zrobił!- krzyknęłam,czując jak po moich policzkach spływają łzy.- to był Luke,debilu.
- Luke?- zapytali zdziwieni obaj.Odwróciłam się w stronę Harrego i powtórzyłam to samo co powiedziałam mojemu bratu dziesięć minut temu.
- Powiedź ,który to.- powiedział.
- Nie ,Harry, daj spokój,to palant.- szepnęłam ocierając łzy z policzka.
- Bronisz go, może coś do niego czujesz? - krzyknął,zadając mi ból pytaniem.
- Harry, nie bronię go, on i tak już cię nienawidzi.- wytłumaczyłam.Próbował wyczytać coś z mojej twarzy.
- Wiem ,który to.- powiedział nagle.- Ten z klubu?
Nie odpowiedziałam mu na to pytanie,więc domyślił się ,jaka jest prawda. Wybiegł z łazienki ,a za nim Chris.
Poszłam za nimi i zobaczyłam Luka przyciśniętego do ściany przez bruneta,który po chwili uderzył go z całej siły w szczękę.
- Co jest ?- spytał,próbując się bronić,ale alkohol dawał w swoje.
- Ile jeszcze razy mam zlać cię chuju po mordzie?