19

86 5 0
                                    

Tygodnie mijały, chłopak z każdym dniem co raz bardziej przyzwyczajał się do swojego nowego wcielenia, ale smutek i niewygoda pozostały. Nie mógł robić rzeczy, których lubił. Treningi musiały odejść w zapomnienie. Łapami ledwo mógł coś utrzymać, po za lekkim materiałem. Nudziło go takie życie, nic nie robienie. Jedynie na co mógł sobie pozwolić to spanie za dnia, jedzenie z miski, stracił, niektóre kubki smakowe. Ludzkie jedzenie już mu nie smakowało, przerzucił się na mleko i odrobinki mięsa, które jako człowiek nie przepadał.

Instynkty kota zaczęły go również męczyć, gonienie za sznurkiem, czymś błyszczącym, nie dawało mu spokoju. Siedział skulony w kapturze swojego partnera. Potrafił sobie wygnieść idealnie gniazdko, przy okazji Shiro miał go na oku, również blisko siebie, czując mały ciężar na tyle. Taka bliskość mu na razie wystarczała.

Hybryda jako jeszcze dwunożna istota miał uczulenie na mleko, ze zmianą ciała przeminęło z wiatrem. Wody się częściowo bał, kiedy biała grzywka chciał go na siłę wsadzić do wanny, źle pachniał. Drażniło nos Galra, co chwilę kichając. Kulka futra preferowała gorące kąpiele, przy czym parzyło szarookiego, więc podkradł zieloną, niewielką miskę z kuchni, nalewając parującej cieczy do naczynia. Chłopak wskakiwał do niej, wpływając dookoła niej, dokładnie się mocząc. Czasami aż nie chciało mu się ze środka wychodzić. Musiał być zabranym siłą, drapiąc narzeczonego.

Nie lubił lizać własnego futra, dla niego było to takie niehigieniczne. Raz spróbował od razu szorując językiem po kostce mydła, nie mogąc wyprać obrzydliwego smaku z buzi. Czuł prawie jakby miał zamiar umierać.

Wycierając lekko mokrym ręcznikiem, Takashi zwinął kota w małego naleśnika, układając na stoliku nocnym. Sam podszedł do szafy, wyciągając ze środka pożyczoną od Hunka białą bluzkę z krótkim rękawem i żółte spodenki w pomarańczowe paski. Rozmiar był troszeczkę za mały. Shirogane mierzył około dwieście czterdzieści centymetrów.

Keith mógł przez chwilę oglądać partnera w ręczniku, owiniętego wokół jego szczupłych bioder. Nie pierwszy raz już go widział w takim wydaniu. Jakieś kilka dni temu, gdy futrzakowi się strasznie nudziło, wybiegł na korytarz. Partner chciał go mieć na oku, więc zapominając, że na statku znajdowały się osobniki płci pięknej, ruszył za nim. W połowie drogi materiał się rozwiązał. Na zakręcie zauważył fioletowookiego, kiedy chciał go złapać rozległy się głośne piski.

Allura i Pidge rozmawiały o damskich sprawach, gdy tu nagle wyskakuje przed nie nagi mężczyzna.

Coran słysząc głos swojej pani, udał się jej na ratunek pokonując złego smoka i zabierając go z powrotem do kwatery przypisanej do niego. Mniejszy dał większemu szlaban na wychodzenie na zewnątrz do końca tygodnia, nie mając przy sobie kota.

Kilka minut później wrócił, jakby nigdy nic się nie stało i usiadł na wymiętolonej przez pazury poduszce. Było to jego małe terytorium. Biała grzywka była skazana spać na ramię łóżka, odstawiając puch dla Kogane. W nocy nie dał się nawet przytulić, czy prawie niedotykalnie dotknąć po puszystej główce.

Musieli znieść jeszcze takie życie przez nieokreślony czas.

Rudy wąsik próbował znaleźć antidotum na przypadłość kotołactwa. Nigdy nie spotkał na własne oczy takiego czegoś, ale w młodości jakieś dziesięć tysięcy dwadzieścia lat temu obiło mu się o ucho. Kiedy Alteanie i Galranie żyli jeszcze w zgodzie, jego dziadek opowiadał mu jak jego stary znajomy poczuł to na własnej skórze. Kiedyś w końcu wrócił do pierwotnego ciała, próbując nauczyć się znów chodzić na dwóch kończynach i mówiąc swoim rodowitym językiem.

- Keith...

- Meow - zrobił oczy kota ze Shreka. Miał lekkie obawy, że Shiro mógłby się na niego gniewać, ale nie zrobił tego. I tak już mu bardzo współczuł, próbował odnaleźć dla niego plusy w tych minusach.

Z powrotem wrócił do szafy, nakładając za małe ubrania. Spodnie lekko go uciskały razem z bluzką, zdjął górne odzienie, zostawiając w samym dolnym. Zwierzę chciało zagwizdać na widok przed sobą, bardziej wyszło mu wydawanie odgłosów przy wypluwaniu kłaczka.

Szarooki podszedł do włącznika, wyłączając światło. Kulka zeskoczyła z szafki i położyła się na klatce piersiowej partnera, dzisiaj ustąpił mu swoją poduszkę, pazurami wygniecając środek tułowia. Syknął, małe igiełki wbijały się mocno w fioletową skórę, robiąc przy okazji białe linie.

- Keith, bo zaraz wylecisz na podłogę na całą noc, bez jakiejkolwiek poduszki - próbował grać poważnego.

Kot ignorując jego polecenie, ostatni raz najmocniej wbił pazury i skręcił się w kłębek, cicho phykając w jego osobę. Tortury w końcu minęły. Gdy chciał pogłaskać Keitha, zaczynał na niego groźnie syczeć, nie lubił jak ktoś go po nim tarmosił. Potem był zmuszony językiem, co chwilę wypluwając ślinę, wylizywać futro, będące do tyłu zaczesane.

_xXx_

- Wracaj tu w tej chwili! - krzyczał podenerwowany już od samego rana.

W pyszczku trzymał jego kombinzeon, nie planował go oddać w najbliższym czasie. Jego hormony znów buzowały, dając znak, że ten materiał od teraz należy do niego. Pachniał intensywnie po wczorajszym treningu przez ponad pół dnia. Zapach na stroju był dla kota błogosławieństwem, mogąc go wdychać przez następne kilkanaście dni.

Jego ruia/gorączka odnawiała się co miesiąc. Dzisiaj mijał prawie równy czas. Musiał się na czymś się wyżyć.

Kochał małe szczeliny znajdujące się w kuchni, dzięki nim mógł się tam schować przed Takashim i nawąchiwać się jego odzieniem.

- Keith, proszę... Kolivan ma dzisiaj się z nami spotkać. Muszę się prezentować w Marmorzańskim stroju. Zrobię co ze chcesz, tylko oddaj kombinezon - usiadł przed dziurą, w której przebywał. Była na tyle głęboka, że nie potrafił dosięgnąć nawet skrawka materiału.

Kot ukradkiem spojrzał za siebie, chytrze wyszczerzając swoje kiełki do przodu. Wiedział, że zawsze to pomagało. Wiele myśli kłębiło się w jego małym móżdżku.

Zadowolony podreptał w kierunku światła, wychodząc z ciemnej nory. Biała grzywka szybko złapał za materiał, bojąc się, że Kogane mógł natychmiast zmienić zdanie, chowając się w jeszcze trudniejszym miejscu do znalezienia. Złapał za ogon, przerzucając przez ramie i uciekając do kwatery. Przywódca Ostrza w każdej chwili mógłby się pokazać w zamku lwów z pomocnikiem, parę dni temu mówił, że sam nie przyleci, pewna osoba chciała z nim lecieć.

Będąc w pomieszczeniu przebrał się w kombinezon, wkładając chłopaka w kaptur. Nie miał nic do gadania, uwielbiał to miejsce i nie chciałby z niego szybko rezygnować. Zaczął miauczeć nucąc, dźwięk przypominał, jakby ktoś darł firankę.

Specjalne zatyczki w uszach Shirogane zmniejszały głośność o połowę, nie słuchając wrzasków za sobą.

Na jego zegarku pojawiło się czerwone światełko, oznajmujące obecność warkoczyka i wołające go na mostek. Musiał się pospieszyć, nie chciał, by jego kapitan miał na niego czekać rozgniewany. Rozmowy z innymi paladynami powinny zająć jego moment i myśleć o czymś innym.

Partner Na Całe Życie // Voltron ✔Where stories live. Discover now