18

86 6 1
                                    

Część z więźniów znajdujących się w czerwonej maszynie, przeniosła się do zamku lwów. Przydzielili im wolne pokoje, niektórzy z nich musieli kisić się we trójkę w jednym kącie, nie mieli nic przeciwko temu. Byli im bardzo wdzięczni za ratunek.

Shiro lekko zmęczony misją od kilku minut stał i dobijał się do drzwi kokpitu Reda. Nie chciały się otworzyć, próbował znaleźć jakiś przycisk, czy szparkę, dzięki której mógłby je jakoś odblokować. Zaczął macać dookoła, nie przeoczając żadnego małego skrawka. Nic nie znalazł. Sama jednolita ściana, bez wgłębień.

Rozważał jeszcze jedną opcję, tylko do końca nie wiedział, czy czerwony przez to się na niego mocno nie obrazi. Wy myślach przepraszał go, co za chwilę zrobi. W przeprosinach ucałował kawałek metalowej blachy. Cofnął się kilka kroków do tyłu, rozpędzając się i wyłamując twarde drzwi, blokujące drogę do jego partnera.

Myślał, że cios zadany przez Ezor zrobił mu dużą krzywdę i próbuje nie wydawać z siebie bolesnych krzyków, siedząc cicho w zamknięciu, nie martwiąc szarookiego. Biała grzywka zawsze będzie się o niego martwić. Przez więź czuł się zaniepokojony, nie czując całej jego obecności. Jakby coś mu w nim brakowało. Huk rozpętał się po całym hangarze.

Paladyni za nieprzyjemnym hałasem odwrócili się do jednego z lwów. Białowłosa sądziła, że Ostrza również z nimi nie współpracowali i chcieli zniszczyć maszynę jej ojca. Pierwsza na czele popędziła do otwartej paszczy Reda, przechodząc przez gardło na górę. Planowała ich wygonić do swoich pokoi, gdy zauważyła wyłamane na pół drzwi, leżące w środku panelu sterowania jak i przy jej nogach.

Slalomem ominęła je, nie nadziewając się na ostre krawędzie już nie drzwi. Weszła do kokpitu, spoglądając na Takashiego, wpatrującego się na fotel dla paladyna. Oba ostrza znajdowały się daleko od swoich właścicieli. Przynajmniej wiedziała, że byli nieuzbrojeni w broń. Biała grzywka gwałtownie klęknął na kolana, rozszerzając oczu do jego granic możliwości. Kombinezon partnera leżał bezwładnie na siedzeniu, Kogane tam nie było.

Alfa wewnątrz Shiro zaczęła skomleć, nawołując swoją betę. Pozwolił jej częściowo przejąć kontrolę. Ostrożnie rękami wziął strój hybrydy, ledwo mieścił się w ogromnych dłoniach. W materiale utworzyło się małe wypuklenie, powoli poruszając się w kierunku miejsca na szyje. Dał ciche skomlenie. Galra pomógł temu czemuś się z tego wydostać.

Jego umysł błądził, gdzie zniknął, z każdym momentem tracąc nadzieje. Wiele opcji mu nachodziło na język, jedną z nich był, że mógł zostać na statku Zarkona, złapany przez wiedźmę.

Kiedy stworzenie uwolniło się ze swojego więzienia, przed Takashim ukazał się czarny puchaty ogon, przypominający mu czarnowłosego. Kończyną złapał za puchatą rzecz, podstawiając na krawędź widoczności oczu. Okazał się to być mały, ciemny kotek z fioletowymi patrzałami. Zaschło mu w gardle na widok zwierzęcia.

- K-Keith? - kulka chciała coś powiedzieć, z jej pyszczka wydał się jedynie odgłos miauknięcia. Zaskoczony łapkami zakrył nosek razem z buzią. Wisiał głową do dołu. Spojrzał w górę na swoje nowe ciało. Zaczął co raz głośniej miauczeć, pojawiając się w jego oczach wodospad słonych łez.

- Kochanie... - przytulił go do szyi, gdzie później wdrapał się na jego ramię - Pomogę ci przywrócić twoje dawne ciało.

Księżniczka chciała się odezwać, reszta drużyny przyłączyła się do nich, wpatrując się w dwójkę. Ulaz przybliżył się do przyjaciela, spoglądając w jego smutne oczy, zobaczył w nich swoje odbicie w szarawych odcieniach. Wydał wargę, wylewając smutki. Biała grzywka znowu go złapał i wtulił w policzek, by był bliżej niego.

Partner Na Całe Życie // Voltron ✔Where stories live. Discover now