Rozdział III

394 29 2
                                    

Rozmowa Lauren i Taylor, ciągnęła się dość długo. Starsza z sióstr nie mogła znieść tego co dzieje się z jej bratem, przez nią. Chris był tak zdesperowany by udowodnić swą niewinność popadał w nagłe ataki agresji do współosadzonych a nawet strażników. Jego uzależnienie od narkotyków również podżegało go do agresji, nie był osobą godną zaufania oraz zachowywał się karygodnie, więc nikt nie chciał nawet próbować zdobyć dla niego narkotyków.

Młode kobiety przeleżały razem w łóżku całą sobotę. Z nocy z soboty na niedziele Lauren nie mogła zasnąć, wspomnienia z Camilą, Lucy i Chrisem nie dawały jej spokoju. Chodziła po mieszkaniu szukając zajęcia, starsza Jauregui chwyciła swój telefon i napisała szybkiego SMS do swojej szefowej że potrzebuje odebrać swój zaległy płatny urlop by poukładać sytuacje rodzinne. Zielonooka była tak zdesperowana by zasnąć, znała tylko jeden sposób który zwali ją z nóg na przynajmniej dziesięć godzin. Ruszyła powolnym krokiem pociągając nogami o podłogę w stronę kuchni. Z lodówki wyciągnęła połowę pół litrowej wódki, a z szafki z lekami wyciągnęła opakowanie tabletek uspokajających. Wysypała na rękę pięć sztuk małych białych tabletek. Odkręciła zakrętkę z butelki i upiła połowę obecnego w niej napoju. Zapiła tabletki resztą napoju i szybkim krokiem przeszła do salonu i legła się na kanapie. Po kilku minutach Lauren zasnęła, bądź straciła przytomność.

Niedziela, godzina dwunasta, Lauren została brutalnie uderzona w twarz co spowodowało jej przebudzenie. Taylor ze zdenerwowaną miną stała nad starszą siostrą a jej lewa dłoń była zaczerwieniona.

– O co ci chodzi Tay? – Warknęła zielonooka masując swój prawy policzek.

– Nie mogłam cię dobudzić idiotko – Krzyknęła na nią po czym zrzuciła ją z sofy, z zadowoloną miną młodsza z sióstr pokierowała się stronę drzwi wejściowych. 

– Gdzie idziesz? – Zapytała Lauren unosząc głowę z podłogi obserwując swą siostrę.

– Dorabiam w weekendy w kwiaciarni nie daleko – Odparła wychodząc z mieszkania i zamykając za sobą drzwi.

Lauren powoli podniosła się z ziemi, otrzepała ubrania z kurzu i wolnym krokiem poszła w stronę swojego pokoju. Zabrała z niego czyste czarne obcisłe spodnie i luźną koszulkę tego samego koloru oraz bordową bieliznę. Weszła do łazienki, która znajdowała się na przeciw pokoju Taylor. Gdy Jauregui ściągała akurat spodnie wypadł z nich dość mały i pogięty kawałek papieru. Zielonooka podniosła go z ziemi przypominając sobie podejrzanego i cholernie przystojnego doktora. 

Po chłodnym prysznicu Lauren z filiżanką kawy rozsiadła się wygodnie na kanapie oglądając kolejny odcinek Vis a Vis. Młoda Jauregui miała kompletny mętlik, jej poważna i ostrożna strona zabraniała jej dzwonić do doktora, lecz miłość i ciekawość panowały nad jej zachowaniem. Chwyciła za komórkę i wbiła na niej numer doktora Warrena. Wzięła kilka głębokich wdechów i dźwięki połączenia wybrzmiały z jej urządzenia.

– Tak? Słucham? – Odezwał się ten sam głęboki i niski głos który Lauren pamiętała z baru.

– Tu Lauren Jauregui, dziewczyna od Camili i baru sprzed kilku dni – Odparła na jednym wdechu zaciskając mocno powieki.

– Wiedziałem że zadzwonisz – Wyszeptał do urządzenia, a jego głos był tak sarkastyczny jak humor Lauren.

– O co Panu chodziło z Camilą – Dodała Jauregui próbując opanować sytuację i brzmieć profesjonalnie.

– Spotkajmy się dziś, dokładnie za dwie godziny w tym barze co ostatnio, w "Barze Bez Nazwy", wszystko ci opowiem – Powiedział dość cicho lecz dalej równie tajemniczo co wcześniej.

Po wypowiedzianych przez mężczyznę słowach Lauren rozłączyła się i cisnęła już rozbitym telefonem o podłogę. Irytacja i gorycz kompletnie zaślepiały jej światopogląd i logiczne myślenie. Lecz wiedziała że musi się zebrać w sobie i nie dać się ponieść. Kobieta zebrała potłuczony dość mocno telefon z ziemi i głośno westchnęła, nienawidziła tego jaką furiatką była. Wiedziała że na spotkaniu z mężczyzną musi być opanowana i profesjonalna, nie mogła dać się ponieść emocją. 

Przez ponad godzinę Lauren leżała na swoim łóżku myśląc co doktor Warren może jej powiedzieć, tworzyła w głowie scenariusze ów sytuacji. Skąd on może mieć informacje na temat porwania Camili. Długo jeszcze rozmyślała nad całą to sprawą. Gdy zegar wybił godzinę siedemnastą trzydzieści Lauren wstała z łóżka jak poparzona, do baru z jej mieszkania jechało się około dwudziestu minut, lecz kobieta wolała być chwilę wcześniej niż się spóźnić.

Ku zdziwieniu młodej Jauregui, na miejsce dojechała już w piętnaście minut. Zaparkowała swe dość sporych rozmiarów czarne auto i ruszyła w stronę wejścia do baru. Wchodząc do niego od razu zauważyła tego mężczyznę. W ułamku sekundy  wyczuła jego przenikliwy wzrok na sobie. Lauren wolnym krokiem ruszyła do stolika przy którym mężczyzna siedział i upijał karmelową kawę, już metr od stołu Jauregui potrafiła wyczuć mocną słodką nutę karmelu, Camila ją uwielbiała. Doktor Walsh wyglądał równie perfekcyjnie jak ostatnim razem, jedyne co zmieniło się to zamiast bordowego garnituru miał ubrany w kolorze butelkowej zieleni. A buty, krawat oraz podszewka były idealnie, matowo czarne. Jego perfekcyjny wygląd oszołamiał nie tylko Lauren, lecz większość różnych kobiet w barze.

– Witam cię Lauren, jestem Warren i bardzo miło mi cię poznać – Uśmiechnął się w stronę zielonookiej wysuwając w jej stronę swą masywną dłoń.

– Ciebie również miło poznać, lecz wiesz w jakim celu odbywa się to spotkanie, nie w zapoznawczym – Odparła Lauren z lekką goryczą w głosie, lecz podała mężczyźnie dłoń.

– Oczywiście Lauren, więc przejdźmy od razu do celu spotkania – Westchnął Warren siadając wygodnie na krześle. Postawił swój neseser na stoliku, odpiął kilka czarnych zamków i wyjął trzy różnokolorowe dość grube teczki. Szybkim ruchem dłoni zdjął swą czarną "torbę" i ułożył teczki równo przed sobą. Było widać na nich wybrzuszenia, były wypakowane po brzegi kartkami papieru, co ogromnie ciekawiło Lauren. Chwycił pierwszą teczkę z lewej strony, była koloru białego.

– Jak już pewnie wiesz, pracuję w instytucie psychiatrycznym, tak został nazwany by przykryć pewne badania – Powiedział po dłuższej chwili ciszy, a Lauren nie zdejmowała z niego pytającego wzroku.

– Jakiego typu badań? – Zapytała Lauren biorąc głęboki wdech a ręce zaczęły się jej pocić.

– Dyrektor naszego instytutu wykonuję pewne badania na ludziach, używa metody białego pokoju, stosuję wszelkie sposoby by analizować jak można metodami tortur psychicznych pozbyć ludzi tożsamości oraz pozbyć się ich wspomnień. Tworzą nowe tożsamości oraz wpajają je ludziom, po prostu porywają ludzi, przetrzymują ich w białych pokojach, pozbywają ich tożsamości oraz wspomnień, transportują ich masowo na różne części kraju i używają ich do uargumentowania nowej metody terapeutycznej, a nam psychiatrą i psychologom i nawet pielęgniarką każą analizować każdy proces każdej osoby, na której wykonywane były badania. Piszemy dziennie kilka raportów co do zmiany zachowań ty ludzi – Mówił opanowanym i profesjonalnym głosem Warren, tak jakby prowadził poważny monolog lub omawiał swój kolejny raport. Lauren nie miała pojęcia co myśleć, pogubiła się w wirze wspomnień, analizie tego co mówił doktor oraz tego, gdzie właśnie teraz może być Camila.

– Dlaczego akurat ona? Dlaczego Camila? – Zapytała gdy jej oczy zaszły łzami, miłość jej życia mogła o niej zapomnieć i wieść inne życie z kimś innym.

Bordo | CamrenWhere stories live. Discover now