Rozdział 10

8.5K 542 46
                                    

Hej, kochani <3

Z okazji zbliżającej się premiery mojego debiutu, mam dla was kilka informacji. 

1. PREMIERA PATRONA TO 15.09.2020!!! W końcu mamy datę i to całkiem bliską. Osobiście wprost nie mogę się doczekać. Mam szczerą nadzieję, że będziecie chcieli sięgnąć po poprawioną i rozbudowaną wersję tej historii!

2. PRZEDSPRZEDAŻ JUŻ RUSZYŁA! Na stronie głównej macie link bezpośrednio do empiku, ale jeśli wolicie dokonać zakupu gdzieś indziej, to książka pojawia się już też w innych miejscach. Wysyłka oczywiście będzie nieco bliżej dnia premiery, ale tak czy siak to świetna wiadomość.

3. Koniecznie wpadnijcie na moje konta w mediach społecznościowych! Będzie mi miło jeśli zostawicie po sobie gwiazdkę, komentarz, wpadniecie do innych moich tekstów. Teraz tak naprawdę od waszej aktywności zależy, czy wydawnictwo zechce wydać jeszcze jakiś mój tekst.


Jak zawsze przyjemnej lektury życzy wasza Eliana.


*

😈 Rav 😈

Elise jest inna od kobiet, z którymi zazwyczaj się spotykałem. Ba, ona jest przeciwieństwem każdej, na których punkcie zwykle miewałem obsesje. Wyróżnia się na ich tle, a ja nadal nie odkryłem, czy to coś dobrego. Jestem kompletnie zdumiony, gdy prosi mnie o bycie sobą. Nie sądzę, że kiedykolwiek wcześniej słyszałem coś podobnego. Zwykle kochanki nalegały, bym jednak udawał kogoś, kim nie jestem. To coś nowego.

Chyba dlatego zgadzam się na to, żebyśmy dla odmiany poszli do jej mieszkania. W ciszy jedziemy tam moim sportowym samochodem, a na ogonie siedzi nam ochrona. Widzę ich czarny samochód z przyciemnianymi szybami i z automatu czuję się bezpieczniej. Elise też jest bezpieczna. Wolę, by była, bo nawet nieświadomie potrafię ściągnąć zagrożenie dla tych, którzy dla mnie się liczą. Kobieta instruuje mnie, jak dojechać do jej mieszkania i im bliżej jesteśmy, tym bardziej skrępowana się staje. Opuszcza wzrok, mniej się uśmiecha i wystukuje palcami nerwowy rytm o tapicerkę.

— O co chodzi? — pytam, gdy zaczynamy kluczyć po wąskich podmiejskich uliczkach Los Angeles.

Kobieta w odpowiedzi jedynie wzdycha i zerka na mnie nerwowo, co wyłapuję kątem oka.

— To nie jest posiadłość, do jakiej przywykłeś. Mam na myśli standard.

— Nie jestem snobem. Wychowałem się na przedmieściach.

Początkowo nie do końca łapię, o co jej chodzi, skupiając się na trasie. W końcu docieramy do małej uliczki, która kończy się typowym zaokrągleniem. Nawigacja informuje, że mój cel jest po prawej stronie i faktycznie, dostrzegam numer przyklejony do przekrzywionej skrzynki pocztowej. Dom należący do Elise jest piętrowy, ale dość mały. Cały pomalowany na bardzo jasne odcienie beżu i ciepłego brązu wygląda dość kobieco. Podwórko jest bardzo zadbane, a pojedyncze rośliny posadzone na tym skrawku są zasadzone w równym rządku. Nad drzwiami prowadzącymi do pojedynczego garażu widać balkon, ozdobną lampę i porozwieszane światełka.

— A co według ciebie jest nie tak? — Gaszę silnik, sięgając do tyłu w poszukiwaniu naszej torby z zakupami spożywczymi. — Boisz się, że będę marudził?

Staram się ukryć to, jak uraziły mnie jej insynuacje. Nie jestem jakimś królewiczem, do ciężkiej cholery.

— Twój zegarek jest wart więcej niż moje meble — odpowiada.

Jestem już mocno poirytowany, ale kompletnie tego nie okazuję. Odpuszczam sobie gniewne burczenie i z grobową miną ściągam z nadgarstka Rolexa tylko po to, by wrzucić go zamaszystym gestem do schowka.

Mistrz tajemnic [LA TALES #1] I ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now