Rozdział 2

10.6K 538 64
                                    

Oto jest drugi rozdział :D Po przejściach i z małymi problemami technicznymi po drodze, ale w końcu jest. Życzę wam przyjemnego czytania. Koniecznie zostawcie po sobie jakiś ślad <3

Miłego wieczoru,

Wasza Eliana

*

Rozdział 2 

😈 😈

— Masz to, o co cię prosiłem? — pytam, gdy Knox wchodzi bezszelestnie do gabinetu.

Mężczyzna rzuca mi nieodgadnione spojrzenie, gdy bez choćby jednego słowa komentarza, rzuca ostentacyjnie teczkę na moje biurko. Nie uchodzi mojej uwadze znaczące spojrzenie, którym mnie obdarza, ale udaję, że wcale go nie widzę. Z ciekawością zerkam w stronę tektury pozbawionej wzorów czy napisów i odwracam ją przodem do siebie. Nim jednak zgłębię się w szczegóły życia mojej nowej obsesji, ponownie wędruję spojrzeniem do swojego ochroniarza i prawej ręki w jednym.

— Powiedz to — rzucam zuchwale.

Obserwowanie jego coraz bardziej sceptycznego spojrzenia to dla mnie czysta przyjemność.

— Dobrze wiesz, że wystarczyłoby to zrobić w nieco bardziej staromodny sposób. Jestem pewien, że ta dziewczyna zdradziłaby bez większego oporu co najmniej połowę z tych informacji. — Splata swoje dłonie z przodu, a materiał czarnego garnituru delikatnie napina się w ramionach. — Ale to tylko moje zdanie, Mistrzu. Jestem tu by wypełniać rozkazy, a nie by wyrażać opinię.

— Nie udawaj skromnego — stwierdzam bliski rozbawienia. — Dobrze wiesz, że liczę się z twoim zdaniem. A ona... — Znów spoglądam na teczkę. — Na razie to musi mi wystarczyć.

Wystarczy, by ten facet nazwał mnie tak, jak każę się zwracać do siebie pozostałym pracownikom, by wywołać uśmiech na mojej twarzy. Mogę udawać, że Knox to tylko kolejny ochroniarz i facet na posyłki, ale prawda jest o wiele bardziej złożona. Pracuje dla mnie od tak dawna, że nawet nie pamiętam, jak to było, zanim zjawił się w naszej rodzinnej posiadłości. Jego obecność to już chleb powszedni i prawdę mówiąc, nie wiem, co zrobiłbym na wieść o jego rezygnacji.

Nikomu nie ufam równie mocno, jak jemu, dlatego zleciłem mu tak wrażliwą misję. Ten facet zna wszystkie moje brudne sekrety i na całe szczęście mogę polegać na nim tak, jakby był członkiem mojej rodziny, a to naprawdę coś znaczy. Szczególnie dla mężczyzny takiego jak ja, problematycznego wykolejeńca unikającego własnych bliskich.

Otwieram w końcu karmelową okładkę teczki, a moim oczom ukazują się starannie posegregowane informacje, wzbogacone o zdjęcie rodem z dokumentów. Najistotniejsze informacje są zakreślone fluorescencyjnym markerem, a przy niejasnych fragmentach widzę znaki zapytania nakreślone ręką Knoxa. Nie przeszkadza mi to, że większość z tych rzeczy to poufne dane, bo nikt na mnie nie doniesie, a jeśli to zrobi, to szybko pożałuje. Najpewniej jednak nawet nikt nie wie, że cała ta wiedza bez trudu znalazła się w moich rękach.

Cóż, mój ochroniarz to sprytny skurczybyk.

W skupieniu przeglądam akt urodzenia, umowę najmu, świadectwa szkolne i inne rzeczy, które stopniowo uzupełniają jej obraz tworzący się w mojej głowie. Dopasowuję suche fakty do uroczej młodej kobiety z poczekalni, z satysfakcją stwierdzając, że podoba mi się coraz bardziej. Uśmiecham się, gdy dostrzegam jej imię, starannie zapisane kaligrafią Knoxa. Elise Delayne Winston, lat dwadzieścia pięć.

— Rodzeństwo? — pytam, bo nigdzie nie widzę tej informacji.

— Czworo rodzeństwa, wszyscy mieszkają z jej biologicznymi rodzicami.

Mistrz tajemnic [LA TALES #1] I ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now