- Nie mamo. Przepraszam. Nie mogę teraz rozmawiać, bo jedziemy na kulig. Pamiętaj, że Cię kochamy i życzymy wesołych świąt.
- Wróć do Płońska córeczko.
- Wykluczone. Muszę kończyć. Do usłyszenia- szybko się rozłączyłam. Czułam się zażenowana, że zachowałam się w taki sposób, ale nie miałam wyjścia. Musiałam dbać o nasze bezpieczeństwo, a Celina nie mogła się dowiedzieć, gdzie jesteśmy.
- Szybko ją spławiłaś- dodał Alan.
- Wiem i źle się z tym czuję- westchnęłam.
- Nie myśl tak. To ona, przez cały czas, nas okłamuje i snuje intrygi za naszymi plecami.
- To nasza mama.
- Ona albo my. Wiesz, że jakbyś jej powiedziała gdzie jesteśmy, to byłby koniec- mówił Alan- Prędzej czy później Dawid wszystko by od niej wyciągnął.
- Zakończmy już ten temat- do rozmowy włączył się Eryk- Jesteśmy w innym świecie i musimy żyć przyszłością, a to co było zostawić daleko za sobą.
- Masz rację- pokiwałam głową- Odpalaj Alan i jedźmy do Ravena.
Chwilę później ruszyliśmy spod mieszkania. Miejsce w którym mieszkał Raven, było niedaleko, dlatego jazda nie trwała długo. Kolejny raz jechaliśmy mostem Brooklińskim, a ja mogłam patrzeć dookoła. Uwielbiałam to miejsce i niecierpliwie czekałam na kolejną wizytę w tym miejscu.
Byłam ciekawa jak wyglądał apartament Pollarda. Sandy mówiła, że jest dość duży, a nowoczesne wnętrze czasem dawało poczucie przepychu. Mówiła, że Raven lubił grafitowy kolor, który dominował w połączeniu z innymi.
- Jesteśmy- nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy. Alan zgasił auto- Zabierzemy ciasto i pierogi, a Ty weź prezenty.
- Dobrze- zgodziłam się- Wiesz jak tam wejść?
- Oczywiście. To normalny apartamentowiec. Tam jest wejście- wskazał brat- W środku siedzi portier i zadzwoni do Ravena.
- Mają tam portiera?
- To luksusowy budynek- wtrącił Eryk- Pilnują wejścia.
- Mogłam się domyślić- pokręciłam głową- W każdym razie... Zabierajmy wszystko i chodźmy w końcu.
Chłopaki zabrali jedzenie, a ja sięgnęłam do bagażnika po prezenty. Były tam dwie torebki z prezentami dla Sandy i Ravena, bo te dla Alana i Eryka dałam pannie Pollard dwa dni wcześniej. Ruszyłam za chłopakami, a po chwili byliśmy w korytarzu budynku.
- Dobry wieczór- odezwał się mężczyzna- Państwo do Pana Pollarda?
- Dobry wieczór- odpowiedział Eryk- Tak, Raven czeka na nas.
- Pan Pollard mówił, że się pojawicie. Zapraszam do windy- wskazał w prawą stronę- Wesołych świąt.
- Dziękujemy i wzajemnie- odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Zuza, nie będziecie się kłócić?- stanowcze pytanie brata rozbrzmiało w windzie.
- Przestań- żachnęłam się- Nie mam takiego zamiaru. Od jakiegoś czasu Raven jest dla mnie zupełnie inny i zachowuje się jak normalny facet.
- Cieszę się, bo nie chcę się denerwować w czasie Wigilii.
Przewróciłam tylko oczami i głośno westchnęłam. Czasem zastanawiałam się nad tym, o co chodziło mojemu bratu? Ale to nie był moment żeby się nad tym zastanawiać. Przed nami były święta i chciałam je spędzić w życzliwej atmosferze.
Kilkadziesiąt sekund później usłyszałam dźwięk windy. Oznaczało to, że byliśmy na piętrze, na którym znajdowało się mieszkanie Ravena. Wyszliśmy z windy i skierowaliśmy się w stronę drzwi. W tym samym momencie, kiedy wyciągnęłam dłoń, żeby zapukać, drzwi od mieszkania otworzyły się. Widok Pollarda w białej koszuli z czarnym krawatem, eleganckich spodniach i idealną fryzurą, sprawił, że stałam i bezczelnie patrzyłam na niego. Wyglądał jak pieprzony model z gazety o modzie.
- Coś nie tak?- Eryk tracił mnie łokciem. Wzdrygnęłam się przestraszona.
- Dlaczego nie wchodzicie? - na moje szczęście pojawiła się Sandy. Wybawiła mnie z tłumaczeń o moim żenującym zachowaniu. Posłałam jej nerwowy uśmiech- Zapraszam do środka.
- Dziękujemy- ruszyliśmy do środka.
- Pomogę Wam- głos Ravena rozbrzmiał niedaleko mojego ucha- Wezmę te tacki.
- Zanieś je do kuchni- zarządziła Sandy. Mężczyzna pokiwał głową- Zdejmujcie płaszcze i chodźcie do jadalni. Rozgośćcie się.
- Położę wasze prezenty pod choinką- wskazałam brodą na drzewko. Weszłam do salonu. Pomieszczenie było ogromne, a kuchnia oddzielona wyspą idealna. Grafit i biel idealnie się ze sobą komponowały. Blaty z jasnego drewna dodawały odrobiny klasyki. W salonie stała ogromna, grafitowa sofa, a obok niej biały stolik kawowy. Ściana naprzeciwko sofy była ułożona z białych płytek imitujących kamień. Z lewej strony dużego salonu stał duży stół, pięknie przygotowany do kolacji. Stanęłam przed choinką i położyłam torebki z prezentami na podłodze, obok innych.
- Zapraszam do stołu- zawołała Sandy- Zuza usiądź koło mnie.
- Oczywiście, bardzo chętnie- odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy. Miałam nadzieję, że Raven nie będzie siedział naprzeciwko mnie, bo jego widok w tym cholernie seksownym ubraniu byłby dla mnie zgubny. Zajęłam miejsce obok Sandy.
- Dzielicie się opłatkiem? – zapytał mój brat.
- Nie znamy takiego zwyczaju- odpowiedział Raven.
- W Polsce, zanim zacznie się Wigilia, każdy bierze do ręki kawałek opłatka- dodałam- Jest to biały, cienki prostokąt. Dla nas jeden ze świątecznych symboli.
- My składamy sobie życzenia- powiedziała Sandy, po czym wstała od stołu- Wesołych Świąt, Zuza.
- Wesołych Świąt Sandy- przytuliłam się do brunetki, lekko ją ściskając. Słyszałam jak za moimi plecami mój brat i Raven składają sobie życzenia. Zaraz potem podeszłam do Eryka, Alana i na końcu do Pollarda.
- Życzę Ci, Wesołych Świąt i spełnienia marzeń- powiedziałam i popatrzyłam na Ravena. Mój delikatny uśmiech był konsekwencją tego, że nie wiedziałam jak zareaguje na moje słowa.
- Wesołych Świąt i niezapomnianego Sylwestra- wypowiedź Ravena mnie zaskoczyła, ale nie zastanawiałam się nad tym, bo kilka sekund później przygarnął mnie do siebie, przytulając.
YOU ARE READING
W spirali kłamstw
RomanceZuzanna Bazanowska mieszka z bratem i matką w Płońsku. Pracuje w szkole podstawowej i uczy języka angielskiego. Jej brat Alan jest jednym z najlepiej zapowiadających się zawodników MMA, młodego pokolenia. W czasie trwania wakacji jedzie z b...
Rozdział XXXV/2
Start from the beginning