All Is Violent, All Is Bright

439 35 32
                                    

- Nie każ mi o tym rozmawiać. - Zaczął Rudy, mając dosyć srogiego wyrazu twarzy Mello. - Wychodzisz gdzieś? - Spytał, podnosząc się z materaca, podczas gdy blondyn przekładał pasek do swoich skórzanych spodni.

- Też nie wiem, co miałbym ci powiedzieć, Matt. Wszystko miało być szczere, czy nie?

- Wszystko co ci mówiłem, było szczere. - Zapewnił go, szukając zrozumienia w jego oczach.

- A co z tym, o czym mi nie mówiłeś?

Pytanie Mello zbiło Matta z tropu. Musiał przyznać, że miał rację. Z drugiej strony, czego oczekiwał, samemu nie będąc szczerym nawet ze samym sobą?

- Być może masz na mnie za duży wpływ, Mells. - Odparł kąśliwie, na co Mello cisnął w niego skórzaną kurtką, którą miał zamiar zaraz założyć.

- To są dwie zupełnie inne sprawy, których nie chcesz albo nie umiesz odróżnić, ciągle szukając dla siebie wymówek.

- A czego ode mnie wymagasz, pojawiając się u mnie nagle po tylu latach? Kiedy w dupie miałeś to, gdzie jestem, czy nawet żyję, bo zajęty byłeś chorym wyścigiem z Nearem? - Matt wstał, zrównując się z nim linią wzroku. - Nagle oferujesz mi swoją cudowną pomoc, o którą nigdy nie prosiłem, bo chcesz, żebym był od ciebie zależny?

Mello, pchnięty nagłą iskrą złości, pchnął Matta omal nie przewracając go obolałego na ziemię.

- Jedyne, czego od ciebie oczekuję, to żebyś przestał traktować swoje życie jak gówno!

- A czym niby według ciebie było, zanim się tu pojawiłeś?!

Mello zamilkł, patrząc tępym wzrokiem jak Matt rozmasowuje swój obolały bark.

- A, jebać to. - Rudy, zrezygnowany, przysiadł z powrotem na materacu, przeczesując dłonią włosy.

-Hej. - Szepnął Mello wyciągając nieświadomie dłoń w jego stronę. - Przepraszam. To wszystko nie tak. Nie chcę się z tobą kłócić.

- To nie rób tego. Powiesz mi, dokąd idziesz?

- Nie mogę.

Matt obrzucił go zrezygnowanym spojrzeniem, parskając drwiąco ze śmiechu.

- Jasne.

- Obiecuję ci, że wszystko naprawię, okej?

***


Stanął przy parkingu, co chwilę patrząc na godzinę w telefonie. To była ciężka noc; miał wrażenie, że wcale nie zmrużył oka, ale gniew na sytuację dnia poprzedniego dodawał mu energii. Nie minęło wiele czasu, nim z niebieskiego Nissana Bluebird'a wysiadła znajoma dziewczyna w koralowym płaszczu do kolan.

Alice szła w jego stronę niepewnym krokiem, nie spuszczając z blondyna uważnego wzroku.

Nie był pewien, od czego powinien zacząć, ale gdy tylko ją zobaczył, poczuł falę złości spływającą na jego serce. Wziął głęboki wdech mroźnego, zimowego powietrza.

- Nie musiałeś od razu mi grozić, jeśli chciałeś się spotkać. - Zaczęła dziewczyna, stając w bezpiecznej odległości naprzeciw blondyna.

- Nie trudno było się domyślić, że to ty za wszystkim stoisz. - Zaczął. - Jaki masz w tym cel? Aż tak powoduje tobą zawiść?

Alice parsknęła śmiechem na jego słowa, opatulając się cieplej płaszczem.

- Chyba nie wszystko o nim wiesz.

- Co masz na myśli? - Mello mimowolnie zacisnął dłonie w pięści. Zrobił krok w jej stronę, łapiąc dziewczynę za kołnierz jej płaszcza.

- Puść mnie! - Syknęła, ostrzegawczo rozglądając się wkoło. Tak też uczynił, ale nadal niemal napierał na blondynkę, która wciąż odsuwała się o krok.

- Mam dosyć kłamstw i dosyć problemów, których mu przysparzasz. Radzę ci w końcu się odpieprzyć, a nikomu więcej nie stanie się krzywda. - Wycedził przez zęby, chcąc, by dziewczyna najlepiej po prostu rozpłakała się, przeprosiła i uciekła. Ale nic takiego nie nastąpiło. Była opanowana, zupełnie niszcząc poprzednie wrażenie, jakie po sobie pozostawiła.

- Nie masz różańca na szyi. - Zauważyła, wtrącając. - Ale tym mu nie pomożesz. Wiesz, jak twój chłopak zarabiał na narkotyki? Kradł samochody i sprzedawał numery kradzionych kart kredytowych w Internecie. Podpadł nie tylko mi. To nie on jest przeze mnie w niebezpieczeństwie, a ja przez niego. A teraz naprawdę muszę uważać. - Bladymi dłońmi zaczęła gładzić swój brzuch, wprawiając Mello w osłupienie. - Jestem w ciąży. Chciałam tylko, by naprawił swój błąd.

Mello z niedowierzaniem kręcił głową. Ta fala gniewu nie była do powstrzymania; rzucił się na dziewczynę, przygniatając ją do jej własnego samochodu.

- Przestań kłamać! To nieprawda!

-Zostaw mnie! - Krzyk Alice rozniósł się echem po parkingu. Na jej twarzy pojawił się autentyczny wyraz przerażenia. Mello zrozumiał, że jej słowa mogą być prawdą, choć nie chciał w to wierzyć. Nie wiedział nawet, co sam myśli. Puścił dziewczynę i odszedł na bok, zakładając ręce za głowę i wpatrując się w śnieg.
- To nie może być prawda.
- Uwierz, że sama bym wolała, by to nie była prawda.
- Kurwa. - Powiedział sam do siebie, jedyne co czuł, to jak cały się trzęsie. - On wie? - Obrócił się i posłał jej chłodne, martwe spojrzenie.

- Chciałam mu powiedzieć, gdy byłam pewna. Ale nie zdążyłam. Nie miałam jak się z nim skontaktować, a potem uznałam, że w niczym mi nie pomoże. To nie jest ktoś, na kim można polegać.

- Mylisz się. - Warknął, nie będąc jednak teraz pewnym swoich słów.

- Nie wmówisz mi, że się na nim nie poznałeś. - Odparła chłodno.
- Skąd ty o tym wszystkim wiesz?!
- Nie domyślasz się? Chciałam mu dać szansę żeby wziął odpowiedzialność za swoje czyny. Wtedy, jak byłam pod jego domem. Widziałam cię w oknie. Powiedziałam mu, że teraz ma ostatnią szansę z tym skończyć. - Alice westchnęła głęboko ze smutkiem. - Ale dla niego nic się nie liczy. I pewnie wierzysz mu, że jest inaczej? - Drwiąco się uśmiechnęła, ale w tym uśmiechu było więcej bólu niż radości. - Muszę iść. Musisz to załatwić inaczej, bo ja nie mogę ci pomóc. A przynajmniej, nie chcę. Nie w taki sposób, jak oczekujesz. - Dziewczyna ostrożnie otworzyła drzwi do auta, spodziewając się kolejnej nerwowej reakcji blondyna. On jednak nic już nie powiedział, westchnął, pozwalając jej w spokoju wrócić do samochodu.

- Jeszcze jedno. - Powiedziała przez otwarte okno, przekręcając klucz w stacyjce. Schyliła się na chwilę i pomachała przez szybę czarnym, niewielkim notatnikiem. - Wiesz, co to jest, prawda? Żegnaj, Mihael.

Nim Mello zdążył zapanować nad zesztywniałem z szoku ciałem, Alice już wyjeżdżała na zatłoczoną ulicę.

Setki myśli przecięły jego umysł, jak lodowe ostrze paraliżujące go od środka. Wszystko stało się tak nierzeczywiste, jakby ktoś zatrzymał cały świat wokół niego.

- Notatnik Śmierci. - Szepnął sam do siebie, po czym osunął się na śnieg.

***

Fine Again (MelloxMatt)Where stories live. Discover now