Love Who Loves You Back

247 36 8
                                    


((Okazało się, że część 9 napisałem już ponad rok temu: i podoba mi się dużo bardziej niż rozdział, który dodałem ostatnio. Przepraszam więc za zmiany i sianie chaosu, jednocześnie informuję, że szybko zabieram się do pisania kolejnej części. ))


- Te, Matt! Wstawaj! - Głos Mello wyrwał go ze snu. Poderwał się z kanapy, aż zakręciło mu się w głowie.

- Ja spałem?

- No najpierw myślałem, że nie żyjesz. - Mello przysiadł obok Matta, zmuszając go, by się przesunął.

- Gdzie byłeś? - Patrzył na niego wciąż zaspanym wzrokiem; pochylił się by ucałować go w nagie ramię.

- A, miałem coś do załatwienia. - Odparł wymijająco.

- Coś ze śledztwem? Mello.. - Sięgnął po paczkę leżącą na stole, by zapalić sobie papierosa.

- Nie, nic ze śledztwem. Nie martw się. Nie wypuściłbyś mnie bez ochraniaczy, mamo.

Matt zaciągnął się dymem, po czym zaczął kaszleć, jakby się dusił.

- Ja pierdolę, co to za syf? - Odsunął fajkę od siebie i przyglądał się jej ze zmrużonymi od kaszlu oczyma. - To nie są moje fajki!

Cyniczny śmiech Mello udzielił mu pełnej odpowiedzi. Był wyraźnie z siebie zadowolony.

- Sorry, nie mogłem się powstrzymać. - Wyjaśnił. - Od zawsze chciałem to zrobić.

- I to niby ja jestem niedojrzały?

- Musiałem cię jakoś rozbudzić. Mam dla ciebie niespodziankę. No nie patrz tak na mnie, to nic strasznego.

Mello wstał i ochoczo wyciągnął do rudego dłoń. Rzadko wyglądał na tak podekscytowanego -w ogóle rzadko kiedy było widać po nim emocje inne od gniewu lub dezaprobaty.

Prowadził go w stronę drzwi wyjściowych. Nakazał mu zamknąć oczy.

- Chyba sobie żartujesz. Ja wiem do czego ty jesteś zdolny!

- Matt.. Zamknij oczy. - Blondyn łagodnie powtórzył swoją prośbę, kładąc zimne dłonie na jego policzkach. Matt nie mógł się temu sprzeciwić. Zrobił więc to, o co prosił, i pełen niepewności dał się wyprowadzić przez blok i prowadzić dalej ulicą.

- No, możesz otworzyć. Tylko się nie podnieć za bardzo.

Oczom Matta ukazał się jego ukochany, krwistoczerwony Chevrolet Camaro z 68 roku. Czyściutki, błyszczący w zimnym blasku słońca, bez ani jednej widocznej ryski. Nie mógł uwierzyć w to co widzi. Dopiero, gdy dotknął go drżącą dłonią dotarło do niego, że to jego auto.

- Odzyskałem je, wyklepałem. - Zaczął Mello, zakładając ramiona na siebie. - Nie było łatwo; mówili, że dużo łatwiej i taniej byłoby kupić nowe... ale wiem, ile ten konkretny dla ciebie znaczył.

Matt oderwał na chwilę wzrok od samochodu, by z niewypowiedzianą wdzięcznością spojrzeć mu w oczy. Nie mógł wydusić z siebie słowa. Mello parsknął uradowanym śmiechem, szczęśliwy z jego reakcji.

- Boże, stary, ty płaczesz? To wciąż tylko auto. - Rudy podbiegł do niego i ujął go mocno w ramiona. Zatopił twarz w jego gładkich włosach; dawno nie czuł się tak oszołomiony i szczęśliwy zarazem.

- Nie sądziłem, że zrobiłbyś coś takiego dla mnie.

- Bo odzyskałem twoją furę?

- Tak, dla mnie. Nie wiem co powiedzieć, Mells, jesteś cudowny. Jesteś najlepszym co mnie spotkało.

- No dobra, dobra, weź. Wsiadaj, pora na jazdę próbną, co? Łap kluczyki.

Mello był w szoku, ale szczerze mówiąc, to właśnie pragnął usłyszeć. Tym pragnął dla niego być. Zdał sobie sprawę, że Matt nie rozpaczał aż tak za swoim samochodem, a teraz cieszył się jak dziecko. Rozumiał, że to przecież nie z tego powodu; zrobiło mu się dziwnie ciepło na sercu.

***

Jezu, moje słoneczko, no nie wierzę. - Mówił sam do siebie, przekręcając kluczyk w stacyjce. Gdy silnik wydał z siebie niski, koci pomruk przeszył go dreszcz. Brzmiał jak nowy, ale zachował swój dawny pazur. Ustawiając lusterka, na centralnym zauważył wiszący, srebrny krzyż - identyczny, jak Mello zazwyczaj nosił na szyi. Spojrzał na złotowłosego siedzącego obok niego i szukał na jego szyi owego krzyża, ale nie było go.

- Ty.. oddajesz mi go? - Zapytał, nadal nie będąc pewnym, że to ten sam różaniec. - To jedna z twoich niewielu pamiątek z..

- Wiem. Słuchaj, nie wiem jak się do tego zabrać. Chcę, żeby cię chronił. Nie wiem, czy ma taką moc, bo spójrz tylko na moją twarz - Mello się roześmiał, ale jego oczy wcale nie były wesołe. - ale będę próbował wszystkiego. Rozumiesz? - Patrzył w oczy rudego, wyczekując zrozumienia, jakiegoś potwierdzenia. Ten jednak dalej patrzył na niego w konsternacji.

- To znaczy.. Wiesz, ja nie bardzo wiem..
- Nie ciągnij mnie tak za język, no. Wiem, że ostatnio świrowałem i zachowałem się chujowo. Właściwie, to nadal cię za to wszystko nie przeprosiłem. Namieszałem ci w głowie. Sam też zgłupiałem, nie było łatwo się do tego przyznać. - Matt cały czas patrzył na niego, zapominając o włączonym silniku; Mello jednak nie znalazł w sobie na tyle odwagi, by mówiąc to wszystko, patrzeć mu w oczy. - Nie powinienem był cię zostawiać jak po prostu byłeś ze mną szczery. Wiem, że zrobiłem wiele głupich rzeczy. Ty miałeś odwagę przyznać mi wszystko, a ja po prostu uciekałem. Teraz widzę, że to było głupie, okej? Kurwa, nie mam w tym takiego doświadczenia jak ty.
Matt na jego słowa parsknął śmiechem, ale jego czuły wzrok przybrał bardziej pobłażliwy wyraz. Położył dłoń na jego udzie, czując ciepło przebijające się przez skórzane spodnie.
- Jest okej, Mells. Zawsze wracałeś, mimo wszystko. No nie? - Powiedział słodko - gorzkim tonem, z wątłym uśmiechem.
- Nie zawsze miałem taki zamiar. - Odparł ponuro, z ciężkim spojrzeniem wbijającym się w oczy rudego. - Ale niczego bym tym nie zmienił.
- Nie?
- Nie.
Mello pochylił się ku niemu, składając lekki pocałunek na jego ustach.
- Zależy mi na tobie, i teraz chcę, żeby to wszystko było szczere. Zgoda?
Matt nie krył swojej ulgi i rozpromienił się w szczerym uśmiechu.
- No pewnie, że zgoda. Ale więcej mi nie uciekaj, jasne? Jestem twoją jedyną nadzieją na przyjemne wieczory. - roześmiał się.
- A spierdalaj. - skwitował Mello i również zaśmiał się z wewnętrzną ulgą.
- Dobra, przetestujmy go w końcu. - Matt obejrzał się za siebie i ruszył, wyjeżdżając wąską uliczką z osiedla.
Auto szło lekko, skręcało płynnie, choć trzeba było użyć do kierownicy trochę siły. Czuł się, jakby nieironicznie odzyskał kawałek samego siebie.
- Jeszcze jedno - wtrącił Mello - kocham cię.
W tym momencie ręka Matta, jakby zdrętwiała, osunęła się z kierownicy. Tęgo przywalił w słup, nie wyrabiając już na pierwszym zakręcie.
- Ty zjebie. - Dodał Mello, jeszcze cichszym głosem, niż którym wypowiadał ostatnie słowa.

Fine Again (MelloxMatt)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz