These Evil Things

327 37 12
                                    

(Krótko, proszę wybaczyć, mam teraz więcej zmian w pracy)

Lekkie pukanie do drzwi w rytm wciąż nieznanej mu melodii zmusiło go do wstania z kanapy. Rzucił jeszcze szybkie spojrzenie na pokój; na szczęście było w miarę czysto. Otworzył drzwi, drobna blondynka z utęsknieniem wpadła mu w ramiona.

- Tęskniłeś? - Zaszczebiotała, natarczywie całując go w szyję. Matt westchnął tylko bezgłośnie i łagodnie odsunął ją od siebie, zapraszając gestem dłoni do środka.

- Chcesz herbaty? - Spytał, nastawiając czajnik nim zdążyła odpowiedzieć, podczas gdy Alice już rozkładała się ze swoją torbą na kanapie.

- Mam tutaj coś lepszego. - Pomachała w jego stronę małym strunowym woreczkiem z białym proszkiem.

- Oh, Alice... - Odpowiedział jej rozpromienionym uśmiechem. W końcu jakaś ulga w te beznadziejne dni. Podszedł do niej i pochylił się, by sięgnąć po torebkę, ale dziewczyna szybko odsunęła się od niego.

- Najpierw buzi!

Matt dał jej skromnego całusa w usta, jednak Alice zdążyła zarzucić mu ramiona na szyję i pociągnąć za sobą na kanapę. Jej smukłe dłonie naprzemiennie wkradły się pod jego koszulkę, wplątywały we włosy czy spoczywały na jego pasku od spodni, by od razu przejść do konkretów. Nagły wrzask gwizdka jednak zmusił Alice do wypuszczenia go z ramion. Jakby wytrącony z rytmu nalał w kubki za dużo wody, ale zaraz względnie się ogarnął i gotową herbatę postawił przed dziewczyną na stole. Czuł, jak pożera go wzrokiem. Mimo tego, jak mu to schlebiało, równocześnie trochę go przerażało. Ta dziewczyna się nie męczy.

- Coś się dzieje, Matt? - Spytała, z kobiecą intuicją rozpoznając konsternację zarysowaną subtelnie na jego twarzy.

- Jestem chyba tylko trochę chory.

- Ale chyba nie tylko na mnie? - Niebieskie, wymalowane na czarno oczy błysnęły w świetle płomienia zapalniczki, którym odpaliła sobie skradzionego od Matta papierosa.

- Nie. Nie o to chodzi, skarbie. - Objął ją ramieniem, ale dziewczyna przybrała tylko zasmucony wyraz twarzy. Po chwili wysypała zawartość woreczka na stół i paczką papierosów uformowała z proszku nieforemną kreskę.

- Weź, postawi cię na nogi. Albo ogólnie coś ci postawi. Chyba, że zacząłeś coś kwestionować ostatnio?

- O czym ty mówisz?

- Słuchaj, powiedz mi wprost. Masz kogoś na boku?

- Nie! - Niemalże krzyknął poirytowany. Zatkał palcem nosdrze i pochylił się nad stołem, wciągając wszystko i odetchnął głośno. Co za pytanie. No pewnie, że nie, poza tym wspomnieniem, myślą, której nie pozwalał odejść.

Ale to przeszłość.

***

Matt obracał w dłoni lśniący, czarny różaniec z maleńkich koralików; pospiesznie jednak schował go do kieszeni, gdy tylko Mello pojawił się w progu, wracając z łazienki.

- No dobra, przyznaję, dałeś mi popalić.

- Mówisz o samochodzikach czy o tym, co działo się potem?

- Frajer. - Mello cisnął w niego mokrym ręcznikiem, posyłając mu szczery uśmiech. Poprawił dłonią wilgotne włosy i stanął naprzeciw niego, zasłaniając telewizor. - Też coś dla ciebie mam. - Wyciągnął dłoń w jego stronę. - Chodź.

Fine Again (MelloxMatt)Where stories live. Discover now