To Wish Impossible Things

355 40 7
                                    

((Wiem, że długo kazałem czekać na jakiekolwiek czułe/romantyczne sceny, ale mimo iż powoli, moje opowiadanie wciąż rozwija się uparcie w tym kierunku.))

Nieśmiało wszedł do jego mieszkania. Gdzie indzie mógłby pójść? Dopiero teraz zauważył, jak poważnie Matt zaniedbał swoje mieszkanie. Było przytłaczające, ciemne, a przebywanie w nim w samotności powodowało u Mello dziwny dyskomfort.
Wyjął z lodówki zimne piwo licząc, że choć ono zdoła ostudzić jego nerwy. Chociaż trochę zagłuszyć niepokój. Co będzie dalej? Matt oberwał, ale żeby od razu miał umrzeć? Zimne dreszcze przechodziły go na samą myśl.
Chciał włączyć telewizor, nie mógł znieść tej ciszy. Pilot leżał na ziemi między pudełkami od gier.
Włączył pierwszy lepszy kanał i rozsiadł się w kanapie, otaczając się z dwóch stron poduszkami. Dopiero teraz poczuł zmęczenie obciążające powieki, ale nie walczył z nim - chciał zasnąć i obudzić się, gdy już będzie po wszystkim.

Obudziła go głośna melodia rozpoczynająca program informacyjny. Leniwie otworzył przekrwione, piekące oczy i z trudem próbował skupić wzrok na ekranie.
"Młody mężczyzna biorący udział we wczorajszym pościgu odzyskał przytomność. Jeszcze dziś zostanie przesłuchany przez policję. Szczegóły śledztwa nie są znane, ale nieoficjalne źródła donoszą, że mężczyzna związany jest ze zwartą grupą przestępczą..."

***
Matt obudził się w ciepłym łóżku, podłączony do jakiejś kroplówki. Zerwał z twarzy maseczkę tlenową i rozejrzał się dookoła. Był pewien, że jest w szpitalu, ale nie do końca jeszcze pojmował, jak to wszystko się stało. Wiedział tylko, że policja może go tu szukać i nie może zostać tu ani chwili dłużej. Pielęgniarka weszła do sali; Matt natychmiast nałożył maskę z powrotem i zamknął oczy. Poczuł, jak brutalnie wbiła mu igłę w ramię, a następnie zdejmuje opatrunek z obojczyka i sprawnie zakłada mu nowy, po czym połknęła się o szafkę przy łóżku i pośpiesznie opuściła salę. Gdy tylko wyszła, Matt poderwał się na równe nogi. Zakręciło mu się w głowie, a oczy na chwilę przysłoniła ciemność. Podszedł do okna, chcąc ocenić wysokość. Nie wierzył własnym oczom: na dole, jakieś trzy metry niżej stał Mello z drabiną. Matt poczuł, że powinien wrócić do łóżka i przy najbliższej okazji spytać, co mu tu podają.
- Matt! Matt, szybciej! Złaź tutaj!
Walcząc z bólem, jakoś udało mu się zejść na dół, choć pół-przytomny nie był pewien, czy to dzieje się naprawdę. Ból przy każdym ruchu skutecznie opóźniał świadomość, że miał na sobie tylko szpitalną piżamę. Śmiech Mello jednak szybko go o tym przekonał.
- Mello, błagam. Gdzie moje auto? - Mello odpowiedział mu zaniepokojonym spojrzeniem.
- Ja myślałem, że nie żyjesz, a Ty pierwsze co to mówisz o jakimś samochodzie? - Nie wiedział, jak przekazać mu, że zostawił jego płonące auto przy fabryce, i że po tym policyjnym pościgu raczej już sobie nim nie pojeździ.
- Ja nie wiem, ja tylko... - Mello widząc, jak roztrzęsionemu Mattowi zbiera się na płacz za ukochanym autkiem, położył dłonie na jego ramionach i nim potrząsnął.
- Słuchaj, Matt. Musimy iść. - Zacieśnił uścisk na jego ramieniu i poprowadził go do zamówionej taksówki.
- Skąd wiedziałeś, że...
- Z telewizji. Dlatego musisz stąd wiać. Jak się czujesz? - Mello posłał mu pełne troski spojrzenie, dzięki któremu Matt od razu poczuł się lepiej. - Wiesz, Matt.. Nie chciałem cię tam zostawiać. Ale nie miałem wyboru.. Uznałem, że tak będzie bezpieczniej. Gdybym miał wybór, nigdy bym.. - Mello wydawał się naprawdę zmartwiony. Przepraszają go spuścił wzrok i zmarszczył brwi jak zawsze gdy wiedział, że zrobił coś naprawdę złego. Matt odpowiedział mu wątłym, ale ciepłym uśmiechem.
- Wszystko okej. Sam bym cię tam zostawił. - Roześmiał się, licząc że Mello zrobi to samo, ale on tylko patrzył na niego z żalem. Jednakże, widząc jak bardzo Matt jest rozbawiony sam sobą, w końcu i on zaczął się śmiać.
- Wiem, że nie było innego wyjścia. Cóż, zawsze tak jest, jak Ci pomagam. Co nie? - Mello podał mu papierosy mając nadzieję, że Rudy nie zauważy braku kilku z nich. Matt zapalił w taksówce, zupełnie ignorując mordercze spojrzenie kierowcy w lusterku.
- Tak, po prostu.. wiesz. Jak cię zobaczyłem, to myślałem, że już po wszystkim. Myślałem że to jakiś pierdolony sen, ale ciągnął się w nieskończoność. ..
Matt zamyślił się chwilę. Głos Mello drżał, jakby naprawdę się o niego martwił. Patrzył tak na niego półprzytomnymi oczyma, gdy mówił, póki taksówka nie zatrzymała się pod mieszkaniem.

***
Matt siedział na kanapie i odwijał bandaż ze swojej klatki piersiowej. Przygotował sobie gazę, bandaże i środek dezynfekujący, ale wszystko szło mu bardzo opornie. Przez ból ledwo mógł ruszać lewym ramieniem. Samo odwijanie starego opatrunku było kłopotliwe, bo wymagało niewygodnego wyginania pleców, co było teraz dla niego niemal niemożliwe. Sięgnął w końcu po scyzoryk, by szybciej i prościej poradzić sobie z jego zdjęciem.
Mello, zauważywszy jak się męczy, podszedł do niego i zaoferował swoją pomoc. Chwycił za wacik, zanoczył go w płynie i delikatnie przyłożył do jego rany postrzałowej. Matt zamknął oczy i cicho westchnął z bólu.
- Może jednak mogłem zostać w tym szpitalu jeszcze kilka dni..
- Nie mają tam konsoli. Wiem co robić, nie raz się uszkodziłem w bójce z jakimś frajerem.
- A postrzelili cię też?
- Zaraz ciebie mogę drugi raz, jak się nie zamkniesz.
Mello ostrożnie przyłożył gazę do jego obojczyka i zaczął owijać ją długim kawałkiem bandaża. Matt przyglądał się jego skupionej twarzy, lekko rozchylonym wargom. Gdy owijał bandaż za jego plecami, łaskotał go swoimi włosami po szyi. Jak on to robił, że ból zmieniał w chwilę dziwnej przyjemności? Był delikatny, jaki Matt sam dla siebie nie potrafił być. Rozpływał się pod jego delikatnym dotykiem; pieczenie zniknęło i ustąpiło miejsca przyjemnemu uczuciu błogości.
Niewiele myśląc pochylił się ku niemu i ucałował jego wargi; zmrużył oczy, jakby tak długo na to czekał, na beztroski, bezmyślny moment czułości z najbliższą mu osobą.
Mello nie odsunął się od razu. Powoli otworzył przymknięte oczy i podniósł na niego pytający wzrok. Zaraz jednak odskoczył od niego, sięgnął do paska swoich spodni i wycelował w Matta bronią.
- Co ty, kurwa, robisz? - Wydusił w końcu, próbując zrozumieć, co się właśnie stało.
Matt patrzył na niego bez słowa czekając, aż Mello zniknie mu z linii wzroku. Takiej reakcji się spodziewał, a jednak mimo wszystko to zrobił. Nie potrafił dokładnie wyjaśnić dlaczego. Mello opuścił broń, rzucił mu jeszcze nienawistne spojrzenie i czym prędzej wyszedł z jego mieszkania.

Fine Again (MelloxMatt)Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ