- Nie możesz zrobić tego dla swojego brata?

- Dzisiaj? Nie. – Nie miałam ochoty się z nią kłócić, więc poszłam po płyn i szmatę i zniknęłam w swoim pokoju.

Wyszłam na zewnątrz, spojrzałam na miejsce, gdzie siedziałam z Ashtonem, kiedy pierwszy raz rozmawialiśmy jak ludzie. Utrzymałam równowagę na dachu i umyłam okna od zewnętrznej strony.

Uporawszy się ze wszystkim, weszłam z powrotem do pokoju. Nie miałam zamiaru myć okien w pokoju Jasona, ponieważ nie było to moim obowiązkiem. Zeszłam na dół, by zobaczyć, czy był już jakiś obiad.

- Umyłaś już okna?

- Tak, ale tylko u siebie.

- Zadzwoń do niego i zapytaj, gdzie jest, bo niedługo będzie obiad.

Zrobiłam, tak jak kazała, ponieważ nie chciałam jej denerwować lub martwić. Zatelefonowałam do brata, nie odebrał za pierwszym razem, więc spróbowałam ponownie po kilku minutach.

Z tego co się dowiedziałam, był w parku, ale nie miał zamiaru wracać. Zdenerwowałam się i wyszłam z domu, żeby go poszukać. Zachowywał się jak mały dzieciak, którego trzeba było pilnować na każdym kroku.

Trzasnęłam drzwiami udałam się do parku. Nigdzie nie widziałam mojego brata, więc poszłam dalej. Wałęsałam się po terenie zarośniętym drzewami, co było oczywiście pięknym widokiem, ale byłam zbyt zła, żeby się tym rozkoszować i podziwiać piękno natury, jakbym kiedykolwiek miała na to większą ochotę.

Stanęłam na środku trawnika i zaczęłam się rozglądać za bratem.

Usłyszałam jakiś szelest, więc odwróciłam się w tamtym kierunku. Zobaczyłam biegnącego Jasona, zatrzymałam go, ale kiedy to zrobiłam coś mu wypadło z rąk, a chłopak szybko zniknął. Nie wiedziałam, co się tak naprawdę przed chwila wydarzyło, dlatego zaczęłam przyglądać się temu, co zgubił mój brat. Były to małe woreczki, a w nich znajdowały się najróżniejsze narkotyki. Zamarłam. Dopiero po chwili zauważyłam dwie pary butów znajdujące się przede mną.

- Pójdziesz z nami młoda damo.

- Słucham? – Byłam jak w transie, nie wiedziałam, co się wokół mnie działo.

Podniosłam wzrok, w dłoniach nadal trzymałam malutkie woreczki, które zgubił mój brat. Spojrzałam na nie.

- To nie moje.

- Niestety nikogo innego tutaj nie widzę. Porozmawiamy o tym na komendzie.

Nie stawiałam żadnego oporu, byłam wystarczająco zszokowana, tym co odkryłam kilka minut temu. Posłusznie wsiadłam do radiowozu i odjechałam z dwoma funkcjonariuszami.

Zaprowadzili mnie na komisariat, gdzie dokładnie przesłuchali. Przecież ja nawet nie wiedziałam jakie to były narkotyki. Na szczęście mi uwierzyli, ponieważ widzieli chłopaka, który przed nimi uciekał. Później dowiedziałam się, że nie wypuszczą mnie z aresztu, ponieważ byłam w posiadaniu narkotyków i musiałam odsiedzieć dobę za kratkami. To był jakiś żart, prawda? Kto wymyślał te chore procedury? Moim jedynym ratunkiem był ktoś, kto wpłaciłby kaucję, ale jak było wiadomo, moja rodzina nie miała pieniędzy…

Poprosiłam o jeden telefon, bo musiałam z kimś porozmawiać, powoli zaczynałam wariować. Nie mogłam zadzwonić do rodziców z wiadomych przyczyn, więc pozostał mi tylko Ashton.

Drżącymi palcami wystukałam numer chłopaka i przyłożyłam słuchawkę do ucha. Łzy napłynęły mi do oczu, bo zdałam sobie sprawę w jak wielkim bagnie siedział mój bart i jak beznadziejnie się zachował zostawiając mnie z tym wszystkim. Kiedy Ash  odebrał, łzy spływały potokami po moich bladych ze strachu policzkach.

We all need to fight for something // Ashton IrwinWhere stories live. Discover now