Rozdział 2.

312 36 4
                                    

Rano było jeszcze gorzej. Głowa pękała mi w szwach, mama wypytywała o każdy, nawet najmniejszy detal. A ja chciałam tylko wrócić do łóżka i położyć się spać, niestety nie mogłam. Musiałam być tamtego dnia wcześniej w sklepie, ponieważ Ashton chciał mi coś pokazać. Nie sprzeciwiałam się, w końcu potrzebowałam tej pracy.

Zawiązałam niedbale trampki i wyszłam z domu. Podjechałam pod sklep, który był zamknięty, więc czekałam przed drzwiami, aż w końcu pojawił się Irwin.

- Długo kazałeś na siebie czekać. – Lekko się skrzywiłam.

- Nie przesadzaj – machnął na mnie ręką, otworzył sklep i weszliśmy do środka.

Zamknęłam za sobą drzwi i podążyłam za chłopakiem, który w ogóle na mnie nie poczekał. Nie przejęłam się tym za bardzo i weszłam na zaplecze.

- Jak widzisz, tutaj trzymamy wszystkie nierozpakowane rzeczy i nowości.

- Chyba do tego służy zaplecze – burknęłam, a Ashton spojrzał na mnie wzrokiem ostrym jak brzytwa.

- Chodź, pokaże ci płyty – wykonał gest dłonią, żebym ruszyła się z miejsca.

Wyszłam więc pierwsza mając dziwne wrażenie, że osoba idąca za mną, ciągle patrzyła się na mój tyłek, ale postanowiłam się tym nie przejmować, w końcu to facet. Lekko westchnęłam i prawie niezauważalnie pokręciłam głową, kiedy Irwin mnie wyprzedził i zaczął opowiadać o wszystkich płytach. Nie musiał się wysilać, bo sporo na ten temat wiedziałam, ale nie zamierzałam mu przerywać, bo widziałam jak bardzo był tym pochłonięty.

- Załapałaś? – Uśmiechnęłam się lekko od niechcenia, żeby dał mi spokój. – No to świetnie, to chyba już wszystko. Zaraz otwieramy, więc idź za kasę, a nie tak stoisz!

Znałam go dopiero niecały dzień, a potrafił mnie zirytować jak nikt inny. Miałam dziwne przeczucie, że przyjaciółmi nie zostaniemy.

Weszłam za ladę, wzięłam swoją torbę, po czym wyjęłam z niej książkę i notatnik. Położyłam obie rzeczy z boku i usiadłam na wysokie krzesło. Obróciłam się w jedną stronę, potem w drugą, ale nikt nie zaglądał do sklepu. W takim przypadku nie pozostawało mi nic innego jak poczytać książkę, by do końca nie zwariować z nudów.

Nagle usłyszałam kojący dźwięk dochodzący znad drzwi. Mój pierwszy klient!

Do środka wszedł mężczyzna po czterdziestce, zgadywałam. Rozglądał się jakiś czas po wszystkich półkach, więc postanowiłam zapytać czego szukał.

- Pomóc panu? – Zawołałam zza lady unosząc ołówek na wysokość ucha.

- Szukam pewnej płyty dla córki, ale dokładnie nie wiem, gdzie mogę ją znaleźć. – Podrapał się bezradnie po głowie.

- Już podchodzę – zwinne zsunęłam się z krzesła i podeszłam do mężczyzny.

Wyjaśnił mi jakiej płyty szukał, niestety nie zapoznałam się jeszcze z całym asortymentem, więc sama trochę błądziłam, ale po kilku minutach, wspólnymi silami znaleźliśmy płytę.

- Córka na pewno się ucieszy – powiedziałam biorąc pieniądze i pakując przedmiot do torebki – dziękuję i zapraszam ponownie! – Uśmiechnęłam się, mężczyzna powiedział „do widzenia” i zniknął na zewnątrz.

- Widzę, że nieźle sobie poradziłaś. – Ashton pojawił się jak znikąd i o mało nie przysporzył mnie o zawał serca.

- Obserwujesz mnie? – Zlustrowałam go od góry do dołu, a mój wzrok na dłuższą chwilę zatrzymał się na jego tatuażach, które były naprawdę dobre.

We all need to fight for something // Ashton IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz