Rozdział 9.

313 29 7
                                    

- Przecież oddałem ci pieniądze.

- Nie o to chodzi, idioto. Poza tym to były pieniądze twojej siostry i nie powinienem ich przyjmować.

- Czego chcesz? Przecież nie mam żadnych zaległości z pracą.

- Jeśli piśniesz jej słówko, czym tak naprawdę się zajmuję, policzymy się inaczej. – Wyjąłem pistolet zza pasa i przytknąłem chłopakowi do brzucha.

- Nic jej nie powiem, ale jeżeli coś jej zrobisz, to mnie popamiętasz, Irwin.

- Uważaj komu grozisz. Dla twojej wiadomości, nie skrzywdziłbym jej. – Właśnie w tamtym momencie usłyszałem jej głos, nie mogłem się odwrócić, bo bałem się, że mnie rozpozna.

- Pamiętaj, jeśli piśniesz choć słówko, już po tobie. – Zagroziłem mu ostatni raz i uciekłem.

Dlaczego ta dziewczyna pojawiała się zawsze w nieodpowiednim momencie?

To ja stałem na trawniku przed jej domem, ale nie podejrzewałem, że wybierze się na zakupy i wróci z nich w takiej chwili.

*******

- Jason,  nic ci nie jest?

- Nie, odejdź.

- Ten facet miał broń, o co chodzi?

- Nie interesuj się. Nie chcę, żebyś i ty miała kłopoty, po prostu idź do domu.

- Powiedz o co chodzi, spróbuję ci pomów.

- Nie możesz mi pomóc, już na to za późno.

Wściekła poszłam po zakupy, oczywiście wszystkie jajka się zbiły, więc pobiegłam do sklepu po nowe.

Byłam strasznie rozdrażniona, kiedy wróciłam do domu, więc podałam mamie zakupy i bez słowa poszłam do swojego pokoju.

Położyłam się na łóżku i patrzyłam na sufit biały jak śnieg. Nie mogłam poukładać myśli. Broń, Jason, jakiś mężczyzna, który mu groził. Przekręcałam się z boku na bok, ale nie mogłam zasnąć, wiedząc, że mój brat miał tak poważne problemy. Najgorsze było jednak to, że niczego mi nie powiedział. W takim przypadku nie mogłam mu pomóc, zadzwoniłabym na policję i co? I nic, ponieważ nie miałam zielonego pojęcia kim był tamten facet, czego chciał i w co się wpakował Jason.

W środku nocy wygrzebałam się z łóżka i krążyłam po pokoju, kilka minut później z powrotem leżałam pod kołdrą i próbowałam zasnąć. Sen przyszedł, kiedy zaczynało świtać. Obudziłam się strasznie późno, byłam już spóźniona, więc wyskoczyłam z łóżka jak oparzona, szybko się ubrałam i zbiegłam na dół. Założyłam buty, pożegnałam się z rodzicami i pobiegłam na przystanek autobusowy. Pogoda był piękna, ale nie miałam czasu się nią cieszyć i podziwiać widoków. Spóźniłam się również na autobus, więc postanowiłam iść na piechotę. W drodze d sklepu zaszłam do kawiarni po kawę, by móc funkcjonować przez resztę tamtego dnia. Kiedy już prawie biegłam z gorącym kubkiem w dłoni, zadzwonił mój telefon. Opuściłam wzrok i nie przerywając biegu zaczęłam grzebać w torebce szukając telefonu. Nie było to jednak najlepszym pomysłem, ponieważ nie wiedziałam, gdzie podążałam. Nagle z czymś się zderzyłam, a gorąca kawa wylądowała na moim sweterku. Była gorąca jak diabli, ale opanowałam się i nie powiedziałam ani jednego brzydkiego słowa. Podniosłam wzrok i ujrzałam chłopaka, który patrzył na mnie z troską. Ja na jego miejscu byłabym wściekła i najprawdopodobniej wyrwałabym mu serce z piersi.

- Nic ci nie jest?

Nie odpowiedziałam, ponieważ zapatrzyłam się w jego niebieskie oczy.

- Halo, żyjesz? – Potrząsnął moim ramieniem.

We all need to fight for something // Ashton IrwinDove le storie prendono vita. Scoprilo ora