Rozdział 7.

295 29 6
                                    

- Czemu patrzysz na jej tyłek? – Ashton zaśmiał się, kiedy odstawiał filiżankę na podstawek, a na jego twarzy zostały małe wąsy od pianki.

- Nie patrzyłam na jej tyłek, zwariowałeś? – Pokazałam mu ręka, żeby wytarł sobie usta.

- No przecież widziałem, nie zaprzeczaj.

- Nie będę się z tobą kłócić, bo to nie ma sensu. – Zamieszałam kawę, ale ochota na nią przeszła mi tak szybko, jak się pojawiła.

- Ej, coś ty tak spochmurniała? – Przyjrzał mi się uważnie i w tym celu wychylił w moją stronę głowę.

- Po prostu coś sobie uświadomiłam, ale to nieważne. – Nabrałam kawałek ciasta na widelec i zapchałam nim sobie usta, żeby nie móc odpowiadać na pytania Irwina.

- Ważne, ważne. Jeszcze przed chwilą wszystko było ok. Wy, kobiety jesteście dziwne. – Pokręcił głową i dalej wiercił we mnie dziurę wzrokiem.

- No dobrze – opuściłam ręce w geście poddańczym. – No spójrz na mnie. – Pokazałam na swój tułów, co chyba nie było najlepszym pomysłem. – Nawet nie wyglądam jak prawdziwa dziewczyna.

- Co ty bredzisz. – Wybuchnął gromkim śmiechem, aż inni klienci zwrócili na nas uwagę. – Z tego, co widzę, to jesteś stuprocentową dziewczyną. No, chyba, że czegoś nie wiem. – Podrapał się po czubku głowy i przy okazji poprawił bandankę, którą nosił prawie codziennie, czasami tylko zastępował ją kapeluszem, lub nosił obie te rzeczy równocześnie.

- Kurde, trochę głupio mi o tym mówić, bo jesteś chłopakiem, ale jednocześnie jesteś moim przyjacielem, więc chyba nie powinnam się wstydzić.

- Nie mów, że jesteś mężczyzną, który od dziecka czuł się kobietą, bo naprawdę stracę wiarę w swoją intuicję.

- Nie, spokojnie. – Zaśmiałam się, tak jak już mówiłam, zawsze potrafił poprawić mi humor. – No, ale przyznasz mi rację, że nie ubieram się tak, jak dziewczyna powinna.

- Jak dla mnie wszystko z tobą w porządku. Masz wszystko, co dziewczyna mieć powinna.

- Czy twój wzrok zatrzymał się na moim biuście? – Uniosłam jedną brew, a Ashton zakrztusił się kawą.

- No wybacz, jestem facetem. – Pokaszlał jeszcze chwilę, a potem przeniósł wzrok na ścianę.

- Dobra, rozumiem. – Nie rozumiałam faktu, dlaczego czułam się przy nim tak swobodnie. A przecież Ashton perfidnie patrzył mi się na cycki.

- No to w czym problem?

- Nie noszę wysokich butów, rzadko zakładam spódnice, a o moim malowaniu to już nie wspomnę.

- I dlatego nie czujesz się kobieca? Wy to macie problemy, serio. Jeśli tak cię to męczy, to może zakładaj spódnice, mocniej się maluj, kup jakieś nowe buty? Ale jeśli cię to interesuje, dla mnie to bez różnicy.

- Nie rozumiesz mnie, Ashton. Jesteś chłopakiem. No ale załóżmy, że masz przed sobą dwie dziewczyny, jedna taka jak ja, a druga bardziej umalowana, w wyższych butach, ewentualnie w spódnicy. Na którą zwróciłbyś uwagę?

Lekko się skrzywił.

- No na tę drugą, ale my faceci jesteśmy wzrokowcami, co nie oznacza, że tylko to się liczy. Ja lubię rozmawiać, więc może i tamtą zauważyłbym pierwszą, ale porozmawiałbym z obiema. – Ciepło się do mnie uśmiechnął. – Dlaczego cię to tak dręczy?

- Nie wiem, po prostu czasami patrzę na inne dziewczyny i czuję się wyobcowana. Jakbym nigdzie nie należała, rozumiesz mnie?

- No, mniej więcej. Powiem ci jedno, nie zmieniaj się dla nikogo, jak już to tylko dla siebie.

We all need to fight for something // Ashton IrwinDonde viven las historias. Descúbrelo ahora