Rozdział 5 - Na walizkach

2.5K 94 3
                                    

Perspektywa Lily:

Dwa miesiące później.

Jesteśmy właśnie w Kanadzie i muszę przyznać, że te tereny bardzo przypadły mi do gustu. Są tu liczne jeziora i lasu po których można biegać bez przeszkód, ale co z tego gdy za chwilę znowu ruszamy w drogę. Zastanawiałam się nawet, czy aby tu nie zostać, ale po dłuższych przemyśleniach zdecydowałam, że nie mogę opuścić Alexy, gdy ona najbardziej mnie potrzebuje i pojadę z nią w dalszą drogę, bo w końcu jestem jej to winna. Byłam właśnie w hotelowej restauracji, gdzie skończyłam jeść moje drugie śniadanie i miałam zamiar wyjść, gdy nagle poczyłam pieczenie na pośladku, więc obróciłam się i ujrzałam jakiegoś obleśnego, starego dziada, który siedział przy jednym ze stolików z zadowoloną miną.

- Witaj piękna, może zechciałabyś wybrać się ze mną do pokoju? - zapytał, a jego spojrzecie przesuwało się po moim ciele.  Byłam zszokowana jego propozycją, więc nic nie powiedziałam, co mężczyzna potraktował jak zgodę, bo chciał mnie chwycić za rękę, ale ja byłam szybsza i zabrałam dłoń, by po chwili go uderzyć w twarz, przez co z hukiem  upadł na podłogę.

- Nie jestem zainteresowana - powiedziałam o dziwo spokojnie, chociaż w środku roznosiło mnie z wściekłości. Nie patrząc na nikogo obróciłam się na pięcie i ruszyłam do apartamentu.

Kiedy byłam na górze weszłam do środka trzaskając drzwiami i zaczęłam opowiadać Alexie o sytuacji z dołu, co jej się zbytnio nie spodobało, ale przyjęła do spokojnie, więc zostawiłam ją w salonie i poszłam do łazienki.  Wchodząc z powrotem do pokoju usłyszałam jak towarzyszka mnie woła, więc poszłam do wspólnego salonu, gdzie Alexa poinformowała mnie, że lecimy do Nowego Yorku. Wiedziałam, że prędzej, czy później opuścimy to cudowne miejsce, więc nie protestowałam i poszłam posłusznie pakować swoje rzeczy. Po godzinie byłam już spakowana i udałam się z walizką do salonu, gdzie czekała już na mnie przyjaciółka. Będąc już na dole wymeldowałyśmy się, a dzięsięć minut później pod hotel podjechała taksówka, która zabrała nas na lotnisko.

Ta gorsza betaWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu