♔ 35-I'll find him

Start from the beginning
                                    

- Zaraz będę. - to jest właśnie to co chciałam usłyszeć. Pomimo iż jego głos jest głęboki i przepełniony grozą, cieszy mnie fakt, że przyjedzie tutaj. Nadal mam do niego żal i dziurę w sercu, chcę by tutaj był.

Ze mną.

- Dziękuję.

                                                                *  *  *

Wszystko, cokolwiek dzieje się potem, jest wynikiem uczuć, jakie miotają mną przez całe przedpołudnie. Jestem wściekła. Nieszczęśliwa. Zdruzgotana. Zrozpaczona. Zraniona. Przerażona. Na zmianę wpadam w czarną rozpacz albo w  nadzieje, ale radosna nadzieja błyskawicznie gaśnie, a czarna rozpacz trwała. Owszem, zapewniają ze to nie moja wina, ale to nie złagodziło mojej rozpaczy. Mówią, że wszystko będzie dobrze, ale wiem, że nie utulę dzisiaj wieczorem Drake' na do snu. Myśli o tym, że jest teraz z kimś niebezpiecznym i chce go zabić sprawia, że przez moje ciał przechodzi następna fala płaczu.

Na zegarze wybija godzina 13:00. Może i by zbytnio mnie to nie ruszyło, gdybym nie usłyszała charakterystycznej wiązanki przekleństw.

Podnoszę głowę podciągając nosem, by po chwili ujrzeć jego.

Ubranego jak zwykle na czarno z wyrazem twarzy wyrażającym determinację, grozę i przejęcie. Kiedy mnie zauważa i nasze spojrzenia się spotykają bez zastanowienia podchodzi do mnie i klęka obok fotela, na którym siedzę. Nie widząc co robię po prostu zakładam mu ręce na szyję i przytulam do siebie jak najbardziej potrafię, jednocześnie puszczając swoją wewnętrzną blokadę. teraz płaczę w jego ramię jak małe dziecko.

- Nie ma go. - chlipię, nie sprzeciwiając się kiedy bierze mnie na ręce i usadawia nas na fotelu.

- Wiem skarbie. - pocieszająco pociera moje plecy. - Znajdziemy go, rozumiesz? - chwyta moją twarz w dłonie, gdy dostrzega , że zaraz znowu się poryczę.

- Obiecujesz?

- Obiecuję. Moje wojsko już go szuka. Wróci do ciebie cały i zdrowy. - chociaż chce mi dać otuchę i nadzieję swoim wyrazem twarzy ukrywającym uczucia, nie działa to tak. Dobrze wiem jak to przeżywa, tak samo jak ja chociaż na inny sposób. - Twój ojciec powiedział mi wszystko przy wejściu i zapewne jeszcze tam czeka na mnie. Powinienem iść i  pomóc w poszukiwaniu. - wstaje zostawiając tylko mnie na fotelu. Chociaż rozum każe mi go poprzeć w poszukiwaniach Drake' na, serce każe by został tu ze mną.

- Zostań. - szepczę nieświadomie chwytając jego doń.

- Nie mogę. - kuca przede mną wzdychając. - Zauważyłaś może coś dziwnego,  gdy wróciłaś na tą stronę? - zmienia temat.

- Nie. - szepczę nic sobie nie przypominając.

- Nie czułaś się obserwowana? Nikt szczególny nie zwrócił twojej uwagi?

- Nie.

Gryzie wnętrze policzka wstając. Kiedy jego gości strzykają na mojej warzy pojawia się grymas. Bez ostrzeżenia schyla się i przywiera do mnie ustami. Czując jego miękkie usta przy swoich po prostu oddaję pocałunek. Brakowało mi tego na tyle, że umieszczam dłonie na jego policzkach bardziej ciągnąc w swoją stronę. Mam świadomość, że ktoś nas na pewno podgląda, ale nie liczy się to dla mnie. Może i kiedyś byłabym zawstydzona tym zajściem, teraz jedynie chcę więcej. Na myśl od razu przychodzi mi ciąża. Nie wiem kiedy i jak mam powiedzie o tym Zaynowi. Po prostu boję się jego reakcji.

Odrywamy się od siebie by zaczerpnąć trochę powietrza.

- Muszę już iść. - pociera kciukiem mój pokryty łzami policzek. Kiwam głową nie chcąc jeszcze bardziej go zatrzymywać. Tu chodzi o Drake' na a nie o jakąś inną osobę.

- Znajdziesz go, prawda? - mój głos jest cichy, łamiący się przy ostatnim słowie.

- Znajdę. - jeszcze raz się prostuje posyłając mi pocieszający uśmiech, a następnie odwraca się na pięcie i powolnym krokiem zmierza do korytarza. Wzdycham nie wiedząc co ze sobą zrobić i jak mam pomóc? Przecież nie będę bezczynnie siedzieć. - Bella. - zastygam w miejscu i podnoszę wzrok, na Zayna który odwrócił się w moją stronę. - Kocham cię. - to powiedziawszy znika mi z pola widzenia. Moje serce zaczyna bić w zwariowanie szybkim tempie i czuję się jak kilkanaście miesięcy temu. Kiedy spotkałam Zayna.

Dostrzegam Mię schodzącą wraz z Trishą z górnego piętra, niosące jakieś szaty na co marszczę brwi. Już mam się zapytać po co im je, ale słyszymy huk w jednym z pokojów gościnnych. Zaalarmowane podchodzimy tam ze strażnikami, a po chwili drzwi zostają otwarte. W jednej chwili wszystko co trzymała Trisha z Mią pada na podłogę, a ja odruchowo zatykam sobie usta, by nie krzyknąć.

- Proszę wyjść. - nakazuje strażnik delikatnie nas odpychając. 

- Pomóżcie mu. - chlipię jeszcze raz patrząc na rannego Lancelota. Leży na podłodze bez oznak życia, przez co czuję się jeszcze gorzej. Rycerze podnoszą go i kładą na pobliskie łóżko.

- Ma wiele ran kłutych, powinien obejrzeć go lekarz. - stwierdza jeden po zerwaniu koszuli i sprawdzeniu tętna. Posłusznie drugi wychodzi by zawiadomić właściwą osobę. Podchodzę do Lancelota odgarniając mu włosy z czoła. Kto następny? Wzdrygam się na wspomnienie lustrując jego ciało. Momentalnie dostrzegam kartkę, takiej samej wielkości jaką znalazłam w łóżeczku Drake' na.

Myślałem, że domyślisz się, że chodzi mi o ciebie Bello. Jeśli nie chcesz by ginęły następne osoby, wyjdź o zmierzchu przed plac zamku. Jednak, kiedy tego nie zrobisz, znowu zapytam ; Kto następny?

Broken the law 2 ➡Z.M✅Where stories live. Discover now